Co wydarzyło się między papieżem a parą w samolocie?

Co wydarzyło się między papieżem a parą w samolocie?
(fot. PAP/EPA/VINCENZO PINTO / POOL)

Propozycja, którą papież zaskoczył spotkaną w samolocie parę, to coś więcej niż "tylko" zawarcie sakramentu małżeństwa. To gest, który mówi:"zapraszam Was do wspólnoty, jesteście ważni, pragniemy Was w Kościele".

Papież Franciszek w czasie lotu z Santiago do Iquique został poproszony o błogosławieństwo. Z tą prośbą zwrócili się do niego steward i stewardessa obecni na pokładzie samolotu. Na pytanie papieża, czy są małżeństwem, odpowiedzieli, że tak, ale cywilnym. Chcieli wziąć ślub kościelny, ale po tym, jak kilka lat temu ich kościół parafialny został zniszczony w czasie trzęsienia ziemi, skończyło się jedynie na planach.

Papież udzielił ślubu w samolocie>>

DEON.PL POLECA

Co zrobił papież? Zapytał, czy nadal chcą ślubu, a potem pomógł w zrealizowaniu tego pragnienia. 36 000 stóp nad ziemią, jak pisze Szymon Hołownia, para zawarła sakrament małżeństwa, a papież ten związek pobłogosławił.

Nie znam się ani na teologii, ani na prawie kanonicznym. Nie znam również tej sympatycznej pary, która uśmiecha się do mnie ze zdjęć zrobionych na pokładzie samolotu. Nie wiem, jak wyglądały ich przygotowania do małżeństwa przed planowanym wcześniej ślubem i ile z formalnych wymogów udało im się spełnić, a ile nie. Dlatego nie będę spekulować i pisać o tym, czego nie wiem. Zostawię dyskusje na te tematy osobom, które mają zamiłowanie do słownych potyczek, a sama skupię się na tym, co dla mnie najważniejsze. Zachowanie Franciszka pokazało mi bowiem dzisiaj, że...

Chcę być jak On!

"Nie bądź bardziej święta od papieża" - zdarzało mi się czasem słyszeć, a tego typu uwagi raczej nie należały do życzliwych. To słowa działające jak kubeł zimnej wody i skutecznie studzące zapał do działania. Nie wiem, czy kiedyś tego doświadczyłeś, ale mi zdarzało się czuć zniechęcenie, gdy moje starania były podsumowane w taki sposób. Jednak po tym, co usłyszałam dziś o papieżu Franciszku, pomyślałam, że tym razem właśnie chciałabym być - może nie "bardziej święta", ale na pewno bardzo do niego podoba. I to niezależnie od tego, jak skomentują to inni, bo to oznacza jednocześnie bycie bardzo podobnym do Jezusa. A ja chcę być jak On!

Usłyszeć ludzi

Nie jestem nawet w jednej setnej tak obciążona obowiązkami jak papież. Na co dzień mam jednak sporo na głowie, a więc gdy udaję się w podróż i mam w końcu czas na zebranie myśli, staram się go wykorzystywać jak najlepiej. Zazwyczaj oznacza to słuchawki z ulubioną muzyką, dobrą książkę albo nadrabianie zaległości w pisaniu maili. Mogę sobie wyobrazić, że papież, który nieustannie spotyka się z ludźmi, mógłby podobnie jak ja chcieć wykorzystać czas podróży na odpoczynek. Nikt pewnie nie zdziwiłby się, gdyby chciał choć przez chwilę pobyć sam ze sobą. A jednak on działa zupełnie inaczej. Dostrzega ludzi wokół, nawiązuje z nimi serdeczny kontakt i jest nimi naprawdę zainteresowany.

To zupełnie inne od tego, czego sama doświadczam na co dzień w środkach komunikacji (i wiem, biję się w piersi - sama się do tego przyczyniam). W naszych tramwajach i autobusach (jak również w kościelnych ławkach) często zajęte są miejsca z brzegu, a kontaktu wzrokowego unikamy tym bardziej, im więcej wokół nas ludzi. Gdy dzieje się coś niepokojącego, często udajemy, że tego nie widzimy, albo wchodzimy od razu w tryb gotowego do ataku bullteriera, wylewając zebrane w ciągu całego dnia frustracje na kierowcę spóźnionego pojazdu czy niewychowaną młodzież, która się pcha, zamiast ustąpić miejsca...

Słyszałam kiedyś historię pewnej starszej kobiety, która w czasie długiej rozmowy z siedzącą obok pasażerką autobusu przyznała się, że kupuje bilet i jeździ w obie strony tylko dlatego, że na co dzień jest samotna i nie ma z kim porozmawiać, a bardzo jej tego brakuje. Gdy myślę o takich sytuacjach i ludziach, którzy potrzebują zwyczajnej życzliwości i prostej rozmowy o codziennych sprawach, uświadamiam sobie, że dzisiaj Jezus nie wezwałby mnie do tego, by ruszając w drogę, nie brać ze sobą torby, sandałów i laski. Dzisiaj mógłby poprosić o coś bardziej przyziemnego - o to, żeby zdjąć z uszu słuchawki i oderwać wzrok od smartfona, a przenieść go na ludzi.

Usłyszeć Ducha Świętego

Ciężko jest mi wyobrazić sobie sytuację, w której papież pyta każdą napotkaną na swojej drodze parę, czy udzielić im teraz ślubu. Jednak w tym przypadku właśnie tak się stało. Czy to z ich spojrzeń Franciszek wyczytał niespełnione pragnienie? Czy było coś niezwykłego w ich głosie? A może cała ta sytuacja sprawiła, że on, jezuita przyzwyczajony do "szukania i znajdowania Boga we wszystkim", usłyszał nie tylko głos dwojga stojących przed nim ludzi, lecz także Boże zaproszenie do działania?

Spotkanie z drugim człowiekiem często zaczyna się od tego, że zauważamy to, co nas łączy, jak również to, co dzieli. Te różnice możemy pogłębiać, podkreślając sam fakt ich istnienia. Możemy też nad przepaściami przerzucać mosty i przechodzić na nich ku drugiemu. Nie z krucjatą, nie z listą grzechów, jakie w nim widzimy, ale z konkretną pomocą. Papież Franciszek robi to na każdym kroku, naśladując w tym Jezusa, który nie bał się przecież rozmawiać i jadać przy jednym stole z "celnikami i nierządnicami".

Żeby takie działanie było możliwe nie tylko w papieskim samolocie, ale w warzywniaku, w którym robimy zakupy, na naszej uczelni czy w pracy, potrzebna jest otwartość na działanie Ducha Świętego. Jego głos bywa cichy, choć nierzadko wzywa do działania, które odbija się bardzo głośnym echem. Wydaje mi się też, że niepewność w reakcji na zaskakujące Boże zaproszenia to coś zupełnie normalnego. Czasem trzeba pójść w nieznane i zaufać podpowiedziom, które słyszymy w sercu. Wtedy dajemy i Bogu, i sobie, i innym szansę na małe cuda i doświadczanie tego, że "nieprzypadki" prowadzą nas przez życie... nieprzypadkowo.

Co mam, to ci daję

Pamiętacie tę sytuację, w której Piotr i Jan udają się do świątyni jerozolimskiej i spotykają tam żebrzącego człowieka, który nie może chodzić? "Nie mam srebra ani złota - powiedział Piotr - ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!" (Dz 3,6).

Myślę, że nieprzypadkowo właśnie te słowa skojarzyły mi się z działaniem papieża Franciszka. Piotr naszych czasów robi dokładnie to samo, co jego poprzednik wiele lat temu: obdarowuje ludzi tym, co ma, a co otrzymał od Boga. Proste, prawda? I jakie skuteczne!

Propozycja, którą papież zaskoczył spotkaną w samolocie parę, to coś więcej niż "tylko" zawarcie sakramentu małżeństwa. To gest, który mówi: "Zapraszam was do wspólnoty, jesteście ważni, pragniemy was w Kościele". Dzięki zawarciu sakramentu małżeństwa ci ludzie będą przecież mogli, zapewne po długiej przerwie, być wśród osób, z którymi Ty i ja zasiadamy do wspólnego (mimo dzielącej nas odległości) Stołu. Dzięki temu, co stało się ponad chmurami, więc trochę bliżej nieba, Bóg zaspokoi nie tylko ich pragnienie życia w małżeństwie, lecz też dużo głębszy i bardziej dotkliwy głód - głód spotkania z Nim w Eucharystii.

"Co mam, to ci daję". Pewnie zabrzmi to banalnie, ale każdy z nas może być tym, który zauważy czyjś brak i głód i zdecyduje się nie przechodzić obok niego obojętnie. Każdy z nas może - bardzo konkretnie i przy użyciu tego, co dostał od Boga - karmić innych. Oczywiście niewielu z czytelników tego tekstu będzie mogło zaproponować komuś zawarcie sakramentu małżeństwa. A jednak nie oznacza to, że my, świeccy, mamy ograniczone możliwości. Gestem, dzięki któremu ktoś odnajdzie drogę do Boga, może być zaproszenie do wspólnej modlitwy, ale nie tylko. Czasem wystarczy pójść na kawę, zainteresować się i chwilę porozmawiać - być cichym świadkiem Jezusa. "Głoście Ewangelię, jeśli trzeba, także słowami!" - mawiał przecież Franciszek. Tym razem nie papież, lecz Biedaczyna z Asyżu, ale to słowa pasujące nie tylko do każdej epoki, lecz również do każdego pełnego różnorodnych wyzwań i spotkań dnia.

Majka Moller - aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama

Aktywna zawodowo mama dwójki dzieci, na co dzień dentystka i magister psychologii. Od lat zakochana w swoim mężu, od zawsze i chyba z wzajemnością - w życiu i górach. Autorka bloga Chrześcijańska Mama i autorka książek "Pogoda ducha. Pełna uczuć jesteś boska!" i "Ile lat ma Twoja dusza?"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Papież Franciszek, Stefan von Kempis

Daj się rozpalić Słowu

Stary i zniszczony egzemplarz Biblii towarzyszy Franciszkowi od kilkudziesięciu lat. To najcenniejszy skarb naszego papieża, świadek jego radości i płaczu, prawdziwe źródło jego Ewangelicznej energii. Dla Franciszka Biblia nie jest pięknym...

Skomentuj artykuł

Co wydarzyło się między papieżem a parą w samolocie?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.