Dzieci nie da się wychować w inkubatorze

Marta Brzezińska-Waleszczyk

Zgadzam się, że dzieciom nie powinno pokazywać się zdjęć ofiar aborcji. Ale też nikt specjalnie nie chce podtykać im pod nos makabrycznych fotografii! Wystawy Fundacji Pro nie są kierowane do dzieci, ale do dorosłych. A że czasem zobaczą je dzieci? Sztuką jest roztropne wytłumaczenie im tego świata…

- - -

Tekst ten jest polemiką z felietonem Konrada Kruczkowskiego, który dotyczył kontrowersyjnej wystawy antyaborcyjnej. Pozytywną opinię na jej temat, jak również na fakt, że oglądały ją dzieci - Marta Brzezińska-Waleszczyk opublikowała na portalu Fronda.

DEON.PL POLECA

- - -

Co do zasady zgadzam się z panem Konradem Kruczkowskim, że dzieci nie powinny oglądać zdjęć ofiar aborcji. Nawet więcej! Uważam, że w ogóle powinniśmy je chronić przed wulgarnymi obrazami, oglądaniem przemocy i agresji. Żyjemy jednak w świecie, w którym nie da się uchronić malca przed wszystkim, bo prędzej czy później dowie się o czymś, czego według nas wiedzieć jeszcze nie powinien od rówieśników, z internetu albo telewizji.

Mój felieton opublikowany na Fronda.pl pt. "Nie miały wdzięku ani blasku, żeby na nie patrzeć…" wywołał głęboki sprzeciw pana Kruczkowskiego. Dlaczego? W tekście napisałam bowiem, że nawet kilkulatki (w odróżnieniu od niektórych dorosłych) nie mają problemu z nazwaniem dzieckiem istoty ludzkiej, która rozwija się w łonie kobiety. Mają także więcej empatii dla ofiar aborcji, niż część dorosłych, postulujących "prawo do decydowania o własnym brzuchu". Napisałam także, że reakcja malców przechodzących obok wystawy Fundacji Pro była "niesamowita" (takiego właśnie słowa używałam), bo w grupie przedszkolaków dało się słyszeć okrzyki: "Jezu, co oni zrobili!".

Pragnę jednak zauważyć, że w swoim felietonie w żadnym miejscu nie postawiłam tezy, że oto dzieciom, także kilkuletnim, należy pokazywać zdjęcia rozszarpanych i pokrwawionych płodów. Nie twierdzę też, że grupą docelową wystaw Fundacji Pro są maluchy z przedszkola, a to właśnie sugeruje pan Kruczkowski w tekście "Dzieci nie powinny oglądać zdjęć ofiar aborcji".

Owszem, nie powinny oglądać, ale działacze Fundacji Pro, stojący ze swoją wystawą pod Teatrem "Kamienica" wcale nie chcieli pokazywać tych zdjęć dzieciom. Śmiem nawet twierdzić, że gdziekolwiek pojawiają się prolajferzy ze swoimi fotografiami, ich przekaz nie jest kierowany do dzieci, ale właśnie do dorosłych! Zdarza się jednak tak (jak w przypadku pikiety pod Teatrem "Kamienica"), że dzieci są przypadkowymi widzami takiej wystawy. I teraz pojawia się pytanie, co z tym zrobić.

Nie mam jeszcze swoich pociech, więc pan Kruczkowski jako tata jest w tej materii większym autorytetem niż ja. Wydaje mi się jednak, że obecnie nie da się tak wychować dziecka, aby uchronić je przed całym złem tego świata. Czymś mało realnym (a i mało wychowawczym) wydaje się zamknięcie dziecka w swoistym inkubatorze, do którego będą docierały jedynie informacje przepuszczone przez troskliwy rodzicielski filtr. Prędzej czy później nasza pociecha będzie musiała wyjść z tego przytulnego inkubatora i zetknąć się z realnym światem, który wcale nie jest taki miły i przyjemny. A to zderzenie z rzeczywistością może być naprawdę bolesne.

Pamiętam oburzenie części internautów deklaracjami Małgorzaty Terlikowskiej, która chciałaby, aby jej dzieci chodziły do takiej szkoły, w której nie będzie dzieci rozwodników, a jej pociechy nie będą narażone na indoktrynację. Podnosiły się wtedy głosy krytyki, że przecież nie da się uchować dziecka przed tym, że jakiejś rodzinie nie wyszło i się rozwodzi. Nie da się uchować dziecka przed informacją że istnieje takie zjawisko, jak homoseksualizm a niektórzy nie widzą nic złego w antykoncepcji i rozwiązłym życiu.

Po co przypominam tamtą sprawę? Osobiście uważam, że największe kompetencje w decydowaniu o swoim dziecku mają jedynie rodzice, sądzę jednak, że dzieci nie da się uchronić przed niektórymi zjawiskami czy informacjami, czyli m.in. przed tym, że dziecko nienarodzone można zgodnie z prawem zabić i są ludzie, którzy nie widzą w tym nic złego.

Może to niezbyt trafne porównanie, ale podobnie rzecz się ma w kwestii przekazywania dziecku informacji na temat płciowości i seksualności. Dziś dzieciaki dowiadują się o "tych" sprawach znacznie wcześniej, niż życzyliby sobie tego ich rodzice. I choćby nie pozwalali maluchowi na oglądanie niektórych filmów, to dziecko i tak dowie się czegoś od swoich rówieśników, zasłyszy nieco z rozmów dorosłych, a wystarczy, że przejdzie się ulicą i popatrzy na billboardy albo pójdzie do kiosku z gazetami, w którym pisma pornograficzne leżą na wysokości jego wzroku. Co zrobić, jeśli zacznie dopytywać? Udawać, że nie ma tematu? O ile rozpoczynanie rozmów o seksie z dzieckiem, którego temat ten jeszcze w ogóle nie interesuje nie ma większego sensu, o tyle uczciwe i roztropne udzielanie odpowiedzi na pojawiające się pytania wydaje się jak najwłaściwszym rozwiązaniem.

Podobnie rzecz się ma z tematem aborcji. Nie sądzę, by dzieciaki we wczesnym wieku szkolnym nie wiedziały, że coś takiego istnieje. Proszę zwrócić uwagę na pojawiające się co jakiś czas postulaty edukacji seksualnej, dotyczącej coraz wcześniejszego wieku. Tam także pojawiają się wątki tzw. usuwania niechcianej ciąży. I znowu pojawia się pytanie, co zrobić w tej sytuacji. Udać, że nie ma tematu?

Jak zaznaczyłam na początku felietonu, tak samo, jak nie jestem zwolenniczką pokazywania dzieciom scen przemocy i brutalności, tak nie chciałabym, aby podtykać dzieciom pod nos zdjęcia ofiar aborcji. Ale nie miałabym problemu z rozmową z dzieckiem, które taką fotografię przypadkiem zobaczyło. "W tle wypowiedzi, które pojawiły się na łamach Frondy, dzieci stają się argumentem w sporze; środkiem, który z dumą dokładamy "po naszej stronie wagi". Nie znajduję żadnego, innego powodu, dla którego zdecydowano się pokazać to konkretne zdjęcie kilkulatkom, a ten dość, że jest niewystarczający, to przede wszystkim nieetyczny" - pisze pan Kruczkowski.

Ja zaś mam nieodparte wrażenie, że to właśnie felietonista portalu Deon.pl poniekąd wykorzystuje dzieci do poparcia swojej tezy. Nie chciałabym czynić zbyt daleko idących porównań, ale w podobnie histeryczny sposób na każdą wystawę Fundacji Pro reaguje "Wyborcza", pokrzykując, że przecież te paskudne zdjęcia mogły zobaczyć dzieci. Owszem, mogły zobaczyć, ale nie do nich te wystawy są kierowane (jak dobitnie wykazała sytuacja sprzed Teatru "Kamienica", dzieciaki wcale nie mają problemu z uznaniem aborcji za zbrodnię)! Nikt przecież z Fundacji Pro nie chodzi specjalnie pod szkoły i przedszkola i nie straszy dzieci. Idąc takim tokiem rozumowania, w żadnym mieście, na żadnej ulicy nie można by organizować wystaw Fundacji Pro, bo przecież zawsze mogą tam przypadkiem przechodzić małe dzieci.

"Poczucie obowiązku nakazuje mi zwrócić uwagę na interpolację jakiej dokonuje Marta w swoim komentarzu. Autorka felietonu pisze, że krytykom fundacji PRO przeszkadza brutalne zdjęcie, ale nie przeszkadzają już brutalne filmy w kinie i telewizji. Otóż przeszkadzają, ale zasadnicza różnica polega na tym, że telewizor zawsze mogę wyłączyć, a do kina nie iść. W przypadku protestu przed teatrem ani rodzice, ani opiekunowie grupy, nie mieli tej możliwości" - pisze pan Kruczkowski.

Owszem, film można wyłączyć, do kina nie pójść. Rozumiem więc, że swoje dzieci pan Kruczkowski będzie woził po mieście z opaskami na oczach. Bo przecież nie da się wyłączyć ani zasłonić wulgarnych billboardów, które pokazują ciało kobiety jako towar albo porozlepianych po mieście ociekających seksem reklam, nie wspominając już wtykanych za wycieraczki ulotkach agencji towarzyskich… Nie da się uchronić dzieci przed całym złem tego świata. Sztuką jest jednak mądre i roztropne tłumaczenie im tego, co i tak w końcu zobaczą…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzieci nie da się wychować w inkubatorze
Komentarze (81)
A2
Aleja 26
11 grudnia 2013, 13:04
@TomaszL Nie odchodzimy od tematu. W komentrzach była krytykowana akcja z wystawą i padło pytanie o inne pomysły. Młodzi pochodzący z rodzin wielodzietnych sami dość szybko zakładają rodziny, w których na świat przychodzą dzieci. Trzeba świadectwa i atmosfery przyjmowania życia. Ale często katolicy mają sami z tym spore problemy. Pozdrawiam!
11 grudnia 2013, 12:27
@Aleja 26 - wychodzimy daleko poza temat artykułu. Ale warto, wiec w kilku słowach poza głównym tematem. Bardzo indywidualna jest ocena rodziców dzieci niepełnosprawnych, co je boli. Często jest tak, iż konieczność walczenia ze złym światem (rodzina nieakceptująca niepełnosprawności, sąsiedzi, przypadkowi ludzie, instytucje publiczne, ….) pomaga przezwyciężyć tramę choroby dziecka. Lecz jest też tak, iż nie choroba, ale otoczenie powodują największy problem. Tu nie ma reguły i w dodatku jest to zmienne w czasie. Przez wiele lat widziałem zachowanie dzieci w klasach integracyjnych i dla nich niepełnosprawność koleżanki czy kolegi nie stanowi problemu, stad często właśnie młodzież reaguje bardzo normalnie (z życzliwością) wobec spotkanych na swej drodze niepełnosprawnych. Ale jak dla mnie mało ma to wspólnego z faktycznym, w przyszłości otwarciem na życie. I na koniec, choroba, niepełnosprawność niejedno ma imię. Czasami widać, czasami nie.  Jak łatwo jest np. ocenić dziecko siedzące i nieustępujące miejsca starszemu w autobusie. Ale nigdy nie wiesz czy to brak wychowania, czy choroba, niepełnosprawność. Byłem świadkiem, jak matka takiego chorego dziecka, poczekawszy, jak już atmosfera pouczeń, jak to nie umie wychować dziecka sięgnęła zenitu, ze stoickim spokojem wyjęła i pokazała publicznie legitymacje dziecka niepełnosprawnego, Mina „pyskaczy” bezcenna, szczególnie wobec życzliwego uśmiechu tej matki. Wiele możnaby pisać, moze będzie okazja.
A2
Aleja 26
11 grudnia 2013, 10:36
Dziękuję za rozmowe! Dobrego dnia!
A2
Aleja 26
11 grudnia 2013, 10:33
@Aleja 26 - otwarcie na życie to zdecydowanei więcej, niz uśmiech nastolatki w stosunku do niepełnosprawnego dziecka. Postawa życzliwości, a moze wręcz normalnosci wobec niepełnosprawnych powinna być standardem zachowań. I powoli, sie takim standardem staje. Dla wielu młodych osób, które chodziły, czy chodzą do szkół z klasami integracyjnymi nie ma sztucznej bariery w kontaktach z osobami niepełnosprawnymi. Tyle, ze taka postawa nie oznacza nic, jeżli chodzi o przyszłe otwarcie na nowe życie. ... TomaszuL, skąd taka pewność, że to nie oznacza nic? Spytaj rodziców dzieci niepełnosprawnych, co je najbardziej boli - czy sama choroba dziecka, czy to z jakimi reakcjami otoczenia się spotykają. Oczywiście, że otwartość na życie to nie uśmiech nastolatki - to jeden z przejawów, akurat dostępny dla nastolatki. Zyczliwość powinna być standardem, ale nie jest. Popytaj matek spodziewających się kolejnego dziecka, z jakimi reakcjami się spotykają. Często z reakcjami tzw. porządnych katolików, żeby było ciekawiej. Problemem nie są media i zły świat - problemem jest nienawrócenie ludzi.
Jadwiga Krywult
11 grudnia 2013, 09:57
Problemem nie sa zddjęcia ofiar aborcji lecz coraz mniejsze wpływy katolików w mediach. Trzeba chwycić za pyski, żeby oglądali TV Trwam, a nie TVN.
11 grudnia 2013, 09:32
@Aleja 26 - otwarcie na życie to zdecydowanei więcej, niz uśmiech nastolatki w stosunku do niepełnosprawnego dziecka. Postawa życzliwości, a moze wręcz normalnosci wobec niepełnosprawnych powinna być standardem zachowań. I powoli, sie takim standardem staje. Dla wielu młodych osób, które chodziły, czy chodzą do szkół z klasami integracyjnymi nie ma sztucznej bariery w kontaktach z osobami niepełnosprawnymi. Tyle, ze taka postawa nie oznacza nic, jeżli chodzi o przyszłe otwarcie na nowe życie.
M
Myślący
10 grudnia 2013, 21:21
Katolicy muszą się jakoś bronić przed aborcją i propagandą lewacką a  pokazywanie zdjęć ofiar aborcji to jedna z metod działania pokojowego. Trzeba zaznaczyć że katolicy coraz mniej mają wpływu na media masońsko-laickie, dlatego takie metody wyjście do ludzi ze zdjęciami ofiar aborcji są konieczne. Na pewno fundacja nie robi tego z sadyzmu tylko z chęci niesienia pomocy kobietom. Problemem nie sa zddjęcia ofiar aborcji lecz coraz mniejsze wpływy katolików w mediach.
A2
Aleja 26
10 grudnia 2013, 16:56
@TomaszL Otwartość na życie to postawa ogólna i dotyczy każdego człowieka, każdego stanu i wieku. Nie tylko małżonków w wieku prokreacyjnym. Wczoraj jechałam autobusem, do którego wsiadła kobieta z dzieckiem w wózku - kilkuletnią dziewczynką z zespołem Downa. W pewnym momencie zauważyłam, jak nastolatka stojąca obok uśmiecha się do dziecka. Właśnie okazała postawę otwartości na życie. Przełożenie wiary na życie społecznie nie dokonuje się w spektakularnych akcjach, ale w codzienności. Czym innym jest zbieranie podpisów, a czym innym tzw. wystawa.
M
matti
10 grudnia 2013, 16:52
Niech żyją jezuici z deonu! Niech żyje seksualizacja dzieci przez J. Prusaka, o. Piórkowskiego i podobnych! To się nazywa prawdziwa ewangelizacja! A prowincjał .... milczy! A może Prusak juz jezuita nie jest?
10 grudnia 2013, 16:35
Też to zauważam, że katolicy nie żyją po katolicku. Nawet dałam temu wyraz we wcześniejszym komentarzu. Co do wpisywania się w "obecną społeczną kulturę szkokowania obrazem" nie jestem przekonana, że powinniśmy (my, ludzie wierzący) postąpować w ten sam sposób. Raczej chrześcijanin powinien nadawać ton, niż tańczyć jak mu zagrają! ... @Aleja 26 - to nie tak, większość katolików żyje po katolicku jeżli chodzi o własne życie. I nigdy nie zabije dziecka, nie dopuści do tego w swojej najbliższej rodzinie. Problem zaczyna sie z brakiem przełożenia wiary na życie społeczne, na wybory polityczne. Szczelnie rozdzielona strefa sacrum od strefy profanum. A do tego dochodzi ciągłe opowiadanie, co wypada lub nie katolikowi. Obrazek swietego wypada powiesić (choć moze niekoniecznei w sferze publicznej), ale zdjecia prawdopodobnie świętego dziecka juz nie. Pierwszy jest pobożny, drugi pokazuje barbarzyństwo człowieka - matki, ojca ,lekarza.
10 grudnia 2013, 16:34
Acha, wracając jeszcze do tematu drastycznych zdjęć ofiar wypadków. Są one obecnie prezentowane osobom, które przechodzą szkolenia, redukujące punkty karne za wykroczenia drogowe. Oczywiście, można zwrócić uwagę, że są one niejako pokazywane "na życzenie" i tylko osobom dorosłym, ale sądzę, że przez to mają mniejsze oddziaływanie. Jeśli na jednej szali mam tak zwaną wrażliwość (tak, jak pisałem, wątpię, że o to chodzi), a na drugiej życie ludzkie, nie zawaham się, co uznać za ważniejsze.
10 grudnia 2013, 16:23
Dane o liczbach zabójstw i wypadków drogowych z 2012 roku.
10 grudnia 2013, 16:23
@Beniamin Czyli zdjęcia powinny być na ulicach i te z aborcji i te z wypadków drogowych i te z morderstw i te z gwałtów a co przecież jeżeli nikt dzieciom nie powie to nie zwrócą uwagi niech ulice krwią i przemocą opływająNie mówiłem, żeby cokolwiek generalizować. Zdjęcia ofiar gwałtów mogą działać odwrotnie. Poza tym, w Polsce rocznie w wyniku morderstw ginie ok 600 osób, a w wyniku wypadków drogowych 3571. Morderstwa też dość trudno uniknąć, popełniają je albo osoby w afekcie, albo pod wpływem alkoholu, albo osoby z marginesu. Wypadek drogowy możesz spowodować Ty, mogę spowodować ja. Można go uniknąć, przez zdjęcie nogi z gazu. Przez odstawienie kieliszka. Obraz tego, co może wyniknąć z zaniechania tej ostrożności, może mi w tym pomóc. Morderstwa uniknąć trudniej i nie widzę, jak obraz ofiary morderstwa miałby wpłynąć na spadek liczby zabójstw. To samo dotyczy gwałtów. @Kinga Winne są nie zdjęcia, ale ludzie, którzy wszelkie metody uważają za dobre (m.in. te wychowaczynie pewnie).Jeśli ktokolwiek jest tu winny, to rzeczywiście wychowawczynie. Autorzy wystawy nie kierowali jej do dzieci. Tak, jak pisałem, dzieci jej nie zrozumieją bez "pomocy" dorosłych. I nie sądzę, by należało im w tym pomagać.
A2
Aleja 26
10 grudnia 2013, 16:01
Też to zauważam, że katolicy nie żyją po katolicku. Nawet dałam temu wyraz we wcześniejszym komentarzu. Co do wpisywania się w "obecną społeczną kulturę szkokowania obrazem" nie jestem przekonana, że powinniśmy (my, ludzie wierzący) postąpować w ten sam sposób. Raczej chrześcijanin powinien nadawać ton, niż tańczyć jak mu zagrają!
10 grudnia 2013, 15:53
Trzeba pozytywnego przekazu, ale trzeba też jasno, publicznie pokazać swoje stanowisko. ... W odpowiedni sposób, używając odpowiednich środków. Krwawe zdjęcia nie są do obronienia. Czym innym jest projekt zmiany prawa, a czym innym tzw. wystawa. ... Naprawdę? 96% chodzących co niedziela do kościoła katolików nie podpisało społecznego projektu zakazu aborcji eugenicznej. ps. krwawe zdjecia dokładnie wpisuja sie w obecną społeczną kulturę szkokowania obrazem, pokazywania wojen, wypadkówi. Czy wszystkie te przekazy sa nie do obronienia?
A2
Aleja 26
10 grudnia 2013, 15:44
Trzeba pozytywnego przekazu, ale trzeba też jasno, publicznie pokazać swoje stanowisko. ... W odpowiedni sposób, używając odpowiednich środków. Krwawe zdjęcia nie są do obronienia. Czym innym jest projekt zmiany prawa, a czym innym tzw. wystawa.
10 grudnia 2013, 15:38
@Aleja26 - działania tej grupy prolajferów są często kontrowersyjne. Jak nie wystawy czy pikiety ze zdjęciami, to społeczny projekt ustawy zakazującej zabijania dzieci. Tyle, zę prolajferzy poświęcają swój prywatny czas, są często ośmieszani, wyzywani, a jednak coś robią. A gdzie są inni, ci oczekujący pozytywnego przekazu? Ile świadectw dają? A gdzie są katolicy, tak ochoczo głoszący, iż są przeciw aborcji, a jednocześnie tylko bardzo nieliczni odważyli się faktycznie sprzeciwić wobec obecnego prawa zezwalającego na aborcję chorych dzieci? Zwyciężył święty spokój, może święty kompromis, a może święte współczucie i cicha zgoda na zabijanie chorych dzieci? Trzeba pozytywnego przekazu, ale trzeba też jasno, publicznie pokazać swoje stanowisko.
NN
nihil novi
10 grudnia 2013, 14:42
w normalnym, realnym życiu, to ze dziecko obejrzy w przestrzeni publicznej zdjecie abortowanego dziecka jest naprawdę medialną pierdołą. Wrzask nad medialnym problemem, to jakis chory współczesny trend. ...Otóż to właśnie ! Tak właśnie wygląda dekonstrukcja cywilizacji w praktyce wg katolewackiej metody spod znaku GW i TP. - Na wszechobecne, krzykliwe największe nawet publicznie jawne zbrodnie i deprawacje - doprowadzona do absurdu miłość bliźniego i "morda w kubeł" - Na najmniejszy sprzeciw katolików - wysublimowane dzielenie włosa na czworo, walenie młotem dialogu, tolerancji i relatywizowanie czego się tylko da. Stary numer. Pełno tego w głównym ścieku mediów od 20 lat
M
Magdalena
10 grudnia 2013, 14:32
Chrześcijaństwo nie polega na panicznym lęku przed złem, ale świadomym dokonywaniu właściwych wyborów wynikających z doświadczenia miłości Boga, a nie ze strachu przed Nim. Jeśli rodzic sam ufnie zawierzył swoje życie Panu Bogu, z miłością powierzy Mu również i swoje dzieci, a to znaczy, że w pierwszej kolejności to właśnie rodzic jest świadkiem miłości Boga Ojca do dziecka.
10 grudnia 2013, 14:23
Pamiętam. Wyciągam z tego inny wniosek: wychowawczynie nie powinny tego mówić. Winne są nie zdjęcia, tylko wychowawczynie. ... @lex Czyli zdjęcia powinny być na ulicach i te z aborcji i te z wypadków drogowych i te z morderstw i te z gwałtów a co przecież jeżeli nikt dzieciom nie powie to nie zwrócą uwagi niech ulice krwią i przemocą opływają 
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 14:21
Winne są nie zdjęcia, ale ludzie, którzy wszelkie metody uważają za dobre (m.in. te wychowaczynie pewnie).
10 grudnia 2013, 14:19
Pamiętam. Wyciągam z tego inny wniosek: wychowawczynie nie powinny tego mówić. Winne są nie zdjęcia, tylko wychowawczynie.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 14:18
Lex, bardzo źle dyskutuje się z ludźmi, którzy nie pamiętają co napisali wcześniej. Pisałeś, że zdjęcia ofiar aborcji mogą być na ulicach, bo małe dzieci nie zwrócą na nie uwagi, chyba że ktoś im powie. Wychowawczynie są przykładem, że znajdzie się ktoś, kto powie. Mój wniosek: zdjęć nie powinno być.
10 grudnia 2013, 14:03
Chronić czyli powiedzieć 'nie patrz tam'. Wychowawczynie nie powiedziały 'nie patrzcie tam', lecz jeszcze wytłumaczyły, co jest na zdjęciach (bo przedszkolaki bez tłumaczenia by nie wiedziały).Sądząc po moich dzieciach, sądząc po dzieciach moich bliskich i znajomych - nie wiedziałyby. Świat zewnętrzny jest dla dziecka niezrozumiałą zagadką. Zobaczyłyby coś czerwonego, niezbyt dobrze wyglądającego. Ale z pewnością nie zdawałyby sobie sprawy z tego, na co patrzą. Pamiętaj, czteroletnie dzieci zwykle nie umieją czytać. A nawet jeśli (moja najmłodsza umie trochę składać niektóre literki), to nie rozumieją słowa "aborcja", "płód", niezbyt dobrze pojmują słowo "zabić". Jeśli im tego nie wytłumaczysz, nie będą wiedziały, co jest na tych zdjęciach, ani o czym mówią te napisy. Możesz o to zapytać jakiegoś psychologa dziecięcego, na pewno ma szersze spojrzenie, niż ja. Zdaję sobie sprawę z niewłaściwości porównania, ale dopiero znacznie starsze dzieci zaczynają źle reagować na zwierzątka zabite na drodze. Małe dzieci w ogóle ich nie widzą. Nie rozumieją ani co to jest, ani nie rozumieją znaczenia tego widoku. Po prostu, jeśli chcesz je uchronić, nie tłumacz im tego. Nie pokazuj. Same raczej nie zapytają. Wierz mi, przepraszam, że się powtarzam, ale w tej sprawie nie chodzi wcale o wrażliwość dzieci.
10 grudnia 2013, 14:03
@Kinga Lex, czy słuszne jest obstawienie dróg zdjęciami dzieci, które zginęły w wypadkach drogowych ? Nie wiem. Trudno mi powiedzieć, ale jeśli doprowadziłoby to do spadku liczby dzieci zabitych na drogach, to tak. Gdy myślę o tym, że mógłbym potrącić dziecko... Opowiem Ci dwie historie, obie prawdziwe. W tym roku, w maju, w podkrakowskiej wsi, kierowca potrącił trzyletnie dziecko. Popełnił samobójstwo. Bardzo wiele lat temu, nie dość uważnie popatrzyłem na drogę i wszedłem pod jakiegoś poloneza. Nic mi się nie stało, miałem tylko skaleczoną dłoń. Do dzisiaj pamiętam twarz tego kierowcy. Był jeszcze bardziej przerażony, niż moja mama, gdy kwadrans później usłyszała, co się stało. Tak, sądzę, że zdjęcia potrąconych dzieci mogłyby uchronić inne dzieci przed śmiercią. Sądzę, że zdjęcia abortowanych dzieci mogą uchronić inne dzieci przed aborcją. Ludzie nie dość zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów. ...
Y
yess
10 grudnia 2013, 13:41
Niech żyje seksualizacja dzieci promowana przez jezuitów na deonie! Niech żyją o. Jacek Prusak i o. Piórkowski i o. Klamer!
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 13:03
bo by nie było komentarza że pornografia wystawiona przed oczy dziecka w kiosku to nic. Pornografia wystawiona przed oczy dziecka to nic, bo przecież dziecko i tak ma możliwość oglądania w TV, w internecie itp. Zabranianie oglądania jest więc pierdołą, jak napisał TomaszL.
A2
Aleja 26
10 grudnia 2013, 13:01
@TomaszL Nikt raczej nie kwestionuje tego, że dziecka nie da się trzymać pod kloszem i że wychowanie należy do rodziców. Ale nie tego dotyczy rozmowa. Chodzi o środki użyte przez "prolajferów" i brak jakiejkolwiek żenady. Cel nie uświęca środków! W moim odczuciu taki agrsywny sposób protestu przeciw aborcji i tak nie przekonuje zwolenników aborcji. Raczej w reakcji obronnej od razu się zamykają bez jakiejkolwiek refleksji. Ktoś (chyba lobzovka) wspomniał o braku pozytywnego przekazu (np. na temat życia codziennego rodzin z chorymi dziećmi). Pamiętam świadectwo wielodzietnej rodziny z misji z jednego z krajów byłej Jugosławii, gdzie aborcja jest na porządku dziennym. Ich niewierzący sąsiedzi pozazdrościli im fajnej rodziny i też zaczęli przyjmować dzieci. Jeśli ktoś zadał pytanie o inny sposób na sprzeciw przeciw aborcji, to podstawowa odpowiedź według mnie to otwartość na życie. Dlaczego nie zacząć kreować "normalnego życia" w ten sposób, by wielodzietność była postrzegana jako coś normalnego i naturalnego? Dlaczego sami katolicy nie są otwarci na życie? Wymagać od niewierzących, żeby żyli tak, jak wierzący nie dają rady - oto "katolicki trend"...
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 12:43
Dzięki wielu oczołomom, protestującym przed kioskami, dziś szanujace sie kioski foliują pornografię. Zupełnie niesłusznie wg Twojego rozumowania. Warto sobie przypomnieć, jak medialnie traktowano ówczesnych oszołomów. Czyli media miały rację.
10 grudnia 2013, 12:23
@TomaszL - w normalnym, realnym życiu, to ze dziecko obejrzy w przestrzeni publicznej czasopismo pornograficzne jest naprawdę medialną pierdołą. Wrzask nad medialnym problemem, to jakis chory współczesny trend. ... Dzięki wielu oczołomom, protestującym przed kioskami, dziś szanujace sie kioski foliują pornografię. Warto sobie przypomnieć, jak medialnie traktowano ówczesnych oszołomów.
10 grudnia 2013, 12:20
@Tomaszt. Nie uchronimy dzieci przed tym, na co nie mamy wpływu. Ale możemy je uchronić przed tym, na co mamy wpływ. Czym innym jest przypadkowe zobaczenie czegoś, a czym innym pokazanie czegoś i uznanie że to nawet dobrze. ... @Słaba - to nie była pikieta przed przeszkolem czy szkołą. Dzieci znalazły się tam przypadkiem i zarowno wychowawczynie, jak i pikietujący postąpili nieroztropnie. Co ponadto, to medialna piana, bita wyłacznie dla jej bicia.
S
Słaba
10 grudnia 2013, 12:15
@Tomaszt. Nie uchronimy dzieci przed tym, na co nie mamy wpływu. Ale możemy je uchronić przed tym, na co mamy wpływ. Czym innym jest przypadkowe zobaczenie czegoś, a czym innym pokazanie czegoś i uznanie że to nawet dobrze.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 12:07
@TomaszL - w normalnym, realnym życiu, to ze dziecko obejrzy w przestrzeni publicznej czasopismo pornograficzne jest naprawdę medialną pierdołą. Wrzask nad medialnym problemem, to jakis chory współczesny trend.
P
psp
10 grudnia 2013, 12:05
W Nowym Meksyku w mieście Alberquerque  mieszkańcy w referendum przegłosowali dopuszczalność późnej aborcji na życzenie. [...] ... Dzieci też głosowały? Poza tym trochę manipulujesz. Za NYT: "Voters here on Tuesday defeated a ballot question that sought to ban abortions after 20 weeks of pregnancy" - czyli to prawo już istnieje, a głosujący storpedowali próbę jego zmiany. Co nie zmienia faktu, że jest to zbrodnia...
10 grudnia 2013, 12:00
@Słaba - w normalnym, realnym życiu, to ze dziecko obejrzy w przestrzeni publicznej zdjecie abortowanego dziecka jest naprawdę medialną pierdołą. Wrzask nad medialnym problemem, to jakis chory współczesny trend. Oczywiście rodzić ma prawo wychowywać dziecko do swoich wartości, ale musi też przygotować dziecko na to, nad czym już jako rodzić nie będzie mieć kontroli. Prawdopodobieństwo zobaczenia przez małe dziecko realnej śmierci w przestrzeni publicznej jest o wiele większe, niż zobaczenie zdjecia abortowanego dziecka. Co jest bardziej drastyczne zdjecie, czy przejachny kotek, piesek, ptaszek? O wypadkach, publicznej reanimacji etc nie wspominając. W realnym swiecie nie ma możliwości ochrony małego dziecka przez normalnym życiem, przed tym, co spotka je w przestrzeni publicznej.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 11:55
W Nowym Meksyku w mieście Alberquerque  mieszkańcy w referendum przegłosowali dopuszczalność późnej aborcji na życzenie. Czy gdyby zobaczyli ten abortowany płód na zdjęciu albo na wystawie takiej jak omawiana, też tak by zdecydowali? Piszę to jako matka trojga dzieci. Matko, czy już pokazałaś swoim dzieciom takie zdjęcia ? 
SC
spokój czy miecz?
10 grudnia 2013, 11:37
W Nowym Meksyku w mieście Alberquerque  mieszkańcy w referendum przegłosowali dopuszczalność późnej aborcji na życzenie. Czy gdyby zobaczyli ten abortowany płód na zdjęciu albo na wystawie takiej jak omawiana, też tak by zdecydowali? Piszę to jako matka trojga dzieci.
S
Słaba
10 grudnia 2013, 11:31
Kolejny dzień bezowocnej dyskusji nad pierdoła, nad banerem, który przypadkiem zobaczyły przechodzące dzieci. Mogły iść w drugą strone, trzymajacy baner mogli go zwinąć. Wiem co napisał Konrad Kruczkowski, problem w tym, iz jego artykuł o artykule Marty, która odniosła sie do artykułu z innego portalu daje medialna sieczkę, gubiac istotę czyli problem aborcji.  Tą sieczkę podsyca ten artykuł, do którego byc moze ktoś napisze kolejny,... A cala ta dyskusja jest jedynie wodą na młym wszystkim tym, co opowiadają o obronie przestrzeni publicznej przed szkoującą prawdą: aborcja jest zabójstwem z premedytacją. I skupmy się na tym, jak pomoc ludziom chronic życie, a nie czy dziecko moze zobaczyc zdjecie martwego płodu. @Tomaszt. Ta dyskusja nie jest na temat aborcji, bo dyskutują tu sami przeciwnicy aborcji. Istotą tej dyskusji jest właśnie to, czy dziecko może zobaczyć zdjęcie zwłok zmasakrowanego dziecka. Ta dyskusja jest o tym, jak walczyć z aborcją, nie niszcząc psychicznie dzieci. To nie jest "pierdoła". Moim zdaniem bardzo poważny błąd robią ci, którzy nie biorą pod uwagę faktów: - że psychika małego dziecka jest niedojrzała, - że dopiero się rozwija, że łatwo ją zniszczyć (jak przysłowiowy pąk kwiatu, który ktoś próbuje "rozwijać" na siłę), - że dziecko nie dysponuje takim aparatem pojęć, jak dorosły, - że dziecko nie dysponuje odpornością emocjonalną, - że jegio przeżycie zależy w 100% od opiekunów, nie jest w żadnym stopniu samowystarczalne, więc nie może uciec przed tym, co mu zaserwują. Istotą tej dyskusji jest to, że pikietujący powinni zwinąć baner na czas przejścia dzieci (obktórym wiedzieli). Ajeśli się zagapili, to wypadałoby bardzo przeprosić, a nie wypisywać androny o "niesamowitej" reakcji dzieci (którą był okrzyk z przerażeniem). Zasłanianie się tym, że "inni grzeszą gorzej od nas" jest niepoważne.
K
Kamil_S.
10 grudnia 2013, 11:27
Już dawno w psychologii odkryto, że dzieci wykazują dużo więcej współczucia wobec innych dzieciaków, zwłąszcza kiedy widzą krzywdę - zaczyna się walić jakiś porządek. Przed różnymi złymi odcieniami świata nie uchronimy. To jest niemożliwe. Nadzór rodzica nie jest w 100% szczelny. Nie wiem nad czym tu  się zbytnio rozwodzić. Uważam, zę oba tekty pana i pani zawierają wspólne elementy. Nie da się tu powiedzieć, ze jeden schemat postępowania jest na plus a drugi już beeee. Trzeba znaleźć Złoty Środek.
10 grudnia 2013, 11:23
Zgadzam się ~psp. Ostatecznie tylko rodzice, a w szczególności ojciec powinien wziąć odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci. Nie widzę żadnego powiązania z tym, że dzieci i tak są dzisiaj wcześniej "uświadomione", że w kiosku mogą zobaczyć pornografię, a potem w domu grać w brutalne gry. Idąc tym tokiem myślenia dochodzi się szybko do całego genderyzmu i wczesnego uświadamiania dzieci o wszystkim, "bo przecież i tak się same dowiedzą". Po "drugiej stronie" są rodzice, którzy nigdy nie podejmą żadnego ważnego tematu tzw. tabu z dziećmi, ale w dalszym ciągu jest to ICH odpowiedzialność, a nie pani Marty Brzezińskiej. Pytanie kluczowe moim zdaniem, co taka wystawa więc wnosi i jak realnie wpływa na problem aborcji, skoro bardziej rozumią to dzieci niż dorośli (według autorki). Moim zdaniem cała sytuacja jest zbyt rozdmuchana.
P
psp
10 grudnia 2013, 10:41
A ja zastanawiam się, dlaczego prawo do decydowania o tym, co powinny oglądać moje dzieci, a czego nie roszczą sobie ludzie, którzy raczej nie biorą odpowiedzialności za ich wychowanie? Mało tego, według niektórych tutaj komentujących (nie wiem skąd czerpią taką wiedzę) moim dzieciom nie zaszkodzi oglądanie martwych dzieci, bo i tak oglądają pornografię i grają w brutalne gry. Dlatego uprzejmie proszę: pozwólcie mi wychowywać moje dzieci zgodnie z moimi przekonaniami i pozwólcie mi decydować o tym co jest dla nich dobre a co złe. To ja jestem rodzicem i to ja biorę za ich wychowanie pełną odpowiedzialność. Mam nadzieję, że nie jest to zbyt bezczelna i wygórowana prośba.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 10:31
Lex, czy słuszne jest obstawienie dróg zdjęciami dzieci, które zginęły w wypadkach drogowych ?
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 10:26
Nie wiem, czy trzeba chronić przed tymi zdjęciami. Napisałem, że raczej nie trzeba ich tłumaczyć, albo wystarczy powiedzieć: "to przedstawia zło, nie patrz tam". Nie wiem, czy wychowawczynie nie mogą przed nimi ochronić dzieci. Chronić czyli powiedzieć 'nie patrz tam'. Wychowawczynie nie powiedziały 'nie patrzcie tam', lecz jeszcze wytłumaczyły, co jest na zdjęciach (bo przedszkolaki bez tłumaczenia by nie wiedziały). 
10 grudnia 2013, 10:25
A cala ta dyskusja jest jedynie wodą na młym wszystkim tym, co opowiadają o obronie przestrzeni publicznej przed szkoującą prawdą: aborcja jest zabójstwem z premedytacją. I skupmy się na tym, jak pomoc ludziom chronic życie, a nie czy dziecko moze zobaczyc zdjecie martwego płodu. Bardzo celne spostrzeżenie. Tylko napisałbym: "czy dziecko moze zobaczyc zdjecie martwego dziecka". My, wszyscy, jako ludzkość, w ogóle mamy problem z oglądaniem cierpienia dzieci, tylko dziwnym trafem dzielimy te dzieci na "przed" i "po". Dopiero takie zdjęcia uświadamiają nam, jak bzdurny jest to podział. Jeśli w ramach akcji przeciwko piratom drogowym i siadającym za kierownicę pod wpływem, pokaże się zdjęcia z wypadku z udziałem dziecka, wszyscy przyklasną takiemu pomysłowi. Gdy w imię walki z głodem pokazuje się publicznie małe dzieci umierające z niedożywienia, nie ma tematu. Gdy chodzi o aborcję, robi się problem. To samo ciało, taki sam człowiek. Czy to nie obłuda?
10 grudnia 2013, 10:18
Kinga, proszę - wyluzuj z tymi "oszczercami" i innymi takimi pieszczotami.No ale wszystko jest w porządku, mogą pisać co chcą i nie są oszczercami, nie wolno zwracać im uwagi.Wolno, ale tak, abyśmy dalej chcieli ze sobą dyskutować. Jeśli i mnie nazwiesz oszczercą, bo poddam w wątpliwość czyjeś twierdzenia, to normalnie zrobi mi się przykro i nie będę chciał wysłuchiwać więcej takich słów. Zamiast tego można napisać: "mylisz się", albo "niesłusznie oskarżasz" i jest ok. Czyli takich zdjęć nie powinno być na ulicy, bo wprawdzie rodzice uchronią dzieci, ale wychowawczynie - nie.Nie wiem, czy trzeba chronić przed tymi zdjęciami. Napisałem, że raczej nie trzeba ich tłumaczyć, albo wystarczy powiedzieć: "to przedstawia zło, nie patrz tam". Nie wiem, czy wychowawczynie nie mogą przed nimi ochronić dzieci. W USA pornografia jest ogólnie dostępna i nie ma spokoju z seksem.Dla małych dzieci ?Wystarczy pstryknąć w pilota. Wystarczy, że dziecko ogląda bajkę w Internecie i kilka razy kliknie nie w to okienko. Wystarczy, że przejdzie koło stoiska z gazetami. Czy nie tą ulicą, którą powinno. Albo popatrzy na reklamę, której nie powinno widzieć.
10 grudnia 2013, 09:42
Konrad Kruczkowski napisał, że jest przeciwnikiem aborcji, ale ci, którzy nie zgadzają się z jego artykułem n razy nazwali go zwolennikiem aborcji, teraz powtórzył to TomaszL (w zawoalowanej co prawda formie). No ale wszystko jest w porządku, mogą pisać co chcą i nie są oszczercami, nie wolno zwracać im uwagi. Nie, nic nie jest w porządku, Kolejny dzień bezowocnej dyskusji nad pierdoła, nad banerem, który przypadkiem zobaczyły przechodzące dzieci. Mogły iść w drugą strone, trzymajacy baner mogli go zwinąć. Wiem co napisał Konrad Kruczkowski, problem w tym, iz jego artykuł o artykule Marty, która odniosła sie do artykułu z innego portalu daje medialna sieczkę, gubiac istotę czyli problem aborcji.  Tą sieczkę podsyca ten artykuł, do którego byc moze ktoś napisze kolejny,... A cala ta dyskusja jest jedynie wodą na młym wszystkim tym, co opowiadają o obronie przestrzeni publicznej przed szkoującą prawdą: aborcja jest zabójstwem z premedytacją. I skupmy się na tym, jak pomoc ludziom chronic życie, a nie czy dziecko moze zobaczyc zdjecie martwego płodu.  
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 09:31
Kinga, proszę - wyluzuj z tymi "oszczercami" i innymi takimi pieszczotami. Konrad Kruczkowski napisał, że jest przeciwnikiem aborcji, ale ci, którzy nie zgadzają się z jego artykułem n razy nazwali go zwolennikiem aborcji, teraz powtórzył to TomaszL (w zawoalowanej co prawda formie). No ale wszystko jest w porządku, mogą pisać co chcą i nie są oszczercami, nie wolno zwracać im uwagi. Wierzę mu, ale sądzę, że była to reakcja na tłumaczenie wychowawczyń. Czyli takich zdjęć nie powinno być na ulicy, bo wprawdzie rodzice uchronią dzieci, ale wychowawczynie - nie. W USA pornografia jest ogólnie dostępna i nie ma spokoju z seksem. Dla małych dzieci ?
10 grudnia 2013, 09:20
Przypominam, że dyskusja jest nie o tym, czy takie zdjęcia pokazywać dorosłym i młodzieży, ale o tym, czy rzeczywiście nie ma żdnego problemu (jak twierdzi autorka) gdy oglądają je małe dzieci. Racja. Żeby było jasne: nie twierdzę, że nie ma "żadnego problemu". Czy tak twierdzi Autorka, to już trzebaby zapytać ją samą. Moje stanowisko jest takie: rzutujemy nasze odczucia na odczucia dzieci. Jeśli ktoś nie chce, żeby dziecko zrozumiało aborcję, wystarczy, że mu jej nie wytłumaczy. Obraz tylko wspomaga zrozumienie. Prawdziwym problemem są nasze odczucia i ich przyczyna. Jeżeli małe dziecko zobaczy pornografię, uzna widok za obrzydliwy, powie 'Jezu, co oni robią' i będzie spokój z seksem przynajmniej do pełnoletności.W USA pornografia jest ogólnie dostępna i nie ma spokoju z seksem. Wręcz przeciwnie. Badania (omawiane zarówno przez HLI, jak i przez lewicę, np. Lidię Geringer de Oedenberg z SLD) wskazują, że pornografia jest na przykład związana ze wzrostem przemocy seksualnej w społeczeństwie. Pornografia jest społecznie szkodliwa.
10 grudnia 2013, 09:20
Kinga, proszę - wyluzuj z tymi "oszczercami" i innymi takimi pieszczotami. Dyskutujemy, nie potrzebujemy sobie nawzajem wymyślać. Napisz to, co chcesz napisać w bardziej wyważony sposób, albo nie będzie dyskusji i zostaniesz sama ze swoją racją. Jeśli mam wątpliwość, czy dziecko powinno na coś patrzeć, zwracam jego uwagę w inną stronę.Dzieci szły w grupie z wychowawczyniami i patrzyły.Być może wychowawczynie powinny zmienić miejsce spaceru. Piszę - być może, bo sądzę, że nie to było przyczyną problemu. nie sądzę, by moja czteroletnia córeczka zrozumiała na co patrzy [...]. Przypuszczam, że byłaby to dla niej zupełna abstrakcja.Konrad Kruczkowski opisał konkretny przypadek, że dzieci zrozumiały, na co patrzą.Wierzę mu, ale sądzę, że była to reakcja na tłumaczenie wychowawczyń. Przerabiałem trójkę dzieci w tym wieku i wiem, jaki obraz czteroletnie dziecko może zrozumieć bez "pomocy" dorosłego. Jeśli moje słowa nie wystarczą, może trzeba zapytać psychologa dziecięcego, ale sądzę, że zgodzi się ze mną. W takim przypadku czteroletnie dziecko nie ma podstaw do wnioskowania, chyba że ktoś je wcześniej uświadomił. ...
10 grudnia 2013, 09:01
pokazanie przypadkiem banneru dzieciom spowodowało wielki atak „obrońców” dzieci na obrońców dzieci. Tomaszu, jesteś oszczercą nazywając Konrada Kruczkowskiego 'obrońcą' dzieci. ... @Kingo - wolałbym sie mylić i chcialbym być oszczercą w wypadku kazdej osoby, którą uznałem za "obrońcę" dzieci.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 08:55
pokazanie przypadkiem banneru dzieciom spowodowało wielki atak „obrońców” dzieci na obrońców dzieci. Tomaszu, jesteś oszczercą nazywając Konrada Kruczkowskiego 'obrońcą' dzieci.
10 grudnia 2013, 08:44
Kolejny artykuł do nic nieznaczącego incydentu. Jak widać temat żyje medialnie, choć na to nie zasługuje. Panowie trzymający baner powinni go zwinąć, jak przechodziły dzieci. Nie zachowali się roztropnie. I to nie dlatego, iż „biedne” dzieci zobaczyły prawdę o aborcji, ale dlatego, iż pokazanie przypadkiem banneru dzieciom spowodowało wielki atak „obrońców” dzieci na obrońców dzieci. I rodzi się pytanie do tych, którym nie podoba się taka metoda walki z aborcją (poprzez plakaty, czy wystawy). Macie jakiś skuteczny pomysł na obronę nienarodzonych przed zabójstwem? Wprowadzacie go w życie, czy tylko o nim opowiadacie? Tak ostro krytykowani przez Was maja czelnośc coś zrobić. Byc moze robią to nieudolnie, ale jednak coś robią. Dla dobra dzieci.
BK
Bartosz Klimek
10 grudnia 2013, 08:43
Moje dzieci we wczesnym wieku szkolnym nie wiedziały co to znaczy aborcja, choć same słowo znały i kojarzyły, że to coś nagannego.[...] Po usłyszeniu przypadkiem w dzienniku radiowym informacji o matce, która zabiła własne dziecko moje dziecko nie mogło spać w nocy. Zapewniam, że nie wychowuję ich pod kloszem i nie chodzą do katolickiej szkoły. Dzieci nie są święte, a jednak zabicie niewinnego dziecka nie mieści im się w głowie. Moim zdaniem bardzo podważa ich zaufanie do innych i poczucie bezpieczeństwa W mojej ocenie dziecko trzeba uświadamiać stopniowo. Wiem, że są rodzice, którzy próbują ukryć przed dzieckiem istnienie śmierci i zła - dla takich dzieci informacja o aborcji może być szokiem. Jeśli jednak krok po kroku wytłumaczy się, czym jest ciąża, że są ludzie, którzy nie uważają płodu za człowieka, że są kobiety, które nie chcą mieć w danym momencie dziecka, to łatwiej będzie małemu człowiekowi zrozumieć również aborcję. Jestem zwolennikiem takiego podejścia, choć nie widzę powodu, żeby pokazywać małemu dziecku wszystkie drastyczne szczegóły tych trudnych tematów. Jednak uformowanie odpowiedzialnego, świadomego i odważnego człowieka wymaga, żeby poznał również te ciemne strony ludzkiej natury.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 08:41
Zresztą, nikt nie puszcza małych dzieci na ulicę samych, bez opieki. Jeśli mam wątpliwość, czy dziecko powinno na coś patrzeć, zwracam jego uwagę w inną stronę. Dzieci szły w grupie z wychowawczyniami i patrzyły. Poza tym nie sądzę, by moja czteroletnia córeczka zrozumiała na co patrzy, nawet patrząc na tą wystawę. Przypuszczam, że byłaby to dla niej zupełna abstrakcja. Konrad Kruczkowski opisał konkretny przypadek, że dzieci zrozumiały, na co patrzą.
Jadwiga Krywult
10 grudnia 2013, 08:38
Sądzę, że znacznie więcej złego i zbyt wcześnie wyrządzi im wszechobecna pornografia, niż omawiane obrazy, przekazujące wiedzę o tym, do czego prowadzą pewne decyzje. Przypominam, że dyskusja jest nie o tym, czy takie zdjęcia pokazywać dorosłym i młodzieży, ale o tym, czy rzeczywiście nie ma żdnego problemu (jak twierdzi autorka) gdy oglądają je małe dzieci. W takim kontekście nie uważam, że większym problemem jest pornografia. Jeżeli małe dziecko zobaczy pornografię, uzna widok za obrzydliwy, powie 'Jezu, co oni robią' i będzie spokój z seksem przynajmniej do pełnoletności.
jazmig jazmig
10 grudnia 2013, 07:21
jazming, może to nie tylko kwestia moralności, ale i wrażliwości... ... Jeżeli ojciec ma pomysł na uświadomienie ludziom co to jest aborcja, to proszę się z nami i prolajferami podzielić tym pomysłem.
A2
Aleja 26
10 grudnia 2013, 06:21
lobzovka i JL - bardzo dziekuje za Wasze wypowiedzi! lobzovka - bloga odwiedze z przyjemnoscia:)
AP
Adrian Podsiadło
10 grudnia 2013, 05:19
O.Kramer: I dodam jeszcze do ostatniego akapitu. Prawdą jest, że dzieci Autora i innych Polaków muszą się zmierzyć z różnymi obrazkami na ulicach. Jednak w artykule, z którym Pani polemizuje chodzi o to, czy ludzie mający na ustach chrześcijaństwo muszą sięgać do metod złych? Proszę nie "odwracać kota ogonem". ... Proszę w takim razie zreformować modlitwy kościelne i zacząć od różańca. Rok temu moja koleżanka-katechetka musiała zrezygnować z nauczania religii w jednej klasie.  Rodzice 5 dzieci zarzucili jej straszenie piekłem, przez co dzieci miały się w nocy moczyć i mieć koszmary. Fragment, który to powodował to: Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego...
10 grudnia 2013, 00:24
@ o. Grzegorz Kramer Wrażliwość i moralność to kwestie powiązane. Od części dyskutujących tutaj różnię się tym, że mam dzieci, więc problem przedstawiony w artykule nie jest dla mnie problemem wyłącznie teoretycznym. Wracając do głównego wątku, nie zamierzam moim dzieciakom pokazywać zdjęć abortowanych dzieci. Z drugiej strony nie byłbym tu przesadnie - a nawet obłudnie - przeczulony. Sądzę, że znacznie więcej złego i zbyt wcześnie wyrządzi im wszechobecna pornografia, niż omawiane obrazy, przekazujące wiedzę o tym, do czego prowadzą pewne decyzje. Zresztą, nikt nie puszcza małych dzieci na ulicę samych, bez opieki. Jeśli mam wątpliwość, czy dziecko powinno na coś patrzeć, zwracam jego uwagę w inną stronę. Poza tym nie sądzę, by moja czteroletnia córeczka zrozumiała na co patrzy, nawet patrząc na tą wystawę. Przypuszczam, że byłaby to dla niej zupełna abstrakcja. Bądźmy szczerzy. Wcale nie chodzi o małe dzieci. Ta wystawa zbyt dużo mówi o nas samych, o tym, co my czujemy patrząc na zło, dziejące się na świecie i o naszej obojętności. Czy te obrazy nie powinny budzić w nas wielkiego gniewu i odrazy do ludzi, którzy dopuszczają się takiego barbarzyństwa? Czy tak naprawdę nie chodzi o to, że patrząc na te obrazy, w głębi sumienia czujemy, że jesteśmy gnuśni?
C
carisma
10 grudnia 2013, 00:23
Jaki przekaz dotrze do stępianej wszechobecną pornografią, wyuzdaniem i przemocą wrażliwości dziecka ? Aniołków roznoszących prezerwatywy ? Nauką masturbacji w przedszkolach ? Skąd nagle taka obłudna wrażliwość i wyczulenie nad niewinnością dziecka kiedy akurat rzecz dotyczy holokaustu nienarodzonych na skalę przemysłową ? Czyli co, dziecko może być na co dzień karmione wszelkim ohydztwem, natomiast nie może się dowiedzieć do czego ono ostatecznie prowadzi ? Nie może poznać prawdy ? Słuszne oburzenie i pretensje trzeba kierować do zbrodniarzy i faktycznych deprawatorów dziecięcej czystości i wrażliwości !
J
JL
9 grudnia 2013, 21:33
I ja nie mogę się zgodzić z tezą, że komu przeszkadzają zdjęcia abortowanych dzieci na ulicach- ten jest zwolennikiem aborcji lub, jak w tym tekście- chowa swoje dzieci w świecie idealnym. Tej wiosny przyszło mi tłumaczyć swojej 6-letniej córce, czym jest Duchowa Adopcja, w której biorę udział. Nie wspominałam o aborcji (!), czym to jest i że w ogóle istnieje takie zjawisko. Córka dowiedziała się, że modlę się o to, żeby ktoś pokochał swoje mające się urodzić dziecko.Wiadomość, że są ludzie, którzy swoich dzieci nie chcą, była dla niej wystarczająco zła. Ta wiadomość musiała być "wyrównana" komunikatem o jej własnym początku, bardzo przez nas wyczekanym, i zapewnieniem, że nie było ani chwili, kiedy byśmy się nią nie cieszyli. Wydaje mi się pewnym, że informacja, nawet bez użycia obrazów, o tym, że można zabić nienarodzone dziecko, byłaby dla niej zbyt trudna. Po prostu jest na to za mała. Owszem, słyszałam o sytuacji, w której zwolennik prawa do aborcji został zaciągnięty przed taką wystawę przez swojego syna (8-letniego wówczas)- i w jednej chwili mu przeszło. Syn zaś nie miał ani traumy, ani kłopotów z określeniem swojego stanowiska w sprawie aborcji w późniejszych latach- ale trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację w odniesieniu do dzieci młodszych: 3-5 letnich; a przecież stawiając wystawę na ulicy nie można ich od niej odizolować.
Grzegorz Kramer SJ
9 grudnia 2013, 21:11
jazming, może to nie tylko kwestia moralności, ale i wrażliwości...
jazmig jazmig
9 grudnia 2013, 20:59
A jaka jest moralna? Nie jest moralne ukrywanie zbrodni. ...Nie jest morlana taka, która wyciaga zdjęcia ofiar na widok publiczny. Zdjęć swoich zamordowanych bliskich nie pozwolilibyśmy pokazywać na płocie komu popadnie. ... Widziałem sporo zdjęc pomordowanych przez Niemców Żydów, Polaków i innych ludzi. Widziałem zdjęcia dzieci pomordowanych na Wołyniu, ale również zdjęcia dziecięcych zwłok z niemieckich obozów. Były one drukowane w podręcznikach szkolnych, gazetach itp. Abortowane dzieci są ofiarami zbrodni, przewyższających zbrodnie niemieckie. Nie ma zatem uzasadnienia do szafowania słowem moralność z powodu pokazywania zdjęć ofiar tych zbrodni.
jazmig jazmig
9 grudnia 2013, 20:52
@o. Kramer 3. Co do pokazywania zdjęć płodów na ulicach miast (to już ode mnie) - to nie jest moralna metoda walki z aborcją. Nie każdy środek jest dobry.  ... Ta metoda jest głeboko moralna! Skąd przeciętny człowiek ma wiedzieć, jak wyglądają mordowane dzieci? Prawda was wyzwoli - cała prawda, a nie tylko wybrane jej fragmenty
9 grudnia 2013, 20:45
Inną kwestią, która trochę mnie martwi, jest brak bądz znikome oddziaływanie powytywnych obrazów. Niestety w Polsce nie ma inicjatyw, projektów robionych profesjonalnie i na duża skalę,wchodzących w przestrzeń publiczną, przedstawijających w przekazie pozytywnym np. codzienne życie rodzin z chorymi dziećmi. MYślę sobie, że stąd między innymi chyba bierze się popularność blogów rodziców chorych dzieci. Jest to jakaś próba wypełnienia dużej luki. ​
9 grudnia 2013, 20:44
W jednym z komentarzy przeczytałam słowa jakiejś mamy,która pisze,że po przypadkowym usłyszeniu w radiu informacji że matka zabiła swoje dziecko, jej córeczka nie mogła spać. Nie wyobrażam sobie sytuacji,w której miałabym tłumaczyć mojej czteroletniej córeczce, że na zdjęciu pokazane jest ciało zabitego dziecka. A zabił je lekarz,ponieważ jego mama go nie kochała i nie chciała je urodzić.... Codziennie modlę się, aby Bóg uchronił moje dzieci przed złem. Maryii powierzam drogi rozwoju moich dzieci, ufając, ze doprowadzi je do Jezusa. Swoją rolę jako mamy widzę właśnie między innymi w tym, aby chronić moje dzieic przed złem ( a oglądanie przez nie zdjęcia zamordowanego dziecka jest złem!) i kierowanie ich ku dobru. Zamiast tłumaczyć im, czym jest aborcja i dlaczego ludzie morduja chore nienarodzone dzieci, wolę zabierać ją na spotkania, w których uczestniczy jej niepełnosprawny brat i jego koledzy. Jeśli jednak natknie sięn atakie zdjęcie, cóż będę musiała jej jakoś powiedzieć o tej potworności jaką jest aborcja, ale ufam, ze do tego nie dojdzie. I nie jest to inkubator, który odrealni świat mojemu dziecku. To jest po prostu ochrona dziecka przed złem, przed przemocą. Myślę, że zetknięcie się z rzeczywistością aborcji, porzez zdjęcia czy "mądre i roztropne" jej tłumaczenie w psychice dziecka może wyżądzić takie samo zło, traumę, strach itp jak zetknięcie się z pornografią czy niezwykle brutalnymi scenami w filmach czy grach. Tak przed tym jak i tamtym w równym stopniu należy dziecko chronić a nie wychodzić z naiwnego i bezmyślnego załozenia, że świat jest tak brutalny, że im wcześniej dziecko z nim się oswoi, tym lepiej dla niego, bo nie będzie takie wychuchane za to bardziej świadome...
9 grudnia 2013, 20:43
Jestem mamą trójki dzieci. Niepełnosprawnego chłopca i dwóch zdrowych dziewczynek. Jestem katoliczką i jak życie mi pokazało prolajferką. Szczególny przypadek niepełnosprawności naszego synka uplasował mnie w grupie kobiet, którym prawodastwo polskie dało prawo do aborcji (eugenicznej). Jestem przeciwniczką aborcji, a nasze doświadczenie ( rodziców dowiadujących się o chorbie mającego urodzic się  dziecka) opisałam w artykule, ktory ukazał się na stronie Fundacji Pro.  Jednocześnie mam bardzo mieszane uczucia jeśli chodzi o pikiety z użyciem zdjęć abortowanych dzieci. Rozumiem, zę ich adresatem są osoby co najmniej nie mające własnego zdania w kwestii aborcji i do tych,które są za dopuszczaniem aborcji. I gdyby trafiały one tylko do takich osób, to pikiety te miałyby moje całkowite poparcie. Ponieważ jednak trafiają nie tylko do takich osób, śmiem nawet sądzić, że w większości trafiają do osób przeciwnych aborcji, to nie mogę w pełni ich popierać. A to dlatego, że są one wstrząsające dla osób, które w ogóle nie powinny tych zdjęć oglądać, bo ich w ogóle nie trzeba przekonywać, że aborcja jest złem. One o tym już wiedzą. Powiem więcej, pikieta z użyciem zdjęć dziecka abortowanego może wyrządzić również wiele zła. Jestem mamą i potwornie bolą mnie zdjęcia tego abortowanego dziecka, które zaczyna być trochę traktowane jak przedmiot do osiągnięcia celu. Ono ( wierzę, że całkiem nieświadomie, bez złej woli organizatorów)  już dawno straciło niejako w oczach opinii publicznej swoje człowieczeństwo. Taki to smutny paradoks. Ulżyło mi nieco , kiedy przeczytałąm, że autorka nie ma swoich dzieci. Uff...jej brak wyczucia i beztroskie słowa o "mądrym i rozsądnym" tłumaczeniu kilkulatkowi, co widzi na zdjęciu,mogę więc złożyć na karb braku doświadczenia i znajomości psychicznej, emocjonalnej i duchowej wrażliwości dzieci.
A2
Aleja 26
9 grudnia 2013, 20:25
Jednak w artykule, z którym Pani polemizuje chodzi o to, czy ludzie mający na ustach chrześcijaństwo muszą sięgać do metod złych? Proszę nie "odwracać kota ogonem".  ... Popieram! Prosze koniecznie zostawic kota w spokoju!
A2
Aleja 26
9 grudnia 2013, 20:18
Sadzac po innych tekstach tej pani, ma innych za przynajmniej nizej stojacych od niej. Reakcja dzieci na wystawe nie byla niesamowita, byla wlasciwa dzieciom!
R
Radek
9 grudnia 2013, 19:44
Przepraszam, czy ta Pani ma nas za kretynów? Co z tego, że intencją prolajferów nie jest pokazywanie wystawy dzieciom. Ustawiając ją w miejscach publicznych siłą rzeczy narażają dzieci na widok, którego widzieć - jak sama Pani przyznaje - nie powinny. Jako dorośli ludzie z pewnością sobie zdają sprawę. Mimo to dalej zachowują się w ten sposób, co wskazuje na to, że wolność tych dzieci od okrutnych obrazów i bezpieczeństwo ich psychiki stawiają niżej niż osiągnięcie swojego celu. Idąc, tokiem rozumowania autorki działacze gejowscy mogliby pokazywać zdjęcia całujących się homoseksualistów w miejscu publicznym - gdyby tylko zaznaczyli, że nie ich targetem nie są dzieci.
Grzegorz Kramer SJ
9 grudnia 2013, 19:39
A jaka jest moralna? Nie jest moralne ukrywanie zbrodni. ...Nie jest morlana taka, która wyciaga zdjęcia ofiar na widok publiczny. Zdjęć swoich zamordowanych bliskich nie pozwolilibyśmy pokazywać na płocie komu popadnie.
B
B.
9 grudnia 2013, 19:33
A jaka jest moralna? Nie jest moralne ukrywanie zbrodni.
L
leszek
9 grudnia 2013, 19:17
Mam duży problem ze zrozumieniem Autorki, która tak się zawzięła i zaparła, że wyruszyła na obronę poglądów i postępowań absolutnie nie do obrony, Dzieci pod żadnym pozorem nie powinny oglądać treści dla nich nie  przeznaczonych i ponad wszelką zakrwawione ludzkie szczątki do tego sie nie nadają. Argmument, że intencją autorów wystawy nie było pokaywanie tych widok dzieciom, to Autorka chce nas przekonań, że są albo skrajnie głupi i bezmyślni, albo całkowicie zakłamani.  Co do stwierdzeń, że dzieci i tak są wystawione na oglądanie róznych okropności czy rzeczy niemoralnych, to oczywiście jest to prawda, ale co to za argument ? Od chrześcijan, a już na pewno katolików chyba oczekujemy czegoś więcej, niż współzawodnictwa ze chciwymi ludźmi, którzy dla zysku epatują seksem i okropnością aby przyciągac widzów.  Zamiast ściagac się na zło i niemoralnośc, lepiej chyba dawać świadectwa dobra i cnoty ?  Zaś stwierdzenie, że z tej wystawy może i jakas pożyteczna nauka wynika, bo przynajmniej dzieci się nauczą, że aborcja to zlo, to Autorka wyraźnie wyraża tutaj wiarę w całkowitą nieskuteczność chrześcijańskiego wychowania, katechezy, właściwego formowania sumień, bo z tego tylko taki logiczny wniosek wynika. 
Grzegorz Kramer SJ
9 grudnia 2013, 19:05
Mira, nie odchodź od tematu. Nie da się wszystkiego ogarnąć jednym tekstem.  I raz jeszcze czym innym jest to, że nie-chrzęscijanie zalewaja nas złem, a czym innym jest to, kiedy chrześcijanie zaczynają walczyć złymi środkami. 
M
Mira
9 grudnia 2013, 19:01
Szanowni oponenci - czyli godzimy się potulnie na to, na co (jak nam się wydaje) nie mamy wpływu - że dzieci zalewa nam szambo płynące z reklam i TV, a jeśli nawet w domu nie mamy telewizora a od billbordów zgrabnie odwracamy uwagę pociechy, to zetkną się z tym w szkole od rówieśników czy na ulicy. Większość dzieci właśnie z tzw dobrych rodzin nie mówi w domu o tym, z czym styka się w szkole (wulgarne słownictwo, tematy seksualne jako podstawowe skojarzenia i to już w młodszej podstawówce), bo się zwyczajnie wstydzą. Nawet jak pójdą do teatru na szkolną lekturę (Zemsya dla gimnazjalistów w Teatrze Polskim w Warszawie np) to tylko utwierdzą sie w przekonaniu, że wszystko się kręci wokoł seksu. Klara - puszczalska mówi tekst zaprzeczający gestom, które wykonuje. Za to protestujemy przeciw wystawie zdjęć ofiar aborcji. Jasne, że nie chciałabym żeby moje dziecko, zwłaszcza małe, coś takiego oglądało. Ale małe dziecko samo ulicą nie chadza i można zając je czym innym, a taka wystawa może otrzexwi tych, do których jest skierowana.
J
jac
9 grudnia 2013, 18:44
Z całym czacunkiem, ale to co Pani pisze jest żenujące. Jak to się ma do etyki chrześcijańskiej? I jeszcze ten inkubator. To kolejny artykuł z pewnego kręgu dzinnikarzy skupionych przy Frondzie, którzy uważają, że cel uświęca środki. Idąc Pani tokiem rozumowania rodzice zapewne powinni sami kupować śmieciową prasę i brutalne filmy, nie mówiąc już o porozkładanych po domu wizytówkach agencji towarzyskich, by wprowadzać swoje pociechy w tę koszmarną codzienność i w ten sposób ich oswajać ze złem tego świata? Ciekawy jestem co powiedziałby ksiądz S.Kostrzewa, autor paranoiczno-apokaliptycznej wizji dziecięcych zabawek :-)
M
Milka
9 grudnia 2013, 18:40
Używanie za "argument" martwych dzieci jest ohydne i jest brakiem SZACUNKU do ciała zmarłych/zabitych.  Dobrze, że prawo nie zezwala na branie ciałek tych dzieci w formalinie i targaniu po ulicach jako "namacalny" dowód, bo zdjęcia można przecież przerobić i "podkręcić". Obawiam się, że część działaczy nie miałaby problemu wymachiwać tymi słoikami przed oczami przypadkowych osób.
X
Xxx
9 grudnia 2013, 18:30
Moje dzieci we wczesnym wieku szkolnym nie wiedziały co to znaczy aborcja, choć same słowo znały i kojarzyły, że to coś nagannego. W prostytutce widziały tylko wystrojoną panią, która spaceruje wzdłuż drogi. Billboardy budziły ich zdumienie:  jak to jest możliwe, że pan na zdjęciu zapomniał zapiąć rozporka :-) Po usłyszeniu przypadkiem w dzienniku radiowym informacji o matce, która zabiła własne dziecko moje dziecko nie mogło spać w nocy. Zapewniam, że nie wychowuję ich pod kloszem i nie chodzą do katolickiej szkoły. Dzieci nie są święte, a jednak zabicie niewinnego dziecka nie mieści im się w głowie. Moim zdaniem bardzo podważa ich zaufanie do innych i poczucie bezpieczeństwa
Grzegorz Kramer SJ
9 grudnia 2013, 18:22
I dodam jeszcze do ostatniego akapitu. Prawdą jest, że dzieci Autora i innych Polaków muszą się zmierzyć z różnymi obrazkami na ulicach. Jednak w artykule, z którym Pani polemizuje chodzi o to, czy ludzie mający na ustach chrześcijaństwo muszą sięgać do metod złych? Proszę nie "odwracać kota ogonem". 
P
Paweł
9 grudnia 2013, 18:17
Autorka po raz kolejny daje dowody na fakt, że nie potrafi czuyać ze zrozumieniem. Druga możliwość jest taka, że potrafi ale specjalnie przeinacza tezy artykułów, z którymi polemizuje. A to ewidentny dowód na brak faktycznych argumentów. Tak czy siak poziom autorki jest żenujący. 
Grzegorz Kramer SJ
9 grudnia 2013, 17:51
1. Konrad Pani nie zaatakował, a ten tekst jest obroną, a szkoda.  2. Tekst, z którym pani polemizuje napisał ojciec. I ztej perpsepktywy warto go czytać. Ani ksiądz, ani ktoś, kto dzieci nie "ma" nie ma tej samej wrażliwości.  3. Co do pokazywania zdjęć płodów na ulicach miast (to już ode mnie) - to nie jest moralna metoda walki z aborcją. Nie każdy środek jest dobry.