Kanadyjscy politycy bronią "świętości życia"
W reakcji na niedawny werdykt sądu kanadyjskiego, uniewinniający kobietę, która udusiła swoje nowo narodzone dziecko, argumentując, że Kanada akceptuje aborcję, politycy coraz głośniej mówią o konieczności ograniczenia tego procederu w kraju Klonowego Liścia. 9 września br. sąd w prowincji Alberty wymierzył dzieciobójczyni karę w zawieszeniu, uzasadniając to tym, że kanadyjskie prawo, zezwalające na aborcję na życzenie stoi po stronie matki także w przypadku, gdy zabija noworodka.
Senator Gerry St. Germain zwrócił uwagę, że argumentacja sądu jasno pokazuje na konsekwencje braku zainteresowania parlamentu kwestiami moralnymi. Orzeczenie sądu uznał, za "niepokojący precedens". - Kiedy nie będziemy zajmować się sprawami moralności, grozi nam utrata szacunku do świętości życia i innych wspólnych wartości - mówił polityk Postępowo-Konserwatywnej Partii Kanady w przemówieniu w Senacie.
W tym samym czasie konserwatywny poseł z Saskatchewan, Brad Trost krytykował decyzję o federalnej dotacji dla Międzynarodowej Federacji Planowanego Rodzicielstwa (IPPF), która walczy o rzekome prawo do aborcji w tych krajach świata, gdzie jest ona zakazana. W telewizyjnej wypowiedzi polityk podkreślił, że niedawny wyrok w sprawie dzieciobójczyni jeszcze bardziej uwypuklił, jakie są konsekwencje braku ograniczeń aborcji. Zapowiedział, że będzie starał się to zmienić, inicjując specjalne petycje i kampanie.
W 2005 roku 19-letnia Katrina Effert z Wetaskiwin w tajemnicy urodziła dziecko, a następnie udusiła noworodka i pozbyła się jego ciała. Choć ława przysięgłych uznała ją winną morderstwa drugiego stopnia, sąd apelacyjny zmienił wyrok. We wrześniu tego roku Effert została ostatecznie skazana na 3 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu. Sędzia prowadząca rozprawę nie zarzuciła kobiecie morderstwa, lecz dzieciobójstwo.
Skomentuj artykuł