Kościół, jego owce i palone opony

Zobacz galerię
Kościół, jego owce i palone opony

Ukraińskie ministerstwo kultury odpowiedzialne za legalizację związków wyznaniowych na początku stycznia wystosowało pismo do głowy kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Informowano w nim, iż w razie niezaprzestania dalszej aktywności duchownych pośród protestujących Ukraińców, ministerstwo może zacząć delegalizować działalność tego kościoła. "Kapłan powinien pachnieć tak, jak pachną jego owce. Nie zostawimy swojego narodu!" - odpowiedział władzy patriarcha Światosław Szewczuk.

Duchowni obecni są na majdanach od początku protestów. Niosą duchowe wsparcie protestującym Ukraińcom. Modlą się za żołnierzy i policjantów. Nie biorąc czynnego udziału w starciach ze służbami, prowadzą szturm do samego Boga: o pokój, o błogosławieństwo dla Ukrainy. Tutaj nikt się temu nie dziwi. Obecność duchownego jest wsparciem dla obu stron. Tak wielu przecież żołnierzy czy milicjantów skrycie wspiera walczących o nową Ukrainę. Tutaj modlitwy, pieśni religijne, które spontanicznie inicjowane są przez zgromadzonych na placach i barykadach nie są niczym nadzwyczajnym.

W jednym z lwowskich kościołów ogłoszono zbiórkę darów na potrzeby kijowskiego majdanu. Spontaniczna akcja zamieniła się w duże przedsięwzięcie. Ilość zebranych leków, ubrań, jedzenia oraz pieniędzy przekroczyła wszelkie oczekiwania. Bardzo szybko boczna nawa kościoła zamieniona została w magazyn, który czynny był niemal całą dobę. W ciągu dwóch dni zebrano blisko pół miliona złotych. "Wystarczył jeden wpis na Facebooku" - usłyszałem od rektora kościoła pw. Piotra i Pawła, ks. Stepana Susa. W trakcie mojej wizyty wnętrze kościoła wypełnione było ludzkim gwarem. Jedni przynosili dary, inni zanosili modlitwy, palili świece. W ukraińskich kościołach pulsuje dzisiaj życie. Rzeczywistość społeczna oraz ludzka wiara stanowią tam jedno. I nikt nie zadaje pytań o miejsce, czy rolę Kościoła w przestrzeni publicznej.

"Naród to my. Jeśli dziś jest on na majdanach, Kościół greckokatolicki będzie razem z nim. Kapłan powinien pachnieć tak, jak pachną jego owce. Nie zostawimy swojego narodu!" - mówi patriarcha Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie, abp Światosław Szewczuk. Odwołując się do słów papieża Franciszka, arcybiskup zdecydowanie podkreśla, że droga wiary wiedzie poprzez rzeczywistość, w której przyszło człowiekowi żyć. Boży Duch działa w świecie takim, jaki on jest. Nie sposób więc ignorować kwesti polityki, ekonomii, praw człowieka, czy ludzkiej wolności.

W czwartek, 24 stycznia, przed lwowskim sądem odbywała się rozprawa jednego z księży, który uczestniczył w kijowskim majdanie. Przed sądem zgromadziło się ok. 400 osób. Liderami manifestacji byli kapłani, którzy podejmowali wspólne modlitwy. Zamiast agresji i zawiści, czuło się wiarę. Wiele usłyszałem wtedy o prawdziwej rewolucji, którą jest rewolucja serc. I nie była to jedynie pobożna "gadka kleru". Słowa te znajdują faktyczny oddźwięk w zgromadzonych na placach ukraińskich miast.

Taka perspektywa napawa ogromną nadzieją. Na ulicach trwa polityczna walka. Do Kijowa ciągną tysiące osób. Nie wiemy, czy jutro obudzimy się w Ukrainie ogarniętej stanem wyjątkowym. O ile wynik walki politycznej ciągle jest pod znakiem zapytania, to wiadomo, że miliony stoczyły już zwycięską walkę na poziomie serc. Nie dali zawładnąć się strachowi. Mówią o pragnieniach. Marzą. Mimo przeciwności.

Cieszę się, że kapłani na Ukrainie pachną palonymi oponami. Tak dzisiaj pachną ich owce…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół, jego owce i palone opony
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.