Kościół między synodalnością i korporacją

Kościół między synodalnością i korporacją
Papież Franciszek (fot. Giuseppe Lami/ANSA/EPA/PAP)

Synod o synodalności, który właśnie rozpoczął się w Rzymie, wbrew pozorom nie dotyczy kwestii odległych. To próba - jak mówił sam Franciszek już w trakcie Synodu - budowania „Kościoła bliskości”.

To, że Kościół jest niezbędny do głoszenia Dobrej Nowiny, jest oczywiste. Świetnie pokazuje to znakomity brytyjski filozof (w młodości anglikanin, w późniejszym okresie przeszedł na prawosławie) Richard Swinburn w opublikowanej właśnie po polsku książce „Zmartwychwstanie Wcielonego Boga”. Jeśli Bóg chciał objawić się światu w postaci człowieka, jeśli chciał powiedzieć coś o sobie, to - aby pozostawić ludziom wolność musiał to zrobić dyskretnie, tak by człowiek sam musiał dokonać wyboru, czy chce wierzyć czy nie, a jednocześnie - aby być skutecznym - musiał powołać grupę/organizację/Lud, który będzie świadkiem prawdy, jaką sam o sobie przekazał. Izrael i Kościół są takimi właśnie Ludami, a w istocie jednym - choć podzielonym - Ludem.

DEON.PL POLECA

Oba te ludy, co także jest dość oczywiste, podlegają wszystkim ludzkim wadom, problemom, słabościom. Bóg mógłby oczywiście stworzyć Lud doskonały, bez grzechu, bo jest Wszechmocnym, ale to oznaczałoby nieustanny cud, a ten - po pierwsze - łamałby nieustannie prawa natury ludzkiej (co oznaczałoby, że nie jest to już cud, a zmiana zasady istnienia), a po drugie odbierałaby ludziom wolność, bo tego rodzaju doskonała wspólnota byłaby pewnym znakiem prawdziwości Objawienia. Z tego powodu grzech, upadek, słabość muszą być obecne w Kościele, ale jednocześnie, co niemniej ważne, obecne musi być także świadectwo przemiany życia, czyli ostatecznie prawdziwości objawienia, wiary samych członków w Kościoła, choćby w to, że Jezus rzeczywiście ustanowił wspólnotę na nowych zasadach. Ich istota zawarta jest choćby w słowach Jezusa skierowanych do uczniów, którzy posprzeczali się o to, kto z nich jest najważniejszy. „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich!” (Mk 9,35) - mówi Jezus. Wiarygodność Kościoła oznacza, że te słowa, także hierarchia, musi brać śmiertelnie poważnie. Wyniesienie się ponad innych, władza pozbawiona empatii, korporacyjne chronienie swoich uderza w wiarygodność świadków Objawienia, jakimi są następcy Apostołów, a wraz z nimi cały Kościół. Dlatego, gdy papież mówi o konieczności budowania Kościoła bliskości, to w istocie mówi o wiarygodności świadectwa.

Szczególnie mocno, można tak powiedzieć, ta kwestia wiarygodności staje przed nami w kwestii stosunku do skrzywdzonych wewnątrz Kościoła, skrzywdzonych seksualnie, psychicznie i emocjonalnie. To, jak do nich podchodzimy, ale także jak podchodzimy do odpowiedzialnych jest miarą wiarygodności. I żeby nie pozostawać na poziomie ogółu weźmy jeden przykład: ostatni pogrzeb biskupa Edwarda Janiaka. To, że uczestniczyli w nim biskupi - rozumiem, to, że jego brat budował apologię - choć uważam za niedobre - mogę przyjąć do wiadomości, ale to, że w kolejnych mszach publicznych uczestniczyli obłożeni karami biskupi, i nikt z pasterzy, nie wskazał choćby na to, że to symbol bardzo niedobry, jest już smutnym przykładem niszczenia wiarygodności świadectwa i ukazywania złego oblicza korporacyjności w miejsce synodalności.

Kary, jakie nałożono na tuszujących przestępstwa seksualne biskupów są czysto symboliczne, i jeśli mają być rzeczywiście znaczące, to muszą być także symbolicznie dotkliwe. Oczywiście nikt nie może ukaranym biskupom zakazać uczestnictwa w mszach na terenie, gdzie kary nie obowiązują, ale wydawać by się mogło, że powinno być przynajmniej - i to ustami innych pasterzy - jasno powiedziane, że w ten sposób dokonuje się coś złego, niegodnego, symbolicznie dotykającego pokrzywdzonych, że w ten sposób - by posłużyć się terminami Franciszka - buduje się Kościół władzy i korporacji, a nie Kościół bliskości. I pokrzywdzeni i wiernie dostają w ten sposób - po raz kolejny sygnał - że dla wielu biskupów bardziej istotna jest solidarność korporacji, niż wspólnota z pokrzywdzonymi, w których - co wielokrotnie powtarzał Franciszek - objawia się Chrystus.

I nawet jeśli ta korporacyjność jest czymś związanym z grzechem, nawet jeśli nie da się jej do końca wyeliminować, nawet jeśli będzie ona zawsze dotykać Kościół, to Synod i jego czas, jest dobrym momentem, by mówić o tym, że niszczy to wiarygodność, że ukazuje, że słowa Jezusa o władzy w Kościele, o pierwszeństwie, o zgorszeniu, nie są poważnie traktowane przez tych, którzy są powołani do świadectwa wiary. Nasza wiara, co nieustannie warto przypominać, budowana jest na świadectwie apostolskim, na tym, że Jedenastu, a potem także Paweł, doświadczyli zmartwychwstania Jezusa i byli gotowi ponieść za nie śmierć. Czy były między nimi korporacyjne zależności? Czy upadali? Jasne, że tak, ale właśnie ich wiara sprawiała, że potrafili - jak choćby Paweł Piotra - wzajemnie niekiedy ostro się strofować, że potrafili - z miłością - ale jasno odciąć się od postaw niegodnych. Niestety we współczesnym Kościele często zwycięża mentalność biurokracji i korporacji, mentalność klerykalna, a nie ewangeliczna troska o wiarygodność świadectwa.

 

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Tomasz P. Terlikowski

Wychował pokolenia. Zmienił Polskę. Zmienił Kościół

Nawrócił się w celi śmierci więzienia gestapo niedługo po opuszczeniu obozu w Auschwitz. W obozie koncentracyjnym przebywał wtedy, gdy o. Maksymilian Kolbe składał za współwięźnia ofiarę ze swojego życia....

Skomentuj artykuł

Kościół między synodalnością i korporacją
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.