Jako Kościół potrzebujemy zaakceptować kryzys
Nie można dziś odrzucać głosów, nawet tych bardzo emocjonalnych, które negatywnie mówią o Kościele. Bardzo potrzebujemy dziś zaufania do tych, którzy wyrażają sprzeciw, rozmowy z nimi i zrozumienia tego, co wnoszą.
Nadal widzę sporą grupę osób, które nie do końca rozumieją co się w Polsce dzieje i próbują w znany sobie sposób wytłumaczyć ostatnie wydarzenia albo po prostu uciekać od prawdy. I tak słyszymy, że to “atak na Kościół”, “zły duch”, “lobby” czy “neomarksizm”. W ten sposób możemy w nieskończoność uciekać od problemu, ale go nie rozwiążemy i prawdopodobnie ktoś rozwiąże go za nas albo sam się rozwiąże, ale z pewnością nie tak jak byśmy tego chcieli.
Weszliśmy w kryzys, a kryzys warto dobrze przeżyć. Ten czas z pewnością może przynieść wiele dobra, jeśli się go aktywnie podejmie. Uważam, że dziś kryzys dla Kościoła w Polsce jest ogromną szansą.
Jacques Philippe (w książce będącej zapisem wygłoszonych przez niego rekolekcji p.t. “Mała droga ufności Teresy z Lisieux”), opisując dobre przeżywanie kryzysu, mówi tak: "Należy przede wszystkim to doświadczenie zaakceptować. Kiedy się buntujemy i wypieramy sytuację, w której się znaleźliśmy, nie możemy posuwać się w niej naprzód".
Niestety, jesteśmy na dobrej drodze, by ten kryzys zmarnować. Ucieczka czy wypieranie go poprzez odpychanie i unikanie krytyki, a także wyprowadzanie kontrataków nic nie da. Nie można dziś odrzucać głosów, nawet tych bardzo emocjonalnych, które negatywnie mówią o Kościele. Ci ludzie mają coś ważnego do powiedzenia i nie można uznać tych głosów za nieuprawnione. Skoro doznali jakiejś krzywdy albo ucisku, to znaczy, że coś w Kościele nie działa tak, jak powinno. To znaczy, że coś w Kościele jest niezdrowe i złe. Jeśli zabarykadujemy się, uznając, że Kościół jest bez winy, a ci ludzie chcą jedynie zniszczyć świętą wspólnotę, stracimy realną szansę na oczyszczenie. Stracimy szansę na powrót do ewangelicznych korzeni. Stracimy szansę na odrzucenie tego ludzkiego, negatywnego narzutu we wspólnocie.
Nie tylko stracimy szansę dla Kościoła jako całości, ale można być pewnym, że odejdą też ludzie. Ludzie, którzy chcą w Kościele życia z Bogiem. Ludzie, którzy chcą w Kościele prawdziwej i głębokiej duchowości. Ludzie, którzy chcą realnie doświadczyć wspólnoty świętych. Ludzie, którzy nie chcą brać udziału w toksycznie funkcjonującej machinie. Ludzie, którzy czują, że Kościół nie jest od tego, w co się angażuje i w dużej mierze będą mieli rację.
Rozumiem, że to taki odruch, by się bronić, że chcemy chronić wspólnotę. Paradoksalnie w ten sposób można ją zniszczyć. Potrzeba dziś w Kościele pokory. Prawdziwej pokory, która pozwoli się spotkać, wysłuchać i wziąć pod uwagę zdanie tych osób, które w różny sposób w Kościele zostały skrzywdzone i zainicjować działania, które przyniosą realną pozytywną zmianę.
Uważam, że dziś kryzys dla Kościoła w Polsce jest ogromną szansą.
Tak samo jak dobre przeżycie kryzysu w relacji dziecka w relacji z rodzicami (buntu nastoletniego) pozwala na zbudowanie dobrych relacji w przyszłości, tak myślę, że dobrze przeżyty kryzys, który dziś mamy w Kościele pozwoli, by za kilka (albo kilkanaście) lat wspólnota Kościoła odzyskała swój prawdziwy blask. Dlatego bardzo potrzebujemy dziś zaufania do tych, którzy wyrażają sprzeciw, rozmowy z nimi i zrozumienia tego co wnoszą.
Jacques Philippe we wspomnianej książce mówi też tak:
"Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że jesteśmy wyposażeni w niezwykle szybko funkcjonujące “pierwotne” mechanizmy psychologiczne. Oczywiste i normalne jest to, że nie lubimy cierpienia i szybko chcemy się go pozbyć, dlatego dążymy do odkrycia jego powodu. Spodziewamy się, że znalezienie odpowiedzialnej za nie osoby przyniesie rozwiązanie, które pozwoli wyeliminować cierpienie. W konsekwencji wszystkie cierpiące osoby poszukują winnych swojego stanu. Niezwykle łatwo jest wtedy przemienić cierpienie w oskarżenie. Oskarżamy Boga, życie, innych, czasami również samych siebie, popadając w zupełnie nieuzasadnione, ogromne poczucie winy. (...) nie przemieniajmy naszych cierpnień w oskarżenia i poszukiwanie kozłów ofiarnych. Jest to nieustanną pokusą życia społecznego".
Rozumiem, że przeprowadzenie wspólnoty przez kryzys jest bardzo trudnym zadaniem. Rozumiem, że dla wielu osób podnoszone sprawy będą zupełnie niezrozumiałe, bo przyzwyczailiśmy się już do jakiegoś sposobu funkcjonowania. Myślę też, że nie wszyscy przywódcy będą w stanie dobrze przeprowadzić Kościół Katolicki w Polsce przez ten czas. Nie wszyscy będą potrafili to zrobić i to jest w porządku. W tej sytuacji potrzeba albo osób, które ich w tym zastąpią, albo specjalistów (niekoniecznie duchownych i niekoniecznie z Kościoła), którzy ich otoczą i pomogą te sprawy poprowadzić. Dziś nie jest wstydem powiedzieć “nie wiem jak”, “nie potrafię” czy “nie rozumiem”. To pokorne i odważne (jak na Kościół Katolicki) uznanie, że nie jest się superbohaterem jest znacznie lepsze niż trwanie w przekonaniu, że wszystko robi się najlepiej przy okazji, niszcząc każdą napotkaną szansę.
Potrzebujemy też pamiętać, że kryzys nie jest czymś, czego powinniśmy się wstydzić, albo czymś, co powinniśmy ukrywać. Kryzys jest normalnym i potrzebnym okresem w życiu. Kryzys daje szansę na zmianę, na rozwój. To, o co powinniśmy się martwić, to raczej chęć ukrycia lub ucieczki od kryzysu. To, czego powinniśmy się obawiać, to nieumiejętnego i niedojrzałego podejścia do kryzysu. Wstydem nie będzie też przyznanie się do tego, że coś w Kościele działa źle. Głupotą za to będzie uparte brnięcie w przekonanie, że wszystko jest w porządku, a w Kościele podejmuje się tylko dobre decyzje. Oczywiście, to będzie trudne, bo trzeba będzie przyznać, że coś działo się nie tak jak powinno, ale czy właśnie nie to pozwoli na odnowę Kościoła?
Dziś Kościół potrzebuje pokory. Dziś Kościół potrzebuje zaakceptować kryzys. Dziś Kościół potrzebuje rozmowy, spotkania, słuchania i zaufania. Dziś Kościół potrzebuje prawdy i transparentności. Nie uciekajmy. Nie zmarnujmy tej szansy.
Skomentuj artykuł