Małżeńska ucieczka od ołtarza

Małżeńska ucieczka od ołtarza
(fot. shutterstock.com)

W ciągu piętnastu lat o dziesięć procent zmalała w Polsce liczba zawieranych sakramentalnych małżeństw. Według ogłoszonego właśnie raportu, przygotowanego przez demografów z Uniwersytetu Łódzkiego, na naprawdę sakramentalne "tak" decyduje się dziś w skali kraju 62,5 procent nowożeńców. W roku 2000 odsetek ten wynosił 72 procent.

W kancelariach parafialnych już dawno to zauważono. Nie tylko dlatego, że w niektórych parafiach liczba zgłaszających się do protokółu przedślubnego drastycznie spadła. Także dlatego, że mocno poszła w górę liczba zgłaszanych do chrztu dzieci, których rodzice nie żyją w sakramentalnym związku.

Komentatorzy wskazują na różne przyczyny zjawiska. M. in. na to, że wielu młodych, obserwując narastającą nietrwałość małżeństw także w ich najbliższym otoczeniu, sceptycznie podchodzi do własnych szans na dozgonny związek. Wolą więc nie przyjmować zobowiązań, których realizacji nie są pewni. Czy chodzi tu o wygodę i "zostawianie sobie furtki"? Być może. Jednak niejednokrotnie usłyszałem z ust ludzi od lat żyjących bez kościelnego ślubu, że skoro nie są przekonani, iż wytrwają, "dopóki śmierć ich nie rozłączy", to rozwiązaniem uczciwszym "wobec Boga i drugiej osoby" jest zawarcie związku cywilnego albo życie w konkubinacie. Jakkolwiek pokrętna może się wydawać taka argumentacja, to jednak pokazuje sposób myślenia o wspólnym życiu kobiety i mężczyzny oraz traktowania obecności w nim elementu religijnego.

Niepokojąco często w rozmowach z ludźmi żyjącymi bez sakramentalnego małżeństwa słyszałem uzasadnienie związane z pieniędzmi. Przy czym wcale nie chodzi o wymagania finansowe stawiane przez Kościół (zwłaszcza, że niejednokrotnie księża w takich sytuacjach nie oczekują żadnych ofiar). "Nie stać nas na wesele" mówią, tłumacząc zawiłe nieraz oczekiwania ze strony bliższej i dalszej rodziny. Jakkolwiek abstrakcyjnie brzmieć może w uszach niejednego katolika taka wymówka, to jej częstotliwość daje do myślenia. Zawarcie małżeństwa cywilnego nie jest kojarzone z koniecznością zewnętrznej uroczystości, natomiast małżeństwo sakramentalne w dość powszechnym przekonaniu do niej obliguje.

Chociaż wciąż zdarzają się księża, którzy (wbrew kościelnym przepisom) odmawiają ochrzczenia dziecka pary, która nie ma ślubu kościelnego, to jednak coraz częściej spotykam księży, którzy patrzą na sprawę zupełnie inaczej. Nie naciskają spotkanych konkubentów albo żyjących tylko w związku zawartym przed urzędnikiem państwowym, aby "uregulowali swoją sytuację w Kościele". Przekonują natomiast, że nie ma sensu wiązać na siłę ludzi, którzy nie są w stanie poważnie i z pełnym zrozumieniem potraktować nauki o nierozerwalności małżeństwa zawartego u stopni ołtarza. "Najpierw trzeba popracować nad ich wiarą, a dopiero potem związywać im ręce stułą" - uzasadnia swoje stanowisko proboszcz dużej miejskiej parafii i opowiada o zjawisku, jakie zaczyna obserwować nie tylko wśród swoich owieczek. Sakramentalny związek małżeński w dość krótkim czasie w jego dekanacie zawarło kilkanaście par żyjących od wielu lat w związku cywilnym lub całkiem "na kocią łapę". "Sami musieli odkryć, czego im brakuje. Musieli dojrzeć" - dodaje proboszcz.

W lipcu ubiegłego roku sporym echem odbił się tweed Franciszka: "Drodzy młodzi, nie bójcie się małżeństwa: Chrystus towarzyszy małżonkom, którzy się z Nim jednoczą, i daje im łaski". Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny abp Vincenzo Palia komentując słowa Papieża stwierdził: "Niestety, wielu młodych ludzi boi się zawrzeć związek małżeński. I to nie dlatego, że są, jakby to powiedzieć, gorsi niż kiedyś. Absolutnie nie! Istnieje dziś pewna kultura skłaniająca do obaw, co powoduje takie zamieszanie w sprawie ostatecznych wyborów, że łatwo jest się wycofać".

Niektórzy zwracają uwagę na jeszcze jeden powód obaw prowadzących do unikania przez wielu sakramentalnego małżeństwa. To jego obraz, jaki dociera do młodych. Obraz, w którym nacisk kładziony jest przede wszystkim na zobowiązania, ciężary, ograniczenia, trudności. Z przykrością trzeba przyznać, że taki negatywny przekaz ma miejsce również w Kościele. Młodzi dostają przede wszystkim sygnały mówiące o ograniczeniach, zakazach, nakazach. Dlatego potrzebna jest w Kościele intensywna i długotrwała praca nad zmianą obrazu małżeństwa, kształtowanego od najmłodszych lat w umysłach polskich katolików. Chodzi o pozbawione nachalności i cukierkowatości pokazanie piękna i radości życia w sakramentalnym małżeństwie i w rodzinie. Chodzi o budowanie świadomości, że małżeństwo jest czymś niesamowicie porywającym, satysfakcjonującym, niosącym radość i szczęście na całe życie. I nie jest to zadanie w głównej mierze dla księży. Duchowni po prostu niech nie przeszkadzają świeckim.

Nie trzeba niczego wymyślać od nowa. Jak rozkładać akcenty w budowaniu wizerunku sakramentalnego małżeństwa podpowiada m. in. adhortacja "Amoris laetitia". Wystarczy po nią sięgnąć.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Małżeńska ucieczka od ołtarza
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.