Gdzie się toczy ta rozmowa o Kościele?

Gdzie się toczy ta rozmowa o Kościele?
ks. Artur Stopka

Jeden z moich znajomych, śmiało zasługujący na miano ekspata (albo ekspaty, czyli wysokiej klasy specjalisty, który dobrowolnie opuścił ojczyznę i pracuje za granicą) postanowił (bez żadnej z mojej strony zachęty) podzielić się ze mną spostrzeżeniem z kategorii "Polska z oddali".

"Fajnie, że w Polsce toczy się taka ożywiona i gorąca rozmowa o Kościele...". Nim zdążyłem skorelować jego odkrycie z własnymi obserwacjami, dokończył: "Szkoda tylko, że Kościół jako taki w tej dyskusji uczestniczy w bardzo niewielkim stopniu, prawie wcale. Tak, jakby toczyła się poza nim. Jest w niej przede wszystkim przedmiotem, a nie podmiotem".

Od razu stanęły mi przed oczami publikowane na różnych łamach moje własne wypowiedzi, w których apelowałem, wzywałem, prosiłem i zachęcałem do rozmowy o Kościele wewnątrz Kościoła. Był tego niezły stosik. Konstatacja mojego znajomego ekspaty wyraźnie sugerowała, że skuteczność z zaangażowaniem układanych przeze mnie w zdania słów nie okazała się większa niż zawracanie kijem którejkolwiek z okolicznych rzek. Poczucie zawodu i przykrości potęgował fakt, że, analizując ostatnie dwa dziesięciolecia losów Kościoła w Polsce, niewiele znalazłem przykładów, aby użyć ich w charakterze argumentu zbijającego tezę patrzącego z dużego dystansu (tysiące kilometrów) znajomego.

Znalazłem natomiast liczne dowody, że faktycznie o Kościele katolickim w naszym kraju się rozmawia jakby poza nim. Piszę "jakby", ponieważ uczestnikami tej rozmowy są nie tylko ludzie na różne sposoby sytuujący się poza nim, ale w znaczniej liczbie są to katolicy, a więc członkowie Kościoła. Mimo to rozmowa nie przybiera charakteru wewnątrzkościelnego dialogu. Wygląda to trochę tak, jakby chętni do wzięcia w niej udziału specjalnie wychodzili poza kościelne opłotki.

Jak łatwo się domyślić, wnioskowanie mojego znajomego, wysokiej klasy specjalisty, który z przyczyn ekonomicznych swoją wiedzą, umiejętnościami i dużym talentem wpiera gospodarkę odległego kraju, oparte było przede wszystkim na materiałach dostępnych w mediach. Tych posługujących się językiem polskim, do których przy dzisiejszych możliwościach technicznych dostęp nawet na antypodach jest prosty i szybki.

To fakt. Wspomniana rozmowa o Kościele katolickim w Polsce w dużej mierze toczy się w mediach. Nie tylko w nich, ale to one stanowią rodzaj soczewki, eksponującej w mniej lub bardziej wybiorczy sposób niektóre jej wątki. Toczy się w mediach zatrudniających co prawda wielu uważających się za katolików, ale jednak nijak z Kościołem niezwiązanych i na pewno nie spełniających warunków, aby umieścić w podtytule przymiotnik "katolicki". Stąd media te często nie czują się w obowiązku okazywać Kościołowi i jego członkom szczególnej życzliwości, a tym bardziej przejawiać wobec niego szczerego zatroskania. Wolą wyłuskiwać co smakowitsze potknięcia ludzi Kościoła i prezentować je w szczególnym punktowym oświetleniu.

Rodzi się pytanie, czy Kościół w ogóle jest w stanie jakoś się do tej rozmowy, jeśli nie wprost włączyć, to przynajmniej do niej się odnieść? Pokazać bez strzelania focha, że ją widzi, śledzi na bieżąco i ma o niej swoje zdanie? Zwłaszcza wtedy, gdy dotyka ona tematów dla wspólnoty Kościoła bolesnych i trudnych?

Podpytywany przez KAI ks. prof. Hans Zollner SJ (wywiad dostępny także na portalu DEON.pl), dyrektor Instytutu Psychologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, zajmujący się między innymi tematem nadużyć seksualnych w Kościele, stwierdził bez wahania: "Jeśli Kościół dobrze odrobi swoje zadanie domowe wtedy nie stanie się łatwym łupem dla prasy. Stanie się łatwym łupem dla prasy wtedy, gdy będzie w szoku i nie będzie dobrze przygotowany". Dodał też: "Kościół ma swego Pana, który powiedział, że możemy zdać się na Niego. I dzięki temu możemy mieć odwagę uczciwego spojrzenia na nasze grzechy i zbrodnie oraz podejścia do nich w duchu sprawiedliwości, ale i miłosierdzia. Dlatego możemy też dobrze przygotować się na reakcję mediów".

Zgadzam się z ks. prof. Zollnerem. Nie jesteśmy skazani na rozmowę o nas bez nas. Wręcz przeciwnie, możemy z tego, co w mediach, odnieść korzyści w rozmowie wewnętrznej i realnie wpływać na przebieg tej rozmowy, która toczy się niejako "za opłotkami". Trzeba jednak odwagi i mnóstwo wysiłku. Po prostu trzeba się wziąć do roboty. Każda poważna rozmowa wymaga rzetelnego przygotowania. W przeciwnym razie staje się zwyczajną pyskówką, na poziomie większości telewizyjnych tzw. programów publicystycznych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gdzie się toczy ta rozmowa o Kościele?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.