Magisterium z ul. Prostej
Jedno mnie nie zaskoczyło - przewidywalność Roberta Mazurka w ocenie osób, zwłaszcza duchownych, którzy inaczej niż on oceniają polską rzeczywistość. Być może dlatego jego felieton „Baton papieski” („Rzeczpospolita”, 28 kwietnia) nie wzbudził we mnie wystarczającego zainteresowania, abym go przeczytał, kiedy miałem w rękach „Rzeczpospolitą”.
Nie spodziewałem się jednak, że kilka dni później zwrócą mi na niego uwagę ludzie, którzy z definicji nie czytają „Gazety Wyborczej”, należą jednak do naszej nowosądeckiej parafii. W trakcie jednego ze spotkań „Domowego Kościoła” stanęli w mojej obronie, uważając, że niesprawiedliwie zostałem potraktowany przez redaktora z ul. Prostej.
W swoim felietonie Mazurek staje w obronie pokolenia JP II, atakując „Wyborczą” za reportaż na jego temat, i rozrywa szaty nad beznadziejną sytuacją Marzeny z Jeleniej Góry, której w formacji sumienia nie pomoże ani „pewien emerytowany biskup” z Krakowa, ani „charyzmatyczny kaznodzieja radiowy z Torunia”, ani „warszawski celebryta, ksiądz z zawodu, dyrektor z powołania, albo odwrotnie?”, ani „któryś z czcigodnych ojców dominikanów”. „Od razu też dodam, - kończy Mazurek - że jezuita psychoterapeuta z krakowskiego tygodnika, kolejny ekspert od Kaczyńskiego, również zapracowany”.
To prawda, jestem zapracowany, ale nie jako „ekspert od Kaczyńskiego”, bo uważam, że nie należy mu się tyle uwagi, tylko jako ksiądz, który na co dzień spotyka się z katolikami czytającymi albo „Wyborczą”, albo „Rzepę”. Dzięki tej działalności wiem, że oceny, jakie Mazurek formułuje, są schematyczne.
W wojnie „Prostej” z „Czerską” nie zamierzam być stroną, bo nie jestem redaktorem żadnej z gazet, które reprezentują. Jeśli „kler ma tą całą ewangelizacją ręce po łokcie urobione”, jak złośliwie pisze Mazurek, „broniąc” bohaterki reportażu z „Wyborczej”, to między innymi dlatego, że ludzie jego pokroju z polityki uczynili narzędzie do oceny religii, a na ulicy Prostej powstało samozwańcze Magisterium z wątpliwymi moralnie autorytetami. „Sumienie pani Marzeny” musi więc poczekać, bo ktoś inny jest pierwszy w kolejce. Mam nadzieję, że teraz redaktor Mazurek zrozumie, dlaczego nie podzielam jego priorytetów, ani nie jestem bałwochwalczo zapatrzony w „pokolenie JP II”.
Skomentuj artykuł