Dlaczego (niektórzy) nie lubią modlitwy do św. Michała?
Niedawno usłyszałem taki zarzut: dlaczego nie wprowadzamy w jezuickich kościołach obowiązku odmawiania na koniec mszy modlitwy do Archanioła Michała? “Ponieważ my, jezuici, wybraliśmy Pana Jezusa - odpowiedziałem mojemu rozmówcy. - i to jego kult celebrujemy podczas Eucharystii”. “Wybraliście Jezusa?” - odpowiedział z przekąsem, po czym dodał: “Ciekawy wybór!”. Najdziwniejsze w tym było to, że mój rozmówca jest bardzo zaangażowany w szerzenie kultu Chrystusa Króla Wszechświata…
Jak to jest z tą modlitwą-egzorcyzmem do Michała Archanioła? Otóż jej tekst jest stosunkowo młody, pochodzi z czasów papieża Leona XIII (1810-1903) i jest owocem jego wizji złych duchów, jaką miał podczas sprawowania mszy świętej. To właśnie on, pod wpływem tego doświadczenia, napisał modlitwę, a następnie rozesłał ją do wszystkich biskupów, polecając, aby kapłani wraz z wiernymi odmawiali ją na klęcząco po każdej cichej mszy. Papież polecił też, aby modlitwę tę poprzedzała inna, skierowana do Matki Bożej. Zwyczaj ten utrzymał się do Soboru Watykańskiego II, po czym zanikł. Ostatnio jednak, trochę na siłę, jest on w wielu miejscach przywracany.
Skąd popularność tego wcale nie uświęconego przez wieki tradycji zwyczaju i dlaczego dla wielu jest on tak kontrowersyjny?
Szukając odpowiedzi, warto zacząć od innego pytania: dlaczego w ogóle się modlimy? Powodów jest kilka. Modlitwa przez wielu postrzegana jest jako przyjemność spędzenia czasu z Bogiem, ale także nie brakuje takich, dla których jest to obowiązek (spowiadamy się z zaniedbań modlitwy). Najczęściej w modlitwie o coś prosimy. Ale także dziękujemy i uwielbiamy Boga. Modlitwa nas uspokaja, ale też daje nam poczucie mocy, dodaje nam siły. Powodem, dla którego staramy się nie tracić kontaktu z Bogiem, jest przede wszystkim miłość, ale - niestety - czasami przyzwyczajenie albo zwykły strach. Adresatem każdej modlitwy jest ostatecznie Bóg - czasami jednak uciekamy się do pośrednictwa świętych, prosząc ich o wstawiennictwo, czyli de facto o to, aby modlili się w naszej intencji i przedstawiali Bogu nasze sprawy.
Modlitwa do Michała Archanioła wpisuje się w tę właśnie logikę pośrednictwa świętych. Jednak związane są z nią dwie rzeczy, które rażą naszą współczesną wrażliwość duchową, a tym samym sprawiają, że dla wielu modlitwa ta staje się kontrowersyjna. Pierwsza rzecz to fakt, że wcale w tej modlitwie nie prosimy Archanioła o orędownictwo lub pośrednictwo u Boga, ale - odwołując się do jego mocy - prosimy, aby nas samych w naszej walce wspomagał. Ostatecznie jednak wspominamy przy końcu, że Archanioł działa w oparciu o “moc Bożą”, więc nie jest to najgorsze. Najbardziej kontrowersyjny jest kontekst, w jakim modlitwę tę niektórzy usiłują nam narzucić - mianowicie zakończenie Eucharystii.
Dlaczego ten kontekst budzi takie emocje? Dlatego, że podczas Mszy uczestniczymy w największej tajemnicy zbawienia i ocieramy się o największą moc: ofiarę Chrystusa, która nam przyniosła zbawienie, a więc która uwolniła nas z mocy diabła. Tajemnica ta jest nie tylko pamiątką, ale dokonuje się na nowo. Podczas Eucharystii powtarzamy też słowa modlitwy, której nas nauczył Pan Jezus, w której prosimy Ojca o to, aby nam dał moc wobec pokus. Jeśli więc tego wszystkiego jest nam za mało i na koniec chcemy jeszcze koniecznie dołożyć modlitwę do św. Michała, to wygląda na to, że nie do końca przeżyliśmy i uwierzyliśmy w to, czego dosłownie przed chwilą byliśmy uczestnikami.
Ci, którzy wybrali Jezusa, czują się jednak usatysfakcjonowani. Bo prawdę mówiąc, postawienie na Pana Jezusa to jest jedyny sensowny wybór. Stąd modlitwa do Michała na koniec Mszy wcale nie jest konieczna, a nawet jest zbędna.
Skomentuj artykuł