Deklaracja wierności Franciszkowi
W krótkim stanowisku biskupów polskich przed Synodem o Rodzinie znajduje się aż sześć pozytywnych odwołań do obecnego papieża. Mając na uwadze kontekst poprzedniego synodu oraz dyskusji, jaka się toczy nad Wisłą, trzeba to uznać za rozważnie przemyślany i zamierzony ruch skierowany zarówno do wiernych, jak i do Franciszka.
Przypomnijmy, że rok temu w Watykanie doszło do gorącej debaty. Na wyraźne życzenie biskupa Rzymu uczestnicy pierwszego synodu otwarcie mówili o problemach i wyzwaniach związanych z rodziną. Doszło do ostrego starcia pomiędzy hierarchami bardziej konserwatywnymi i bardziej otwartymi na reformę. Punktami zapalnymi były takie tematy jak: język Kościoła, duszpasterska zasada stopniowości, stosunek do osób homoseksualnych, podejście do związków niesakramentalnych i nieuregulowanych oraz możliwość dopuszczenia do eucharystii osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach.
Dodajmy też, że Franciszek był obecny na prawie wszystkich sesjach synodu, więc dokładnie wiedział, co się dzieje. Zatem z pełną świadomością dopuścił do takiej dyskusji, a po jej zakończeniu kilkakrotnie zapewniał, iż podczas jej przebiegu nigdzie nie została naruszona katolicka doktryna. Nigdy też negatywnie nie wypowiedział się o znanej propozycji kard. Waltera Kaspera, a o jego kompetencjach oraz teologii, którą uprawia wypowiadał się publicznie z uznaniem.
Polska krytyka synodu
Tymczasem jeszcze podczas trwania ubiegłorocznych obrad z ust przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski padło poważne oskarżenie. "Naszym głównym zadaniem duszpasterskim jest wsparcie rodziny, a nie uderzanie w nią" - usłyszeliśmy w wywiadzie dla Radia Watykańskiego. Abp Stanisław Gądecki dyskusję o sprawach trudnych nazwał "przyklepywaniem wszystkiego", natomiast w dokumencie roboczym sporządzonym na półmetku synodu dostrzegał "ślady antymałżeńskiej ideologii".
Opinia polskiego lidera została szybko podchwycona przez światowe media, a jego nazwisko znalazło się w gronie przeciwników linii Franciszka. Poznańskiego arcybiskupa potem wsparło wielu innych polskich hierarchów oraz katolickich publicystów. Dla niektórych stał się wręcz bohaterem, który jakoby miał przeciwstawić się liberalnym reformom w Kościele. To jednak miało swoją cenę.
Z jednej strony Franciszek ani o krok nie wycofał się z otwartej formuły dyskusji synodalnej, a nawet swoim autorytetem zapewniał, że żadne naruszenia doktryny nie miało miejsca, zaś on sam jako następca św. Piotra gwarantuje prawowierność. Z drugiej strony niektóre media zaczęły pisać o dobrym papieżu, który chce reformować Kościół na miarę XXI wieku i złym polskim Kościele, który się temu sprzeciwia. Powstało wrażenie - częściowo uprawnione, a częściowo wyolbrzymione - jakoby nasi biskupi prowadzili swych wiernych do nieuniknionego konfliktu z papieżem.
Głos rozsądku
Dlatego na oficjalne stanowisko naszego episkopatu przed drugim synodem czekano z wielką uwagą. Wielu komentatorów spodziewało się ostrego tonu i wyraźnego sprzeciwu wobec otwartej linii reform. Tak się jednak nie stało. Otrzymaliśmy za to dokument wyważony, napisany z szacunkiem i dla tradycji, i dla toczącej się debaty oraz - co najważniejsze - z pełnym zaufaniem do biskupa Rzymu.
Widać wyraźnie, że pasterzom polskiego Kościoła bardzo zależy na tym, by zaprzestano stawiać ich w jednym szeregu z przeciwnikami Franciszka. Piszą o wdzięczności "Ojcu Świętemu Franciszkowi za dar Synodu Biskupów", całkowicie rezygnują z jakiejkolwiek krytyki, jednocześnie szczerze wyrażając swe oczekiwania wobec zbliżających się obrad.
Znamienne jest to, w jaki sposób został tu potraktowany temat najbardziej drażliwy. Sprawa ewentualnego dopuszczenia pod pewnymi warunkami do komunii św. osób rozwiedzionych i żyjących w powtórnych związkach cywilnych skomentowano tak: "Niezmienne pozostaje nauczanie Kościoła katolickiego mówiące o tym, iż aby przystępować do Komunii Świętej, trzeba trwać w łasce uświęcającej".
Biskupi nie napisali - jak się spodziewano - że sprzeciwiają się jakimkolwiek zmianom w tym zakresie. Przypomnieli tylko ważną regułę, którą trzeba brać pod uwagę podczas debaty. To bardzo ważny i bardzo dobry sygnał. Oznacza bowiem, że posiadając swoje własne zdanie, nie zamykają się na dyskusję i nie przesądzają z góry jej ostatecznego rezultatu. Ugodowe stanowisko polskiego episkopatu przed synodem trzeba uznać za rozsądne posunięcie, które można też potraktować jako swego rodzaju deklarację wierności papieżowi Franciszkowi.
Skomentuj artykuł