Inwektywy pod adresem księży
"Minęły już czasy, gdy ksiądz i nauczyciel wzbudzali respekt i szacunek choćby z powodu pełnionej roli społecznej" - mówią z nostalgią wielbiciele czasu przeszłego. Niesłusznie jednak dziwią się, że dzisiejsza młodzież nie uznaje żadnych autorytetów. Wszak sami dorośli je niszczą.
"Wieprz przebrany za księdza, łajdacka świnia, pasożyt społeczny, diabeł w sutannie!" To najłagodniejsze z obelżywych słów pod adresem księży, jakie powtarzają dzieci po swoich rodzicach głośno komentujących wieczorne wieści ze świata.
Przypominają mi się słuszne uwagi pewnego kaznodziei, który przestrzegał rodziców wołając: "Jeśli chcesz, by twoje dziecko nigdy tobą nie gardziło, to nie używaj pogardliwych słów pod adresem osoby, która pojawiła się na ekranie. Najczęściej jest ona dla kogoś ważnym autorytetem, czyimś ojcem lub duszpasterzem. I choć wiesz, że nie ma racji - zwykle nie musi się nawet odzywać, by jej nie mieć - ugryź się w język". Dziecko szybko się uczy od dorosłych, że niektórzy ludzie nie muszą mówić, by zasłużyć na miano łgarza i kretyna, nie ratuje ich ani odpowiedzialne stanowisko, ani zasługi z przeszłości, ani koloratka.
Politycy, dziennikarze, działacze społeczni, a nawet osoby duchowne są coraz częściej obiektem słownych ataków przede wszystkim w Internecie, który daje o wiele więcej przestrzeni na obrzucanie innych inwektywami niż dystans między fotelem, a ekranem telewizora. Nawet funkcjonariusze SB nie ubliżali tak publicznie księżom, jak czynią to dzisiaj użytkownicy Internetu na forach internetowych i portalach społecznościowych. Wiele takich wpisów pod adresem księży, biskupów, a nawet papieża, firmują osoby uważające się za katolików.
"Kanalia, ubek i szuja!" Takie pomyje wylewa na jednego z polskich biskupów Bogdan-katolik na jednym z prawicowych portali. "Pod sąd z nim! Wypędzić gnoja z Watykanu! Zabić gada! Idiota!" - to słowa o papieżu Franciszku, namiestniku Chrystusa, wypisywane przez katolickich dziennikarzy i osoby, które mówią o sobie: "jestem chrześcijaninem i PAN Jezus nie każe mi nikogo bić, ale temu typowi…, "sam jestem katolikiem, ale tego…" (Trudno mi było wybrać do tego felietonu zdania nie zawierające wulgaryzmów). Jak to możliwe, że Polska stawiana przez wielu za wzór katolicyzmu, tak bardzo dzisiaj przypomina tłum wrzeszczący "Na krzyż z Nim!" Jakże bardzo stoczyli się niegdysiejsi kibice pontyfikatu Jana Pawła II.
Mówię oczywiście o zdecydowanej, aczkolwiek krzykliwej mniejszości, o tych, którzy twierdzą, że bronią prawdziwej wiary i okładają świętymi sztandarami "uzurpatorów". Wiedzą najlepiej, kto z nami, a kto przeciwko nam, kto swój, a kto cudzy. Szykują zdrajcom piekło na ziemi. Wymachują mieczem i sączą jad wierząc, że to oni są Wielką Polską Katolicką i żaden biskup, żaden papież im nie podskoczy.
Nie zamierzam kończyć tak wstydliwym dla nas wszystkich akcentem. Puenta jest taka, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Żyjemy w czasach wielkiego sprawdzianu wiary. Poniżani księża mają szczególną okazję, by wykazać się miłosierdziem wobec swoich dręczycieli, bo jak mówi Paweł Apostoł: "Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich.
Staliśmy się bowiem pośmiewiskiem dla świata, doznajemy wzgardy, jesteśmy policzkowani… Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują i dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili" (por. 1 Kor 4,9-13). Aż do tej chwili! Zalew internetowych hejtów gardzących osobami duchownymi to wielki sprawdzian dla każdego księdza wiernego Ewangelii. Zdajmy ten egzamin.
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
Skomentuj artykuł