Za rok tylko jedna godzina religii. Wszystko idzie wg planu

Za rok tylko jedna godzina religii. Wszystko idzie wg planu
Minister edukacji Barbara Nowacka (Fot. PAP/Tomasz Gzell)

Minister edukacji Barbara Nowacka swoje urzędowanie zaczęła od mocnej deklaracji. Zapowiedziała ograniczenie godzin lekcji religii w szkołach (z dwóch do jednej tygodniowo). Chce też, by lekcje te odbywały się na pierwszej lub ostatniej lekcji, a ocena z religii nie wliczała się do średniej.

Zapowiedzi te stopniowo realizuje - wbrew protestom Kościołów i związków wyznaniowych, wbrew opiniom katechetów. Wedle najnowszych deklaracji jedna godzina religii ma zniknąć ze szkół wraz z początkiem roku szkolnego 2025/26.

Kwestia obecności katechezy w szkole dzieli koalicjantów, różne jest podejście do tematu także w obrębie wspólnoty Kościoła. PSL stoi np. na stanowisku, że wyrzucenie religii ze szkół nie rozwiąże żadnych problemów polskiej edukacji.

DEON.PL POLECA

Wedle lidera formacji problemem nie jest obecność religii w murach szkolnych, lecz jakość jej nauczania. W Kościele jedni biskupi uważają, że religia w szkole być powinna, inni zaś twierdzą, że obojętnym jest gdzie będą lekcje, ważne, by młodzież na nie chodziła.

Przeciwnicy religii w szkołach powołują się bardzo często na badania opinii publicznej, z których wynika, że większość Polaków opowiada się za tym, by jej w szkołach nie było. Podają też statystyki, z których wynika, że młodzież masowo się z religii wypisuje. Sondaże, przeprowadzane w czasie, gdy trwa gorąca debata, miarodajne nie są, bo zbyt dużą rolę odgrywają w nich emocje.

Problem wypisywania się młodzieży z katechezy dotyczy zaś w zasadzie dużych miast, przez ich pryzmat nie ma sensu patrzeć na pozostałą część kraju.

Dyskusje o obecności religii w szkole nie są specjalnie nowe. Trwają właściwie od czasu jej powrotu do szkół w roku 1990. Dość burzliwe były w drugiej połowie lat 90., gdy krajem rządziła koalicja SLD-PSL, a ministrem edukacji był zagorzały przeciwnik religii w szkołach prof. Jerzy Wiatr. W czerwcu 1996 r. minister (członek SLD) mówił z sejmowej mównicy tak: „Sprawa nauczania religii w szkołach. Powtarzam: Jest to sprawa uregulowana ustawowo. Nie mam najmniejszego zamiaru występować o zmianę tej ustawy. Uważam, że niezależnie od tego, jakie okoliczności towarzyszyły wprowadzeniu nauczania religii do szkół w 1990 r., dzisiaj jest to sprawa uregulowana ustawowo. Czy jest uregulowana słusznie? Tak, moim zdaniem, słusznie”. Dalej tłumaczył posłom, że jeśli rodzice chcą, by religia była w szkole, to tak być powinno.

A odnosząc się do wynagradzania katechetów (duchownych), stwierdził, że sprawa jest uregulowana nie zarządzeniem ministra, lecz postanowieniem rządu: „Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu i Episkopatu, pan premier Pietrewicz, na ostatnim posiedzeniu komisji przekazał stronie kościelnej stanowisko rządu, zgodnie z którym katecheci duchowni będą wynagradzani za świadczoną naukę od 1 września 1997 roku.

Strona kościelna przyjęła to stanowisko do wiadomości”. Dalej zaś mówił: „Czy minister edukacji traktuje naukę religii jako element wychowania? Oczywiście tak, trudno bowiem zaprzeczyć, że nauczanie religii ma istotne elementy wychowawcze, podobnie jak nauczanie etyki”.

Rok później - debata z maja 1997 r. - Jerzy Wiatr wyjaśniał posłom, że w zakresie religii w szkołach zmian nie będzie, bo: „o ile łatwo było w 1992 r. uzyskać ówczesnemu ministrowi edukacji narodowej zgodę władz kościelnych na rozporządzenie w takim brzmieniu, w jakim je wydał, o tyle znacznie trudniej - by powiedzieć oględnie - byłoby obecnemu ministrowi edukacji narodowej uzyskać zgodę władz kościelnych na zmianę tego rozporządzenia, a ustawa w dziś obowiązującym brzmieniu nie pozostawia żadnej wątpliwości co do tego, że minister edukacji narodowej wydaje w tych kwestiach rozporządzenie w uzgodnieniu z władzami kościelnymi”.

Kolejne rządy do tematu nie wracały, choć w zapowiedziach przed wyborami część partii powtarzała, że sprawę rozwiąże, że religii w szkołach nie będzie itd. Zasadniczo nie ma się tak naprawdę o co spierać. Można tu przywołać wiele europejskich krajów (niekoniecznie katolickich), w których religia w szkołach jest i nikomu nie przeszkadza. Można odwołać się do orzeczenia Trybunału w Strasburgu, który już w latach 90. stwierdził, że nie ma żadnego naruszenia prawa w tym, że w Polsce istnieje nauczanie religii w szkole. Zostawmy zatem religię tak, jak jest. Jej obecność nikogo nie dyskryminuje, a jak ktoś nie chce - nie musi na religię chodzić. Nie opowiadajmy też bajek, że to drogie, że nikomu nie jest potrzebne. Jeśli tak, to zastanówmy się nad jakością i kosztami przedmiotu „podstawy przedsiębiorczości”…

Ale… Tak naprawdę deklaracja minister Nowackiej oraz burza, jaka powstała wokół tematu, powinna wywołać ożywczy ferment w samym Kościele. Poruszałem ten problem na tych łamach na przełomie 2023 i 2024 roku.

Weszliśmy wtedy nawet w swego rodzaju polemikę z kilkoma katechetami. Faktem jest, że mamy w Polsce wielu oddanych nauczycieli religii, którzy mają pomysł na swoje lekcje, są lubiani i cenieni przez uczniów, ale nie od dziś słychać też argumenty, że religia jest nudna, słabej jakości. Zgodzić wypada się z Kosiniakiem-Kamyszem, że problemem nie jest religia w szkole, lecz właśnie jej jakość. Biskupi sami to zresztą dostrzegają.

W czerwcu 2022 roku niemal całe posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski poświęcone było katechezie. Biskup Grzegorz Suchodolski, przewodniczący Rady KEP ds. Duszpasterstwa Młodzieży, mówił potem, że „jeżeli młody człowiek zniechęci się do Kościoła przez lekcje religii czy też osobę katechety, to na pewno nie przyjdzie do parafii, aby pogłębić swoją wiarę”. - Mamy wypracowany model: lekcja religii w szkole - katecheza w parafii. Tylko że w tym modelu, jakkolwiek w swoich filarach słusznym, coś nie funkcjonuje - mówił po tym spotkaniu bp Wojciech Osial, przewodniczący Komisji Wychowania Katolickiego.

I tu, jak się zdaje, jest istota problemu. Bo refleksja swoje, a życie swoje. Paradoksalnie zamieszanie z religią w szkołach może - w obliczu postępującej sekularyzacji - pomóc samemu Kościołowi. W znalezieniu sposobów na to, by młodych zatrzymać, by chcieli do Kościoła przychodzić. Do ożywienia parafii, wyjścia na peryferie. I tu Kościół winien skupić całą swoją energię. Sęk w tym, że od jesieni - od czasu, gdy minister Nowacka ogłosiła swoje rewolucyjne pomysły - energię skupiamy głównie na protestach.

Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć czy zapowiedzi minister edukacji się spełnią (może być spory opór wewnątrz koalicji), ale i tak winniśmy budzić nasze parafie. Młodzi chcą w Kościele być - dowodem na to licznie odbywające się różne wakacyjne festiwale religijne. Tą energię trzeba wykorzystać.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Grzegorz Dobiecki

O czym nie mówi się głośno?

Kto odpowiada za śmierć 150 tysięcy Amerykanów? Komu grozi wojna domowa, a gdzie żyje się jak w więzieniu? Który region świata jest bardziej skomplikowany niż montaż mebli z Ikei?...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Za rok tylko jedna godzina religii. Wszystko idzie wg planu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.