Kard. Woelki oskarżony o zatajenie wykorzystywania seksualnego
Kardynał Rainer Maria Woelki nie zgłosił w 2015 roku do Watykanu przypadku poważnego wykorzystywania seksualnego przez księdza swojej archidiecezji. Takie zarzuty kolońskiemu arcybiskupowi stawiają niemieckie media. Dziś kard. Woelki poinformował, że poprosił Ojca Świętego o zbadanie swojej sprawy.
"W celu wyjaśnienia kanonicznych zarzutów stawianych wobec mnie, proszę Ojca Świętego o zbadanie tej sprawy. Aktualnym pozostaje, że zaniedbania w wyjaśnianiu przemocy seksualnej muszą zostać ujawnione, niezależnie od tego, przeciwko komu zostały one skierowane. To dotyczy także mnie" - takie słowa czytamy na stronach archidiecezji kolońskiej. Tłumaczy ona, że kiedy kard. Woelki w 2015 roku zapoznał się z zawartością akt personalnych nieżyjącego dziś już księdza, nie zareagował ze względu na jego krytyczny stan zdrowia. Oskarżony był wtedy po drugim udarze i miał zaawansowaną demencję. Archidiecezja zaznacza, że „jednakże w celu wyjaśnienia faktów w tym przypadku konieczne byłoby przeprowadzenie osobistej konfrontacji”.
Tymczasem niemieckie media podają, że kard. Woelki znał oskarżanego księdza już od swojej młodości, odbywając w jego parafii praktykę jako diakon. Później przez dziesięciolecia miał być ściśle związany z oskarżonym. Według archidiecezji, o zarzutach w formie „ogólnej” dowiedział się już w 2011 roku jako biskup pomocniczy. W tym czasie też archidiecezja wypłaciła ofierze oskarżonego księdza odszkodowanie w wysokości 15 tys. euro.
Kard. Woelki zlecił dwa lata temu niezależnej kancelarii adwokackiej raport o przypadkach przemocy seksualnej w archidiecezji kolońskiej. W ostatnich tygodniach sprawa budziła wiele emocji, ponieważ koloński kardynał nagle wstrzymał publikację raportu, tłumacząc to błędami metodologicznymi w ekspertyzie. Kilka dni temu poinformował o zleceniu nowego raportu oraz o możliwości wglądu do nieopublikowanego dokumentu niektórym osobom, w tym również dziennikarzom.
Skomentuj artykuł