Ewangelizacyjne ciarki wstydu
Ostatnia akcja z plakatem oznajmiającym, że konkubinat to grzech wywołała wiele oburzenia zarówno w środowiskach ludzi niewierzących jak i tych, którzy przyznają się do wiary. Reakcja była, i chyba dalej jest, bardzo stanowcza, nawet do tego stopnia, że niektórzy zaczynają podejrzewać, że skoro poruszyła tak wrażliwe rejestry, to widocznie jest w niej coś dobrego. Nie będę jej bronić, choć nie ze wszystkimi kontrargumentacjami się zgadzam. Chciałbym jednak wydobyć z niej, i z innych jej podobnym, kilka punktów wspólnych, które wywołują u mnie ewangelizacyjne ciarki wstydu.
1. Strach i zamknięcie. Kiedy papież Franciszek na początku roku w bardzo mocnych słowach zwracał się do pracowników kurii watykańskiej, wyliczył 15 chorób, które toczą jej organizm. No właśnie. Dlaczego mówił o chorobach, a nie o grzechach? Przecież każdy z punktów o których wspominał można bez problemu nazwać grzechem, niewiernością a nawet… zdradą.
Jednak to świadomość choroby otwiera nas na Tego, który może nas uleczyć. Jeżeli więc w ewangelizacji chcemy zwrócić uwagę na jakiś trudny dla człowieka fakt, to zawsze musimy dawać mu informację o tym, w jaki sposób może zostać pokonana jego trudność. Znaczy to też, że sami zadamy sobie trud, aby służyć mu pomocą.
Jeżeli więc mieszkasz w konkubinacie, to spróbuj wyszukać tego co jest dla ciebie najważniejsze w małżeństwie. Zacznij szukać! Razem z twoim partnerem umówicie się na spotkanie ze znajomymi, którzy mają dłuższy staż małżeński - zapytajcie ich jak dają sobie radę z trudnościami? Co ich najbardziej buduje?
2. Pustosłowie. To co tutaj napiszę wielu na pewno się nie spodoba. Myślę bowiem, że zdania typu "Bóg cię kocha!" "Jesteś zbawiony!" a nawet znane krakowskie "Jestem" wywieszone na istniejącym od zawsze, nierozbieralnym szkieletorze, jest tak naprawdę czczym gadaniem. Nic bowiem nie wnosi w życia człowieka, no chyba, że ma już za sobą jakieś doświadczenie wiary. Mam nawet ku temu konkretny przykład.
Na Woodstocku zaszokował mnie pewien podpity chłopak, który ledwo trzymając się na nogach powiedział mi, że bardzo polubił kapucynów z Przystanka Jezus. Dlaczego? Bo nie mówili mu nic w stylu "Bóg cię kocha!", ale jako jedyni pozwolili mu się wypowiedzieć - po prostu go posłuchali. Dzisiaj wielu chce mówić, my sami możemy mieć wiele wspaniałych odpowiedzi na najtrudniejsze pytania dotyczące wiary, moralności czy Kościoła. Tylko, że w świecie, który pełny jest mówienia, to czego potrzeba najbardziej, to kogoś, kto zacznie słuchać.
Poszukujesz wiary? Jesteś pełen wątpliwości i pytań? Znajdź kogoś, kto wzbudzi twoje zaufanie na tyle, że będziesz w stanie powierzyć mu wszystkie swoje poranione i podeptane nadzieje. Jeżeli raz ci się nie udało, szukaj dalej. Prędzej czy później trafisz na kogoś godnego Twojej tajemnicy.
3. Dziecinada. To jest temat bardzo szeroki mający wiele niuansów. Po pierwsze chodzi mi o ogólnie pojęty profesjonalizm. Czy ewangelizacja to rozdawanie obrazków Jezusa Miłosiernego przed wejściem do supermarketu w niedzielę? Czy ewangelizacja to koszulki w stylu "Jezus ma największy zasięg"? Myślę, że zbyt często ewangelizacja ma kolor szarego papieru i nutę piosenki Arki Noego śpiewanej na skrzyżowaniu ulic w centrum miasta przy akompaniamencie rozstrojonej gitary. Staramy się minimalnymi środkami zrobić ogromne dzieło licząc, że Pan Bóg jakoś sobie poradzi. Nie przygotowujemy za bardzo kazań, akcji czy rekolekcji licząc na powiew Ducha.
Niestety dziecinada może iść też dużo głębiej. Czasami można spotkać podejście, że w obliczu różnych represji czy publicznego używania sobie na wierzących powinniśmy zachować niejako jezusowe milczenie, jezusową bierność, czy też nadstawić drugi policzek. Problem jednak w tym, że sam Jezus, kiedy został uderzony przed obliczem Arcykapłana to Jego reakcją nie było nadstawienie drugiego policzka, ale pytanie Dlaczego mnie bijesz? Ewangelizacja domaga się od nas zaangażowania. Potrzeba zadać najpierw sobie samemu pytania o swoją wiarę, tak aby nasza odpowiedź z jednej strony mogła być zgodna z tym w co wierzymy, a z drugiej była zrozumiała. Chrześcijaństwo umie powiedzieć odpowiedzieć na zarzuty, stara się być zrozumiałe dla przeciętnego niewierzącego.
Chcesz nieść Jezusa innym? Najpierw ich posłuchaj. Zobacz gdzie w ich życiu już teraz działa Boży Duch, a odkryjesz dlaczego to Tobie Bóg pozwoli odkryć Siebie samego. Potem tak rozmawiaj, aby Jego światło stawało się coraz bardziej wyraźne.
Na koniec muszę przyznać, że inicjatywa plakatów o konkubinacie niesie dla mnie jedną dobrą informację. Pokazuje mi, że jako Kościół w Polsce jesteśmy w stanie wydobyć niemałe pieniądze, aby ewangelizować. To bardzo dobrze! Jedyne co nam pozostaje to podejść do sprawy profesjonalnie, zbierać opinie, weryfikować i szukać najlepszego scenariusza, a po zakończeniu akcji dokonać głębokiej ewaluacji. Dzięki temu będziemy mogli istotnie wpływać na efektywność relacji między wierzącymi a resztą społeczeństwa.
Skomentuj artykuł