Synod o nadużyciach seksualnych: Kościół traci wiarygodność
Wykorzystywanie seksualne małoletnich w Kościele jest jednym z najtrudniejszych problemów, z którymi mierzy się nie tylko wspólnota wiernych w Polsce. W naszym kraju – z różnym natężeniem – zajmujemy się nim już ponad dekadę. Czasem od ludzi Kościoła daje się słyszeć, że jest przesyt tej tematyki, że dotyczy to ułamka duchownych, że wiernych tak naprawdę ten problem specjalnie nie absorbuje.
Tymczasem publikowane od pewnego czasu syntezy synodalne z diecezji (dotychczas opublikowało je 26 jednostek administracyjnych Kościoła w Polsce), które powstają w ramach synodu o synodalności, tego typu twierdzeniom przeczą. Okazuje się bowiem, że wiernych temat interesuje i oczekują od biskupów zdecydowanych działań. W skandalach wykorzystywania dopatrują się przyczyny innych kryzysów, przez które przechodzi obecnie wspólnota. Rzućmy okiem na te syntezy.
"Bólem napełniają nagłaśniane skandale i przestępstwa z udziałem kapłanów" – stwierdza dokument z archidiecezji gnieźnieńskiej. I podkreśla, że uczestnicy spotkań synodalnych uważają, "że małe zaangażowanie w życie parafii wynika ze spadku autorytetu Kościoła wynikającego ze skandali, m. in. molestowania (…)". W syntezie z Pelplina przeczytamy z kolei, że "wiele skandali i grzechów ludzi Kościoła spowodowało ogromny spadek zaufania, budując trudne do sforsowania mury, szczególnie w postawie zaufania ludzi młodych do kapłanów”. Zaś „bagatelizowanie różnych nadużyć i postawa zachowania za wszelką cenę dawnego status quo ludzi Kościoła doprowadziły nierzadko do wielkiej obojętności, a nawet wrogości na dobro, płynące z posługi duszpasterskiej".
Wpływ skandali wykorzystywania seksualnego na autorytet Kościoła zauważono także w Drohiczynie: "Spadek powołań, liczne apostazje i odchodzenie młodzieży z lekcji religii są wynikiem spadku autorytetu ludzi związanych z Kościołem. Napięcia związane z pedofilią wśród duchownych miały w ostatnim czasie duży wpływ na te zjawiska". Podobne stwierdzenia znalazły się również w syntezie z Poznania: „Zdecydowana większość uczestników Synodu uważa, że Kościół traci wiarygodność przez niewłaściwe reagowanie na przypadki nadużyć władzy przez ludzi Kościoła i wykorzystania nieletnich. Nie tylko budzi ich zgorszenie fakt, że w szeregach duchownych były i są osoby krzywdzące dzieci, problem upatrują także w sposobie rozwiązywania tych kwestii oraz traktowania ofiar. Niejasna jest komunikacja Kościoła, sprawiająca wrażenie »chronienia swoich kosztem poszkodowanych«. Bardzo niewielka grupa uczestników Synodu uznała, że problem nadużyć władzy i wykorzystania nieletnich jest w Kościele marginalny, wyolbrzymiają go natomiast niektóre media, czyniąc go narzędziem walki z Kościołem”.
W Elblągu z kolei zauważono, że "m. in. z powodu lęku o oskarżenie o pedofilię" księża rezygnują dziś z pracy z dziećmi i młodzieżą. W diecezji warszawsko-praskiej "część osób zwraca uwagę, że we właściwym przeżywaniu misji przeszkadzają afery seksualne i obyczajowe w Kościele, pedofilia, klerykalizm, materializm księży, silna hierarchizacja Kościoła".
A zatem – wrócę do początku tekstu – nie jest tak, że wiernych temat nie interesuje. Wskazują przy tym sposoby rozwiązania problemu. "Jak najszybsze oczyszczenie ze skandali, aby odbudować autorytet Kościoła, gdyż jest on potrzebny" (Gniezno), "należy dokończyć procesy lustracji duchownych i ukarać, tych którzy dopuścili się przestępstwa pedofilii" (Elbląg). "(…) Ważną kwestią jest potrzeba oczyszczenia Kościoła wobec przestępstw popełnianych przez niektórych duchownych (np. pedofilia) oraz ich gorszącego zachowania (np. podwójne życie, zbytnie przywiązanie do dóbr materialnych). Wierni podkreślali, że potrzebna jest transparentność i duże zaangażowanie instytucji Kościoła w podejmowaniu walki z takimi antyświadectwami" (ordynariat polowy).
Pelplin: "Wierni oceniają, że Kościół nie do końca radzi sobie z funkcjonowaniem po nagłośnionych przypadkach sytuacji wykorzystania seksualnego osób małoletnich. Rzutuje to na sposób postrzegania kapłanów i kapłaństwa przez pryzmat dwóch skrajności. Pierwszą z nich jest negowanie występowania zjawiska w Kościele, drugą natomiast generalizowanie problemu i odchodzenie z Kościoła".
"W syntezach można odnaleźć także głosy wzywające do rzetelnego rozpatrywania tych spraw [wykorzystywania – TK], aby nie krzywdzić osób niewinnych i nie tworzyć atmosfery społecznej jakoby każdy oskarżony był z zasady winny" (Poznań).
Te obszerne cytaty powinny - i ufam, że tak będzie - stać się poważną wskazówką dla biskupów i kapłanów. Bo o ile dość dobry mamy w Kościele system profilaktyki i prewencji, o tyle wciąż występuje lęk w rozliczeniu się z przeszłością. A tego właśnie oczekują ludzie. W tym upatrują odbudowy autorytetu Kościoła. Źle stałoby się, gdyby te głosy zostały zlekceważone i pominięte. Autorytetu i zaufania nie dałoby się już odbudować. A chyba nie o to odpowiedzialnym za Kościół idzie.
Skomentuj artykuł