Czasy ostateczne czy zachwiana percepcja przeszłości

Fot. zittto/depositphotos.com

Nic nowego pod słońcem - ta parafraza Koheleta doskonale pokazuje rzeczywistość dotyczącą Kościoła. Jego obecna sytuacja nie jest ani zasadniczo lepsza, ani zasadniczo gorsza od tej, jaka była wcześniej. Kryzys, odstępstwo, niewierność są w życie chrześcijan wpisane od początku.

Mamy tendencję do uznawania, że nasze czasy są kulminacją kryzysu chrześcijaństwa. I mnie też bardzo długo się tak wydawało. Apostazja całych narodów, powszechna obojętność, głęboki podział wewnętrzny Kościoła - to wszystko może sprawiać wrażenie, że żyjemy w czasach ostatecznych, że weszliśmy w jakiś głęboki kryzys, z którego sami wyjść już nie możemy, czas przełomu, a może wręcz czasy ostateczne. I właśnie na te opinie - w niezwykle mocny sposób - odpowiada Kohelet. „To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem. Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: «Patrz, to coś nowego» - to już to było w czasach, które były przed nami” (Koh 1,9-10) - głosi.

I gdy zaczniemy zajmować się historią Kościoła, gdy wejdziemy w jej meandry, a nie tylko w lukrowane obrazki czy - tym bardziej - w przesłodzone hagiografię, zobaczymy jak głęboką prawdę, także o Kościele i Jego sytuacji zawierają te słowa. Kryzys, odstępstwo, niewierność są wpisane w historię naszej (tak samo jak pierwszego Izraela) wspólnoty wiary od zawsze. Biblia Hebrajska (nazywana przez nas Starym Testamentem czy - jak sugerował choćby Benedykt XVI - Pierwszym Testamentem) jest wielką opowieścią o niewierności Izraela i wierności Boga. Nowy Testament jest także historią wielu niewierności Ludu Bożego, a potem nic się nie zmienia. Odstępstwa i niewierności są wpisane w naszą historię. Klerykalizm i sakralizacja władzy duchownej, które pojawiają się bardzo wcześnie, problemy z moralnością seksualną (czego dowodem są potępienia kolejnych synodów), odstępstwo od prawdziwej wiary (spory ariańskie, monofizyckie, a także - nie mniej istotne - o kult ikon) - to wszystko już było. Niski poziom duchowieństwa (w porównaniu, z którym obecnie mamy gigantyczny postęp), wykorzystywanie spowiedzi, przemoc duchowa - także były obecne w Kościele od zawsze. Nie przez przypadek, i nie dla retorycznego efektu, wiele wieków temu św. Grzegorz Wielki (w kazaniu cytowanym we wczorajszej Godzinie Czytań) wskazywał, że „świat pełen jest kapłanów, ale na żniwie Pana bardzo rzadko widać robotnika. Urząd bowiem kapłański przyjęliśmy, ale zadania, które do niego należy, nie wypełniamy”.

DEON.PL POLECA

Niczym nowym nie jest również przekonanie, że jest tak źle, że żyjemy już w czasach ostatecznych. Tak myślano i podczas wielkich kryzysów Kościoła w Średniowieczu, i później, gdy apokaliptyczne wątki można było znaleźć i u Ojców Reformacji i u czołowych zwolenników Reformy katolickiej. Jeśli wydaje nam się, że jest inaczej, to dlatego, że - by znowu posłużyć się słowami Koheleta - „nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli” (Koh 1,11). A może jeszcze konkretniej nasza pamięć o przeszłości jest zachwiana przez obrazy świętości, które ją dominują. Gdy myślimy o XIII wieku przez oczyma mamy św. Franciszka i Dominika, i to oni sprawiają, że nasza opinia o tym etapie jest pozytywna, ale warto pamiętać, że w tamtym czasie po Europie włóczyło się wielu „mistrzów” i „nauczycieli”, którzy byli szalbierzami i oszustami, a pierwotny franciszkanizm także był ruchem niezmiernie różnorodnym, i wcale niekoniecznie wszyscy jego uczestnicy szli drogą swojego rzekomego Mistrza. Św. Bernard z Clairvaux - niewątpliwie wielki mistyk i reformator - był jednym z tych, którzy w poprzednim wieku doprowadzili do zakończonej klęską II krucjaty, po czym wycofał się (wiele wskazuje na to, że nie bez wpływu rozżalonych i mających do niego pretensje współczesnych) do klasztoru i odchodził rozczarowany. Marcin Luter odpowiadał na realne wyzwania chrześcijaństwa, a większość karmelitów i karmelitanek - nawet w czasach św. Jana od Krzyża i św. Teresy Wielkiej daleka była od ich zaangażowania i świętości. Gdy w Polsce działał św. Maksymilian Kolbe - to z jego zakonu także odchodzili zakonnicy (jeden z tych, którzy studiowali z nim w Rzymie, został później działaczem neopogańskim, a później komunistycznym urzędnikiem), a jego poziom świętości złościł niemałą część jego współbraci, którzy woleli święty spokój, niż duszpasterską i duchową rewolucję. Ostre spory także zawsze dzieliły chrześcijaństwo (choćby między jansenistami a molinistami), a niewiara, choćby w realność przeistoczenia, legła u podstaw Uroczystości Bożego Ciała (co oznacza, że potrzebna była uroczystość, która przezwyciężyłaby ową niewiarę wśród duchownych). Święci - i tak było zawsze - wśród tej zwyczajności są raczej wyjątkiem niż regułą. I nawet jeśli są czasy, gdy jest ich nieco więcej, to nigdy nie stanowią większości. Każda epoka zmaga się też, co oczywiste, z odmiennymi wyzwaniami, z odmiennymi problemami, i każda ma przekonanie o tym, że jej są absolutnie wyjątkowe. Tak jednak nie jest.

Niezmienna jest także odpowiedź na kryzysy. Z jednej strony są to podejmowane instytucjonalne reformy (wpisane w historię Kościoła), przebudowywanie struktur, naprawianie tego, co zawodzi, niekiedy tworzenie zupełnie nowych instytucji (niekiedy rewolucyjnych z tamtego punktu widzenia). Z drugiej zaś wezwanie do osobistej świętości, która często dokonuje się pomimo stanu instytucji, a niekiedy - przynajmniej na poziomie strukturalnym - wbrew niej. I dopiero później okazuje się, kto miał rację. To wezwanie także jest niezmienne.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czasy ostateczne czy zachwiana percepcja przeszłości
Komentarze (2)
KM
Krzysiek Mianowany
30 sierpnia 2022, 01:01
Czyli według autora, herezje które obecnie mnożą się w kościele to etap tak postępujący, jak i przejściowy, i nic nie należy z tym robić? A może czas na wezwanie do nawrócenia pod groźbą piekła i szukania świętości (tak po mojemu)?
MS
~Marcin Statystyk
19 października 2021, 20:13
Na poziomie jakościowym to prawda. Ale czy to samo jest ilościowo? Co mówi statystyka?