Jak pomagać by nie szkodzić sobie i osobom, którym udzielamy pomocy
Za nami 31. finał Fundacji WOŚP. W mediach mieszają się głosy zachwytu nad zebranymi sumami i ludzką solidarnością, z tymi rzucającymi oskarżenia na Owsiaka i jego ekipę o rzeczy przeróżne. Nie wnikam w dyskusje i pyskówki, bo często niestety na tym kończą się starcia tych dwóch obozów. To co mnie zatrzymuje, co biorę dla siebie to pytanie ważne, uniwersalne i ponadczasowe - jak mądrze pomagać?
Bez wątpienia łatwiej jest raz w roku wrzucić do puszki określoną sumę, niż kupić jedzenie głodnej sąsiadce. Ta druga nie krzyczy, że jest potrzebująca, a i co by było, gdyby wracała z prośbą o pomoc? Albo co gorsza - jakbyśmy się poczuli, gdybyśmy to jedzenie znaleźli później na śmietniku? To wszystko nieustannie wpisuje się w mądre pomaganie.
Wewnątrz własnego sumienia, znając swoje możliwości sami musimy podjąć decyzję kiedy, jak i czy w ogóle komukolwiek pomożemy. Czasem zdarza się tak, że sami jesteśmy w potrzebie i choć bardzo byśmy chcieli, musimy pomyśleć w pierwszej kolejności np. o własnych dzieciach i ich potrzebach… Często jest też w nas zwykła ludzka zazdrość, że nas nikt nie wspiera, nie pomaga, więc i ja pomagać nie będę - warto się temu uczuciu przyglądać, nie tylko robiąc rachunek sumienia, ale również po to byśmy nie zamykali się w swojej bańce, bólu i poczuciu niezrozumienia, bo odcinanie się od ludzi niczyjej sytuacji nie zmieni, a nam w relacjach z innymi szkodzi i to bardzo głęboko…
Czym jest więc mądre pomaganie? Ile serc, tyle odpowiedzi… Jeden będzie wspierał WOŚP czy zbiórki na leczenie chorych dzieci, które wylewają się z każdej internetowej przestrzeni. Okazjonalnie i bez zobowiązań. Drugi zaopiekuję się ubogą osobą z sąsiedztwa, rodziny. Jeszcze inny, niemający zbyt wielu funduszy, da to co ma - swój czas, modlitwę, zaangażowanie się w pomoc w sposób fizyczny. Przyznać trzeba, że każda z tych form pomocy jest dobra, potrzebna i do każdej z nich trzeba podchodzić z otwartym sercem, ale i z ogromną roztropnością.
Można wpłacać pieniądze na kolejne zbiórki pomocowe, udostępniać na Facebooku niezliczone ilości informacji o chorych dzieciach, samemu przeglądać je godzinami i się nimi zadręczać. Czy pomaganie jest złe? Nie, ale może być szkodliwe. Gdy w naszym sercu smutek wywołany czyjąś krzywdą jest dominującym uczuciem w ciągu doby - warto zastanowić się nad odłączeniem się od Internetu, choćby na jakiś czas. Gdy biegniemy pomóc choremu sąsiadowi, ugotować mu, posprzątać, załatwić sprawy w urzędzie, a z naszymi dziećmi nie odrobimy zadania domowego i nie porozmawiamy z nimi, gdy tego potrzebują - wybieramy źle. Wspieranie finansowe osób z rodziny też niesie za sobą duże niebezpieczeństwo, że zwyczajnie po ludzku zostaniemy wykorzystani - nikt nam pieniędzy nie zwróci mimo wcześniejszych obietnic, albo od naszej pomocy tak się uniezależni, że zadzwoni zawsze, gdy zabraknie mu pieniędzy, bez względu na to czy sam starał je sobie zarobić czy nie. Gdzie leży złoty środek? W naszych rozumach współdziałających z empatycznym sercem.
Nie jest to sztuka łatwa, bo każdy kto choć raz wspierał drugiego, będącego w potrzebie, mógł poczuć się wykorzystany. Mnie takie uczucie towarzyszyło nie raz… Czy żałuje udzielonej pomocy? Nie, była to dla mnie lekcja jak pomagać mądrzej.
Jakkolwiek byśmy dziś chcieli kogoś wesprzeć, warto to najpierw przemyśleć i pójść z tym na modlitwę. Rozważyć zarówno pod względem formy pomocy (a jest tego cały wachlarz - finansowo, obecnością, modlitwą itd.), jak i pod względem włożonych w to środków (finansowych, czasowych, emocjonalnych). To, co jest jednym z kluczy to otwartość, wspierana przez mądre rozeznanie. Pomagać tak by nie szkodzić - ani sobie, ani osobom, którym udzielamy pomocy. Trudne, ale warte tego by wejść w ten proces - wtedy stajemy się ludźmi, o których mówi Jezus "byłem głodny, a daliście mi jeść". Oby mógł też tak powiedzieć o mnie!
Skomentuj artykuł