Moi trzej królowie i zagubione dary
Uroczystość Objawienia Pańskiego, nazywana inaczej Uroczystością Trzech Króli. Myślę o scenie z życia Świętej Rodziny, gdy zjawili się u niej trzej mędrcy. Zastanawiam się nad tym co ja chciałam otrzymać jako dziecko. Co było mi bardzo potrzebne, a mi tego nie dano? O jakie dary mogę dziś poprosić, albo zatroszczyć się o nie sama? Kim są ci trzej królowie w moim życiu, tu i teraz?
Historia mojego życia i codzienności układa się w przedziwny dla mnie sposób. Jako dziecko doświadczałam nieustannego krzyku, braku uwagi, a gdy mówiłam o swoich uczuciach, słyszałam sztampowe hasło "nerwy do konserwy". Wiem, że nie byłam w tym doświadczeniu odosobniona, ale to pokazało dopiero moje doświadczenie spotkań głębokich i kojących, już w dorosłym życiu, gdy spotykam wiele osób o podobnej historii jak moja.
Gdy patrzę na moich synów, widzę jak wiele trudu trzeba włożyć w ich dobre wychowanie. Wiem, jak trudno czasem nie krzyknąć, nie mieć dość. Z drugiej strony dostrzegam też, jak mój sposób reagowania na ich emocje i potrzeby jest różny od tego, którego sama doświadczyłam, ale do tego punktu nie przetransportowałam się w cudowny i nadprzyrodzony sposób. To były lata walki o siebie i swoje wewnętrzne dziecko. Lata troszczenia się o siebie i uczenia na nowo przyjmowania czyjejś troski, akceptacji, miłości. Zanim nie przyjmiesz, nie dasz. Wszak z pustego nawet Salomon nie naleje...
Każde dziecko ma prawo otrzymać w domu rodzinnym akceptację, uwagę, troskę. Powinno być szanowane, słuchane, przytulane, otoczone miłością. Powinno… No właśnie. Może warto wrócić pamięcią do lat dzieciństwa i zobaczyć czego mi nie dano - nie oceniając tego, dlaczego tak się stało. Sama widzę, że wybaczenie rodzicom tego, że nie zaspokoili moich najważniejszych potrzeb, jest niezbędne by móc ruszyć dalej… Nie o ocenę tu chodzi, ale o zobaczenie czego mi brak, po to by móc te puste miejsca zalać oliwą dobra, miłości i tego wszystkiego czego one teraz potrzebują.
Gdyby dziś przybyli do mnie Trzej Królowie, o jakie dary bym poprosiła - jako mała Madzia? Co zrobię z tymi darami, jeśli je otrzymam? Może i te pytania wydają się śmieszne, ale już mniejszy rechot słychać, gdy następne małżeństwo się rozpada, kolejne dzieci doświadczają przemocy, a dzieciaki z osiedla chodzą po mieście jak bezdomni, bo nie mają w domu swojego azylu. Może warto spojrzeć wstecz by wiedzieć skąd dziś tyle w nas niemocy, bólu, problemów, jakiś utartych schematów, które tak trudno przezwyciężyć?
Trzej Królowie dzisiaj. Kim oni są? Może to współmałżonek, przyjaciel albo osoba ze wspólnoty. Być może jest nim spowiednik, który pomaga leczyć rany zadane przez ludzi, a przekładane przez nas na relację z Bogiem. Być może trzecim królem jest terapeuta, albo psychiatra. Jakie dary może dziś przynieść każdy z nich?
Możemy na Uroczystość Trzech Króli popatrzeć jak na kolejną opowieść biblijną, nijak nie przystającą do naszego życia. Możemy jednak zobaczyć też siebie jako małe i bezbronne dziecko, którego Bóg bardzo chciał i pragnął. Zaplanował dla niego obfite dary, których jednak ktoś po drodze nie doniósł, bo zagubił się, przestał wpatrywać z gwiazdę… Jakie to były dary, może o nie dziś poproszę? Czy może uda mi się wyjść do moich mędrców naprzeciw, wychodząc im na spotkanie? Czy rozpoznam ich wśród tych, którzy nie mają dla mnie nic dobrego? Oby. Odwagi! Bądźmy jak dzieci, które łakną miłości, spotkania, dobra i które proszą o nie naturalnie i intuicyjnie. Bądźmy na chwilę niemowlakami i pozwólmy Bogu naprawić to, co zepsuli ludzie, którzy nie podołali swojej roli… On chce do nas przyjść, bez względu na wszystko...
Skomentuj artykuł