Kościół w Polsce nie zamiata spraw pod dywan
Od kilku tygodni sprawa nadużyć seksualnych duchownych wobec nieletnich nie schodzi z czołówek światowych mediów.
Opisywane są odsłony skandalu w USA, pojawiają się kolejne listy ważnych hierarchów, niemiecki tygodnik "Der Spiegel" publikuje raport o pedofilii w tamtejszym Kościele, o bagatelizowanie (a wręcz ukrywanie) problemu oskarżani są wysocy urzędnicy Kurii Rzymskiej oraz papież.
Franciszek przeprasza ofiary, apeluje o modlitwę i zaprasza do Rzymu szefów krajowych episkopatów. Jedni atakują Kościół i twierdzą, że utracił swą wiarygodność. Inni zalecają umiar i spokojne wyjaśnienie wszystkich kontrowersyjnych spraw, a jeszcze inni głośno mówią o kolejnej, bezpardonowej, odsłonie wojny z Kościołem.
Ta ogólnoświatowa dyskusja nie mogła ominąć Polski. Tylko w ostatnich dniach jeden z portali opisał przypadek księdza z warszawskiego Tarchomina, który będąc skazanym za pedofilię został administratorem domu dla księży emerytów. Opieszałość kurii w odpowiedzi na pytania dziennikarzy spowodowała lawinę domysłów i pozwoliła na postawienie tezy, że pedofil "wrócił do łask". Z drugiej strony stowarzyszenie skupiające ofiary we współpracy z niezbyt przyjazną Kościołowi posłanką ujawniło, że opracowuje internetową mapę pedofilii w Polsce. Z trzeciej zaś strony dotarła do opinii publicznej informacja, że biskup płocki w odpowiedzi na apel papieża Franciszka organizuje w swojej diecezji dzień modlitwy i przebłagania za grzechy kapłanów.
Nie będę się przyłączał do głosów, które w Kościele widzą siedlisko zła. Nie zrobię tego, bo w moim przekonaniu Kościół w naszym kraju dość poważnie podszedł do problemu, choć w paru diecezjach zdarzyły się błędy, a w ustach hierarchów pojawiły się różne - niezbyt mądre - wypowiedzi na ten temat. Zapiszę się do grupy umiarkowanych optymistów.
Na początek krótki opis tego co już zrobiono. Musimy się cofnąć kilka lat. W roku 2002 Stolica Apostolska zatwierdziła wypracowane przez biskupów amerykańskich normy postępowania w sprawie zarzutów seksualnego wykorzystywania nieletnich przez duchowieństwo. W 2011 roku opracowanie takich norm Kongregacja Nauki Wiary zleciła wszystkim Kościołom lokalnym. Tymczasem polski Episkopat - na jego czele stał wtedy "straszny" abp Józef Michalik - takie wytyczne przyjął już w czerwcu 2009 roku!
Poprawione wedle uwag Watykanu uregulowania przyjęto ostatecznie jesienią 2014, a w ub. roku dostosowano do zmienionego prawa cywilnego. Wedle tych przepisów każda sprawa ma być zgłaszana do Watykanu, podejrzany natychmiast zawieszony, a ofiarom ma być udzielona pomoc. Prócz tego wedle przepisów Kodeksu Karnego przełożeni mają obowiązek zgłaszania przypadków pedofilii do organów ścigania. Nie można zatem mówić już o "zamiataniu spraw pod dywan". Dodatkowo - inaczej niż w prawie cywilnym - w Kościele dłuższy jest okres przedawnienia.
Episkopat powołał także koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży. Ojciec Adam Żak, mimo wielu przeszkód, wykonał kawał dobrej roboty. Od kilku lat z grupą współpracowników prowadzi w całej Polsce szkolenia dla księży, zakonników, kleryków, zakonnic, katechetów w zakresie prewencji. Nie ma w Polsce jednostki administracyjnej Kościoła, w której nie odbyło się takie szkolenie. Zresztą one nieustannie trwają.
W zakresie prewencji Kościół zrobił zatem dużo. Żadna inna instytucja nie zrobiła tak wiele. Ale… Ten opracowany przez ludzi Kościoła program prewencyjny mógłby zostać rozszerzony o szkoły, uczelnie wyższe i inne instytucje. Kościół mógł - i według mnie wciąż może - stać się liderem w kształtowaniu świadomości Polaków o tym jak wielkim przestępstwem jest seksualne wykorzystywanie nieletnich, i że trzeba na nie reagować. Nie tylko wtedy, gdy sprawcą jest kapłan, ale też wtedy gdy jest nim nauczyciel czy członek najbliższej rodziny. Impuls może wyjść z Kościoła, a on sam - mówiąc słowami abp Wojciecha Polaka - powinien "zaproponować konkretną strategię społeczną". Dziś niestety tego nie robi.
Broniący duchownych często mówią, że problem pedofilii dotyczy niewielkiej grupy. Powołują się przy tym na dane pochodzące zza granicy. Dlaczego? Bo danych dotyczących skali problemu w Polsce wciąż nie ma. Mimo zakrojonej na szeroką skalę akcji prewencyjnej Episkopat dotychczas nie zdecydował się na stworzenie własnego raportu, jakby oddając pole do popisu innym. A przecież wystarczy jedynie zebrać dane w diecezjach i w poszczególnych zakonach. Nie idzie o dane z ostatnich trzech lat, bo one niewiele dadzą. Konieczny jest raport szerszy. Za datę początkową możemy przyjąć 22 marca 1992 r. Końcową ustawmy na 22 marca 2017 r. Będziemy mieli 25 lat, a więc okres, który pozwoli na oszacowanie skali problemu.
Dlaczego 22 marca 1992 roku? Tego dnia Jan Paweł II dokonał reformy struktur administracyjnych Kościoła w Polsce. Część diecezji zmieniła swoje granice, powstało 13 nowych. Teczki personalne księży wraz z przypisaniem ich, po korektach, do nowych diecezji powędrowały za nimi. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło - w 2004 r. powstały jedynie kolejne dwie diecezje - bydgoska i świdnicka. Papiery inkardynowanych do nich kapłanów trafiły do Bydgoszczy i Świdnicy. Mamy zatem 41 diecezji oraz ordynariat polowy. Trzeba zatem zebrać dane o wszystkich zgłoszonych przypadkach. Wyodrębnić sprawy, które się nie potwierdziły. Wskazać te, które zakończono karą kanoniczną dla sprawcy oraz te, które zakończono usunięciem ze stanu kapłańskiego. Dodatkowo uzupełnić opracowanie o dane uzyskane w resorcie sprawiedliwości. Dopiero stworzony w ten sposób raport będzie wiarygodnym narzędziem do ewentualnej obrony, a przede wszystkim pokaże skalę zjawiska. Będzie punktem wyjścia do dalszej dyskusji, dalszego postępowania. Będzie też pewną formą oczyszczenia się.
Prymas Polak - w wydanej niedawno przez WAM książce - mówi: "Kościół jako pierwszy powinien rozliczyć się z przestępstw pedofilskich, nie oglądając się na innych". Za kilka dni (25-26 września) w Płocku - diecezji, w której kilka lat temu doszło do pedofilskiego skandalu, ale przede wszystkim diecezji na terenie której urodził się patron młodzieży św. Stanisław Kostka - biskupi zbiorą się na kolejnym posiedzeniu episkopatu. Będą mieli szansę, by zrobić duży krok do przodu w walce z nadużyciami. Trzeba im tylko odwagi.
Tomasz Krzyżak - jest dziennikarzem "Rzeczpospolitej"
Skomentuj artykuł