Czy kobiety w spodniach będą zbawione?

Czy kobiety w spodniach będą zbawione?
Fot. Depositphotos.com

Kobieta w spodniach to dla niektórych środowisk niemal wymysł szatana. Ma chodzić w "odpowiedniej sukience", bo tylko wtedy wygląda "godnie i pięknie". W tym samym czasie praca niemal zerowa jest wykonywana na mężczyznach i dla mężczyzn.

- Przepraszam, pan na mszę?
- Tak, proszę księdza. Coś się stało?
- Yyy, no, tego, tak, w sumie tak. Muszę panu zwrócić uwagę.
- Uwagę? Na co?
- Ma pan zbyt dopasowaną koszulę. Delikatnie mówiąc, widać panu, te, no, mięśnie. To może bardzo rozpraszać kobiety, które przyjdą na mszę. Niech pan na to założy jakiś luźny sweter, trochę się przykryje. Proszę pomyśleć o innych.
- Przecież to zwykła koszula jest, normalna, na niedzielę. Elegancka, nie prześwituje, długi rękaw ma.
- Ale ma pan ją tak wyzywająco włożoną do spodni, sam pan rozumie. I jeszcze ten pasek… To naprawdę w domu bożym tak nie wypada.
- Ale co nie wypada? Przecież koszula musi być w spodniach, a do spodni musi być pasek… Nie do końca rozumiem, o co księdzu chodzi.
- No, o skromność, skromność! I w dodatku jest pan w takich przykrótkich spodniach i widać panu kostki. Musi pan jeszcze założyć skarpetki. Długie. Żeby zasłoniły skórę.
- Ale ja jestem w sandałach…
- No właśnie! No właśnie! A sandały to już w ogóle jest sprawa na oddzielną rozmowę, proszę pana!
- Sandały? Ale dlaczego?
- Bo palce, palce widać. Nie wiem, czy pan rozumie – palce u stóp widać. No!
- No ale ten pan tam też ma sandały. A jest w środku. I ma koszulę w spodniach, taką jak ja!
- Ale ten pan jest stary.
- I ten chłopak też ma sandały. I spodnie za kolano tylko.
- Ale on to dzieciak jeszcze.
- A czemu ja nie mogę? Bo jestem młody?
- Bo panu palce widać, już mówiłem.
- I te palce to problem? Dla kogo?
- Oj, pan się w ogóle nie zna na kobiecej psychice, proszę pana. Tak, to jest problem. Pan nie ma pojęcia, jak takie palce potrafią rozproszyć nasze biedne siostry w Chrystusie. Dlatego tyle przypominamy o skarpetkach, rozumie pan. Nie dalej jak tydzień temu na ogłoszeniach o tym mówiłem, nie słyszał pan?
- Słyszałem, ale proszę księdza… skarpetki? Naprawdę? Do sandałów? Jest trzydzieści pięć stopni!
- Musi pan założyć.
- Ale nie mam!
- Ja jakichś pożyczę. W zakrystii leży kilka par na wszelki wypadek, pan podejdzie, kościelny panu da. I sweter, żeby okryć się jakoś chociaż trochę.
- Nie ma mowy! Nie będę zakładał ani swetra, ani skarpetek!
- No, to ja nie wiem, czy ja pana do kościoła mogę wpuścić. Panie się na pewno rozproszą. I potem pan będzie winny tych wszystkich nieczystych myśli. Chce pan taki ciężar na siebie brać? Nie lepiej się ubrać przyzwoicie, skromnie, jak Pan Bóg mężczyznom przykazał? Godny ma być strój męski, godny! A nie jakieś koszule i spodnie trzy czwarte, i odsłonięte kostki! I talia za bardzo podkreślona… I swetra nie chce pan założyć, najlepszy byłby taki długi, rozpinany, co zasłoni pośladki… No, chyba w przedsionku pan będzie stał. Albo pod chórem samym, za filarem. A do komunii pan idzie?
- Chciałbym.
- W takim stroju przez kościół… no dobrze, jakoś się pan przemknie boczną nawą. Wmiesza się w tłum, zasłonią pana i jakoś to się wszystko może uda. Tyle problemów z wami, mężczyznami… Tyle się mówi o godnym męskim stroju, spodnie szerokie, koszula szeroka z długim rękawem, luźny sweter na wierzch, cienki choćby, ale żeby był, pełne buty, żeby nie było widać stóp, a przynajmniej skarpetki, a wy ciągle swoje. I jak te nasze biedne kobiety mają się skupić na Panu Bogu? Ile ja się potem w spowiedzi nasłucham… Tyle nieczystych myśli… I to wszystko przez to, że się do kościoła nie potraficie przyzwoicie ubrać. Przez was grzeszą! No, wchodzi pan tu, zaraz za ten filar, i stara się nie pokazywać kobietom. Nie gorszyć! Trzeba myśleć o innych, zadbać o nich, o ich świętość, to jest wasz męski obowiązek. A na drugi raz proszę pamiętać! Naprawdę proszę! Bo drugiej szansy nie dam.

DEON.PL POLECA




Tak, drodzy czytelnicy, to fikcja. Śmieszna, głupia, absurdalna, dopóki w miejsce naszego bohatera w wyzywająco włożonej do spodni koszuli nie podstawimy… bohaterki. Wtedy ten dialog nabiera bolesnej realności. Łącznie z palcami u stóp. Dlaczego? Bo wciąż jest wiele osób w polskim Kościele, które – nieco upraszczając - uważają, że tylko kobieta w sukience może być zbawiona i jest to jedyny godny kobiecy strój. A nawet, że godność kobiety zależy od tego, w co jest ubrana.  

Spodnie są złe, ale tylko na kobietach

Może dlatego irytuje mnie coroczna akcja „załóż kieckę dla Maryi”. A nawet nie sama akcja - bo nie mam nic przeciwko temu, że jakaś grupa kobiet rzuca sobie takie wyzwanie i ma z tego powodu frajdę - tylko to, co za nią stoi, choć „sukienkowe” dziewczyny czasem sobie nawet z tego nie zdają sprawy. A stoją za tym trzy przekonania, które – podobnie, jak przy katoburzy z szafarkami nadzwyczajnymi – są oparte na mało ewangelicznym i bardzo tradycjonalistycznym podejściu do kobiet w ogóle, a w Kościele w szczególności. 

Pierwsze przekonanie jest takie, że spodnie są złe, bo są strojem męskim. I w związku z tym kobiety, które noszą spodnie w ogóle, a już nie daj Boże do Kościoła, są gorsze, a jedynym strojem, który „przystoi kobiecie”, jest sukienka i to w określonym fasonie. Popiera się to przekonanie dwoma argumentami. Jeden mówi, że kobieta nie może nosić stroju męskiego, bo tak mówi Pismo Święte. Co prawda Pismo Święte mówiło tak Izraelitom żyjącym w epoce, w której bazowy strój męski różnił się od kobiecego tym, że mężczyźni nosili coś na kształt spódnicy i chodzili z odsłoniętą klatą, a kobiety do podobnej spódnicy dokładały jeszcze coś na górę, by nie mieć odkrytych piersi. Nikt nie nosił spodni. Wymyśliło je, bardzo upraszczając, inne plemię, jeżdżące dużo konno, i wtedy spodnie zakładały zarówno kobiety, jak i mężczyźni, jako wygodny strój do konnej jazdy. Mówienie, że kobieta nie może chodzić w spodniach, bo tak mówi Pismo Święte, to interpretacyjne nadużycie.

Jeśli „argument” z Pisma do nas nie przemówi, może jakieś prywatne objawienie? I owszem, w kontekście kobiecych spodni krążą z dużą intensywnością słowa, które przypisuje się Maryi w objawieniu fatimskim. Maryja miała mówić o godnym stroju kobiecym. Sprawdzam – i to kolejny fake cytat: Maryja nic takiego nie mówiła, to Hiacynta w szpitalu, długo po zakończeniu objawień powiedziała: „Przyjdą takie mody, które bardzo będą obrażać naszego Zbawiciela.” Czy miała na myśli zwyczaje religijne, ubiór czy może trendy liturgiczne – nie wiadomo i nikt tego nie doprecyzował, ale interpretacja jest jedna: chodzi przede wszystkim o kobiety w spodniach, „nieskromnie ubrane”. Nawet, jeśli w wypowiedzi Hiacynty nie padło ani słowo „kobiety”, ani „spodnie”.

Bóg w raju nie sporządził dla Ewy sukienki za kolano

Drugie przekonanie jest chyba nawet gorsze od pierwszego, ponieważ zakłada, że godność kobiety wynika z jej stroju. I tu już grzejemy sobie ręce przy płomyczku herezji, gdyż czy jestem nago, czy w spodniach, czy w sukience, moja godność nie rośnie ani nie maleje, bo wynika z tego, że jestem stworzona przez Boga na Jego obraz i podobieństwo. Godność ludzka jest niezbywalna: mają ją nagie niemowlęta rodzące się z nagich łon swoich matek, mają ją nadzy więźniowie różnych reżimów, upokarzani odarciem z ubrania i nadzy ludzie, przykryci jedynie kołdrą, na oddziałach intensywnej terapii oraz niemal nadzy członkowie różnych plemion afrykańskich - i cała różnie ubrana reszta świata, w burkach, kimonach i garniturach. Gdyby nie grzech pierworodny, nagość byłaby naszym stanem bazowym; Bóg w raju nie sporządził dla Adama spodni, a dla Ewy sukienki o długości za kolano, ale odzienie, które miało chronić intymność, wystawioną na skutki grzechu.

I tu jest prawdziwe źródło całego zamieszania: piękne i dobre ludzkie ciało żyjące w świecie pełnym skutków rozmaitych grzechów i skłonności do wybierania tego, co złe, potrzebuje ochrony. I dlatego potrzebna jest brzmiąca niemodnie skromność oraz przyzwoitość. Ponieważ w naszej kulturze przez lata wytworzyło się przekonanie, że jedynym odpowiednim strojem dla kobiety jest suknia, a spodniowa rewolucja ostatniego stulecia pokazała, że niekoniecznie – wciąż niektórym trudno jest rozróżnić te dwie sprawy: fakt, że są pewne niepisane normy dotyczące odpowiedniego do okoliczności stroju i fakt, że jedynym odpowiednim wyborem dla kobiety musi być kiecka, „bo tak zawsze było”.

A dlaczego tak zawsze było?
Bo mężczyźni od czasów Adama mają kluczową słabość: pożądanie. Większości z nic trudno się powstrzymać przed patrzeniem na kobiece ciało i wyobrażaniem sobie tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby się tak intymnie spotkać. Gdy się do tej słabości dołoży brak umiejętności panowania nad sobą, mamy natychmiast okazję do wielu różnych nadużyć związanych także z przemocą. I choćby prawo było najdoskonalsze, jego przestrzeganie wynika z wolnej woli – a w spotkaniu jeden do jednego kaprys silniejszego wygrywa z wolą słabszego. Przemoc seksualna w potężnym stopniu dotyka przede wszystkim kobiet. Dlatego nie ma się co dziwić, że matki różnych epok, troszczące się o swoje córki, radziły im chować swoje fizyczne piękno, by uniknąć przeróżnych kłopotów. 

Nie kuś. Nie prowokuj. Nie pokazuj zbyt dużo, by nie zostało to zrozumiane jako propozycja. I potem: „Ona wyglądała, jakby chciała”. „Miała pani za krótką spódnicę”.

Jesteśmy piękne i godne tylko wtedy, gdy "nie kusimy"?  

Problem powstaje, gdy ze środków ostrożności chroniących przed nieopanowanym męskim pożądaniem robimy ciężar wkładany wyłącznie na ramiona kobiet. I to się właśnie kryje gdzieś głęboko, w sferze przekonań, które wychodzą na światło dzienne po godzinie rozmowy o tym, dlaczego kobiety w kościele, głównie „ładne i młode”, nie powinny „nosić spodni” -  przekonanie, że wyglądamy „pięknie i godnie” tylko wtedy, gdy nosimy ubranie, które nie pobudza męskich zmysłów i którym nie „kusimy” do seksualnych wyobrażeń. I to nad nami, kobietami, pracują inne kobiety, by nas zmusić do przyjęcia jedynej słusznej perspektywy – „do łokcia i za kolano”.

To jest to trzecie przekonanie, które stoi za wszystkimi dialogami, w których kobieta jest przez kogoś karcona za to, że ma: odsłonięte ramiona, odsłonięte łydki, sandały i widoczne palce u stóp, jakikolwiek dekolt. A co, jeśli jakiegoś mężczyznę obecnego na mszy podniecają nadgarstki albo szyja, albo uszy? Czy na końcu tego nie ma przypadkiem burki? Logicznie rzecz biorąc, jest „najgodniejsza”, bo nie widać w niej literalnie nic z kobiecego ciała.   

To jest praca, którą trzeba wykonać z mężczyznami

W tym samym czasie praca niemal zerowa jest wykonywana na mężczyznach i dla mężczyzn. „Oni tak mają”, kobiety muszą się dostosować, seks jest tematem tabu i pożądanie też. Nie ma kazań dla mężczyzn o tym, co robić, by „nie patrzeć pożądliwie”; nie ma grup wsparcia, by ogarnąć swoją słabość, nie ma mówienia, że to mężczyźni mają największy problem z erotyką, pornografią, patrzeniem na kobietę jak na obiekt seksualny.   

I teraz dwa zastrzeżenia, żeby oszczędzić czas hejterom. Pierwsze: tak, jestem zdania, że ubiór należy dopasować do okoliczności. Inaczej ubieram się do pracy, inaczej na działkę, inaczej na wesele, inaczej w góry, inaczej na plażę, a inaczej na mszę. Istnieją ubrania nieodpowiednie na daną okazję, istnieją też ubrania przekraczające pewne granice. Ale w 2023 roku nie są nimi spodnie na kobiecym, za przeproszeniem, tyłku.

Drugie: tak, jestem zdania, że w relacjach międzyludzkich ważne jest zrozumienie, współczucie, wsparcie i miłosierdzie. I jeśli wiem, że gdybym założyła do kościoła bluzkę z bardzo dużym dekoltem, mając jednocześnie "atrakcyjny" biust i z tego powodu część facetów miałaby mieć kłopot ze skupieniem się na mszy, to wybiorę inną bluzkę. Ale to moja dobra wola, moje zrozumienie, moje wyczucie okoliczności i moja pomoc w ich słabości – a nie mój ciężki obowiązek, którego nie dotrzymanie prowadzi mnie wprost do piekła. Ja sama chcę to zrobić, bo tak mi podpowiada miłość bliźniego: ale nie chcę być tłuczona po głowie argumentami, że TYLKO w sukience (bez dekoltu, do łokcia, do kolan) wyglądam „godnie i pięknie” i podobam się Bogu na tyle wystarczająco, bym mogła wejść do kościoła na mszę. I pół biedy dekolt, za spodnie dopiero Bóg mnie skarze!

Jezus w Ewangelii mówi jasno: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie.”. Nie ma tam gwiazdki i dopowiedzenia: „no, chyba, że była nieodpowiednio ubrana – to wtedy ona bierze na siebie twój grzech, a ty zostaw oczy w spokoju”. Ten werset Ewangelii to konkretne wezwanie do męskiego nawrócenia: jeśli, drogi mężczyzno, masz ze swoją słabością taki problem, który prowadzi do grzechu, radykalnie go przepracuj. I nie zwalaj winy za to, co masz w sercu i głowie, na odsłonięte ramiona i kobiece spodnie. 

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Poza pisaniem ogarnia innym ludziom ich teksty i książki. Na swoim Instagramie organizuje warsztatowe zabawy dla piszących. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem. Jest żoną i matką. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając dobrych historii. W Wydawnictwie WAM opublikowała podlaski kryminał z podtekstem - "Ciało i krew"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Marta Łysek

Zło jest bliżej niż ci się wydaje…

Sokółka, mała urokliwa miejscowość na Podlasiu. Spokojne życie mieszkańców przerywa zagadkowe zaginięcie proboszcza. Strach i napięcie potęguje wiadomość, że w okolicy doszło do brutalnej zbrodni.

Grzegorz Sobal, kiedyś...

Skomentuj artykuł

Czy kobiety w spodniach będą zbawione?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.