Ci, którzy chcą nam głosić Boga śmierci
Po kilku atakach terrorystycznych, głównie we Francji i Niemczech, byliśmy również świadkami ataku na kapłana odprawiającego mszę świętą. Fakt ten stanowi niejako memento dla wszystkich, którzy poprzednie wydarzenia starali się bagatelizować, przypisując je ludziom chorym psychicznie bądź sfrustrowanym.
Dla nas, katolików, to straszne morderstwo ma jeszcze inny wymiar - jest także świętokradztwem. Nie zabieram jednak głosu dlatego, że uważam poderżnięcie gardła starego księdza, ojca Jacques’a Hamela, za większą potworność, bo był kapłanem, ale dlatego że jego zabójstwo to kulminacja serii ataków, zaś milczenie czy kłamstwo o prawdziwych ich przyczynach byłoby równoznaczne z udziałem w samobójstwie naszej cywilizacji.
Znam dokumenty Soboru Watykańskiego II i wiem, do czego wzywa nas konstytucja Nostra aetate. Znam ubiegłoroczne wypowiedzi Papieskiej Rady. Jestem zwolennikiem dialogu międzyreligijnego i zgadzam się z papieżem Franciszkiem, że nie można stawiać znaku równości pomiędzy islamem i terroryzmem. Przypominam jednak również jego słowa wypowiedziane w rozmowie z francuskim "La Croix" (cytowane według Radia Watykańskiego): "Nie można otwierać bram w sposób irracjonalny" - stwierdza Ojciec Święty, mówiąc o uchodźcach.
Zwraca natomiast uwagę na to, że trzeba koniecznie najpierw zadać sobie pytanie, "dlaczego" dochodzi do migracji, jaka jest przyczyna ucieczki milionów ludzi. Papież potępia światowy system ekonomiczny oparty na idolatrii bożka pieniądza i wzywa Europejczyków, by starali się wystrzegać zamykania imigrantów w gettach. "Współistnienie chrześcijan i muzułmanów jest możliwe" - dodaje Franciszek. Nie wydaje mi się, by islam jako taki był dziś głównym źródłem lęku. Jest nim Państwo Islamskie i jego wojna zdobywcza, która po części wywodzi się z islamu.
"To prawda" - kontynuuje Franciszek - "że idea zdobywania przynależy do ducha islamu, ale w taki sam sposób można by interpretować zakończenie Ewangelii według św. Mateusza, kiedy Jezus wysyła swoich uczniów do wszystkich narodów". Papież wzywa też do refleksji nad tym, w jaki sposób zachodni model demokracji był "eksportowany" do takich państw jak Irak lub Libia.
Musimy sobie uświadomić, że w tych wypowiedziach papieskich nie mamy do czynienia z jednolitym tekstem, w którym wypowiada się on na temat islamu, ale że w większości jest to jego reakcja ad hoc na aktualne wydarzenia. Jeśli więc papież mówi, że "duch zdobywczy przynależy do ducha islamu", trzeba go właśnie porównać z zakończeniem Ewangelii według św. Mateusza, gdzie Jezus mówi do swoich apostołów: "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem" (Mt 28,19-20). Jezus nie nakazał jednak apostołom, by zdobywali świat, ale by głosili radosną nowinę o zbawieniu, które przynosi Syn Boży, i o przykazaniu miłości Boga i bliźniego.
Znam również osobiście bardzo dobrze kardynała Vingt-Trois oraz jego poglądy. Islam rzeczywiście skrywa w sobie tendencje ku przemocy i trzeba popierać wierzących muzułmanów, którzy się temu sprzeciwiają. Czasami nie rozumiemy zbyt dobrze sposobu myślenia tych ludzi, którzy swoje życie spędzili pośród wierzącej społeczności, chociaż sami nie praktykują konsekwentnie swojej wiary.
Kiedy słuchałem arcybiskupa D. Lebruna i jego homilii podczas pogrzebu o. J. Hamela, nie mogłem nie zgodzić się z wezwaniem do miłości nieprzyjaciół, tak jak go sformułował Jezus. Nie jesteśmy żądni zemsty, nie chcemy odpłacać złem za zło, przemocą za przemoc. Miłości jednak musi towarzyszyć także prośba o dary Ducha Świętego, zwłaszcza o dar rozumu i rady.
W tym świetle kardynał A. Vingt-Trois, arcybiskup Paryża, wspominając zamordowanego 27 lipca br. o. Hamela, podkreślił, że "ci, którzy się zasłaniają szatą religii, by zamaskować swoje śmiercionośne plany; ci, którzy chcą nam głosić Boga śmierci, Molocha, radującego się ze śmierci człowieka i obiecującego raj tym, którzy mordują, wzywając jednocześnie jego imienia, nie mogą liczyć na to, że ludzkość podporządkuje się temu obłędowi". Kardynał powiedział też, że abyśmy mogli pokonać desperackie przesłanie islamu, musimy w swoim działaniu jako wierzący katolicy kierować się Ewangelią. Kardynał odniósł się również krytycznie do braku odwagi ze strony francuskiego społeczeństwa, które powinno zająć zdecydowane stanowisko wobec zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego.
Zadaję więc sobie pytanie, jak chcemy prowadzić dialog z islamem czy niewierzącymi, jeśli często nie potrafimy prowadzić dialogu między sobą, wewnątrz Kościoła. Zamiast rozmawiać i uczciwie szukać prawdy piętnujemy przeciwników jako wariatów, wykluczamy ich ze społeczności ludzi prawych i czynimy zamach na ich godność, uciekając się do pomówień. Jeśli chcemy obalić czyjś pogląd, niszczymy jego autora w podobny sposób, jak to miało miejsce w czasach nazistowskiego i komunistycznego reżimu. Dzisiaj wprawdzie nie spadają głowy podczas egzekucji ani nie zapadają wieloletnie wyroki sądowe, ale skutek jest podobny: zniszczone życie naszych bliźnich. Wspomnijmy tylko te znane publiczne oskarżenia, które po jakimś czasie okazały się nieprawdziwe czy niepotwierdzone, i fakt, że pomimo uwolnienia i przeprosin tym, którzy byli oskarżeni, zabrano część życia.
Chcę właśnie teraz wezwać wszystkich ludzi dobrej woli, by raczej modlili się za ofiary terroryzmu, a nie tłumaczyli terrorystów i szukali dla nich usprawiedliwień. Chciałbym, byśmy nie podsycali atmosfery skandalu wokół tych, którzy w dobrej wierze wyrażają swoje obawy o przyszłość i wskazują na przyczyny tego, co dzieje się w Europie. Może się bowiem zdarzyć, że gdy my będziemy się na własnym podwórku kłócić, za płotem będą się dziać ważne rzeczy, na które ostatecznie nie zdążymy zareagować. Mamy bowiem obowiązek chronić swoich braci i siostry, swój kraj i swoją wiarę.
Tłum. Marzena Władowska CHR
Dominik kardinál Duka OP - arcybiskup Pragi od 2012 roku. Tekst pochodzi z autorskiego bloga kardynała.
Skomentuj artykuł