Inaczej na prowokację, inaczej na świętokradztwo

(fot. depositphotos.com)

Mamy w Polsce do czynienia z nasileniem działań w różnym stopniu uderzających w Kościół, w ważne dla niego wartości i symbole, a także w konkretnych ludzi. Każde z tych działań wymaga odpowiedniej, właściwej reakcji. Ani za mocnej, ani za słabej.

W ciągu zaledwie kilku miesięcy Kościół katolicki w Polsce wielokrotnie ustami różnych swoich przedstawicieli występował w obronie symboli związanych lub kojarzących się z jego wiarą. Użyto bardzo mocnych słów. M. in. powtarzano określenie "profanacja". W świetle ostatnich wydarzeń rodzi się pytanie nie tylko o skuteczność tego typu reakcji, ale również o ich adekwatność do popełnionych czynów. Czy na każdą prowokację należy odpowiadać? Czy reakcja nie powinna być w jakiś sposób stopniowana, w zależności od rzeczywistej wagi i zagrożenia, jakie niesie konkretne działanie?

Edyta Nafalska analizując w czasopiśmie "Kościół i Prawo" kwestię profanacji rzeczy świętej przypomniała, że w słownikowych określeniach profanacja definiowana jest jako znieważenie przedmiotu lub miejsca kultu religijnego, potraktowanie bez należnego szacunku rzeczy, wartości otoczonych czcią. Napisała, że terminu profanacja można używać zamiennie ze słowami zbezczeszczenie, świętokradztwo lub zniewaga świętości. "Wszystkie te pojęcia odnoszą się do naruszania sfery sacrum i powodują pozbawienie rzeczy i miejsc poświęconych lub pobłogosławionych wartości kultowej" - wyjaśniła. Dodała, że w szerszym znaczeniu, profanacja jest także znieważeniem przedmiotów i wartości powszechnie szanowanych.

W tym samym artykule wskazała, że Kodeks Prawa Kanonicznego ujmuje kwestię przestępstwa profanacji bardzo syntetycznie. Kanon 1376 mówi krótko: "Kto profanuje rzecz świętą, ruchomą czy nieruchomą, powinien być ukarany sprawiedliwą karą". Autorka zwróciła uwagę, że obecnie obowiązujące prawo kościelne do kryterium obiektywnego przy ustalaniu, czy mamy do czynienia z profanacją, dołączyło kryterium subiektywne.

DEON.PL POLECA

Subiektywność w rozstrzyganiu o profanacji nakłada na przełożonych w Kościele ogromną odpowiedzialność oraz konieczność wsłuchiwania się w odczucia i argumenty wiernych. Wszystkich wiernych.

Gdy wiosną bieżącego roku pojawiły się plakaty i nalepki pokazujące wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej z sześciokolorową aureolą, spora część polskich katolików była zaskoczona natychmiastowym użyciem w oficjalnych wypowiedziach przedstawicieli Kościoła na ten temat słowa "profanacja". Wielu miało wrażenie, że chociaż wykorzystany został symbol religijny, jakim jest konkretne ujęcie postaci Matki Chrystusa, to jednak inicjatorom akcji nie chodziło o zbezczeszczenie, lecz o odwołanie się w przekazie do powszechnie znanego i rozpoznawalnego znaku. Podobne mieszane odczucia pojawiły się u niejednego katolika w Polsce w związku z wydarzeniami podczas tegorocznego Marszu Równości w Gdańsku. Jeden ze znanych teologów wskazywał, że bezpośrednie kojarzenie niesionych tam przez niektórych uczestników przedmiotów z Najświętszym Sakramentem jest nadinterpretacją.

Nie da się zaprzeczyć, że Kościół katolicki w Polsce doświadcza w ostatnim czasie wielu działań, które w różnym stopniu stanowią sprzeciw wobec niego. Część z nich to autentyczne przejawy agresji. Najnowszym przykładem są zdarzenia, do których doszło w zakrystii bazyliki św. Jana Chrzciciela w Szczecinie. Z relacji świadków i uczestników wynika, że sprawcy mieli w planach świadome znieważenie Eucharystii. W upublicznionym liście do poszkodowanego duchownego przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki napisał, że jego najwyższe zaniepokojenie budzą coraz częstsze akty nienawiści wobec ludzi wierzących, w tym wobec kapłanów oraz akty profanacji obiektów sakralnych, miejsc i przedmiotów kultu, tak ważnych dla katolików w Polsce. "Ze smutkiem dostrzegam eskalację wrogich zachowań wobec ludzi wierzących, w tym stosowanie przemocy symbolicznej i fizycznej" - dodał.

Metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga wzywając do ekspiacji stwierdził wyraźnie, że oprócz ataku na kapłana, doszło do naruszenia nietykalności świątyni włącznie z próbą świętokradczego użycia szat liturgicznych. Czy takie czyny nie wymagają o wiele ostrzejszej reakcji niż domalowywanie kolorowych aureol do łatwo kojarzących się symboli religijnych?

Zaskoczenie części wiernych Kościoła w Polsce wzbudził brak oficjalnej, zdecydowanej i stanowczej reakcji na działania firmowane przez jeden z portali internetowych, które w świetle medialnego opisu wyglądają na nadużycie lub symulację sakramentu pokuty i pojednania. Sprawa wymaga co najmniej jednoznacznego wyjaśnienia na forum publicznym. Nie mamy do czynienia z błahą kwestią. Chodzi przecież o sakrament i to wymagający szczególnej wrażliwości oraz ochrony przed instrumentalnym traktowaniem. Milczenie w tej sprawie może zostać błędnie odczytane, jako sygnał, że takie czyny nie budzą żadnych wątpliwości i są w pełni akceptowalne przez Kościół.

Reakcja na działania uderzające w wiarę, w wierzących, w Kościół jest konieczna. Ważne jednak, aby była ona faktyczną, odpowiednią do wagi zdarzenia obroną wyznawanych wartości i godności człowieka, a nie tylko wyrażaniem nawet bardzo silnych emocji. Zbyt mocna, przesadzona reakcja na zdarzenie o niewielkim realnym znaczeniu, zwłaszcza wtedy, gdy jest ono prowokacją, powoduje, że gdy dochodzi do naprawdę poważnego nadużycia, brakuje adekwatnych słów i działań.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Inaczej na prowokację, inaczej na świętokradztwo
Komentarze (7)
S
strzelec514
7 sierpnia 2019, 09:16
"Jeden ze znanych teologów wskazywał, że bezpośrednie kojarzenie niesionych tam przedmiotów z Najświętszym Sakramentem, jest nadinterpretacją" Ciekawe, czy spotka mnie taka sytuacja, że przychodząc do kościoła na niedzielną mszę św. przy ołtarzu spotkam kogoś z durszlakiem na głowie. Bo przecież, gdy spojrzeć na sprawę "subiektywnie", ci tęczowi - też po swojemu łakną i pragną sprawiedliwości, i trzeba im ustąpić. Jezus był, czy nie był subiektywny, gdy powywracał stoły kupczących w świątyni? Dobrze by było, gdyby nienaruszalne i nadrzędne Prawo, jakim są przykazania Boże, czyli Dekalog, były traktowane rygorystycznie, a nie tylko wybiórczo. Jan Paweł II apelował do rodziców, by nie dali sobie odebrać wychowania dzieci, żadnej instytucji. Katecheci, nauczyciele, mogą przekazać tylko wiedzę, a wiarę i szacunek najpierw do rodziców i tego co święte, mogą przekazać przede wszystkim rodzice i dziadkowie. Dziś, dziecko przejmuje począwszy od żłobka człowiek obcy - często o podejrzanych preferencjach i przekonaniach. Gdy dorośnie, księża zalecają, by rodzice absolutnie się nie wtrącali w życie młodych, bo nie będą "wzrastać". Nie słyszałem na kazaniu, by krytykowani byli ci, co mieszkają ze sobą na próbę, a rodzice myślą, że wszystko w porządku, bo świat się zmienia. Sługa gnuśny i krnąbrny, pójdzie na stracenie... No to subiektywnie "wzrastają".
Maciej Niećko
6 sierpnia 2019, 21:09
dla mnie osobiście, ubieranie Matki Najświętszej  w symbole jawnego grzechu sodomskiego jest wielkim złem.  
6 sierpnia 2019, 12:32
Przede wszystkim umiar! 
WG
W Gedymin
6 sierpnia 2019, 11:35
Księże Arturze, może przydałoby się szczere, aż do bólu, zajęcie się Eucharystami wbudowanymi w tzw. "miesięcznice smoleńskie". Msze św często towarzyszą uroczystościom świeckim, jako podziękowanie, początek czegoś i z wielu innych powodów, ale godziwe jest to tylko wtedy kiedy te powody są dobre. Natomiast miesięcznice smoleńskie były politycznymi ewentami służącymi szerzeniu kłamstwa, manipulowaniu ludźmi i co najgorsze w kontekście Eucharystii - umacnianiu nienawiści. Świętokradztwa towarzyszące "miesięcznicom smoleńskim" są o wiele poważnieje niż tęczowe aureole, czy parodie z nabożeństw, czy odprawianie mszy św po pijaku.
SK
Stanisław Kolis
6 sierpnia 2019, 11:45
‘’ Seks odbytniczy Badania wskazują, że około 90 procent homoseksualistów uprawia seks odbytniczy, z czego dwie trzecie robi to regularnie. Podczas sześciomiesięcznego badania5, polegającego na codziennym wpisywaniu doznań seksualnych, okazało się, że homoseksualiści mieli średnio 110 partnerów seksualnych, przy czym 68 stosunków odbytniczych w roku…..’’ Read more: http://www.pch24.pl/medyczne-konsekwencje-praktyk-homoseksualistow,12041,i.html#ixzz5tATGddpc ‘’ Seks fekalny Około 75 procent homoseksualistów przyznaje, że liże bądź wkłada swój język do odbytu partnera, przez co połykają dosyć duże, z medycznego punktu widzenia, ilości fekaliów. Ci, którzy jedzą czy nawet tarzają się w kale, są narażeni na większe ryzyko. Badanie codziennych zapisów doznań seksualnych5 wykazało, że 70 procent homoseksualistów miało z takimi praktykami styczność, nieregularnie, przez ponad 6 miesięcy. Rezultat?: „Zachorowalność na zapalenie wątroby typu A mężczyzn homoseksualnych wynosiła 22 procent rocznie, podczas gdy żaden heteroseksualny mężczyzna na tę chorobę nie zachorował”. W 1992 roku26 zarejestrowano, że liczba homoseksualistów w Sydney uprawiających seks oralno-analny nie zmieniła się od roku 1984. Read more: http://www.pch24.pl/medyczne-konsekwencje-praktyk-homoseksualistow,12041,i.html#ixzz5tATtaSYN
SK
Stanisław Kolis
6 sierpnia 2019, 11:46
‘’ Połykanie ludzkich odpadów przemiany materii to prosta droga, by nabawić się zapalenia wątroby typu A i pasożytów jelitowych zwanych Syndromem gejowskiego jelita. Konsumpcja fekaliów jest powiązana również z przenoszeniem duru brzusznego9, opryszczki i raka.27 Około 10 procent homoseksualistów jadło lub bawiło się fekaliami (np. lewatywy, tarzanie się). Wydział Zdrowia w San Francisco przyjął „75 000 mężczyzn w roku, z czego 10 do 80 procent to homoseksualiści. Średnio 10 procent wszystkich pacjentów i odnotowanych bezobjawowych przypadków, u których w próbkach kału wykryto kultury ameby, lamblii i pałeczki Shigella było zatrudnionych w przemyśle spożywczym; zatrudnionych tam było również prawie 5 procent osób zakażonych zapaleniem wątroby typu A”.10 W 1976 roku wśród homoseksualistów pojawiła się wirusowa płonica, doprowadzając do bardzo wielu zachorowań w San Francisco.10 Amerykańskie Ośrodki Kontroli Chorób doniosły, że 29% przypadków zachorowań na zapalenie wątroby typu A w Denver, 66% w Nowym Jorku, 50% w San Francisco, 56% w Toronto, 42% w Montrealu i 26% w Melbourne, które miały miejsce w pierwszym półroczu roku 1991, to choroby homoseksualistów.11 Badanie z 1982 roku „sugeruje, że mogło dojść do przeniesienia choroby z grupy homoseksualistów do ogólnej populacji”.12 Read more: http://www.pch24.pl/medyczne-konsekwencje-praktyk-homoseksualistow,12041,i.html#ixzz5tAUMD9KO
MR
Maciej Roszkowski
6 sierpnia 2019, 18:04
Człowieku! Litości, to u Pana  jakaś obsesja. Trzeba się leczyć!