Gdyby nie Prymas, Kościół zostałby zgaszony
Gdyby nie było Prymasa Wyszyńskiego, Kościół w Polsce zostałby zgaszony tak, jak to się stało w innych krajach bloku komunistycznego – powiedział dziś kard. Kazimierz Nycz podczas Mszy św. poprzedzającej sympozjum „Pasterz i prorok”.
Eucharystia w kościele pokamedulskim na warszawskich Bielanach sprawowana była w intencji rychłej beatyfikacji Prymasa.
W homilii kard. Nycz zaznaczył, że znaczenie osoby Prymasa Tysiąclecia przekracza nie tylko granice Warszawy, ale i Polski. – To był wielki człowiek Kościoła i wielki człowiek naszej ojczyzny – dodał.
Metropolita warszawski przestrzegał też, by unikać przybliżania postaci Prymasa Tysiąclecia wyłącznie jako wielkiego męża stanu lub „dobrodusznego ojca”. – To był mocny biskup i człowiek Kościoła – podkreślił.
Nawiązując do słów Jezusa skierowanych do apostołów: „Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem”, kard. Nycz zaznaczył, że odnoszą się one do wszystkich kandydatów do kapłaństwa, ale też można je odnieść do Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego. – Ich także wybrał Bóg, a oni pozwolili się wybrać i prowadzić już od młodości - powiedział.
„Ich życie tak bardzo splotło się razem i razem służyło Kościołowi, Polsce, Chrystusowi, więc dziś nie ma powodu, by ich traktować osobno” – stwierdził kard. Nycz, nawiązując do 30. rocznicy wydarzeń w maju 1981 r. – zamachu na Jana Pawła II i śmierci Prymasa Tysiąclecia.
„Był to także czas, gdy wszyscy wyczuwali, że dobiega końca okres słodkiej wolności, a nad krajem wisiały chmury stanu wojennego. Istniało wtedy niebezpieczeństwo, że odejdą obaj wielcy. Papież ocalał, kard. Wyszyński odszedł do Boga, pozostawiając nas osieroconymi” – przypomniał kard. Nycz.
Metropolita warszawski podkreślił, że Jan Paweł II i kard. Wyszyński działali razem na rzecz Kościoła i ojczyzny nawet wówczas, gdy „mieli prawo się różnić”, nie tylko w poglądach na wiele spraw. – Doskonale jednak wiedzieli, że ta różnorodność jest dopuszczona pod jednym warunkiem: że służy jasno sprecyzowanemu dobru wspólnemu. I dlatego w tym, co zasadnicze, byli zawsze zjednoczeni – stwierdził kaznodzieja.
Kard. Nycz przypomniał, iż przez 3 lata Prymas Wyszyński więziony był przez komunistyczne władze. Ocenił, że gdyby „nie było jego odwagi, jego stanowczości, pewnie bylibyśmy krajem podobnym do Węgier czy Czechosłowacji i innych krajów podporządkowanych komunizmowi, gdzie Kościół został zgaszony”. – Przez brak takich przywódców Kościół w tamtych krajach ucierpiał o wiele bardziej, niż to się stało w Polsce – dodał metropolita.
Zdaniem kard. Nycza, za mało mówi się natomiast o dwóch mentorach późniejszego Prymasa, którzy bardzo szybko dostrzegli w nim nietuzinkowego kapłana – kardynałach Auguście Hlondzie i Adamie Sapiesze. – Pewnie nawet tego nie przewidywali, ale o to chodzi, by nie stawiać żadnych granic Duchowi Świętemu w powoływaniu tych, którymi Bóg w przyszłości może się posłużyć – tłumaczył kard. Nycz.
Nazwał kard. Wyszyńskiego „mocnym człowiekiem Kościoła”, który może być wzorem dla dzisiejszych kandydatów do kapłaństwa oraz dla samych kapłanów. – Starajcie się go naśladować, ale unikajcie skrajności towarzyszących przybliżaniu jego osoby albo wyłącznie jako wielkiego Polaka i męża stanu, albo jako dobrodusznego ojca, postać gotową do beatyfikacji – zaznaczył kard. Nycz.
„To był mocny biskup, wymagający od siebie i od innych, który nie stronił od ostrych i czasem bolesnych ocen. Myślę, że prawda o kardynale Wyszyńskim leży między tymi dwoma skrajnościami” – dodał kard. Nycz.
Skomentuj artykuł