Co mi powiedział Franciszek

Co mi powiedział Franciszek
(fot. © Mazur/episkopat.pl)

W tym roku nie było mi dane uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży, bo moja misja zagnała mnie do innej części Europy. Śledziłam jednak to, co Franciszek mówił w Polsce, i odnalazłam tam wiele dla siebie.

Wykluczeni

DEON.PL POLECA

Przede wszystkim, co było oczywiste, papież mówił o miłosierdziu i pochyleniu się nad słabszym. "Jesteśmy powołani, aby służyć Jezusowi Ukrzyżowanemu w każdej osobie zepchniętej na margines, by dotknąć Jego błogosławionego ciała w człowieku wykluczonym, głodnym, spragnionym, nagim, uwięzionym, chorym, bezrobotnym, prześladowanym, uchodźcy, imigrancie". Dla mnie jednak te słowa mają jeszcze inny wymiar: "dotknąć Jego błogosławionego ciała w człowieku wykluczonym" oznacza, że dotykając ubogiego, dotykamy samego Chrystusa, naszego mistrza i Pana, Tego, od którego chcemy się uczyć. Pochylanie się nad wykluczonym z litością i poczuciem wyższości nie jest miłosierdziem. Dopiero spojrzenie na niego z przekonaniem, że to człowiek o takiej samej wartości co ja przemienia moje serce. Dlatego też nie może to być anonimowy "potrzebujący", ale realny człowiek obok mnie - bezdomny, którego mijam po drodze do pracy; kolega z klasy, który jest "jakiś dziwny" i nikt go nie chce do zespołu; sąsiadka, która nie ma siły iść po zakupy. To w spotkaniu z nimi Bóg chce nam coś pokazać.

Znam wiele osób, które pojechały do Afryki "pomagać ubogim" i wróciły z przekonaniem, że więcej dostali, niż byli w stanie dać. Możemy doświadczać tego każdego dnia, jeśli tylko spojrzymy na słabszego obok i zobaczymy, że on tak jak Jezus jest w stanie nas przemieniać. Dlatego tak wielu młodym ludziom spotkanie osób z Syrii czy Iraku lub po prostu biedniejszego kraju dało szanse, aby dużo w życiu zmienić. Papież mówił do nich: "dla nas tu i teraz, pochodzących z różnych części świata, cierpienie, wojna, którą przeżywa wielu ludzi młodych, nie są już czymś anonimowym, nie są już jakąś informacją prasową, ale mają imię, konkretne oblicze, historię, bliskość".

 

Różnorodność

Ten brak anonimowości i dostrzeżenie człowieka obok nie dotyczy tylko tych słabszych, ale też każdego, kto w jakikolwiek sposób wydaje się "inny". Franciszek bardzo trafnie zauważył, że "współczesne życie mówi nam, że bardzo łatwo skupić uwagę na tym, co nas dzieli, na tym, co nas rozłącza jednych od drugich. Chcieliby, byśmy uwierzyli, że zamknąć się w sobie to najlepszy sposób, by uchronić się od tego, co wyrządza nam zło". Tymczasem to, że jesteśmy inni, jest jednym z największych darów ludzkości. Doświadczam tego za każdym razem, kiedy spotykam moje siostry ze zgromadzenia pochodzące z tak różnych kultur i środowisk. Wspólny cel i wartości sprawiają, że jesteśmy w stanie wznieść się ponad tym, co dzieli, i szukać porozumienia. Wymaga to jednak przede wszystkim chęci poznania tego, co nie moje. Tak często nam właśnie tej chęci brakuje. Nadzieja w młodych, którzy widzą coraz mniej granic i stają się coraz bardziej obywatelami świata. "Dzisiaj my, dorośli, potrzebujemy was, byście nas nauczyli żyć razem w różnorodności, w dialogu, w dzieleniu wielokulturowości nie jako zagrożenia, lecz jako szansy: miejcie odwagę nauczyć nas, że łatwiej jest budować mosty niż wznosić mury!"

Przygoda

Chyba najlepiej zapamiętanym fragmentem papieskich homilii jest ten, by wstać z naszej kanapy, która nie daje szczęścia. I wcale nie chodzi o to, żeby było niewygodnie, bo możemy zamienić kanapę na stołek i dalej siedzieć przed komputerem. Tu chodzi o coś więcej, o to, by "zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów, które pomogą ci chodzić po drogach, o jakich ci się nigdy nie śniło, ani o jakich nawet nie pomyślałeś; po drogach, które mogą otworzyć nowe horyzonty, nadających się do zarażania radością, tą radością, która rodzi się z miłości Boga".Możemy dokonać takiej zmiany w naszym życiu tylko wtedy, kiedy w sercu poczujemy smak przygody. Wiedzą o tym młodzi, którzy należą do harcerstwa albo innych wspólnot młodzieżowych, a często zupełnie nie rozumieją ci, którzy trwają zamknięci w swoich pokojach z komórką i komputerem. Podobnie my często prowadzimy życie pozbawione przygody, bo jest w nim miejsce tylko na pracę i dom. Tymczasem papież proponuje nam, by "pójść na ulice, naśladując «szaleństwo» naszego Boga". Jezus był szalony i bez tego nie byłoby i nie bedzie chrześcijaństwa. "Zadowolony w Panu nie zadowala się życiem przeciętnym, ale płonie pragnieniem świadczenia i dotarcia do innych; lubi ryzyko i wychodzi, nie ograniczony drogami już wytyczonymi, lecz otwarty i wierny trasom wskazanym przez Ducha Świętego: przeciwny wegetacji, uradowany z ewangelizacji".

Szczególnie do tej przygody zaproszeni są ci, którzy oddali całe swoje życie na służbę Bogu. Franciszek pięknie mówił do nas o tym, że "Ewangelia to żywa księga Bożego miłosierdzia, którą trzeba nieustannie czytać i odczytywać na nowo, ma wciąż na końcu białe karty: pozostaje księgą otwartą, do której pisania jesteśmy powołani - tym samym stylem, to znaczy wypełniając dzieła miłosierdzia".Nie możemy tylko pozostać na tym, co znamy i za czym poszliśmy na początku naszej drogi, bo Bóg proponuje ciągle coś nowego.

My

Franciszek kilkukrotnie powtórzył młodym: "Kościół dziś na was patrzy. Więcej powiem - świat dzisiaj na was patrzy". Światowe Dni Młodzieży za nami, ale świat nadal na nas patrzy, na tych, którzy zaufali Jezusowi. By zobaczyć, czy potrafimy być jak On, czy potrafimy być ze słabszymi, cieszyć się z różnorodności i zamienić swoje życie w szaloną przygodę. Ja jestem przekonana, że potrafimy!

S. Ewa Bartosiewicz - zakonnica ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa (Sacre Coeur). Prowadzi blog "Spojrzenie serca"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co mi powiedział Franciszek
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.