Szukanie i odnajdywanie Jezusa

Szukanie i odnajdywanie Jezusa
fot. depositphotos.com

Boże Narodzenie to jest taki moment w ciągu roku, który można przeżyć bardzo powierzchownie, nie wchodząc zupełnie w głębię jego treści. Jest tak bogaty w zewnętrzne bodźce, że łatwo dać się im bez reszty pochłonąć. I zatrzyma się człowiek na tych wszystkich świecidełkach, schowa się przed Bogiem za przystrojoną choinką, zapatrzy się w połyskujące na niej bombki bardziej niż w leżące na sianie ubogie Boże Dziecię.

Łatwiej poświęcić swoją uwagę i swoje siły rozplątywaniu choinkowych lampek wrzuconych w nieładzie do kartonu rok wcześniej niż stanąć oko w oko z prawdziwym problemem do rozwiązania. Dla wielu Boże Narodzenie to miły czas ucieczki od poważnych spraw, wytchnienia poprzez unikanie trudnych tematów.

DEON.PL POLECA

W pierwszą niedzielę po uroczystości Narodzenia Pańskiego jesteśmy przez liturgię motywowani do tego, żeby spojrzeć na Świętą Rodzinę z Nazaretu: Jezusa, Maryję i Józefa. Patrząc na nich, mamy dostrzec nie wzór do podziwiania, nie archetyp szczęśliwej i doskonałej rodziny, nie ikonę, której należy oddać cześć i uznanie, ale przede wszystkim dowód na to, że Bóg jest obecny w tym, co dla każdego z nas jest najbardziej podstawowe – w rodzinie. Boga należy więc szukać w codzienności, nie w cudowności nadzwyczajnych dni. Świętowanie jest nam dane po to, byśmy na chwilę żyli trochę inaczej, ale dzięki temu wrócili odmienieni do tego, co szare i zwykłe. Świętowanie w wymiarze religijnym ma się przyczynić do duchowego odkrycia, że wszystko należy do Boga, wtedy powrót do codzienności będzie wiązał się ze zmianą podejścia do naszych relacji z innymi, a także do tego, co posiadamy i o co zabiegamy – zakorzenimy w sobie przekonanie, że to wszystko jest darem od Pana.

W pierwszym czytaniu podziwiamy postawę Anny, matki Samuela, która w wymodlonym synu widzi dar niebios. Jest przekonana, że Bóg wysłuchał jej modlitw. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Bez wahania więc oddaje swojego syna Panu, bo wie, że ten należy do Niego: „Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O tego chłopca się modliłam, i spełnił Pan prośbę, którą do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Po wszystkie dni, jak długo będzie żył, zostaje oddany Panu” (1 Sm 1,26-28). Przedziwna to logika, którą trudno nam pojąć.

Nowonarodzony jest maleńkim ziarnem wrzuconym przez Ojca w ziemię

Jedną z piosenek, której słucham namiętnie w tym bożonarodzeniowym czasie, jest „Kołysanka Józefa” zespołu TGD, w wykonaniu Piotra Cugowskiego. Jest to utwór pełen czułości i bardzo roztkliwiający, a jednocześnie o niezwykle gęstym treściowo tekście, który ma być słowami śpiewanymi małemu Jezuskowi przez tulącego Go do snu Józefa. „Czy już widzisz ogrom swojej chwały? Czy zbawienia cenę znasz? Może myśli Twe ochrania Bóg, byś spać spokojnie mógł?” – zastanawia się Boży Opiekun. Święta Rodzina to trzymanie w rękach Małego Boga i próba zrozumienia tej ogromnej tajemnicy przychodzenia Pana do swojego ludu. Co On ma w głowie? Jaka jest Jego wola? Jakie są Jego myśli? Czy naprawdę jest aż tak ludzki? Nowonarodzony jest maleńkim ziarnem wrzuconym przez Ojca w ziemię, które wzrasta i rozwija się: „ Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2,52). Syn Boży musiał wykiełkować i dojrzeć, a potem zostać ścięty i starty na mąkę, by stać się Chlebem sycącym ludzi spragnionych Nieba.

Kiedy tak patrzymy na Świętą Rodzinę, mamy pomyśleć o tym, że i my możemy być rodziną Jezusa. Powiedział przecież: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8,21). Drzwi do Świętej Rodziny są dla nas uchylone, to nie jest rzeczywistość zarezerwowana dla nielicznych, jakieś niedostępne marzenie dla wybranych. Być rodziną Jezusa to znaczy wejść do tego, co należy do Ojca – do Przybytku, którym jest od momentu Wcielenia sam Chrystus: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Dlatego tak ważne są sakramenty dane Kościołowi przez Boga, bo one są niczym innym jak właśnie wchodzeniem do Przybytku: „Jak miłe są Twoje przybytki, Panie zastępów! Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego. (…) Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, nieustannie wielbiąc Ciebie. Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, którzy zachowują ufność w swym sercu” (Ps 84,2-3.5-6).

Jednocześnie czujemy, że nie jesteśmy jak Święta Rodzina – to jest jeszcze przed nami. Słowo „jeszcze” jest tu kluczowe, bo ono wcale nie zamyka drogi do realizacji możliwości, ale niesie ze sobą ogrom nadziei, że pragnienie, które nosimy głęboko w swoim sercu, może zostać zaspokojone. To słowo powinno nas nakręcać, motywować, pobudzać w sferze wiary, czyli relacji z Bogiem. Jeszcze nie jestem święty, jeszcze nie naśladuję Jego miłości, jeszcze nie korzystam z łaski, która jest na wyciągnięcie ręki – ale to jest dla mnie możliwe: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. (…) Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3,1.2).

Święta Rodzina to szukanie Jezusa

Święta Rodzina miała swoje troski i zmartwienia – trzeba to uznać i podkreślić, w przeciwnym razie oderwiemy ich od rzeczywistości, widząc w nich osoby cudownie uchowane od problemów. A co innego przecież znajdujemy w ewangelicznych opisach, choćby w tym odczytywanym dzisiaj. Wracali ze świątyni, a nie mieli ze sobą Jezusa, który został w Jerozolimie. Możemy sami przyłapać się niekiedy na tym, że Jezus został w kościele, że nie ma Go z nami wracającymi do swoich codziennych spraw i obowiązków. Ważny jest jednak ten odruch szukania Go i towarzyszące mu odczucie braku, tęsknota, wytrwałość i uporczywość aż do momentu, w którym spotkam Go na nowo.

Święta Rodzina to szukanie Jezusa i odnajdywanie Go w miejscu nieoczywistym dla człowieka. To zadziwienie, że On jest właśnie tu i właśnie teraz, choć przecież dokładnie tam i wtedy należało się Go spodziewać: „Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami” (Łk 2,46-47). To także pełne emocji pytanie: „Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). To szczere wyrzucenie z siebie niezrozumienia otwierające serce na oświecającą łaskę, która jak ziarno kiełkuje we wnętrzu człowieka, by wydać owoc we właściwym czasie: „Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu” (Łk 2,50-51). Bo Święta Rodzina to właśnie również niezrozumienie Jezusa, choć zna się Go od dawna i jest się z Nim blisko.

Myśląc o naszych rodzinach, mówimy niekiedy, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. To bardzo smutne powiedzenie, choć oddające trudną prawdę o tym, że relacje z najbliższymi bywają bardzo trudne. Różne są powody rozłamów, nie potrafimy czasami nic na nie poradzić. Złych decyzji i niepotrzebnych słów nie da się cofnąć. Dlatego rodzina jest największym wyzwaniem dla miłości. Można od niego uciekać, można machnąć na to ręką i odpuścić sobie, ale prędzej czy później to wszystko wraca. Nie można bowiem darować sobie miłości, choćby była trudna – trzeba szukać sposobu, żeby ją okazywać. Poszukiwanie odpowiedniej formy miłości jest poszukiwaniem samego Jezusa, a to zawsze właściwy wybór: „Przykazanie zaś Jego jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jego Syna, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim (…)” (1 J 3,23-24).

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Józef Tischner, Joanna Podsadecka

Nieznane oblicze ks. Józefa Tischnera

Filozof z Łopusznej o miłości mówił mało. Sam kiedyś wyznał: „Byłem analfabetą, jeśli chodzi o wiarę, analfabetą, jeśli chodzi o miłość, dawałem ludziom tylko nadzieję”. Okazuje się jednak, że to...

Skomentuj artykuł

Szukanie i odnajdywanie Jezusa
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.