Kto nam głosi prawdę

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. pl.depositphotos.com)

Kilka dni temu usłyszałam bardzo ciekawe pytanie. Jak poczuć Boga? Co zrobić by relacja z Nim rzeczywiście była głęboką więzią, a nie praktykowaniem znanych dobrze obrzędów, może i z dobrą intencją, ale bez wiary? Czy wiara jest łaską, która dana jest tylko niektórym? Co człowiek może zrobić by głęboko uwierzyć? I poczuć przy okazji, że Bóg jest, kocha, troszczy się, że jest dobry.

Ciekawa to była rozmowa, bo w jakiś sposób toczyła się wokół uczuć. Czuć Boga, wierzyć na poziomie emocji, doświadczać Jego działania. Czy na tym polega wiara? Moje doświadczenie pokazuje, że na tym również, choć to tylko jedna z jej odsłon.

Czy nie jest trochę tak, że z jednej strony nasze życie duchowe niejednokrotnie kręci się za mocno wokół uczuć? Nie czuję Boga, więc się na mnie obraził (albo Go nie ma). Doświadczam trudności, więc na pewno mnie nie kocha, albo karze za błędy. Pozwala na zło, bo kogo kocha, tego doświadcza (uważam to za jedno z najbardziej krzywdzących zdań jakie w życiu słyszałam!). Daje się poznać wybranym, a dla szarego ludu zostają obrzędy bez głębi, tylko na poziomie: masz zrobić to i tamto by zostać kiedyś zbawionym, a Królestwo Boże to kiedyś tam, w chmurkach, ale nie dziś… Oczywiście, jeśli zasłużysz.

DEON.PL POLECA

Z drugiej strony wizja tworzona przez niektórych chrześcijan - w tym również katolików - Jezusa pluszowego. Chrześcijaństwa, w którym nie ma miejsca na krzyż, cierpienie, trudności, zwyczajną duchową ciemność. Pojawiają się pseudo specjaliści couczingowi (nie obrażam profesjonalnych couczów!), którzy na siłę pokazują jaki to Bóg jest piękny, radosny, do pogłaskania i przytulania. A ty się męczysz jakimiś zakazami, wymaganiami, masz się cieszyć, tańczyć, klaskać i na każdą trudność odmawiać ileś razy określona modlitwę, a na pewno Jezus spełni twoje zachcianki. Wszak On już cię zbawił, czas się radować i korzystać z życia. Przy okazji nie masz prawa być smutny, masz się cieszyć. Koniecznie. Nie czujesz Boga? Coś jest z tobą nie tak.

Dwie skrajności, obie chore. Łatwo zahaczyć czasem o jedne i drugie, w codziennych troskach, albo będąc na duchowym haju. Pół biedy jeśli tylko zahaczamy o nie na jakiś czas, po czym otrzepujemy się z nadmiaru uczuć i wrażeń, gorzej jeśli taki stan jest permanentny. Gorzej jeśli wyłącznie na uczuciach opieramy swoja wiarę.

Kiedy rozmawiam z innymi o uczuciach w wierze, przed oczami staje mi św. Ignacy Loyola, którego Kościół wspominał w poniedziałkowej liturgii. Wielki i mądry święty, który mówił wprost o tym, że w naszym życiu przeplatają się dwa stany - strapienia i pocieszenia. To jest normalne i jest OK. Nie znaczy to, że albo wierzysz za mocno, albo za słabo. Znaczy tylko i aż tyle, że właśnie doświadczasz albo jednego, albo drugiego stanu. Przy okazji Ignacy bardzo obszernie i mądrze tłumaczy na czym dany czas polega i jak go dobrze przeżyć, by nie odjechać za mocno w żaden niebezpieczny rewir… Wszak o to wcale nie tak trudno, jeśli słyszy się w Kościele różne dziwaczne teorie wspomniane wyżej…

Gubimy czasem z oczu to co najważniejsze, gdy skupiamy się wyłącznie na uczuciach. Bóg przychodzi do nas każdego dnia. W naszej wytrwałej modlitwie, czasem wbrew przeciwnościom. Innym razem przyjdzie w sakramentach, które są podstawą katolickiej egzystencji. Jeszcze innym razem przyjdzie we Mszy Świętej, w której jest zawsze obecny, bez względu na to, czy Go czujemy czy nie… Fajnie jest być nieustannie w czasie pocieszenia, na duchowych wyżynach. Czuć, doświadczać, przeżywać głęboko. Pytanie tylko czy to by było dobre i wychowawcze. Czy czasem nie jest tak, że wierności uczymy się w sytuacjach codziennych, może wydających się monotonnymi i byle jakimi? Czy wierność nie wtedy właśnie jest najtrudniejsza? Czy Bóg dając nam Mszę, sakramenty, wspólnotę -naprawdę dał nam zbyt mało by wierzyć? Może czasem warto sobie takie pytania postawić. Szczególnie, gdy serce tęskni za tym by czuć i skupia się już tylko na tym…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kto nam głosi prawdę
Komentarze (1)
PZ
Piotr Zawodny
3 sierpnia 2023, 14:35
A jednak w drodze człowieka, jaką idzie, chodzi o szczęście. W każdym razie o dążenie do szczęścia. Musi więc w życiu człowieka pojawiać się potwierdzenie w formie dobrych doświadczeń i przeżyć, jako znaków, że Bóg jest z nim i w jego życiu działa; potwierdzenie w formie wysłuchanych modlitw, nawet krótkich i w drobnych sprawach. A cierpienie? W pewnych rozmiarach będzie obecne w życiu jako pewna tajemnica, może jako nauka, a może jako oczyszczenie. Byle nie było go za wiele, bo wtedy staje się skandalem, a życie traci sens.