Maryja, Matka, która wszystko rozumie, czyli bozia z obrazka
Maj od wielu lat kojarzy mi się z zapachem życia, bieganiem po łąkach i śpiewem pod kapliczką. Tak żyłam pierwsze 20 lat swojego życia, na małej kaszubskiej wsi. Wspominam to dziś z dużym uśmiechem i pewnego rodzaju nostalgią, bo teraz nie tylko nie biegam po łąkach, ale i kapliczki nie są moim miejscem spotkania.
Majówki i Maryja. Kiedyś lubiłam te zewnętrzne formy – litanie odśpiewywaną przy drodze i stare pieśni maryjne. Te drugie poruszają mnie wewnętrznie do dziś, choć teraz przy mocnym wsparciu organów, w zupełnie innej odsłonie.
Dziś jestem inna niż kilkanaście lat temu. Co innego mnie porusza, a moja relacja z Maryją jest odmienna od mojego patrzenia sprzed lat.
Kiedyś ważna była dla mnie forma zewnętrzna, dzisiaj często mi przeszkadza. Moje spotkania z Maryją są teraz przepełnione cichą obecnością, jak z przyjaciółką, z którą spotykam się przy kubku kawy, byśmy sobie zwyczajnie w spokoju i milczeniu posiedziały…
To, co jest dziś, kształtowało się przez lata, choć przyznaję, że trudne życiowe doświadczenia ostatnich miesięcy sprawiły, iż spojrzałam na Maryję zupełnie inaczej niż wcześniej…
Tak, była zawsze dla mnie kimś takim, kto kocha i ufa bezgranicznie. Jednak dopiero niedawno zobaczyłam, jakie Jej życie było pogmatwane i wymagające ogromnego zaufania, że to, co się dzieje, jest wolą Boga i prowadzi ku dobru.
Dziewica w ciąży, która rodzi w śmierdzącej zwierzętami grocie. Kobieta, która ucieka przed człowiekiem zabijającym małych chłopców. Matka, która zgubiła swoje dziecko w tłumie ludzi. Żona cieśli, zajmująca się domem, w codziennej prostocie i ciągłej monotonii. Może bolała Ją głowa i brzuch przed miesiączką, a może też doskwierała Jej samotność (przecież w Egipcie nie znała nikogo…). Wychowawczyni dziecka, które jest inne, nie tylko dlatego, że urodziło się w dziwacznych okolicznościach, ale też dlatego, że Jej Syn „przewyższał mądrością”. Matka, która widzi niezwykłość nauczania swojego Dziecka i która staje pod Jego krzyżem, pełna bólu i cierpienia.
Nie, Jej życie nie było sielankowe jak na słodkich dewocjonaliach. Maryja to kobieta silna, ale siła ta nie płynie z Niej – ale z Tego, komu zaufała.
Kilka dni temu skończyłam rekolekcje ignacjańskie, które oparte są na kontemplacji biblijnych fragmentów. Pojawiały się tam również fragmenty z Jej życia. To, co mnie w relacji z Maryją niesamowicie przemieniło, to Jej codzienność. Inna niż moja, choć tak bardzo bliska i podobna. Wystarczyło spojrzeć na Nią inaczej niż na słodką bozię z obrazka.
Czy to jest łatwe? Zależy… Wejście głębiej w Jej historię może zmienić perspektywę patrzenia. Może zaprowadzić pod krzyż, w bezsilności i bólu – a to nigdy nie jest łatwe i przyjemne doświadczenie. Mnie jednak ratowało, gdy dostałam trudną diagnozę syna i gdy dowiedziałam się, że lekarze nie podejmą się dalszego leczenia mojej mamy, którą zabrał nowotwór. Stawałam wtedy pod krzyżem, ale nie sama. Stawałam z Nią, łapałam za rękę. Stałyśmy tak w milczeniu, bo słów brak i wydawały się zbędne, nie oddające niczego.
Matka, która wszystko rozumie. Sercem ogarnia każdego z nas. Matka zobaczyć dobro w nas umie. Ona jest z nami w każdy czas – jak śpiewamy w starej pieśni maryjnej, głównie w maju. Kiedyś, pod kapliczką, śpiewałam ją z uśmiechem. Dziś nucę pod nosem z wdzięcznością, że nie jestem sama, że mam Kogoś, kto jest, rozumie i wspiera.
Relacja z Matką… Tą, która kocha jak nikt inny, choć czasem potrzeba bardzo wiele czasu, by nauczyć się to dostrzegać. Jak w życiu – czyż nie? Maryja, Matka nie tylko z obrazka…
Skomentuj artykuł