Chilijscy biskupi wzywają do modlitwy za kraj
Sytuacja w Chile wciąż jest bardzo napięta. Nie milkną protesty społeczne, w wielu miastach odbywają się strajki i masowe manifestacje, które władze brutalnie tłumią. W ciągu miesiąca zginęło 20 osób, a co najmniej 1600 zostało rannych. Sprofanowano kilka kościołów, a figury świętych i kościelne ławki wykorzystywano do budowania barykad.
„Sytuacja w Chile w tej chwili jest naprawdę bardzo trudna i skomplikowana. Z jednej strony mamy pokojowe manifestacje: domaganie się równości, sprawiedliwego dostępu do dobra wspólnego, możliwości godnego życia, gdzie nie będzie ogromnej przepaści między bogatymi i ubogimi – mówi papieskiej rozgłośni bp Lorenzelli. – Te słuszne żądania mogą być szansą na przebudzenie Chile, pokazują one namacalnie klasie politycznej, że kraj potrzebuje wielkiej reformy. Niestety, są też grupy uciekające się do przemocy i powodujące zniszczenia. Podpalane i rabowane są nie tylko domy, ale nawet kościoły. Stąd prosimy, by naszą odpowiedzią była modlitwa w tym trudnym i szczególnym momencie naszej historii”.
Protesty społeczne trwają w Chile od połowy października. Sprowokowało je podniesienie cen za komunikację publiczną. Była to jednak tylko iskra, która spowodowała wybuch narastającego niezadowolenia z pogłębiających się nierówności ekonomicznych oraz wzrastających kosztów opieki zdrowotnej, oświaty i niewydolnych systemów emerytalnych.
Prezydent Sebastian Piñera ogłosił, że naruszony został porządek publiczny i obecne siły policji nie są w stanie stawić czoła eskalacji przemocy. Zmobilizował więc członków sił bezpieczeństwa będących na emeryturze. Zapowiedział, że jest gotowy do rozmów i wypracowania porozumienia pokojowego, a także nowej konstytucji.
Skomentuj artykuł