Woydyłło: Zawstydzanie upokarza i obniża poczucie wartości. Człowiek przestaje wierzyć w siebie i się starać
Od wstydu nikt nie staje się nagle dobrym, mądrym człowiekiem. Wstyd przeszkadza, a nie pomaga w przyjaźni i bliskich relacjach. Wstyd każe kłamać. Zawstydzanie upokarza i obniża poczucie wartości. Człowiek przestaje wierzyć w siebie, przestaje się starać, unika ludzi albo udaje kogoś innego – mówi Ewa Woydyłło, psycholog i psychoterapeutka.
Martyna Harland: Z jednej strony rozmawiamy o potrzebie uwolnienia się od wstydu, a z drugiej wiele osób twierdzi, że w międzyludzkich relacjach króluje dziś bezczelność i bezwstyd. Może jednak warto czasem zadać sobie pytanie o to, czy coś nam wypada, czy nie?
Ewa Woydyłło: - Ja także uważam, że w przestrzeni publicznej za wiele jest dzisiaj bezczelności i hucpy. Oczywiście wynika to z upowszechnionej od jakiegoś czasu zachęty do odwagi „bycia sobą”, czyli w założeniu jak najbardziej pozytywnych i pożądanych postaw. Jednak korzystają z tego ludzie nieokrzesani, bez wychowania. Jeśli ktoś nie ma elementarnego poczucia taktu ani odruchu empatii, wówczas mamy problem. Kiedyś to wynosiło się z domu, a ten dzisiaj pełni funkcję raczej materialnego zaspokojenia potrzeb bytowych niż miejsca, gdzie się uczy odpowiedzialności, dojrzałości, kultury, budowania przyjaznych relacji. Niekoniecznie spędza się dziś z rodziną wiele czasu i nie poświęca się dużo uwagi takim sprawom jak okazywanie szacunku albo obyczajność.
Obecne rozluźnienie obyczajów to są pochodne procesów emancypacyjnych, nie tylko kobiecych, ale też ogólnospołecznych. Dzieciom i młodzieży wolno o wiele więcej niż kiedyś. Młodzi ludzie nie zawsze poważają starszych. Wręcz przeciwnie, często czują swoją siłę i w związku z tym potrafią zachować się bezczelnie.
Niestety rozpanoszyło się ostatnio chamstwo. Dlatego troszkę powściągliwości jednak by się przydało. Wiele osób powinno usłyszeć słowa: „Naucz się zachowywać kulturalnie”. A u nas co najwyżej jakiś archaiczny moralista zawoła: „Wstydź się”. Mam nadzieję, że pod koniec tej książki ten negatywny imperatyw już nikomu nie wyda się pożyteczny. Żeby niektórych opamiętać, to nie do wstydu, tylko do rozumu i wrażliwości trzeba się odwoływać.
Nikogo nie warto upokarzać ani zawstydzać, bo akurat wstyd nikomu nie przysporzy empatii, wrażliwości, odpowiedzialności ani poczucia więzi z innymi ludźmi.
Poprawa relacji społecznych jest ważna, ale nie warto robić tego akurat za pomocą zawstydzania.
- Myślę, że to po prostu powtarzanie utartej wychowawczej formułki. W końcu spędziłyśmy wiele godzin na dyskutowaniu nad tym tematem, więc chyba już klarownie wyjaśniłyśmy, jakie szkody można wyrządzić człowiekowi zawstydzaniem. Po co zresztą to robić? Można nie naruszając niczyjej godności, pomóc i dzieciom, i dorosłym nauczyć się zgodnego i przyjaznego współżycia bez ranienia kogokolwiek.
No ale jest coś takiego jak bezwstyd. Weźmy za przykład sprawę Tomasza Komendy. Po osiemnastu latach niezawinionej odsiadki wypuszczono go na wolność. Nikt ze sprawców zaniedbań sądowych – a było przesłuchiwanych dwunastu świadków – nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Nie zbadano także okoliczności przestępstw popełnianych przeciwko temu chłopcu podczas pobytu w więzieniu. To chłopak neuroatypowy, chodził do szkoły specjalnej, więc na poziomie rozwoju emocjonalnego był niedorosłym, bezbronnym dzieckiem. Dla mnie jest to właśnie bezwstyd, bo – jak widać – niektórzy mogą zrobić wszystko bez żadnych konsekwencji. W takiej sytuacji nie zawahałabym się powiedzieć, że niektórzy powinni się wstydzić.
- Pewnie wielu ludzi będzie nadal używać tych słów nawiązujących do wstydu, bo one jakoś weszły do naszego języka. Warto więc powtórzyć: od wstydu nikt nie staje się nagle dobrym, mądrym człowiekiem. Wstyd przeszkadza, a nie pomaga w przyjaźni i bliskich relacjach. Wstyd każe kłamać. Zawstydzanie upokarza i obniża poczucie wartości. Człowiek przestaje wierzyć w siebie, przestaje się starać, unika ludzi albo udaje kogoś innego.
Okładka książki „O wstydzie bez wstydu”, wyd. MANDO Inside (Fot. MANDO Inside)
A co do tych, którzy skrzywdzili Komendę, to zamiast ich zawstydzać, lepiej byłoby ich odnaleźć i ukarać za to, co zrobili. Może nawet pozbawić prawa wykonywania prawniczych zawodów, z których ewidentnie nie wywiązali się należycie.
Zawstydzanie jako metoda wychowawcza nie prowadzi do niczego dobrego. A jednak wstyd odgrywa ważną rolę w naszym życiu. W jakiej sferze?
- Moralnej. Dlatego wstydu tak łatwo się nie pozbędziemy. Możemy tylko jak najczęściej podkreślać jego szkodliwy wpływ na jakość życia, a znikomy na poprawę postępowania.
Dobrze by było, gdybyśmy nie przyczyniali się do tego, aby nasze dziecko od małego nasiąkało poczuciem wstydu i czuło się nieadekwatne – nie takie, jakby chciało, czy nie takie, jakby chcieli inni, a zatem gorsze, słabsze, głupsze. Nie chcemy też wstydzić się karmienia piersią, nawet jeśli będzie to konieczne w miejscu publicznym. Nie chcemy wstydzić się niepełnosprawności. Dzisiaj poszerzamy sobie różne normy i zmieniamy reguły. Dotyczy to takich norm i reguł, które w żaden sposób nie krzywdzą innych. Weźmy za przykład książkę Emilii Dłużewskiej Jak płakać w miejscach publicznych. Oczywiście, że wolno nam się rozpłakać w trudnych momentach, w czasie ciężkiej żałoby, kiedy jesteśmy bezsilni. Łzy przestają być wstydliwe. Ale poszerzenie granic wstydu nie oznacza, że zaczniemy podróżować nago w metrze.
Wyśmiewanie się z kogoś też może tę osobę zawstydzać… Jeżeli wyśmiewam się z kogoś, bo ma grube nogi, to faktycznie mogę przyczynić się do tego, że zacznie mieć kompleks na punkcie swoich nóg i będzie te nogi zasłaniać długimi spódnicami. Ale jeżeli zwrócę komuś uwagę, gdy na przykład pluje na podłogę, to – taką mam nadzieję – czegoś go uczę. Głupie, bezproduktywne zawstydzanie osób z powodu cech fizycznych jest zwykłą przemocą. Tak samo wyśmiewanie czyjejś fryzury czy ubioru. Natomiast czym innym jest ocena nagannych zachowań i reagowanie na nie.
- Tylko czy w tych przykładach chodzi w ogóle o wstyd? Czy może o zwracanie uwagi – raz nieżyczliwe i wrogie, innym razem kulturalne i społecznie pożyteczne? Słowo „wstyd” czy „zawstydzanie” mają widać o wiele więcej znaczeń niż tylko rozumienie kliniczne, jako potencjalnie dewastujący problem psychologiczny.
***
Ewa Woydyłło - ceniona psycholog i psychoterapeutka, autorka książek.
Martyna Harland, psycholog i dziennikarka.
*
Fragment pochodzi z książki „O wstydzie bez wstydu”, wydanej nakładem wyd. MANDO Inside.
Skomentuj artykuł