Józef Augustyn SJ: Twarzą w twarz wobec zranionej wspólnoty
Usprawiedliwianie sprawców pedofilii i atakowanie ofiar – to pokusa, z którą ciągle zmaga się wielu duchownych - pisze o. Józef Augustyn SJ, znany duszpasterz i rekolekcjonista. „W tych trudnych dla Kościoła czasach konieczna jest nam odwaga wielkich pasterzy” – pisze o. Augustyn.
Treść artykułu o. Józefa Augustyna SJ:
Problem wykorzystania seksualnego małoletnich przez osoby duchowne w Polsce jest jednym z ważniejszych tematów debaty publicznej oraz publikacji medialnych w ostatnich latach, które budzą najwyższe zainteresowanie. Wystarczy wspomnieć, że filmy fabularne i dokumentalne poruszające ten temat w krótkim czasie zdobywają wielomilionową oglądalność, o jakiej mogą jedynie pomarzyć wszystkie inne filmy. Stworzyły one nową świadomość społeczną w temacie. Jest to znak. Nic dziwnego, że media z wielką uwagą śledzą każdą niemal wypowiedź księży i biskupów na ten temat. Im ważniejsze funkcje pełnią osoby duchowne, tym większe zainteresowanie społeczne i medialne budzą ich wypowiedzi na ten temat.
1. Nie będę przytaczał i analizował pojedynczych skandalicznych wypowiedzi księży i biskupów, na temat wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych. Padają one nieraz w otwartych deklaracjach medialnych, na konferencjach prasowych, spotkaniach formacyjnych, w dyskusjach środowiskowych, w pismach urzędowych, w zeznaniach sądowych itp. Niektóre wypowiedzi bywają nagrane bez wiedzy ich autorów, nieuczciwie, ale gdy zostają puszczone w świat, nikt nie interesuje się tym, w jaki sposób zostały pozyskane, a ich autor traci nad nimi jakąkolwiek kontrolę.
Wszystkie wypowiedzi, określane jako skandaliczne, na temat wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych, charakteryzują się tym, że usprawiedliwiają - w jawny lub zamaskowany sposób - sprawców, a lekceważą, upokarzają i oskarżają same ofiary. Niektórzy autorzy skandalicznych wypowiedzi spotkali się z tak zdecydowanym protestem społecznym, że stracili zaufanie i praktycznie zniknęli z przestrzeni społecznej i medialnej.
Owe skandaliczne wypowiedzi są nagłaśniane, komentowane przez całe tygodnie. A mimo to wciąż zdarzają się kolejne podobne deklaracje i komentarze duchownych atakujące ofiary wykorzystania seksualnego i broniące sprawców. Gdy słucha się tego typu wypowiedzi odnosi się wrażenie, że ich autorzy nigdy nie rozmawiali z ofiarami, i nie są w stanie uzmysłowić sobie ich dramatycznej sytuacji, i dlatego też nie są zdolni zrozumieć ich traumatycznego doświadczenia ludzkiego, psychicznego i moralnego; nie są też świadomi głębi krzywdy i jej skutków, które mają najczęściej wpływ na całe ich późniejsze życie, oraz że kolejny raz je upokarzają i poniżają.
Wypowiedzi broniące sprawców wykorzystania seksualnego i atakujące ofiary zdradzają nierzadko zatwardziały klerykalizm pewnej części duchownych, gdzie „wzajemna solidarność” i interes „własnej grupy” stawiane są ponad wszystko.
A gdy skandaliczna wypowiedź ujrzy światło dzienne i przez media przetacza się fala protestów, ich autor długo nieraz czeka z przeprosinami, aż do momentu, gdy fala oburzenia osiąga punkt kulminacyjny. Pokorne, pełne skruchy przeproszenie, niemal natychmiast po wypowiedzi, złagodziłoby klimat, jaki wokół niej narasta. Wszak ludźmi jesteśmy i errare humanum est. Każdemu z nas może przydarzyć się wypowiedź niezręczna, nieprzemyślana, jakiś lapsusy, który wynika raczej z braku znajomości tematu, a nie z chęci atakowania ofiar i bronienia sprawców. Usprawiedliwianie sprawców pedofilii i atakowanie ofiar – to pokusa, z którą ciągle zmaga się wielu duchownych.
Może jedynie dziwić brak wrażliwości i wyczucia eklezjalnego, duchowego i moralnego autorów skandalicznych wypowiedzi. Są one oderwane całkowicie od niezwykłych starań ostatnich Papieży, Stolicy Apostolskiej, episkopatów wielu krajów oraz tysięcy biskupów, którzy wszelkimi siłami usiłują w przejrzysty sposób rozwiązywać każdy przypadek krzywdy wyrządzonej małoletnim przez księży, naprawić – na ile to tylko możliwe – wyrządzone krzywdy, pomagać wiernym odzyskiwać utracone zaufanie do Kościoła.
2. Ostatnio coraz częściej pojawiają się wypowiedzi księży i biskupów na temat „dramatycznego” porzucania praktyk religijnych przez wiernych, zwłaszcza ludzi młodych. Przyczyny są z pewnością bardzo złożone. Niewątpliwie jedną z ważniejszych jest utrata zaufania do ludzi Kościoła – czyli do księży i biskupów. Zaufanie to zostaje zniszczone nie tylko przez przestępstwa wykorzystania seksualnego, ale jeszcze bardziej przez sposób ich traktowania przez niektórych księży i ich przełożonych.
Każda nieprzejrzysta wypowiedź, w której brakuje szacunku, współczucia i zrozumienia dla ofiar oraz pokory, skruchy i żalu za grzechy, przy jednoczesnym tłumaczeniu sprawców, głęboko rani wiernych i podważa ich zaufanie do Kościoła, do jego przedstawicieli.
Liczni księża i biskupi oraz instytucje powołane przez Episkopat, świadomi głębi spustoszenia powodowanego przez skandale, od kilku lat podejmują różne działania, które przynoszą pierwsze owoce. Wystarczy wspomnieć, że we Wschodniej Europie Kościół w Polsce należy do pionierów w budowaniu systemowej odpowiedzi na wykorzystywanie seksualne małoletnich przez duchownych.
3. Doceniając ten wysiłek Episkopatu, biskupów, księży oraz powołanych instytucji do walki z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich przez duchownych, należy jednak podkreślić, że istnieje prawdziwa przepaść pomiędzy tym, co dzieje się na poziomie kościelnych instytucji, a tym, co księża i biskupi robią w tym zakresie dla prostych wiernych, którzy chodzą co niedzielę na Mszę świętą. Główną ofiarą każdego wykorzystania seksualnego dziecka przez dorosłego jest najpierw ono samo. Słusznie więc podkreślamy ten fakt, i staramy się na różne sposoby otoczyć je stosowną opieką i pomocą. Nie znaczy to jednak, że mamy pomijać inne ofiary. W wypadku wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych ofiarami są też rodzice, którzy zostają ciężko zranieni w swoich uczuciach rodzicielskich. Kto nie posiada własnych dzieci, trudno mu zrozumieć do końca ten ból. Ale ofiarami są też wspólnoty kościelne, parafialne i inne, w których posługiwali księża sprawcy. Wierni w parafii, w której pracowali, doświadczają upokorzenia, a ci, którzy obdarzyli ich zaufaniem, czują się zdradzeni.
4. Zarówno o skandalach seksualnych księży, jak też o działaniach Kościoła, wierni dowiadują się zwykle z szemranych informacji lub też z mediów, i to mediów niechętnie czy też wrogo nastawionych wobec religii. Nierzadko robią one wrażenie, jakby problem pedofilii dotyczył niemal wyłącznie środowiska duchownych. Pozytywne zaś działania Kościoła w tym zakresie są pomijane lub też podawane w ograniczonym zakresie.
We wszystkich parafiach, wspólnotach kościelnych i innych instytucjach, w których miały miejsce przestępstwa seksualne na szkodę małoletnich, przełożony winien stanąć twarzą w twarz wobec wiernych, sam lub poprzez swojego delegata, poinformować o podjętych działaniach, wezwać do szacunku, współczucia i zrozumienia dla ofiar, poprosić o modlitwę za oskarżonego, a gdy sprawca został skazany, przełożony winien z pokorą przeprosić w imieniu Kościoła, także wtedy gdy on sam nie ponosi bezpośredniej winy. Domaga się tego kapłańskie ojcostwo.
Żaden kapłan ani biskup nie działa w swoim własnym imieniu, ale w imieniu Kościoła. Istnieją w Kościele pasterze, którzy mają odwagę stanąć wobec wspólnoty zranionej ciężkim grzechem i przestępstwem wykorzystania seksualnego małoletnich. Taki odważny gest zawsze przynosi głębokie owoce pokory i umocnienia wiary dla obu stron: pasterzy i wiernych. Kiedy w rodzinie mają miejsce bolesne wydarzenia, dzieci winny dowiadywać się o nich nie od sąsiadów, ale w bezpośrednim spotkaniu z ojcem - matką.
5. Bywa jednak inaczej. Są diecezje, w których toczy się nieraz kilka procesów sądowych, cywilnych i kanonicznych, wobec księży o przestępstwa seksualne na szkodę małoletnich, media rozpisują się o problemie, wierni przekazują sobie pokątne informacje, ale ich przełożeni zachowują się w taki sposób, jakby się nic nie stało. Nikt z przedstawicieli Kościoła nie powie na ten temat ani jednego słowa, jakby nie było problemu.
W parafiach dotkniętych wykorzystaniem seksualnym małoletnich tworzą się wówczas podziały, napięcia, wzajemne oskarżenia, ponieważ osoby odpowiedzialne za wspólnotę wycofują się w lękliwe milczenie i nie biorą odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Bardziej odważni wierni pytają: „Dlaczego oni nic nie mówią? To oni przecież przysłali nam takiego księdza”. Inni z kolei w swojej bezradności powtarzają uparcie: „To niemożliwe, aby nasz ksiądz dopuszczał się takich rzeczy…”. Ojciec winien towarzyszyć swoim dzieciom nie tylko wtedy, gdy świętują i odnoszą sukcesy, ale także wówczas gdy czują się upokorzone i cierpią. Listy pasterskie, choć są ważna i należy je docenić, nie wystarczą jednak. Trzeba – wzorem Papieża Franciszka – popatrzeć w oczy ofiarom, spotkać się bezpośrednio ze zranioną wspólnotą.
Gdy w takiej sytuacji udajemy, że nic się nie stało, milczymy, zachowujemy powściągliwość, dystans, cień oskarżenia pada na całe środowisko kapłańskie. Właśnie dlatego wielu ludzi młodych, zgorszonych i oburzonych, wyzywa nas od „pedofilów” i gorzej.
6. Istnieje wąska grupa duchownych pogrążonych w destrukcyjnym erotyzmie, głównie za sprawą uzależnienia od pornografii, którzy w swoich reakcjach są nieprzewidywalni, szczególnie wówczas, gdy ich postawa naznaczona jest religijnym dystansem czy nawet cynizmem. Żadne racjonalne argumenty do nich nie docierają. Kościół nie jest w stanie zagwarantować wiernym, że już nigdy nie będzie przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich w jego wspólnotach. Stąd Stolica Apostolska nie mówi: „zero pedofilii w Kościele”, ale jedynie „zero tolerancji w Kościele”.
Jedyną bronią Kościoła wobec nieuczciwych i zepsutych ludzi, którzy są zdolni dopuścić się niegodziwych czynów wobec dzieci i młodzieży jest otwarte demaskowanie ich, kontrolowanie ich zachowania, a gdy nie ma nadziei na zmianę postawy wykluczanie ich ze wspólnoty kapłańskiej. Milczenie i udawanie przełożonych, że nic się nie stało, jest wykorzystywane przez tego typu osobowości.
7. Jedynie kapłańska skrucha, pokora, szacunek i współczucie dla ofiar, potępienie dla grzechu, mogą odnowić zaufanie wiernych do duszpasterzy. Jako księża i biskupi możemy wiarygodnie napominać wiernych tylko wtedy, gdy sami stajemy skruszeni przed Bogiem i przed Ludem Bożym, biorąc na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się złego we wspólnocie, którą Pan powierzył naszej pieczy. Znakiem tej odpowiedzialności jest między innymi modlitwa ekspiacyjna, osobista i wspólnotowa, za grzechy wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych.
W sytuacji Kościoła w Polsce, gdy gwałtownie spadła liczba powołań kapłańskich i zakonnych; gdy zmniejsza się liczba wiernych uczestniczących w niedzielnej Eucharystii; gdy wielu młodych – szczególnie w środowiskach wielkomiejskich - rezygnuje z katechezy szkolnej; gdy wierni i ich pasterze czują się upokorzeni wciąż nowymi skandalami księży; gdy ogromna rzesza wiernych przywiązanych do Kościoła spotyka się z pogardą ze strony środowisk laickich i często otwarcie antykościelnych, staje przed nami pytanie: czego w tej sytuacji Bóg żąda od nas księży i biskupów.
Żąda tego, czego zawsze żądał od Izraela i czego żąda od Kościoła.
„Tylko tego, byś się bał Pana, Boga swojego, chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go, służył Panu, Bogu twemu, z całego swojego serca i z całej swej duszy, strzegł poleceń Pana i Jego praw, które ja ci podaję dzisiaj dla twego dobra” (Pp 10, 12-13).
Precyzyjną diagnozę zła i zgorszenia w Kościele dał papież emeryt, Benedykt XVI: „Moc zła wynika z naszej odmowy kochania Boga. Odkupiony jest ten, kto powierza się miłości Boga. (...) Nauka kochania Boga jest zatem drogą odkupienia ludzi” (11 IV 2019).
Tym, co nas blokuje w stawieniu czoła naszej odpowiedzialności za Kościół, są nasze rozliczne lęki, które są wrogami miłości Boga i ludzi: lęk przed upokorzeniem i przed kompromitacją społeczną; lęk przed wzięciem odpowiedzialności za zaistniałą sytuację; lęk przed odrzuceniem ze strony wiernych; lęk przed utratą przywilejów, którymi wciąż się jeszcze cieszymy itd.
W tych trudnych dla Kościoła czasach konieczna jest nam odwaga wielkich pasterzy, którzy – wzorem Jezusa – brali na siebie grzechy całego ludu, wzywali do pokuty i sami gorliwie pokutowali.
8. Przytoczę odważne słowa następcy bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego – kard. Józefa Glempa, wygłoszone w czasie Mszy świętej odprawionej z okazji Wielkiego Jubileuszu na Placu Teatralnym (20 V 2000).
„Wzbudzam żal za winy duchowieństwa w minionym okresie i przepraszam za tak zwanych księży patriotów. (…) Za te postawy chwiejności — połowicznej zdrady lub pełnej zdrady — przepraszam Cię, Boże. (…)
Wzbudzam żal za tych duchownych, którzy zagubili miłość do ludzi i rozbudowali własne życie prywatne, skupiając się na wyjazdach lub wygodnych mieszkaniach, zamiast poświęcić cały czas biednym, a zwłaszcza młodzieży. (…)
Przepraszam za tych, co nie wypełniają wiernie obowiązków, zwłaszcza duszpasterskich lub nauczycielskich, i zaniedbują nauczanie religii. Niech Bóg wybaczy tym, którzy zapominają, że to, co posiadają, jest z Kościoła wzięte i ma Kościołowi służyć.”
Prymas Józef Glemp miał odwagę wyznać nie tylko grzechy księży, ale także własny lęk przed odpowiedzialnością: "Ja także doświadczyłem lęku. Bałem się rozlewu krwi w czasie stanu wojennego, wiedząc, jak wielkie jest oburzenie ludu. Pozostaje na moim sumieniu ciężar, że nie zdołałem ocalić życia księdza Jerzego Popiełuszki, mimo wysiłków podejmowanych w tym kierunku. Niech mi to Bóg przebaczy. Może taka była Jego święta wola".
9. Jest to niezwykła postawa skruchy, pokory i odwagi, której potrzeba dzisiaj nie tylko ludziom Kościoła, ale także rodzicom, politykom, odpowiedzialnym za ważne instytucje społeczne, ale nade wszystko jednak duchownym. Tylko na tej drodze, z tą postawą możemy wzbudzić na nowo zaufanie wiernych do Kościoła, pomóc im zrozumieć, że odejście od Kościoła – porzucenie wiary w Boga, jest złym i destrukcyjnym rozwiązaniem; godzi najpierw w ich własne życie, w ich rodziny, w wychowanie dzieci, trwałość ich związków małżeńskich, w ich szczęście doczesne i wieczne.
Benedykt XVI przestrzega: „Świat bez Boga może być tylko światem bez znaczenia. (…) Nie ma ani celu ani sensu. Nie ma wówczas żadnych standardów dobra czy zła. Wtedy przeważa tylko to, co jest silniejsze od drugiego. (…) Prawda się nie liczy, praktycznie nie istnieje”. Władza, przemoc, egoizm stają się wówczas podstawowymi zasadami życia.
W każdej parafii, w której miało miejsce udowodnione wykorzystanie seksualne małoletnich przez księdza, przełożony winien przeprosić Boga w sposób wyrazisty, jednoznaczny, odwołując się do słów Prymasa Józefa Glempa:
„Przepraszam za księży, którzy zagubili miłość do ludzi, do dzieci i młodzieży, i zamiast dawać im szczere świadectwo miłości Boga i pomagać w odkrywaniu Jego nieskończonej dobroci, krzywdzili je zadając rany, które zostawiają bolesne ślady na całe życie. Krzywdząc niewinne dzieci, ranili także rodziców, parafię, diecezję, Kościół i samego Boga”.
Skomentuj artykuł