Nad wspólnym grobem
Warto zobaczyć, że wiele haseł po drugiej stronie barykady jest tak naprawdę nawoływaniem do tego samego, czego i my chcemy.
Podzielone rodziny spotykają się nad grobami. Powaga na cmentarzu może „usprawiedliwiać” nieporuszanie drażliwych tematów, dlatego jest to łatwiejszy moment niż wspólna wieczerza wigilijna.
Ale może warto pokusić się o refleksję nad (bez)sensem podziałów, skoro spotykamy się w jednym miejscu, przy grobie kogoś dla nas ważnego, kogoś, kto nas wychował, kto chciał nam przekazać podobny sposób życia, patrzenia na świat, wartościowania.
Rozumiem, że ludzie kłócą się o miedzę czy ojcowiznę. Ale gdy rodzina nie potrafi z sobą spokojnie pogadać o polityce, to rodzi to we mnie pytanie: Razem wzrastali, mieli podobne wzorce (teraz już pochowane w mogiłach rodzinnych), wspólne doświadczenia ich kształtowały. To dlaczego tak mocno ich poróżniono?
Po okresie wojen religijnych, gdy w końcu różne wyznania chrześcijańskie poszły po rozum do głowy i zaczęły szukać jedności, skupiły się na wspólnocie celów, a nie na różnicach w metodach. Okazało się, że wszystkim chodzi o to samo. I od razu było łatwiej.
Przykłady? Bardzo proszę: 1) Edukacja seksualna. Ci, którzy chcą jej zminimalizowania, robią to, aby uchronić dzieci przed demoralizacją i wykorzystaniem seksualnym. Ci, którzy chcą jej rozszerzenia, robią to dokładnie w tym samym celu, by dzieci były bardziej uodpornione na zapędy pedofilów i by nie były demoralizowane poprzez szukanie wiedzy na temat seksu w pornografii lub na podwórku. 2) Antykoncepcja. Ma uchronić od niechcianych ciąż i przez to zredukować ilość aborcji. Jej przeciwnicy też są przeciw aborcji i twierdzą, że antykoncepcja „zachęca” do przygodnego seksu, a zatem zwiększa ilość aborcji. 3) Marsze LGBT. Dla jednych to wsparcie dla młodych o różnych orientacjach seksualnych, dla drugich to ich deprawowanie. I jednym, i drugim zależy na dobru i zdrowiu mających problemy z własną seksualnością. Na tężyźnie zależy wegetarianom i mięsożercom, a na ogólnym dobrobycie socjalistom i kapitalistom.
Ci, którzy wyznają zasadę dziel i rządź, wskazują na „wrogów rodzaju ludzkiego”. Może warto nad wspólnym grobem popatrzeć w oczy tym, którym sączy się propagandę, żeśmy wrogami dobra? Tu wobec wspólnych przodków łatwiej uświadomić (non)sens takich oskarżeń.
Skomentuj artykuł