Być człowiekiem, to jest droga naszego zbawienia
Gdzie znaleźć równowagę dla naszych rozchwianych emocji? Doświadczamy dzisiaj całej gamy przeżyć, od desperacji do euforii. I nie bardzo umiemy sobie z nimi radzić. Świat zewnętrzny nie pomaga nam w znalezieniu jakiegoś balansu. Co więcej, jeszcze bardziej ‘podkręca’ i ‘rozbuja’ to, co może być zwyczajne tak, że chodzimy po kołyszącym się pokładzie naszej życiowej łajby mając wrażenie, że nie ma niczego stałego, żadnego pewnego punktu odniesienia, żadnego spokoju.
Przyglądam się różnym reakcjom ludzi na to, co ostatnio wzbudziło tak wiele poruszenia we wspólnocie wierzących na całym świecie, a mianowicie deklaracji Dykasterii Nauki Wiary dotyczącej błogosławieństw, zwłaszcza dla tych, którzy żyją w sytuacjach ‘nieregularnych’, związkach niesakramentalnych, parach nieformalnych, a także jednopłciowych.
Warto tu przypomnieć, że za każdym razem, kiedy mówi się o takim ‘błogosławieństwie’, podkreślane jest, że nie jest to reinterpretacja doktryny dotyczącej małżeństwa, sakramentów i formuł błogosławieństw, jakie im towarzyszą. To nie ulega zmianie. Nie modyfikuje się w żaden sposób tego, co odnosi się do sakramentu małżeństwa, do eucharystii.
Natomiast jest wiele innych wymiarów, które można i trzeba wziąć pod uwagę, jak przestrzeń relacji z innymi, szacunku dla wzrostu duchowego według tego, co każdemu jest dane. Bóg nie zadaje nam gwałtu i nie przymusza do zmiany/nawrócenia. Cierpliwie towarzyszy nam na naszych drogach. I nie jest to ‘przymykanie oczu’, zgoda na tkwienie w grzechu. To jest droga i sposób działania Pana, który wobec ślepoty uczniów, ‘pogmatwania życia’ Samarytanki, natręctwa Syrofenicjanki, żarliwej prośby setnika, zmienia swoje pierwotne założenia, dostosowując przekaz do konkretnej sytuacji, a w konsekwencji bierze krzyż, by na nim oddać za nas swoje życie. W naszej ‘gorliwości’ i prawości, my chcemy ‘ująć’ Panu cierpienia i krzyża. Ale czyniąc to, wpadamy często w pułapkę ‘zasługiwania’ na zbawienie, co było zawsze pokusą gorliwych faryzeuszy.
Dziś rano Papież spotkał się w Bazylice św. Jana na Lateranie z duchowieństwem rzymskiej diecezji. W dorocznym wydarzeniu uczestniczyło ponad 800 kapłanów i diakonów stałych. Spotkanie trwało niemal trzy godziny i miało charakter zamknięty.https://t.co/3sHjzDUN9G
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) January 13, 2024
W dyskusji o „Fiducia supplicans” mamy jak na dłoni to, co Franciszek powtarza od zawsze: rzeczywistość jest ważniejsza niż idee, człowiek jest ważniejszy niż formuły i teorie. To nie jest rezygnowanie z ‘prawdziwego nauczania’ i skłanianie się ku relatywizmowi. To jest praktyczne przyjęcie do wiadomości tego, że w naszym osobistym ‘zmyśle wiary’ też jesteśmy prowadzeni przez Ducha Bożego i przez tegoż Ducha pouczani. A że nie zawsze wszystko rozumiemy od razu, to nie tylko ze złej woli, ale i w ramach Bożej pedagogiki. Ileż cierpliwości miał Bóg wobec ojców wiary, jak Abraham, Mojżesz czy Apostołowie. Nie powinniśmy stawiać przed sobą nierealistycznych celów i zadań, których nie jesteśmy w stanie pojąć na naszym etapie rozwoju. Nie powinniśmy też zbyt mocno kłaść nacisku na ‘formalną poprawność’, bo ‘przerabiali’ to już przed nami pobożni faryzeusze.
Nigdy dość przypominania sobie, że kluczem do naszego zbawienia jest ‘człowieczeństwo’, ze wszystkim, co ono przynosi. Jeżeli Jezus stał się człowiekiem po to, żeby nas zbawić, to kimże ja bym był, żeby szukać zbawienia niejako tylko tolerując, albo całkowicie pomijając swoje człowieczeństwo. Ja wiem, że w wielu z nas mówienie o ‘człowieczeństwie’ trąci zbytnio przyziemnością, cielesnością i grzechem. Ale musimy jakoś wziąć tego byka za rogi i odzyskać człowieczeństwo w jego najpełniejszym znaczeniu. To nie jest naiwne patrzenie na kondycję ludzką, to nie tendencja do pelagiańskiej wizji zbawienia (postaram się – mocno!). Za bardzo przyzwyczailiśmy się do podejrzliwego patrzenia na to, co doczesne i ziemskie. Niepotrzebnie! Deklaracja „Fiducia supplicans” zachęca nas, abyśmy krok po kroku ‘odzyskiwali’ nasze człowieczeństwo, nawet kruche i ułomne. Stawali się na nowo, coraz bardziej ludźmi. Tylko tyle i aż tyle.
Gdzie zatem ‘równowaga’? Nie w nadzwyczajnych czynach. Nie w teoriach, wizjach czy postanowieniach. Tylko w byciu człowiekiem. To jest droga naszego zbawienia.
Skomentuj artykuł