Moje pierwsze spotkanie z muzułmańskimi uchodźcami w Polsce

Moje pierwsze spotkanie z muzułmańskimi uchodźcami w Polsce
(fot. facebook.com/dzieci z dworca Brześć)

Do Krakowa przyjechali uchodźcy. Przybyli na zaproszenie wspólnoty Sant’Egidio, żeby obchodzić tzw. "Dni radości". To krótkie spotkanie miało być szansą, by mogli zapomnieć chociaż na chwilę o traumie wojny, której doświadczyli. Chwile radości przed kolejną długą drogą, bo nie mając stałego pobytu, w każdej chwili mogą zostać deportowani. Nie mają nawet pewności dokąd.

Od początku wiedzieliśmy w redakcji, że chcemy się jakoś zaangażować w te dni. Pomysły były różne. Najważniejsze, aby tam po prostu być i poznać tych ludzi. Było to dla mnie nowe doświadczenie, bo pierwszy raz miałem okazję spotkać się ze wspólnotą muzułmańską w Polsce. Dotychczas takie kontakty miałem jedynie podczas wyjazdów zagranicznych. Pomyślałem, że będzie w Krakowie więcej takich osób jak ja i warto zapytać ich o wrażenia po pierwszym spotkaniu z muzułmanami. W Polsce wiele się mówi o muzułmanach, ale znaczna większość Polaków nie miała nigdy okazji ich poznać. I nie mówię tu o mijaniu ich na ulicach europejskich miast, ale o rozmowie i spędzeniu wspólnego czasu.

W piątek do Krakowa przybył autobus z podwarszawskiego ośrodka dla uchodźców. Wewnątrz były głównie matki z dziećmi oraz kilku ojców. To uchodźcy z Czeczeni i Tadżykistanu, którym odmówiono prawa pobytu w Polsce, w tej chwili odwołali się od decyzji polskich służb, ale ich deportacja może nastąpić w każdej chwili. Jedna z matek niestety nie dotarła. Dosłownie kilka dni wcześniej została pobita przez jednego z Polaków, gdy odprowadzała swoje dziecko do przedszkola. Jej dzieci na szczęście dotarły, przyjechały z babcią. Opowiadała, że każda z jej córek doświadczyła jakiejś formy przemocy. Sama często zdejmowała chustę, nie czując się chyba do końca bezpiecznie na ulicy.

DEON.PL POLECA

Krótka historia o ludzkiej głupocie (ale z pointą budzącą nadzieję) Dziś po pracy zaszedłem na chwilę do jednej z...

Opublikowany przez Piotr Żyłka Blog na 8 września 2017

Piątkowe popołudnie spędzili ugoszczeni przez krakowskie Centrum Muzułmańskie oraz społeczność Witajcie w Krakowie//Welcome to Krakow, które współorganizowały "Dni radości". Była wspólna modlitwa, kolacja i integracja. Wśród uczestników było wielu Polaków chcących się przywitać z naszymi gośćmi. Starsze dzieciaki znały dość dobrze język polski, z młodszymi można było dogadać się najprostszym językiem - miłości. Po prostu garnęły się same do wspólnego spędzania czasu, wystarczyło zacząć puszczać bańki lub wyciągnąć kredki. Bariery przełamywały się same.

Wieczorem odbyło się spotkanie z Mariną. Jest aktywistką, nauczycielką i laureatką wielu nagród za działalność społeczną. Nie bała się pracy z więźniami, z uchodźcami dotkniętymi stresem pourazowym i szokiem kulturowym. Od ponad dwóch lat pomaga uchodźcom z Czeczeni i Tadżykistanu. To dzięki niej świat usłyszał o "Dzieciach z dworca Brześć", którym Polska odmawia prawa ubiegania się o azyl, dlatego koczują na dworcu kolejowym przy granicy polsko-białoruskiej. Marina opowiedziała o losie, który ich czeka. Było wiele pytań.

Mursalin: niebieski. Nic nie chcę mówić, nic nie chcę pisać, tylko patrzeć w nieskończoność na malutką kruszynke. Triumf miłości, nadzieji i dobra nad bezdusznością. Nasz Mursalin. Gurb k'obał dojł, maleńki!

Opublikowany przez Dzieci z Dworca Brześć na 1 września 2017

W sobotę dzięki zaangażowaniu wielu środowisk udało się zapewnić rodzinom masę atrakcji, ale najważniejsze było popołudniowe spotkanie przy grillu. Było ważne, bo otwarte również dla wszystkich przypadkowych ludzi, którzy chcieli się spotkać. Bardzo chciałem poznać księdza, dzięki któremu to popołudnie było możliwe. Wobec tak negatywnego medialnego przekazu, zaproszenie muzułmanów do ogrodu przy kościele parafialnym jest wręcz heroizmem. To bardzo niewygodne świadectwo. Okazało się, że z ks. Józefem Gubałą znamy się już od dłuższego czasu. Rozpoznałem w nim koordynatora odpowiedzialnego za wyżywienie milionów pielgrzymów podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Już wtedy dał się poznać jako ten, który do serca wziął sobie polecenie Chrystusa: "wy dajcie im jeść".

Porozmawialiśmy dłuższą chwilę. Z uśmiechem patrzył na to, co dzieje się na trawniku za plebanią. Kiedy został ogłoszony plan "Dni radości", skontaktowało się z nim wielu dziennikarzy, którzy chcieli o tym napisać. Mieli niestety do niego tylko jedno pytanie: jak to możliwe, że katolicki ksiądz oddaje teren parafii muzułmańskim uchodźcom?  Nie odpowiadał na te pytania. Miał świadomość, że nie jest to popularna decyzja, ale na moje pytanie czy miał wątpliwości powiedział: "Mój Boże! Dlaczego miałbym odmówić? To normalne". To w jego parafii, przy ul. Kopernika, co tydzień spotykają się ludzie z Sant’Egidio. Razem się modlą i gotują dla ubogich. W najbliższym czasie jeden z wikariuszy obejmie opiekę nad rozwijającą się wspólnotą. On również żywo angażował się w spotkanie na tyłach plebanii. Krótko po naszej rozmowie obaj zniknęli. Wikariusz poszedł odprawić Mszę Świętą, a proboszcz usiadł w konfesjonale. Cały czas pamiętali o swojej wspólnocie. Był to dla mnie obraz prawdziwej służby. Byli posłani do jednych i do drugich. Taka jest rola Kościoła, by nie tylko żyć obok siebie, ale też dawać szansę na spotkanie się. Drzwi kościoła św. Mikołaja były cały czas otwarte.

Na nasz piknik przybyło wielu Polaków. Pojawiły się rodziny z dziećmi oraz ludzie, którzy przypadkiem usłyszeli o inicjatywie. Postanowiłem ich wszystkich zapytać o to pierwsze wrażenie z takiego spotkania. Miałem nadzieję nagrać krótki film, ale większość rozmówców chociaż chętnie o tym opowiadała, nie chcieli jednak, by ich twarze były łączone z tym tematem w sieci. Delikatnie mówiąc, panuje strach przed publicznym mówieniem o muzułmanach w sposób pozytywny. Nawet jeśli pochodzą oni z bliższego nam kregu kulturowego, jak region kaukaski.

Na moje zadane pytanie jeden z rozmówców odpowiedział ciekawie: "Nie umiem powiedzieć, jacy są muzułmanie po jednym spotkaniu, ale wiem, jacy są ci ludzie, których właśnie spotkałem i gdybyś mnie nie zapytał, to ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy byłoby, że to muzułmanie". I rzeczywiście w relacji sprawy wiary schodzą na ostatni plan. Czeczeńskie matki tak dobrze mówiły po polsku, że złapałem się kilkukrotnie na tym, że im również zadałem to pytanie. To nie jest utopia. Naprawdę bez znaczenia było pochodzenie i wiara. Polskie dzieci wymieszały się z dziećmi uchodźców, czasem tylko wśród okrzyków radości padło coś w niezrozumiałym dla mnie języku. Arabskie chusty? Nie różniły się od tych, które moja babcia wciąż ubiera do kościoła w wietrzny dzień. W Krakowie na każdym kroku można spotkać Rosjan, Ukraińców i Białorusinów w takich strojach. To element również naszej dawnej tradycji.

Nasze #Dni #Radości z rodzinami uchodźców z Czeczenii i Tadżykistanu trwają! Tak bawiliśmy się na wczorajszym...

Opublikowany przez Islamista na 10 września 2017

Wspólnota Sant’Egidio oraz muzułmanie z krakowskiego Centrum kupili dzieciakom prezenty. Radość była ogromna, gdy odpakowywali misternie ozdobione paczki, a w nich hulajnogi, lalki, ale też lepsze buty i ubrania. Radość dziecka jest niesamowita, zwłaszcza, gdy nie spodziewało się niczego. Te bardzo proste podarunki były z kategorii niemożliwych. Na uchodźctwie marzenia ograniczają się do najprostszych: byle pozostać razem, byle czuć się bezpiecznie.

Wśród naszych gości spotkałem niezwykłego chłopaka, Fazliddina. Łamaną polszczyzną próbował się dowiedzieć ode mnie wszystkiego o życiu w Polsce. Pytał o moją rodzinę, o to kim chciałem zostać jako dziecko. Tak jakby uczył się świata na nowo. Z nim nawet rozmowa o pogodzie była fascynująca. Ten kilkunastoletni chłopak był żądny poznania świata. Znał kilka języków m.in. rosyjski, białoruski, perski i polski. Byłem pod wrażeniem tego, jaki jest zdolny, a on powiedział mi tylko: "z tym dużo mogę". I miał rację, bo języki otwierają przed nim wiele dróg. Lecz na co nam ich znajomość, jeśli nie potrafimy naprawdę słuchać? Fazliddin potrafił słuchać i przez to był jednym z bardziej niesamowitych rozmówców w ostatnim czasie.

Następnego dnia dzieciaki uczestniczyły w warsztatach artystycznych. Zorganizowała je ŻyWa Pracownia. Matki udały się do Kawiarni Literackiej na kawę i rozmowy, a nieliczni ojcowie w poszukiwaniu krakowskich smaków. Nie obyło się bez dobrego kebabu. To są normalni ludzie. Dzieci pragną zabawy, matki chwili dla siebie, a ojcowie lubią zjeść dobre mięso. Dla jednych to stereotypowe, a dla innych po prostu prawdziwe. Uchodźcy takie chwile wspominają natomiast w kategoriach luksusu. Chciałem szukać tego, co nas różni i pokazać, że nie należy się tego bać. Tymczasem zobaczyłem, że jesteśmy bardzo podobni. Nie różni nas więcej niż mnie od mojego sąsiada z bloku. W jego wypadku nie zaprzątam sobie głowy tym, czy jest katolikiem, czy żyje w sakramentalnym związku, na kogo głosował w ostatnich wyborach. Po prostu jest dobrym sąsiadem, na tyle, na ile możemy zbudować życzliwą relację, mijając się na klatce schodowej.

Popołudniowa kawa w doborowym towarzystwie! ☕️????❤️ Podczas, gdy dzieciaki robiły Smoki Wawelskie w ŻyWa Pracownia, my z...

Opublikowany przez Islamista na 10 września 2017

Rozumiem, że słysząc kolejny już raz w wiadomościach o islamskim terroryzmie w Europie lub kolejnym uchodźcy uwikłanym w przestępstwo, boimy się. Ale są też scenariusze takie, jak ten z dworca Brześć, gdy przybywają do nas rodziny, które niewiele się od nas różnią i mają wielkie pragnienie asymilacji z Polakami. Rodziny, które są w całości gotowe poddać się wszystkim procedurom służb bezpieczeństwa, aby udowodnić swoją niewinność i pokojowe nastawienie. Nie mają nic do ukrycia. Nie chcą zakładać gett i budować mniejszości, ale ich największym marzeniem jest trafić na zwyczajne polskie osiedle, pomiędzy polskie rodziny. Zamiast zamykać się i narzekać na politykę migracyjną, którą chce nam narzucić Unia Europejska, mamy szansę, by zbudować wzorcowy i bezpieczny system, który pozwoli mądrze i odpowiedzialnie pomagać w rozwiązaniu tego kryzysu. Polacy mają szansę stać się europejskim liderem, ale musimy chcieć o tym rozmawiać. Nawet bardzo szczelny system pomocy będzie lepszy niż odmawianie jej w ogóle. Ja po tym spotkaniu wiem, że możemy zrobić naprawdę bardzo wiele. Te dzieciaki skradły moje serce i nauczyły, żeby w pomaganiu nie zapominać, że każde z nich ma imię i własną historię. To nie kwoty, to ludzie.

Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
s. Małgorzata Chmielewska, Piotr Żyłka, Błażej Strzelczyk

Niepokorna zakonnica w rozmowie szczerej do bólu.

O siostrze Małgorzacie Chmielewskiej mówi się, że to zadziorna kobieta z charakterem. Już w wieku 10 lat została "ekskomunikowana" - z lekcji religii, bo zadawała za dużo pytań.

...

Skomentuj artykuł

Moje pierwsze spotkanie z muzułmańskimi uchodźcami w Polsce
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.