Manifest pastelowej katoliczki

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Thomas Vitali / Unsplash

Jakiś czas temu pojawiła się we mnie myśl, że wokół dzieją się rzeczy nad wyraz smutne i dziwne… Szydercze komentarze rówieśników w stosunku do syna, który przygotowuje się do przyjęcia Komunii i mówi wprost, że ma to dla niego wielką wartość. Przedrzeźnianie w przedszkolu młodszego, bo robi znak krzyża przed posiłkiem. To jednak da się wytłumaczyć laicyzacją, zanikiem wartości, chęcią pokazania swojej wizji świata jako jedynej słusznej, wszak ludzkość cierpi na to od lat. Kiedy jednak patrzę na to co robią sobie wzajemnie katolicy, świadomi i praktykujący, ręce opadają mi do kostek.

Trochę przycichły nagonki na wiernych, którzy przyjmują Komunię na dłoń. Pandemia się skończyła, więc i wielu katolików poddało się pod wpływem nienawiści i presji innych i zaczęli oni z powrotem przyjmować Komunię do ust, dla świętego spokoju. Dziś jednak w miejsce tej naparzanki weszła kolejna. Czy jesteś obrońcą pedofilii i bronisz dobrego imienia Jana Pawła II? Czy jednak przeciwnie, wyjdziesz na place burzyć pomniki i do nazw ulic dopisywać słowa w stylu "ul. Ofiar Jana Pawła II"? Nie ma formy pośredniej, nie ma miejsca na refleksję, prawdę, wolność. Jest albo albo. Jak nie to w łeb.

Choć może to wyglądać na przerysowaną, naciąganą wizję rzeczywistości, od wielu dni doświadczam ponownie fali hejtu - bo nie staję po stronie skrzywdzonych, albo nie wypowiadam się w obronie papieża. Prawda jest jednak taka, że ci, którzy mnie znają, wiedzą co w tej sprawie myślę. Reszcie świata o tym nie mówię, bo zawsze wśród katolików znajdzie się ktoś, kto będzie mnie kopał tak długo, aż nie będę miała sił wstać z kolan. Teraz nie stać mnie na taki emocjonalny wysiłek, więc niech inni żyją w swoim błędzie, a ja siły wkładam w to, by być dziś wsparciem przede wszystkim dla moich wyśmiewanych synów.

Usłyszałam ostatnio, że jestem "pastelową katoliczką", bo napisałam książkę, której tytuł na okładce jest w odcieniach różu. To nie przystoi prawdziwej katoliczce, która powinna nosić się na czarno, najlepiej z mantylką na głowie. Ba! Kobiecie nie przystoi pisanie książek, jedyne wartościowe są przecież te sprzed soboru, koniecznie napisane przez prezbiterów, no chyba że jesteś mistykiem i wizjonerem, wtedy ci wolno, w każdej ilości.

Świat głupieje do reszty. Zamiast się wspierać w drodze, pomimo różnorodności w przeżywaniu duchowości i rodzaju pobożności, wielu tłucze innych po głowie, uznając swoją wizję za jedyną słuszną. Kościół jest powszechny, jest jeden i to czy się to komuś podoba czy nie, jest w nim miejsce na wiele różnych wrażliwości. Żadna z nich nie jest ani bardziej wartościowa, ani tym bardziej jedyna słuszna.

Dziś noszę w sobie smutną refleksję, że świadomych katolików jest coraz mniej, a połowa z nich niedługo sama wytłucze się nawzajem. Mnie nie przeszkadzało nigdy to, że ktoś chodzi na spotkania wspólnoty charyzmatycznej, mimo że sama wolę rekolekcje ignacjańskie w ciszy, czy weekend u żarnowieckich Benedyktynek. Nigdy nie wadziło mi to, że ktoś czyta książki sprzed stu lat, ba! Mimo, że sama po takie nie sięgam, chętnie podglądam u instagramowej koleżanki o czym i jakie to jest. Nie dziwię się tym, którzy wprost i głośno nie stają w obronie papieża Polaka, czy katolickich wartości, choć uważam, że są one deptane - wiem jednak co takie osoby może spotkać.

Można lubić róż i modlić się Gorzkimi Żalami. Warto znać historię Kościoła, ale wolno nam również żyć wyłącznie tym co jest tu i teraz. Czasem w modlitwie pomoże muzyka Mocnych w Duchu, a czasem tradycyjne i spokojne pieśni liturgiczne w wydaniu organowym czy monastycznym. Gdy patrzę na swoja drogę, duchowy rozwój jednej osoby, widzę jak ona zmienia się na przestrzeni lat. Może dlatego mam tak wielki szacunek do innych. Być może stąd moje przekonanie, że do Boga wiedzie wiele dróg, nie ma jednej słusznej ścieżki. Być może stąd też mój apel - żyj i daj żyć innym. Kościół jest jeden, nie zabijajmy go od środka…

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Manifest pastelowej katoliczki
Komentarze (14)
BP
~Bea P.
20 marca 2023, 10:32
Słusznie! Najpiękniejsza w Kościele jest właśnie ta różnorodność. Tak długo jak wszyscy zmierzamy w jednym kierunku, tak długo jak to Chrystus jest tą naszą jedyną drogą to na prawdę możemy się wzajemnie wzmacniać i inspirować. I wtedy jedność w różnorodności sprawi, że będzie miejsce dla każdego i każdy będzie mógł coś wnieść. Tylko aby pamiętać, że moje przeżywanie wiary nie jest jedynym słusznym, a Bóg podejmuje ryzyko bliskości z człowiekiem pomimo naszych błędów i niedoskonałości...
TT
Tom Tom
19 marca 2023, 22:53
Ah i jeszcze jedno: to że ktoś "skomentował" to nie znaczy że Pani to "ostatnio usłyszała" ani też że się Pani z tym "spotkała". Warto o tych dwóch zasadach pamiętać, tak dla własnego zdrowia psychicznego
TT
Tom Tom
19 marca 2023, 22:31
Chyba komuś za bardzo wjechał świat wirtualny. A zwłaszcza świat komentarzy. Budowanie wizji realnego świata na tamtym jest z góry skazane na porażkę
KM
~Kamil Murawski
19 marca 2023, 21:20
Co do Komunii na rękę, to naprawdę ktoś wierzy w to, że na rękę jest bardziej higienicznie niż do ust?
PN
~Paweł Niedzielski
19 marca 2023, 19:23
Dlatego właśnie dałem sobie spokój z aktywnym udziałem w Kościele. Nie przez brak wiary czy grzechy duchownych, a właśnie ten dziwny, czasem przypudrowany jad członków przeróżnych wspólnot.
TT
Thorgi Thorgi
19 marca 2023, 15:57
Ważny i ciekawy felieton. Kilka moich uwag: 1. Pojęcie prawdy - ' poznacie prawdę a prawda wascwyzwoli'. Jeśli w obecnyn Kk - funkcjonuja sprzeczne poglady /nurty to już to musi rodzić konflikty. Nie można np jednocześnie głosić że coś jest grzechem i jednocześnie blogosławić go. Jeśli taka sytuacja nie rodziła by konfliktu byloby to co najmniej dziwne. Wbrew pozorom to kościół w stylu 'róbta co chceta' musi budzić wewnetrzny konflikt. 2. Postawa ojca św, któr w sposob wrecz przemocowy walczy z tradycja katolicka. Akcja rodzi reakcja, a niepokoje są być może powodowane tym że spora częśc wiernych może mieć wrażenie że nastepuje wrogie przejecie KK. Wszechobecne 'miłosierdzie' jest tylko dla wybranych. Chaos obecnego pontyfikatu, powoduje niepokój i strach a to musi powodować konflikty. Rośnie poczucie zerwania, czego dobrze miał swiadomość Benedykt XVI 3. Czy nie jesteśmy naiwni sxukajac raju na ziemi na tym swiecie. 2000 historii kościola uczy nas że rzadko kiedy wszyscy Chrześcijan
JP
~Jacek P
18 marca 2023, 14:15
A może to złudzenie, że jest tyle konfliktów, media tym żyją, ludzie niekoniecznie
KP
~katolik pomniejszego płazu
17 marca 2023, 15:58
a, więc katolicy przeciwni Komunii na rękę to ci nieświadomii, wpędzają tych drugich w męczeństwo. jak ktoś będzie protestował przeciw Komunii dla innowierców albo przeciw błogosławieniu homoseksualistów też będzie zostanie oprawcą?
MB
~Maria B.
20 marca 2023, 07:43
Nie mieszaj kilku wątków bo totalnie manipulujesz.
KP
~katolik pomniejszego płazu
22 marca 2023, 23:51
ale wiesz, że Komunię na rękę wprowadzono na zachodzie zupełnie jak teraz te nieszczęsne "błogoslawieństwa"? brak twardego stanowiska Watykanu + lokalna samowolka tych samych postępowych środowisk.
TL
Teresa L.
17 marca 2023, 15:18
Amen
AW
~Anna W.
17 marca 2023, 11:54
Bardzo mądry tekst. Kościół dziś nie potrzebuje wrogów - wybije się sam od środka...
MJ
Maria Janicka
17 marca 2023, 11:47
Dziękuję Autorce za ten tekst. Tak podobnie widzę sprawy i cieszę się, że nie ja jedna.
AM
~Alicja M.M.
17 marca 2023, 11:20
W tym zgiełku, o którym Pani pisze, staram się o trzy rzeczy. O to, by pamiętać, że moje rozeznanie jakiejś sprawy może być błędne. O to, by mieć szacunek dla tego mojego rozeznania. Chodzi mi o uczciwość, wcale nie taką prostą: nie mówić tego, czego się nie myśli (choć niekoniecznie mówić to, co się myśli, jeśli to miałoby niepotrzebnie podsycać konflikt, a nie przynieść dobro). I trzecia sprawa: nawet jeśli widzę zło (działań, słów), to pilnuję się, by nie zakładać złych intencji. One niestety są częścią naszej ludzkiej rzeczywistości, ale nie do mnie należy rozpoznawanie ich (nie mówiąc już o sądzeniu). No i można dorzucić czwarte… akceptowanie faktu, że nie wszystko, co myślę lub czynię, musi się podobać, nawet ludziom mi bliskim. W tym sensie staram się być „pastelowa”…to znaczy łagodna. (Takie było moje pierwsze skojarzenie, gdy przeczytałam tytuł).