Bez pokory będą z nas potwory
Zauważam u siebie, ale także u wielu moich kolegów księży, bardzo niepokojącą cechę, którą można nazwać: "mam-na-wszystko-odpowiedź". Niekończące się spory polityczne i światopoglądowe, a do tego ekonomia, socjologia, psychologia, budownictwo czy nawet zielarstwo. Tylko dlaczego tak rzadko na liście naszych zainteresowań i specjalizacji pojawia się Ewangelia?
Każdego dnia, gdy robię poranną toaletę, mam nadzieję na jedno: zobaczyć kiedyś w lustrze twarz Jezusa zamiast własnej. Przecież każdy prezbiter, przewodnicząc sakramentalnym czynnościom zbawczym, działa in persona Christi i dla wiernych jest alter Christus! A tymczasem dzień w dzień widzę w lustrze tylko swoją twarz, z biegiem czasu coraz bardziej zaokrągloną. Podejrzewam, w czym leży problem, że podejmowana przeze mnie służba sakramentalna, powierzona mi w momencie święceń kapłańskich, tak słabo przekłada się na moje codziennie działanie jako chrześcijanina. Zauważam bowiem, przede wszystkim u siebie, ale także u wielu moich kolegów księży, bardzo niepokojącą cechę, której można by nadać nazwę: "mam-na-wszystko-odpowiedź".
Niekończące się spory polityczne i światopoglądowe, a do tego ekonomia, socjologia, psychologia, budownictwo czy nawet zielarstwo… Oj tak, niejeden z nas zna się na prawie wszystkim… Tylko dlaczego tak rzadko na tej długiej liście naszych zainteresowań i specjalizacji pojawia się Ewangelia? A jeśli już jest, to niekoniecznie znajduje się na pierwszym miejscu. Leży gdzieś odłogiem. Przecież już skończyłem seminarium.
Ktoś mógłby się oburzyć, że to zbyt ogólna i zbyt surowa ocena. I pewnie nie można by zupełnie odmówić mu racji. Odpowiedzmy sobie jednak na pytanie, ile czasu poświęcamy rozmowom o Bogu, o Jezusie, o Ewangelii, o Kościele… Nie, nie z ludźmi świeckimi przy okazji spowiedzi czy różnych spotkań. Ile my, którzy oddaliśmy życie na służbę Ewangelii, między sobą rozmawiamy na tematy związane z wiarą? Jak często dzielimy się swoim doświadczeniem modlitwy, relacji z Panem?
Chcielibyśmy, żeby wiara i wynikające z niej życie chrześcijańskie tworzyły pewien logiczny, poukładany system, w którym jedno w prosty sposób wynika z drugiego. Co więcej, zdarza się, że w duszpasterstwie zachowujemy się tak, jak gdyby taki system rzeczywiście istniał. Potrafimy niektórych bardzo skrzywdzić, porządkując, a niekiedy nawet szufladkując tych, którzy zostali powierzeni naszej pasterskiej pieczy. Zdaje się, że właśnie to najbardziej zarzuca nam papież Franciszek, coraz mocniej w naszym środowisku krytykowany za swoje wypowiedzi i decyzje. Brak wyobraźni miłosierdzia wynikający z braku pokory.
Jakiś czas temu dane mi było wyspowiadać parę osób podczas rekolekcji dla rodziców, którzy stracili swoje dzieci. Młody, z ambicją zbawienia całego świata, z głową napakowaną teologią, z odpowiedzią prawie na wszystko, stanąłem twarzą w twarz z niewyobrażalnym cierpieniem tych ludzi i… dostałem od Pana Boga mocnego kopniaka w cztery litery. Zrozumiałem wtedy, że Jezus nie chce dać im odpowiedzi na pytanie "dlaczego?", ale chce, poprzez moją sakramentalną posługę, po prostu z nimi być. To był mocny kopniak i wiem, że Pan zrobił to z wielkiego swojego Miłosierdzia. Wiem też, że lekcja pokory, którą dostałem dzięki spotkaniu z tymi ludźmi, jest dopiero początkiem mojej wewnętrznej drogi, którą będę musiał przebyć.
Do pokory się dojrzewa. Nie jest to jednak związane jedynie z przybywającymi latami i coraz większym duszpasterskim doświadczeniem. Do pokory dojrzewa się poprzez obcowanie z cierpieniem, cudzym lub swoim, a także poprzez doświadczenie własnych grzechów. Grzech jest bowiem czymś, co nie mieści się w logicznym religijnym systemie, który, zdawałoby się, jest idealny. Doświadczenie własnej słabości, a przede wszystkim Miłosierdzia Bożego, które jest odpowiedzią na grzech, uczy pokory i pozwala walczyć z "mam-na-wszystko-odpowiedź".
Bóg, choć jest wszechwiedzący, nie daje człowiekowi odpowiedzi na wszystko, bo poznanie prawdy o wszystkim nie jest mu do zbawienia koniecznie potrzebne. Jeśli chcę działać in persona Christi nie tylko wtedy, gdy sprawuję święte misteria, potrzebuję ciągle poznawać jedyną Prawdę, która mnie wyzwoli - Chrystusa, Pana mojego życia. Nie polityka, nie ludzka sprawiedliwość, ale tylko Boże Miłosierdzie, którego źródło tryska z Krzyża naszego Pana, zbawia świat. Tym, o co rzeczywiście warto toczyć zacięty spór ze światem, jest fakt, że Miłość Jezusa jest dużo doskonalsza od tej, na którą jest w stanie zdobyć się człowiek, na którą jestem w stanie zdobyć się ja, będący dla innych drugim Chrystusem.
ks. Mateusz Tarczyński - kapłan archidiecezji gdańskiej, student teologii dogmatycznej na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie
Skomentuj artykuł