Bycie katolikiem powodem do wstydu? Nie pozwólmy, by nam to wmawiano

Bycie katolikiem powodem do wstydu? Nie pozwólmy na to, by nam to wmawiano. Fot. Vinicius Wiesehofer / Unsplash

Trzeba mieć kontakt z samym sobą, z Bogiem i ludźmi o podobnych wartościach. Nie negując swojego lęku, ale też nie pozwalając mu sobą rządzić. Katolik nie jest człowiekiem gorszego sortu, nie pozwólmy na to, by nam to wmawiano.

Wtorkowy poranek. Wchodzimy do ulubionej piekarni, chwilę po godzinie siódmej rano, zaraz po roratach. Ulubiona ekspedientka patrzy zaskoczona na mojego ośmioletniego syna i woła: "czemu mama tak wcześnie cię z łóżka wygnała?". Mój roześmiany syn odpowiada, że to on wygonił mamę o godzinie 5:30, by zdążyć na roraty. Widzę wzrok mężczyzny za nami, głowa mi puchnie i to wcale nie od niedospania. Spodziewam się ataku i wyśmiania. Ekspedientka reaguje pozytywnie i radośnie, młody mężczyzna za nami wywraca oczami z pogardą. Mnie przychodzi refleksja, że sama bym się nie przyznała. Nie powiedziałabym, że wracam z kościoła. Zbyt dużo razy widziałam wzrok pełen pogardy.

W świecie, w którym z pozoru stawia się na równouprawnienie, coraz mniej szacunku spotyka tych, którzy otwarcie mówią o swojej wierze. Ciemnogród, średniowiecze i tego typu określenia już katolików chyba specjalnie nie poruszają… Przyzwyczailiśmy się. Ostatnio trudniej jest jednak, gdy na siłę ktoś stara się nam wciskać nowy, "rewelacyjny" przedmiot szkolny, gdy zabiera się nam lekcje religii i gdy patrzy się z pogardą na rodzica, który wstaje zanim wzejdzie słońce, by zaprowadzić dziecko do kościoła. Nie szanuje się naszych wartości i wyborów, narzucając swoje i żądając by je szanowano. Wiara staje się powodem do wstydu. Tak trudno powtórzyć czasem, z pełnym przekonaniem, słowa Ewangelii, które usłyszałam na wspomnianych roratach: "szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie". Mimo, że serce swoje wie…

Gdy chwilę przed adwentem napisałam w mediach społecznościowych, że zapraszam na kilka wpisów o spowiedzi i przeżywaniu tego sakramentu, dostałam bardzo wiele wiadomości. O tym, że temat spowiedzi ludzi dorosłych jest zaniedbany w Kościele, że świeccy się wstydzą albo nie potrafią o tym mówić, że w zasadzie mało kto opowiada o dobrym doświadczeniu spowiedzi. Zatrzymałam się nad tymi wiadomościami (bo było kilka w bardzo podobnym tonie) i zaczęłam szukać w głowie osób, które otwarcie mówią w mediach społecznościowych i na żywo – wśród moich znajomych – o swojej wierze. Uf, mam szczęście. Wiele takich osób mam wokół siebie. Takich, którzy są autentycznymi świadkami. Którzy nie boją się krzywego spojrzenia, wyśmiania, wyzywania od ciemnogrodu. Mam tych, którzy są towarzyszami w mojej wierze. Skąd więc ten lęk przed wyśmianiem? Czego się boję?

Wiem w Kogo i dlaczego wierzę. To daje mi siłę, by iść i robić swoje, nawet jeśli się to komuś nie podoba. Jednak nie zawsze jest we mnie otwartość, by wchodzić w dyskusje atakujące Kościół, czy otwarcie mówić o swoich planach, doświadczeniach czy refleksjach, jeśli związane są z wiarą. Dlaczego? Prawda jest trochę smutna. Nie potrafimy i nie chcemy pokazywać się prawdziwi, bo boimy się zranienia, wyśmiania, etykietek. Mamy prawo do tego, by się obawiać, często w środowisku pracy możemy być w mniejszości. Jedyni w sakramentalnym małżeństwie i to bez romansu "na boku", jedyni którzy nie popierają kłamstwa, naciągania itd. Może tak być. Pytanie jak się w tym odnaleźć, skoro wiara rzeczywiście jest czymś, czym po prostu oddychamy i co jest dla nas oczywistością. Jest czymś, co daje nam szczęście i spełnienie.

Trzeba mieć kontakt z samym sobą, z Bogiem i ludźmi o podobnych wartościach. Nie negując swojego lęku, ale też nie pozwalając mu sobą rządzić. Katolik nie jest człowiekiem gorszego sortu, nie pozwólmy na to, by nam to wmawiano… Dziś mocniej bije mi serce, gdy ktoś patrzy na mnie z wyższością słysząc, że wracam z dzieckiem z rorat. Jeszcze boję się ataków, być może zbyt wiele razy już mi się obrywało za to, że to Jezus jest moją siłą, a nie ktoś czy coś innego. Jestem w drodze i uczę się być sobą w świecie, który zmusza mnie by się dopasować. Może kiedyś się nauczę, odnajdę siebie tam, gdzie niektórzy woleliby bym zniknęła, nie kłuła w oczy i sumienia. Może stanę się cichym świadkiem, ostatnią Biblią, po którą ktoś zechce sięgnąć. Oby… Obym się tego kiedyś nauczyła.

 

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bycie katolikiem powodem do wstydu? Nie pozwólmy, by nam to wmawiano
Komentarze (12)
NK
~Nie Katolik
8 grudnia 2024, 12:55
Założę się że większość tych, co tak patrzą z wyższością i pogardą to wychowankowie Kościoła Katolickiego. Jak byli traktowani, tak nauczyli się traktować innych.
WG
~Waldemar Grzymała
9 grudnia 2024, 11:08
"Nie szanuje się naszych wartości i wyborów, narzucając swoje i żądając by je szanowano" - To samo mówią ateiści i wyznawcy innych religii. Skąd wywodzi się pogarda dla innych wyznań? Kto zwalczał, ośmieszał i prześladował inaczej myślących ateistów, "bezbożników", "heretyków", piętnował przez wieki Żydów?
WG
~Witold Gedymin
8 grudnia 2024, 09:01
Do autorów i moderatorów DEON-u. Słowa Łk 12, 2-3 spełnią się choćby się nie wiem jak starali, pisali, kasowali ... I to w pierwszej kolejności wobec Kościoła.
EM
~Ewa Maj
7 grudnia 2024, 13:30
Jest chyba wiele wrażliwych osób, które kochają Boga i chodzą do Kościoła i mają też świadomość własnych słabości i grzechów (wychowanie religijne) oraz słabości i grzechów Kościoła (doniesienia medialne, klimat społeczny). Widzą niespójność, pęknięcie w sobie i w Kościele. Boją się oskarżeń o hipokryzję. Rezygnują z publicznego przyznawania się do wiary. Starają się w ten sposób chronić w sobie coś cennego - wiarę właśnie i miłość Boga. Taka migracja wewnętrzna.
BD
~Bo D.
6 grudnia 2024, 12:45
Jeśli się siedzi w swojej "bance" to człowiek postrzega innych jako zagrożenie, niestety nie tylko katolicy są na tym świecie i czy to się podoba nam czy nie.
AS
~Antoni Szwed
6 grudnia 2024, 11:24
Bycie katolikiem to wspaniała rzecz, to najlepszy wybór, jakiego można w życiu dokonać. Ale w różnych sytuacjach trzeba mieć odwagę dawać tego świadectwo. Wielce pożądane jest, aby katolik miał jak najszerszą wiedzę o katolickim rozumieniu spraw Boskich, o misji Kościoła w świecie, o jego istocie, oraz o historii Kościoła. Oprócz agresywnych antykatolików, są też ludzie, którzy nie mają złych zamiarów, lecz w powyższych kwestiach są ignorantami, często niezawinionymi. Trzeba im wychodzić naprzeciw, w rozmowach, dyskusjach, trafnych wypowiedziach itd. Warto i trzeba odkłamywać katolicyzm w sferze publicznej.
AS
~Antoni Szwed
6 grudnia 2024, 11:24
Np. tłumaczyć, że Średniowiecze (zwłaszcza w II tysiącleciu), nie było "ciemne", przeciwnie, było bardzo oświecone. Wtedy powstały uniwersytety, na których uczono filozofii, prawa, medycyny, teologii na bardzo zaawansowanym poziomie. Wyniesiono na bardzo wysoki poziom myślenie abstrakcyjne, z którego wybitni uczeni (XVI-XVII w.) obficie czerpali, tworząc późniejsze nauki przyrodnicze. Z drugiej strony prawie niczego (do dziś) nie wiedzielibyśmy o intelektualnym dorobku świata starożytnego, bez zachowania i rozwinięcia go właśnie w Średniowieczu (do XV w. włącznie) Bez średniowiecza nie byłoby nauki czasów nowożytnych.
KP
~Karolina Prz
6 grudnia 2024, 10:50
"Jestem w drodze i uczę się być sobą w świecie, który zmusza mnie by się dopasować. " bardzo spodobało mi się to zdanie, bardzo do mnie przemawia. Dziękuję Autorce.
HZ
~Hanys z Namysłowa
6 grudnia 2024, 07:48
Polscy katolicy to takie horagiewka na wietrze,raz popierają komunę,raz LGBT, teraz są zakochani w Niemcach,nawet pozwolili im rząd obalić,kiedyś ustawiali się po dary w kościołach, Polacy ciągle stawiają na złego konia,za moich czasów było to ZSRR,nie pozwolili nic złego powiedzieć, fakt że komuniści nauczyli Polaków czytać i pisać, jednak problem polega w mentalności, jak trwoga to do Boga,wtedy wstyd i honor znika.
JL
~Jakub Luter
6 grudnia 2024, 06:48
Po ostatnim piśmie bpa Jeża, że dzieci były współwinne gwałtom, które na nich dokonano, mam Pani Magdaleno dokładnie odwrotne przekonanie. To straszny wstyd być w instytucji, której przewodzą moralni degeneraci.
JJ
~Jeremiasz J
5 grudnia 2024, 12:51
Nie rozumiem frustracji Autorki. Katolicy mają swoje "uczucia religijne", których mogą bronić i często bronią w sądach. Osoby LGBT można zbluzgać w najgorszy możlliwy sposób, dopiero realne pobicie z uszkodzeniami ciała gwarantuje zainteresowanie policji, ale już nie zarzut dla sprawcy związany z przestępstwem z nienawiści. A z innej beczki, czy jest Pani pewna, że skupianie się na kontakcie z "ludźmi o podobnych wartościach" to jest to, czego oczekuje od nas Jezus?
PR
~Ppp Rrr
5 grudnia 2024, 12:38
Problem tkwi w postrzeganiu wspólnoty. Pani jest zapewne absolutnie bez zarzutu. Jednak prezentując się jako Katoliczka, ryzykuje Pani spotkanie z kimś, kto został zraniony przez księdza czy oburzony bredniami biskupa. I tak może Pani "oberwać za niewinność" - co jest wspólnym problemem wszystkich członków wspólnot, grup zawodowych itp. Rada "nie brać tego do siebie" problemu nie rozwiązuje, ale innej nie znam. Pozdrawiam.