Jak Kuba Wojewódzki Bogu...

Jak Kuba Wojewódzki Bogu...
Piotr Żyłka

Kuba Wojewódzki udzielił wywiadu, w którym mówi o Kościele i Bogu wiele ostrych słów. Z większością jego stwierdzeń się nie zgadzam, ale ten tekst mnie nie oburza. Co jest w tym wywiadzie najważniejsze?

Kilka dni temu miałem okazję brać udział w dyskusji o obrażaniu uczuć religijnych. Uczestnicy rozmowy zgadzali się, że absolutnym minimum w publicznym wyrażaniu poglądów, tworzeniu różnych form artystycznych i narracji medialnych jest bycie czujnym na to, czy swoim działaniem nie robimy komuś krzywdy. W jaki sposób? Sprawa jest dość prosta. Kiedy jesteśmy przekonani, że mamy rację, często zapominamy, że nawet jeśli tak jest, to nie znaczy, że nie powinniśmy brać pod uwagę racji i wrażliwości innych ludzi. I walimy na wszystkie strony ostrymi komunikatami, święcie przekonani, że oto właśnie realizujemy coś oczywistego i naprawdę dobrego.

Często może się wydawać, że bycie twardym, mocnym zawodnikiem, który doskonale odnajduje się we wszelkiego rodzaju ostrych sporach, potrafi bez zmrużenia oka znaleźć ciętą ripostę na niewygodne zdanie, które przed chwilą usłyszał , to jest ideał dyskutanta. Mówiąc językiem zapożyczonym od jednego z bijących rekordy popularności vlogerów - taki ktoś jest zwycięzcą. Zawsze, kiedy wchodzi do studia telewizyjnego, jest pewny siebie, a po zakończeniu programu ma poczucie, że zmiażdżył swoich oponentów.

Kiedyś też tak myślałem. Biorąc udział w różnych sporach, mierzyłem swój sukces, zwracając uwagę na to, ile razy udało mi się kogoś zagiąć, zbić z tropu jakąś błyskotliwą uwagą albo wgnieść w ziemię ostatnim zdaniem podsumowującym dyskusję.

Punktem zwrotnym w moim sposobie patrzenia na te sprawy, była obejrzenie wizyty Roberta Litzy w programie Kuby Wojewódzkiego. Z jednej strony telewizyjny showman, doskonale znany z tego, że w większości masakruje swoich gości. Z drugiej rockowy muzyk, niezbyt typowy, bo jego kariera i życie mogłyby posłużyć za punkt wyjścia do napisania kilku naprawdę dobrych scenariuszy - takich z wieloma mocnymi punktami i zaskakującymi zwrotami akcji. To było spotkanie dwóch światów. Kuba jak zawsze prowokował, bombardował pytaniami i na wszelki możliwy sposób próbował zagiąć swojego rozmówcę. Wokalista Luxtorpedy, odpowiedział niesamowitym opanowaniem. Spokojnie, bez emocji i rzetelnie odpowiadał na kolejne zaczepki. Najlepsze w nim było to, że on nie odpierał ataków, nie kontrował, nie próbował "dowalić przeciwnikowi". Z każdą kolejną minutą rozmowy było widać, że Litza po prostu mówi o tym, w co wierzy i czym - przede wszystkim - żyje. Takiej autentyczności i pokoju wewnętrznego nie da się wyreżyserować. Żadne tricki i błyskotliwość nie pozwolą osiągnąć takiego efektu. To musi być z serca.

Zupełnie inny ładunek emocjonalny ma w sobie wywiad, którego Kuba Wojewódzki udzielił niedawno "Gazecie Wyborczej". Pada w nim wiele mocnych oskarżeń. Dostaje się księżom ("Konikiem niektórych księży są dzieci albo brzydkie filmy z nimi. I też nie mają do tego kwalifikacji, a jednak ich ciągnie"), Kościołowi ("Kościół przestał być narzędziem Chrystusa, a stał się narzędziem chytrusa"; "Kościół jest jak McDonald's - przede wszystkim liczy klientów. Jakość obsługi schodzi na kolejny plan"), ludziom wierzącym ("Religia jest albo dla tchórzy, albo dla ludzi niepotrafiących mocno, ale samodzielnie trzymać steru własnego sumienia") i w końcu samemu Bogu ("Bóg jest łaskawy i sprawiedliwy. To największe kłamstwo, jakie czytałem, od dwóch tysięcy lat. Tylko bezlitosny egoista potrafi zabrać młodą matkę trójce dzieciaków"; "Kiedy ten wasz Bóg przeprosi rodzinę Ani [Przybylskiej - przyp. red.], że gdy ona odchodziła, on zajmował się doglądaniem budowy kolejnej świątyni. Niech przeprosi Jarka, że zabrał matkę jego dzieci").

Mógłbym teraz robić analizę, wykazywać, które z zarzutów mają podstawy i warto się w nie wsłuchać, a które są krzywdzącymi uogólnieniami lub wręcz są wyssane z palca. Na pewno nie jest tak, że wszystkie krytyczne słowa, które wypowiedział Wojewódzki, można wyrzucić do kosza na śmieci, bo to tezy "ateisty wściekle atakującego Kościół". Powiem więcej - pod częścią z nich sam bym się podpisał.

Jest jednak jedna rzecz, z którą zgodzić się nie mogę i wiem na sto procent, że gwiazdor TVN-u mija się z prawdą. Jeśli ktoś mówi, że Bóg jest bezlitosnym egoistą, który cynicznie przygląda się cierpieniu człowieka, to znaczy, że po prostu w życiu nie spotkał Boga. Czytając wywiad z Kubą Wojewódzkim takie właśnie miałem wrażenie - że on nie ma zielonego pojęcia, co to znaczy spotkać Żywego Boga. Dlatego moją reakcją na ten wywiad nie jest oburzenie, ale nadzieja na to, że to się kiedyś zmieni, że zaistnieją takie okoliczności i znajdą się tacy ludzie, którzy pomogą mu przeżyć takie spotkanie. A wtedy Kuba nie będzie musiał już nikogo atakować, ośmieszać i rozjeżdżać. Co więcej - nie będzie nawet chciał tego robić, bo już będzie wiedział, że to nie jest mu do niczego potrzebne. I tego właśnie mu szczerze i z całego serca życzę.

Piotr Żyłka - publicysta DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i papieskiego profilu Franciszek. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak Kuba Wojewódzki Bogu...
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.