Co szkodzi dobroczynności?

Co szkodzi dobroczynności?
Jacek Siepsiak SJ

"Lepsze jest wrogiem dobrego". Tak się mówi. Czy to znaczy, że lepiej się nie rozwijać, np. na polu charytatywnym?

Pewnie nie. Ale perfekcjonizm może być wrogiem. To takie myśli na marginesie Targów Dobroczynności. Do Krakowa na zaproszenie organizatorów tzw. małopolskiego nobla, czyli nagrody (100 000 USD) Veritatis Splendor im. Jana Pawła II, zjechały się z całego świata najróżniejsze organizacje czyniące dobro i przez cztery dni prezentowały swoją działalność na Plantach przy "Słowaku".

Było ekumenicznie, różnorodnie, barwnie i głośno. Sporo odwiedzających, panele, sesje, koncerty, mappingi i modlitwy. Działo się. Głównie młodzi ludzie.

DEON.PL POLECA

Nie obyło się jednak bez kontrowersji. Bo organizacje bardzo różne. Nie wszystkie się wszystkim podobały. Nie chcę się tu rozwodzić nad zwykłymi w takich wypadkach "marudzeniami" ani nawet dziwnymi zakazami ze strony oficjalnych czynników, jak niezgoda na akcję informacyjną w szkołach. Chodzi o coś głębszego niż "nielubienie" takiej czy innej "gwiazdy dobroczynności". Po prostu mamy prawo do różnorodnego patrzenia na pomaganie.

Przysłowiowy już jest spór: dawać rybę czy wędkę? Pomóc człowiekowi, by się zabrał za siebie i sam wstał, czy go podnieść?

Nieraz jest to dramatyczny wybór między leczeniem a pozwoleniem na to, by ktoś umarł w miarę spokojnie, otoczony troską.

I musimy wybierać. Nie możemy robić wszystkiego! Dla mnie to podstawa: uznać, że nie mogę robić wszystkiego! Czemu to jest ważne?

Po pierwsze: pokusa perfekcjonizmu. To, co mam okazję zrobić, to tak niewiele, to takie mizerne, że lepiej tego nie robić. Organizacja taka słaba, ma wady, więc lepiej jej nie pomagać, nie angażować się. Co my możemy? Do tego dochodzą różne tarcia, różnice zdań i charakterów. Kiepski PR i wyniki takie nietrwałe. Lepiej już nic nie robić niż tak mało.

Po drugie: pokusa ekskluzywności. Tylko ja wiem, jak zbawić świat. Inni szkodzą. Są wręcz konkurencją, zawadą. Zagarniają środki, które ja bym lepiej wykorzystał. Do tego wskazują na inne sposoby pomagania i mój sposób przez to staje się dyskusyjny.

Jest jeszcze jeden, bardziej duchowy powód, dla którego warto pamiętać, że nie mogę wszystkiego. Odwołam się tutaj do przykładu biblijnego. Mianowicie, gdy bogaty człowiek przyszedł do Jezusa (Mt 19,16-22) i zapytał Go, co ma zrobić, by być dobrym (a już wypełniał wszystkie przykazania), to Jezus powiedział mu m.in. o sprzedaniu tego, co ma, i rozdaniu ubogim. Wtedy tamten się zasmucił, bo miałby wiele do sprzedania.

Chodziło o coś więcej... o coś więcej niż tylko przestrzeganie przykazań. Jezus pokazał, że wtedy trzeba czegoś mniej.  W tym wypadku było to zrezygnowanie z bogactwa, z zabezpieczenia, jakie ono daje. Trzeba się poczuć słabym, ograniczonym, potrzebującym... by pójść do potrzebujących.

Pomaganie wciąga. Jest niebezpieczne. Przeciąga nas na stronę potrzebującego.

I nie chodzi tu o szantaż emocjonalny. On raczej szkodzi dobrej relacji. Chodzi o spotkanie, które jest szansą, by odnaleźć (brakującego mi w życiu) brata.

Stąd nie ma sensu pomaganie z pozycji "bogacza", który wszystko może. Coś tam wrzucę "do puszki" i zapomnę. Mam swoje, inne życie.

Przepraszam za jeszcze jedną przestrogę, ale polecana przeze mnie postawa zgodzenia się na swoje ograniczone możliwości, ma też drugą stronę medalu.

Na przykład grozi zastojem w rozwoju danej organizacji dobroczynnej. A wspomniane targi stały się dla wielu impulsem do lepszych działań, do uczenia się od innych. Z tego się chyba najbardziej cieszyli: że mogli się uczyć jedni od drugich.

I jeszcze jedno oblicze (lub lico) tej drugiej strony medalu. Gdy oddajemy chorych do hospicjum, to m.in. dlatego, że już nie dajemy rady (nie potrafimy, nie możemy). Ale hospicja nie są po to, by zapominać o naszych umierających. Powierzenie drogiej osoby fachowcom nie zwalnia mnie z pogłębiania relacji (w tak ekstremalnym czasie).

"Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" (Mt 25,21). To wciąga. I fajnie, że wciąga :-)

Jacek Siepsiak SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM i redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co szkodzi dobroczynności?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.