Czy rekolekcje zawsze są dobre? Niekoniecznie
Jestem dziwolągiem – nie słucham księży celebrytów, bo bardziej mnie drażnią, niż ubogacają. Nie obserwuję znanych blogerów, bo nie potrzeba mi tego, o czym mówią. Staram się szukać treści, które mnie karmią. Tych, które pokazują mi kilka centymetrów drogi, która przede mną. Mojej drogi.
Adwent, który właśnie minął pokazał mi ważną rzecz. Bardzo potrzebowałam czegoś co mnie poruszy, pociągnie, zapełni mój głód Boga. Szukałam więc i pytałam na modlitwie: „co jest dla mnie dobre na teraz?”
Ofert pojawiło się w tym roku wiele – wszak Kościół w wersji on line coraz bardziej się rozbudowuje i kusi kolejnymi zaproszeniami. Czułam jednak, że to nie. I tamto też nie. O matko – notes formacyjny? Nie, też nie… Kolejna lektura duchowa? Tylko nie to!
Zdecydowałam się na jedno miejsce w sieci, które znałam już wcześniej. Inny Wymiar oferował krótkie filmiki każdego dnia, a znając twórców – wiedziałam, że poziom będzie zacny. Nie zawiodłam się.
To jednak tylko część historii, bo prawda jest taka, że ciągle czułam ów głód, niezaspokojenie, tęsknotę. Wiedziałam jednak, że tej dziury nie zapcha we mnie kolejna konferencja, rekolekcje czy program formacyjny. Ten głód jest wołaniem o coś zupełnie innego.
Trudno jednak było mi wytrwać w postanowieniu, że nie będę się zagłuszać wielością treści. W zasadzie gdyby nie święty Ignacy, uległabym. Powtarzałam jednak innym, więc wdrukowywałam i w swoje serce słowa: tantum, quantum (łac. tyle, o ile). Wiedziałam, że kolejne treści nie zaprowadzą mnie do Boga. Czułam, że dostanę po nich tylko niestrawności.
Ufając w mądrość Ignacego, odpuściłam. Dziś wiem, że dobra była dla mnie ta „pustka”, choć święta były dla mnie czasem trudnym. Usłyszałam w nich jednak swoje tęsknoty, część z nich udało mi się nazwać – też dlatego, że pozwoliłam sobie milczeć i słuchać.
Św. Ignacy mówił, że człowiek powinien o tyle korzystać z rzeczy stworzonych, o ile prowadzą go do zbawienia. Jeśli natomiast mu w tym przeszkadzają, powinien się od nich uwalniać. To jednak wcale nie jest takie proste! Przecież rekolekcje są czymś dobrym! Przecież… No właśnie – ale czy są dobre dla mnie i na teraz?
Moja codzienność. Nie tylko adwent i poszukiwanie swojego miejsca rozwoju mocno dobijały się do mojego serca. Widziałam ile czasu, sił, przestrzeni dla rodziny i samej siebie zabiera mi Facebook i Instagram. Telewizora w domu nie mam, z wyboru – bo i on swego czasu zajmował przestrzeń, która mu się nie należała. Kolejny raz zobaczyłam, że to co z zasady dobre – mnie nie służy. Uczę się korzystać z tego mądrze (więc jeśli przestałam obserwować Twój profil na Insta, to tylko z tego powodu, że zajmował we mnie zbyt wielką przestrzeń, nie bierz tego proszę do siebie…).
Bardzo świadomie i z wielką ulgą odcięłam się też od sporów około duchowo-kościelnych. Komunia na rękę, przepowiednie końca świata, książki o spełniających się apolitycznych wizjach. Wszystko to od siebie odcięłam ostrym cięciem – wzbudzało mój niepokój, zabierało czas i radość codzienności. Dzięki Ignacy!
* * *
Często rozmawiam z innymi o spowiedzi. Temat przed świętami ważny, szczególnie dla tych, którzy mają problem z konfesjonałem zwyczajnie i na co dzień. Rozmawiałam z sąsiadką, która miała duży problem natury duchowej. Pytała mnie o to co myślę, gdzie mogłaby z tym iść, bo bardzo chciała powiedzieć o tym w konfesjonale.
Znam kilku księży w okolicy. Pomyślałam jednak o takim, do którego mam duże zaufanie, choć sama spowiadałam się u niego tylko raz, z przypadku i pilnej potrzeby. Tak – to ksiądz, którego duchowość zupełnie do mnie nie przemawia. Lubię go i szanuję, ale jesteśmy zbyt różni bym korzystała z jego duchowości na co dzień. Nie posłużyłoby mi to na pewno. Zasugerowałam jednak tego człowieka koleżance i wiem, że z tego skorzystała. Przyniosło jej to dużo pokoju, światła, radości! Jesteśmy różne, potrzeby mamy inne, inną drogę. Cieszę się, że znalazła kapłana, na którego może liczyć.
Dlaczego zrobiłam właśnie tak? Wiele lat temu starałam się wmówić sobie na siłę, że wszystko jest ok, gdy spowiadałam się u księdza, który nie dość, że mnie nie rozumiał, to nie miałam do niego zaufania. Przecież wielu moich znajomych do niego chodziło! Przecież to ze mną jest coś nie tak! Dziś wiem, że ten człowiek zwyczajnie nie był dobry dla mnie na tamten czas.
* * *
Jestem dziwolągiem – nie słucham księży celebrytów, bo bardziej mnie drażnią, niż ubogacają. Nie obserwuję znanych blogerów, bo nie potrzeba mi tego, o czym mówią. Staram się szukać treści, które mnie karmią. Tych, które pokazują mi kilka centymetrów drogi, która przede mną. Mojej drogi.
Myślę sobie, że to trudna sztuka iść trochę pod prąd. Myślę, że nie jest łatwo zobaczyć co jest dla mnie dobre na teraz. Uczę się tego jednak. Mam cel: moje zbawienie.
Tekst pochodzi z bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł