Kościół w pierwszej kolejności powinien rozliczyć i zamknąć przeszłość

Kościół w pierwszej kolejności powinien rozliczyć i zamknąć przeszłość
Fot. depositphotos.com

Będąc aktywnym uczestnikiem debaty na temat wykorzystywania seksualnego osób małoletnich często spotykam się z twierdzeniem, że Kościół dużo mówi o ochronie dzieci, lecz tak naprawdę mało w tym zakresie robi. Obserwując postęp jaki dokonał się w Kościele – chociażby w ciągu minionych pięciu lat – nie mogę się z tymi twierdzeniami zgodzić.

Każda diecezja i właściwie wszystkie zgromadzenia zakonne mają – oprócz ogólnych wytycznych opracowanych przez Konferencję Episkopatu Polski – także swoje regulacje. Są delegaci ds. ochrony dzieci i młodzieży, duszpasterze służący pomocą pokrzywdzonym, są kuratorzy dla sprawców.

Z drugiej strony Centrum Ochrony Dziecka prowadzi niemal nieustająco szkolenia dla księży, katechetów czy wychowawców kolonijnych, a katolickie uczelnie kształcą ekspertów z różnych dziedzin, które ocierają się o problematykę ochrony dzieci i młodzieży. By nie być gołosłownym: Akademia Ignatiantum w Krakowie ma studia podyplomowe ściśle ukierunkowane na prewencję i ochronę, UKSW ma kursy dotyczące procedur prawnych, a Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie otwiera właśnie podyplomowe studia prawa kanonicznego, które skupią się na ochronie małoletnich i osób prawnie z nimi zrównanych.

DEON.PL POLECA

Do tego należałoby dodać działające w kilku diecezjach regionalne punkty kontaktowe dla pokrzywdzonych, wspólnotę towarzyszenia takim osobom w Krakowie, telefon zaufania dla sióstr. Jest także telefon zaufania prowadzony przez inicjatywę „Zranieni w Kościele”. Dla pełnego obrazu trzeba też wspomnieć o Fundacji Świętego Józefa, z której środków pokrzywdzeni mogą skorzystać np. na terapię psychologiczną.

Wszystko to jest, działa – może nie do końca doskonale, ale działa. Skąd zatem opinie, że nic się nie dzieje, że Kościół wciąż nie zauważa problemu?

Rzeczywistość – jak to zwykle bywa – jest dość złożona i jednej, prostej odpowiedzi na postawione powyżej pytanie znaleźć się nie da. Niewątpliwie na to, że duża część osób nie widzi żadnych działań Kościoła, ogromny wpływ ma przeszłość. Wszystkie te sprawy, które zadziały się ileś lat temu wstecz i dziś przy różnych okazjach wychodzą na światło dzienne. Sprawy często zagmatwane, w których wiele jest niedomówień. Sprawy, w których bez trudu dopatrzyć można się zaniedbań przełożonych, którzy dziś do tych zaniedbań przyznać się nie chcą. Ta mroczna i nierozliczona przeszłość przesłania obraz dnia dzisiejszego. Ten brak rozliczenia się przysłania wszystko co dobre dziś. I będzie przysłaniać tak długo, jak długo Kościół hierarchiczny będzie zwlekał z podjęciem tematu. Ciągle będzie słyszał głos zranionych, którzy czekają na sprawiedliwość.

Kolejnym – wiele razy podnoszonym czynnikiem – jest ogromny strach przed poruszaniem tematu przez księży w parafiach. To wciąż mentalność oblężonej twierdzy. Bo kto gdzieś w małej wiosce słyszał od księdza o tych inicjatywach, o których było na początku? Gdzie człowiek skrzywdzony przed laty ma szukać informacji o tym, jak uzyskać pomoc? Skąd ma się niby dowiedzieć o Fundacji Świętego Józefa? W raporcie FŚJ napisano, że w 2021 r. finansowała ona terapię dla zaledwie 25 osób. Czy to oznacza, że wykorzystywanie w Kościele to problem sztucznie rozdmuchany? Precyzyjnymi danymi na ten temat nie dysponujemy, ale te które są oraz raporty, które powstały w innych Kościołach na świecie, wskazują na to, że problem istnieje i wcale nie jest mały. A zatem skąd tak niewielka liczba zgłaszających się po pomoc do fundacji? Pewnym jest, że wiele osób nie chce z takiej pomocy skorzystać, bo nie chcą mieć z Kościołem nic wspólnego. Ale z drugiej strony pewnym jest także to, że wiele osób zwyczajnie nie wie, że taką pomoc może otrzymać. Tu w pierś powinni uderzyć się nie tylko księża, ale i liderzy parafialnych wspólnot, a także katolickie media, które (co prawda rzadziej niż kiedyś) przed tematyką wykorzystywania seksualnego uciekają.

Jeśli zatem chcemy pomóc skrzywdzonym lata temu i odwrócić trend niekorzystnej opinii o Kościele, musimy zwyczajnie to wszystko społeczeństwu komunikować. Trudno oczywiście oczekiwać, by mówić o tym nieustająco z ambony, ale w rozlicznych rozmowach czemu nie. Nie chodzi też o to, by odsuwać problem od Kościoła i powtarzać, że przecież problem ma całe społeczeństwo. Ma. Ale Kościół w pierwszej kolejności powinien rozliczyć i zamknąć przeszłość. A wtedy jego liczne działania na rzecz ochrony najmłodszych zostaną zauważone.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Justyna Kaczmarczyk

Zranieni w Kościele – wysłuchać, zrozumieć, pomóc

Lata traumy, emocjonalne zamknięcie, depresja – to tylko niektóre skutki, z którymi muszą mierzyć się osoby wykorzystane seksualnie. Co czuje osoba skrzywdzona przez księdza? Na jaką pomoc może...

Skomentuj artykuł

Kościół w pierwszej kolejności powinien rozliczyć i zamknąć przeszłość
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.