Nerwy, zimna woda i strojenie fortepianu, czyli duchowość pod prysznicem
Ta niewielka książeczka okazała się jedną z najlepszych lektur duchowych, po jakie w ostatnim czasie sięgnąłem. Kto by pomyślał?
Porządkując książki po jednej z likwidowanych bibliotek natknąłem się na przedwojenną broszurę zatytułowaną "Jak hartować nerwy wodą". Już z pierwszych stron tego krótkiego poradnika dowiedziałem się, że lepiej jest myć się codziennie wodą ciepłą o temperaturze od 30 do 34 stopni Celsjusza, niż wodą zimną. Jednak zimna woda, w przeciwieństwie do ciepłej, może być "silnym środkiem leczniczym". Trzeba więc używać jej z rozwagą, jak każdego innego leku, bo jej działanie nie ogranicza się jedynie do podrażniania skóry, lecz "sięga głęboko poprzez przewody nerwowe aż do mózgu i wywołuje różnorodne zmiany w całym ustroju". Zimna woda przywraca do przytomności omdlałego, a nawet ma wpływ na przemianę materii. Stosowana sporadycznie rozszerza naczynia krwionośne i sprawia, że nasze narządy są lepiej ukrwione. Używana natomiast codziennie, zimna czy wręcz lodowata woda, powoduje niedokrwienie, szczególnie mózgu.
Następnie autor broszury omawia zagadnienie ukrytej energii nerwowej i przekonuje, że działając na nasze ciało wodą, możemy zwiększać lub zmniejszać tę ukrytą w mózgu energię. By wyjaśnić jak to się dzieje, autor porównuje nasz układ nerwowy do fortepianu. Klawisze to zakończenia nerwów znajdujące się na skórze. Mechanizm wprawiający struny w drżenie to nasze przewody nerwowe. Struny fortepianu to centralny układ nerwowy, a dźwięki "to nasze myśli, wrażenia, uczucia, jednym słowem nasze życie psychiczne".
Jeżeli stale będziemy grali na tych samych kilku klawiszach, to ich mechanizm rozluźni się i struny stracą sprężystość, zmienią swój ton i nie będą współgrały z dźwiękiem strun nieużywanych. Cały fortepian "zostanie doprowadzony do takiego stanu, że najładniejsza nawet melodja na nim zagrana będzie pełna dysonansów i zeszpecona".
To samo dzieje się i z nerwami naszego organizmu, gdy w długim okresie czasu będziemy podrażniali zawsze jedne i te same zakończenia nerwowe w skórze, pozostawiając inne w spokoju. Dla tego przy stosowaniu wody do mycia i hartowania, trzeba pamiętać o tem, aby wszystkie części ciała otrzymywały równą miarę zimnej wodnej podniety (s. 12).
Spodobało mi się to porównanie i od razu zacząłem przekładać je na inne bodźce, którym ludzie poddają swój układ nerwowy. Dzięki niemu o wiele lepiej można zrozumieć jak powstają w naszym życiu dysonanse i dlaczego jest ono czasem tak zeszpecone. Oto jak uzależnienia i długoletnie nawyki rujnują nam życie, a utarte zwyczaje i rutyna wprowadzają dysharmonię. Już wiem, dlaczego fałszuję i dlaczego tak trudno mi się nastroić?
Ta niewielka książeczka okazała się jedną z najlepszych lektur duchowych, po jakie w ostatnim czasie sięgnąłem. Kto by pomyślał? Co ma woda do nerwów, a tym bardziej do duszy? A jednak ma wiele wspólnego z jednym i drugim.
Jak w fortepjanie równoczesne uderzenie we wszystkie klawisze wywołuje drganie i dźwięczenie wszystkich strun, podobnie zabiegi wodne na całą powierzchnię ciała powodują ogólny wstrząs i mogą być korzystne, a nawet potrzebne, dla całego organizmu, jak uderzenie we wszystkie klawisze fortepjanu, który przez dłuższy czas nie był używany i którego mechaniczne części wskutek tego mogły pokryć się pyłem i rdzą. Czyli przez hartowanie całej powierzchni ciała łącznie z głową możemy w wielu wypadkach osiągnąć dobry skutek (s. 12-13).
Człowiek harmonijnie się rozwija, gdy pobudza wszystkie swoje zmysły, gdy otwarty jest na różne doświadczenia, gdy podejmuje się różnych zajęć nie stroniąc od tych najprostszych i nie zaniedbując bardziej intelektualnych. Wystawiając na ożywczą wodę całego siebie, swoje ciało, intelekt i ducha, będziemy mogli naszym życiem wygrywać najpiękniejsze melodie.
Jednak nie wszystko naraz, tłumaczy autor poradnika,
daleko silniejszy i pewniejszy skutek osiągamy wówczas, jeżeli hartować będziemy nie całe ciało naraz, ale gdy podrażniać będziemy kolejno poszczególne części ciała, jedną po drugiej z dłuższemi przerwami, według pewnego ułożonego planu, działając w ten sposób kolejno na coraz inne zakończenia nerwowe w naszej skórze. Wówczas dopiero możemy i w naszej psychice wytworzyć trwały stan harmonji i dobrego samopoczucia, podobnie jak grając na instrumencie muzycznym dokładnie według nut kompozytora, wydobywać możemy z tego instrumentu harmonijną, dobrze ułożoną, piękną melodię (s. 13).
Kim jest ten kompozytor, który ułożył nam nuty? Jakże wiele ma do nas cierpliwości, gdy staramy się odegrać życiem skomplikowaną partyturę? Nie wszystko jednak naraz. Po kolei. Z przerwami. Bez pośpiechu. Aż wypracujemy "trwały stan harmonji i dobrego samopoczucia".
Cały ten proces można monitorować przy pomocy narzędzia znanego od wieków w chrześcijaństwie pod nazwą "rachunek sumienia", czyli "strojenie fortepianu".
Mieczysław Alksnin, Jak hartować nerwy wodą, Polska Drukarnia "Świt", Wilno 1933
Wojciech Żmudziński SJ - przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, a w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni. Obecnie pracuje w Kurii Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego
Skomentuj artykuł