Eksperci i rodzice krytykują elementarz MEN

Eksperci i rodzice krytykują elementarz MEN
(fot. Kancelaria Premiera / Foter / CC BY-NC-ND)
KAI / ptsj

Brak odniesienia do wartości chrześcijańskich i patriotycznych, chaos w treści, infantylny poziom merytoryczny, a wreszcie rozpraszająca uwagę dziecka krzykliwa kolorystyka - to tylko niektóre wady rządowego podręcznika dla pierwszoklasistów "Nasz Elementarz", na jakie wskazują zarówno eksperci z zakresu pedagogiki, jak i rodzice. Ich recenzje i spostrzeżenia opublikowano w opiniach dotyczących podręcznika MEN, przygotowanych na zlecenie Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski.

We wstępie do "Opinii dotyczących podręcznika Nasz Elementarz", do których dotarła KAI, bp Marek Mendyk, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego KEP poinformował o intencji, jakie towarzyszyły stworzeniu tego opracowania. Jak wskazał, wyrażenie opinii było potrzebne ze względu na wiele kontrowersji związanych z powstaniem elementarza. Zastrzegł jednak, że materiały te nie mają charakteru artykułów naukowych. "Służą jedynie ukazaniu opinii osób związanych z edukacją oraz Kościołem, którym leży na sercu sprawa katolickiego wychowania młodego pokolenia" - wyjaśnił.

Brak odniesienia do wartości chrześcijańskich i patriotycznych - "symptomatyczny"

DEON.PL POLECA

Oceny katechetycznej "Naszego Elementarza" podjęła się dr hab. Anna Zelma z Katedry Katechetyki i Pedagogiki Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Przypomniała, że pierwotna wersja podręcznika zawierała wiele błędów merytorycznych, metodycznych i formalnych. Uwagi zgłaszali nie tylko nauczyciele, rodzice, czy przedstawiciele organizacji katolickich, ale nawet dziennikarze. Mimo, iż po konsultacjach społecznych wprowadzono w podręczniku pewne zmiany, błędy merytoryczne i metodyczne nadal są dostrzegalne.

Autorki elementarza - ocenia dr Zelma - dostarczają bardzo mało informacji na temat przeżyć, zainteresowań, sposobów zachowania bohaterów podręcznika, czyli grupy uczniów i uczennic pierwszej klasy. Otoczenie, w którym żyją i uczą się bohaterowie "Naszego Elementarza", zdaniem wykładowcy UWM, wydaje się zbyt idealistyczne i dalekie od otoczenia przeciętnego polskiego dziecka.

W części elementarza przeznaczonej na okres jesienny podejmowane są m.in. tematy dotyczące szkoły i klasy, bezpieczeństwa na drodze, zachowania podczas gier i zabaw zespołowych. Dzieci podejmują też takie zagadnienia jak dom, rodzina, czy zachowanie podczas choroby, uczą się postaw proekologicznych, ukazują klasę jako społeczność, w której jest miejsce dla rówieśników z niepełnosprawnością fizyczną i cudzoziemców.

Wśród zagadnień tych brakuje jednak bezpośredniego odniesienia do wartości chrześcijańskich. "Widoczne jest to m.in. w prezentowanych przez autorki formach spędzania wakacji, odpoczynku i świętowania w rodzinie" - zauważa dr Zelma.

Symptomatyczny jest też brak informacji o dniu 1 listopada, "gdy niemal powszechnie Polacy udają się wówczas na groby swoich bliskich zmarłych", a nawet o Narodowym Święcie Niepodległości 11 listopada. "Oczywiście, można oczekiwać, że problematyka ta będzie przedstawiona w związku z programem wychowawczym szkoły. Niemniej pomijanie jej w Naszym Elementarzu rodzi niepokój o jakość wychowania patriotycznego dzieci" - wskazała recenzentka.

Sprostowania wymagają krótkie informacje dotyczące Rzeczpospolitej Polskiej. Autorki zwracają uwagę na geograficzne położenie Polski i przynależność do Unii Europejskiej, ale nie wspominają o barwach narodowych, czy też Kościele katolickim i innych związkach wyznaniowych. Brakuje odniesienia do religii i wartości chrześcijańskich, zaś treści z zakresu edukacji społecznej i patriotycznej przekazywane są ewidentnie w sposób selektywny.

W drugiej części elementarza, na miesiące zimowe, odwołując się do dziedzictwa kulturowego, autorki "ukazują niepełny, zafałszowany obraz rzeczywistości". Opisują pobieżnie kulturę góralską, ale w treści i ilustracjach brakuje odniesienia do symboli religijnych (np. krzyża, obrazu Matki Bożej), które dawniej - zauważa recenzentka z UWM - jako obowiązkowy element wyposażenia znajdowały się w góralskich pomieszczeniach.

Jak wyjaśnia dr Zelma, "dawniej oddziaływanie religii przejawiało się m.in. w organizowaniu przestrzeni mieszkalnej, która - jak potwierdzają badania etnologów i etnografów - dla człowieka wierzącego była obszarem świętym".

Zaniepokojenie powinna budzić propozycja prezentowana tematyki związanej ze świętami Bożego Narodzenia. Dzieci czytają o gwiazdce, Mikołaju (pozbawionym przymiotnika "święty"), ubieraniu choinki, graniu kolęd, czy świątecznych zakupach. Autorki nie wspominają jednak, że są to zwyczaje związane z Bożym Narodzeniem, przez co fałszują obraz tych świąt.

Prezentowanie w podręczniku takich obrazów świątecznych bliskie jest natomiast filozofii i kulturze ponowoczesnej, prowadzi też do eliminacji kultury chrześcijańskiej, która stanowi niezbywalny element polskiego dziedzictwa, oraz do negacji wartości chrześcijańskich - stwierdziła dr Zelma.

W podsumowaniu swojej recenzji wykładowczyni UWM podkreśla, że treści zaprezentowane w "Naszym Elementarzu" domagają się szczególnego zainteresowania ze strony katechetów. Obok poprawnego prezentowania codziennego życia uczniów i ich rodzin, można dostrzec "wyraźną tendencję do eliminowania treści religijnych oraz związanych z dziedzictwem kultury chrześcijańskiej. Zwraca uwagę m.in. promowanie w opowiadaniach treści magicznych i okultystycznych. Z kolei marginalizowane są treści patriotyczne i wartości moralne, stanowiące ważny element dziedzictwa kulturowego polskiego narodu.

W związku z tym katecheta jest zobowiązany do uzupełniania i zintegrowania tej fragmentarycznej wiedzy uczniów, powinien też umieć podjąć polemikę z niektórymi treściami, jak magiczna moc przedmiotów, świecki charakter Mikołaja, obraz niedzieli bez udziału we Mszy św., eliminowanie z życia codziennego symboli religijnych, niepełny obraz świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy.

"Brak integralnego obrazu rodziny"

Z kolei Dorota Dziamska-Visser z Pracowni Pedagogicznej im. prof. Ryszarda Więckowskiego w Poznaniu stwierdziła, że pośród licznych błędów m.in. w wyborze koncepcji nauczania, czy braku spójności metodologicznej, bardzo poważnym uchybieniem w podręczniku dla pierwszoklasistów jest "brak zagadnień związanych z rozwojem społecznym, emocjonalnym i interioryzacją wartości".

W jej ocenie, błędem rządowego podręcznika jest ponadto zignorowanie podstaw rozwoju językowego dziecka. Brak jest koncepcji nauki języka polskiego a także materiału dydaktycznego, na którym można oprzeć konstrukcję podstawowych ćwiczeń w nauce czytania. Elementarz zawiera teksty, a pomimo to autorki nie proponują żadnej pracy nad nimi.

"Błędem, który pojawił się już w pierwszej części elementarza, jest brak strategii uczenia. Zagadnienia nie łączą się ze sobą, a ich doświadczenie nie przydaje się dziecku w dalszej nauce, ponieważ to, czego nauczyło się wcześniej, nie jest wykorzystywane do poznawania kolejnych zagadnień" - wyjaśnia recenzentka i podaje przykład: jeśli dziecko poznało np. literę "n" i wyrazy na nią się rozpoczynające, to autorki przy prezentacji kolejnych tekstów lub zadań matematycznych powinny wykorzystać poznane wcześniej wyrazy, aby dziecko zaczęło je stosować w czytaniu.

"Dziecko nie uczy się bowiem w oderwaniu od działań praktycznych, ale przy ich użyciu. Dziecko powinno zastosować poznany wyraz w sytuacji nowej, bo to jest sposób na rozwijanie kompetencji" - stwierdziła Dziamska-Visser.

W podręczniku brakuje ponadto integralnego obrazu rodziny i naturalnych relacji, jakich dzieci nauczyły się, uczestnicząc w życiu rodzinnym, na których to wzorcach nauczyciel opiera budowę kolejnych doświadczeń dzieci. Elementarz nie zawiera - z wyjątkiem urodzin dziewczynki - "nawet jednego obrazka przedstawiającego całą ludzką rodzinę przy stole". W relacjach między członkami rodziny nie są dokładnie określone, panuje w nich chaos i przypadek, co nie prowadzi do pojęcia więzi rodzinnej i takich wartości jak obowiązek, odpowiedzialność, czy posłuszeństwo.

Deprecjacja mężczyzny - to zdaniem recenzentki inna merytoryczna wada podręcznika. Jest on przedstawiany w sposób infantylny i nierzeczywisty. Jego rola opiera się na czytaniu dzieciom, rysowaniu, oglądaniu fotografii. Obrazki nie przedstawiają zawodów ojców, z wyjątkiem fotografa, za to matki są np. aktorkami, malarkami, czy zajmują się astronomią.

Elementarz "nie daje gwarancji bezpieczeństwa"

Spostrzeżeniami na temat "Naszego Elementarza" podzieliła się w opiniach dla Komisji Wychowania Katolickiego KEP także Beata Chmielik, nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej z Legnicy. Wskazała, że już pierwszy kontakt z książką pokazał, "jak bardzo przedstawione tam obrazy odbiegają od rzeczywistości znanej dziecku". Chodzi m.in. o ilustracje budynków szkolnych, klas, placów zabaw, które nie przypominają ciasnoty, w której odbywają się lekcje. Bardzo uboga w treści jest edukacja artystyczna, ta informatyczna - została "pominięta zupełnie", a muzyczna - "pozostawia wiele do życzenia".

Również nauczycielka z Legnicy zauważa brak odniesień do takich wydarzeń jak dzień 11 listopada, uroczystość Wszystkich Świętych oraz znikomość symboliki patriotycznej.

Spostrzeżenia rodziców zaprezentowali Teresa i Tomasz Birutowie z diecezji legnickiej. Są rodzicami trojga dzieci, każdego na innym etapie edukacji. To pomaga - wyjaśnili - w byciu "świadkami ewoluowania, niestety w negatywnym kierunku, materiałów dydaktycznych".

Ich zdaniem, "Nasz Elementarz" "nie daje gwarancji bezpieczeństwa". Został napisany pod presją czasu, zawiera wiele błędów widocznych gołym okiem, a niektóre treści mogą być kontrowersyjne. "W naszej ocenie ten podręcznik nie nauczy dzieci właściwego czytania czy poznawania liter. Miejscami jest albo zbyt skomplikowany, albo infantylny, np. już po przeczytaniu pierwszego wierszyka zniechęciliśmy się, ponieważ nie bardzo wiedzieliśmy, o co w nim chodzi" - napisali Teresa i Tomasz Birutowie.

W ich ocenie, można odnieść wrażenie, że podręcznik ma wygląd kolorowego magazynu, przez co jest zbyt rozpraszający, co zauważyły także ich dzieci. Pozytywnych cech, po pobieżnym oglądzie, jest niewiele, np. zaakcentowanie tematu niepełnosprawności, czy bezpieczeństwa na drodze.

"Doświadczenia zdobyte w trakcie edukacji naszych dzieci nie pozwalają nam być ufnymi wobec MEN. Zbyt dużo akcji, inicjatyw czy działań niekorzystnie wpływających na rozwój młodych. Natknęliśmy się na tak wiele pułapek, że nieufnie podchodzimy do nowych pomysłów. Szkoda, że za to eksperymentowanie to właśnie nasze dzieci muszą płacić tak wysoką cenę" - podsumowują rodzice.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Eksperci i rodzice krytykują elementarz MEN
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.