Nie chcę, by dawano mi rolę w Kościele

(fot. shutterstock.com)

Kiedy słyszę, że podczas Synodu o młodzieży w Watykanie, biskupi będą zastanawiać się nad rolą kobiet w Kościele, czuję, jak wstrząsa mną wściekłość.

Nie trzeba być przecież wybitnym teatrologiem, by wiedzieć, że "rola" jest czymś, co zostaje komuś nadane. Kolejna jałowa debata o tym, jaką funkcję (sic!) powinny pełnić kobiety w Kościele, nie sprawi, że wyrwiemy się z nieprzystosowawczych schematów. Tym, o czym musimy rozmawiać, nie jest rola kobiet czy mężczyzn we wspólnocie, ale raczej sens determinizmu płciowego w Kościele.

Przeoczenie lub coś więcej

Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej (ależ to było dawno!), w mojej klasie obowiązywała zasada, że nie wolno jest mówić o nieobecnych - a tym bardziej w ich imieniu. To, co dzieje się obecnie na Synodzie o młodzieży, godzi więc w zasady, które wielu uczniom - w tym mnie samej - przez lata wpajali ambitni pedagodzy. Kiedy przejrzymy zdjęcia z watykańskiego zgromadzenia, naszym oczom ukaże się rzeczywistość łudząco podobna do tej, którą na jednej ze swoich grafik uwieczniła Marta Frej (tak, wiem, że powołanie się na to nazwisko może zaowocować falą hejtu w komentarzach, ale, jak mówi młodzież -YOLO!).

DEON.PL POLECA

Oto odziani w biskupią purpurę i koloratki mężczyźni mówią "o kobietach (w tym przypadku <<o młodzieży>>) wiemy wszystko!". Osoby duchowne, a więc jakby nie było - mężczyźni - dyskutują w Watykanie o przyszłości młodzieży, a więc także przyszłości Kościoła. Chęć rozmowy o problemach młodych ludzi oraz ich pojmowaniu Boga to piękna inicjatywa - ale, jakby nie patrzeć, połowę młodej ludzkości stanowią kobiety.

Ich nieobecność podczas spotkań synodalnych może wynikać z dwóch rzeczy: albo z tego, że ktoś przeoczył istnienie kobiet wśród ludu Bożego, albo... że uznano, iż nie ma potrzeby zapraszania kobiet do rozmów o przyszłości Kościoła. I chyba nic nie poradzę na to, że mój przekorny umysł skłania się ku uznaniu za prawdziwą tej drugiej opcji...

Sen lewaka czy normalność?

W tym miejscu należałoby chyba zadać pytanie, czemu w ogóle miałaby służyć obecność kobiet na Synodzie o młodzieży. Myślę, że odpowiedź jest tak prosta, że nie wymaga właściwego publicystom wywijania słowami: kobiety powinny być obecne na Synodzie, ponieważ również są w świecie i w Kościele. W dodatku, dorosłe kobiety są w stanie mówić we własnym imieniu, wyrażając własne potrzeby, oczekiwania oraz opowiadając o swoich problemach. Brak kobiet na Synodzie jest nie tylko dowodem na to, że otwarcie oraz reforma Kościoła - przynajmniej w pewnych obszarach - jest bardziej kosmetyczna, niż dogłębna.

Najlepszą zmianą w Kościele byłoby dopuszczenie do głosu tych wszystkich, o których lubimy snuć wyobrażenia - a największą grupą tychże są właśnie kobiety. Kościelni dostojnicy lubią rozprawiać o "kobiecym geniuszu" (będącym, niestety, rodzajem anachronicznego myślenia w nieco ładniejszym wydaniu) oraz szczególnym uposażeniu kobiety do dzielenia się sobą - jednak dopóki nie wybrzmi głos samych zainteresowanych, to będą to jedynie "fantazje na temat", a nie rzetelna dyskusja, której wymaga od nas czas przemian obyczajowych.

W czasie, gdy na półkach chrześcijańskich księgarni można znaleźć "Emancypantki" Zuzanny Radzik (czyli opowieść o kobietach, które budowały wspólnotę Kościoła), a na wydziałach teologicznych coraz częściej można spotkać kobiety, ogromnym błędem jest pominięcie ich przy wyborze uczestników Synodu. Współczesne kobiety coraz częściej są świadome swojej podmiotowości - dlatego też chcą (i powinny!) być nie przedmiotem dyskusji synodalnych, lecz ich pełnoprawnymi członkiniami.

Ja sama (oraz wiele innych wierzących kobiet) oczekuje od biskupów nie tego, że z zatroskanym czołem będą się pochylać nad rolą kobiety w Kościele - czyli de facto próbować tę rolę wyznaczyć. Nadszedł czas na to, by biskupi dostrzegli, że my, kobiety świeckie i konsekrowane, od wieków różne role w Kościele odgrywamy. Jesteśmy przecież nie tylko tymi, które poślubiają i rodzą katolików, ale też mamy własne potrzeby duchowe - a także zasoby, którymi możemy się ze wspólnotą dzielić. Prawdą jest, że młyny Kościoła mielą powoli - ale jednak mielą.

A przynajmniej mielić powinny. Nikt, kto jest mocno zakorzeniony we wspólnocie nie chce, by Kościół rzucał się w ramiona wszelkich nowych ideologii - ale informację o tym, że kobiety składają się nie tylko z macicy oraz dobrodusznego uśmiechu, lecz także w pełni wykształconego mózgu, w którym ulokowana jest chęć samostanowienia, purpuraci powinni już dawno przyswoić. A konsekwencją tego przyswojenia powinna być obecność kobiet tam, gdzie rozmawia się o tym, co bezpośrednio ich dotyczy.

Ponurym paradoksem jest w tym wszystkim to, że Kościół widzi kobiety głównie w roli wychowawczyń - ale jednocześnie kościelni decydenci nie widzą potrzeby zapraszania zajmujących się wychowaniem (na przykład na szczeblu akademickim) kobiet do synodalnego "tajemnego kręgu". I nie, nie chcę bronić tezy, że "naturalną" rolą kobiety jest wychowanie przyszłych pokoleń. Ja po prostu stoję po stronie normalności polegającej na tym, że gdy mówi się o sprawie istotnej dla pewnej grupy osób, to w pierwszej kolejności ich samych należy zapytać o zdanie.

Kościół nie jest samotnikiem

Ale nie bądźmy dla ojców Synodalnych nazbyt surowi. Nie można przecież przyjąć, że Kościół jest jedyną instytucją, która mierzy się obecnie z przemianami kulturowymi. Pytania o to, czym są dzisiaj role płciowe oraz - mówiąc szerzej - czym w ogóle jest męskość i kobiecość dotyczy dzisiaj nie tylko wspólnot religijnych, ale także całych społeczeństw. Postrzeganie męskości i kobiecości przez pryzmat zupełnej dychotomii odchodzi już do lamusa (i do świata niektórych bardzo konserwatywnych, prawicowych mediów).

W świecie aktywnych zawodowo kobiet oraz mężczyzn, którzy chcą być zaangażowanymi ojcami, coraz trudniej jest twierdzić, że istnieje coś takiego, jak typowo kobieca czy męska natura. Oczywiście, współczesna psychologia nie twierdzi, że nie występują żadne różnice między zachowaniami kobiet i mężczyzn (co usiłuje nam wmówić część prawicy), ale jednocześnie wiemy, że ogromną rolę w kształtowaniu się osobowości człowieka odgrywa nie tyle sam fakt posiadania konkretnej płci biologicznej, co raczej oczekiwania rodzinne i społeczne związane z płcią.

Nie ma sensu dłużej bronić tezy, że kobiecość w sposób "naturalny" indukuje słabość i potrzebę poddania się, zaś męskość - odwagę oraz sprawczość. Osoba, która ma skutecznie radzić sobie z wymaganiami współczesnego świata, musi mieć rozwinięte zarówno cechy, które uważa się za stereotypowo męskie (wytrwałość, siła, pewność siebie) jak i kobiece (empatia, wrażliwość na potrzeby innych, umiejętność dostrzegania detali).

Pytanie o to, czy możemy w ogóle jednoznacznie definiować męskość i kobiecość, nie jest prowadzonym przez genderystów atakiem na "naturalny" porządek świata, lecz w pełni uzasadnioną refleksją, która bierze swoje źródło w rozwoju nauki. Kościół, kultura oraz nauki społeczne stoją teraz przed ogromnym wyzwaniem: musimy zrezygnować z "nadawania innym ról" (czyli pożegnać zręby feudalizmu), na rzecz redefinicji takich pojęć, jak męskość, kobiecość czy tożsamość płciowa.

Oczekiwanie, że nasz Kościół błyskawicznie udzieli odpowiedzi na te trudne pytania, byłoby - moim zdaniem - nieroztropne. Chciałabym jednak, by tych mnożących się wątpliwości nie zbywano milczeniem lub sugestiami, że stanowią one formę ataku na "naturalny porządek". Pytań, które zadaje epoka, nie należy bagatelizować, lecz z uwagą ich wysłuchać.

Przecież to właśnie umiejętności słuchania Założyciel Kościoła wymagał od osób, które posiadają uszy.

Angelika Szelągowska-Mironiuk - psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie chcę, by dawano mi rolę w Kościele
Komentarze (34)
M
Maria
26 października 2018, 08:00
Po piersze rola kobiety w  religii chrześcjańskiej nie jest dramatyczna,zpraszam do neokatechumentu tam zobaczysz jak kobieta spełnia swoje powłanie we wspólnocie kościoła i jako matka, a nawet jako smotna kobieta, wiele wpisów mówi ze kosciół uwaza nas za głupie dam ci rade nie prawda kosciół szanuje kobietę i jej prawo daje wolna wole i wybór w  jej decyzjach... wejdź do wspólnoty neokatechumenalnej dotknij Boga który jest  kazdym człowieku, bez krzyża, miłosci nie zrozumiesz drugiego, zawsze bedziesz miała zal, złość, nierozwiazaane pytania
MM
Marco M
23 października 2018, 13:26
Kolejny tekst pani kato-feministki o dwóch nazwiskach (Zauważyliście, że kato-feministki wychodząc za mąż nigdy nie rezygnują za swojego nazwiska? Zapewne są na to zbyt ważne.), która jazgocze jaki to Kościół jest niedobry i jak tkwi o 2 tys. lat w błędach. Całe szczęście teraz przyszła ONA, kato-feministka, pierwsza osoba w historii która poprawnie zrozumiała przesłanie Ewangelii i skoryguje ona doktorów Kościoła, papieży, a może nawet apostołów (bo taki Paweł to ewidentny seksista był) tworząc wreszcie prawdziwy, feministyczny Kościół! A tak serio, Kościół nie ma dostosowywać się współczesnego świata i zmieniających się norm społecznych. Ma trwać przy prawdzie, nawet jeśli otaczający świat, wraz z kato-feministkami, będzie go za to nienawidził. Prawda jest niezmienna i niezależna od czasów, również prawda dotycząca naszej seksualności czy powołania kobiety i mężczyzny. Twierdzenie, że trzeba tą prawdę modyfikować, bo zmienia się świat w którym żyjemy, jest jakimś ogromnym nieporozumieniem.
MH
M H
24 października 2018, 10:16
Hehe, słuszna uwaga z tymi podwójnymi nazwiskami wśród feministek (nie tylko kato)... 
TK
Ter Ka
25 października 2018, 01:32
No, bez przesady z tymi nazwiskami. U mnie w rodzinie kobiety mają jedno bądź dwa i zależy to od tego, na jakie nazwisko mają dyplom
TK
Ter Ka
25 października 2018, 02:27
"Prawda jest niezmienna i niezależna od czasów" - acha, to stwierdzenie, że kobiety mają mózg oprócz macicy albo że powołanie to rzecz indywidualna a nie przynależna płci jest burzeniem tej świętej Prawdy? Tym gorzej dla tej prawdy, bo nie jest to Prawda Ewangelii. Chrystus rozmawiał z kobietami tak samo jak z mężczyznami. Z Samarytanką odbył pradziwie teologiczną rozmowę: o oddawaniu czci Bogu, Chrzcie w Duchu i Prawdzie, wodzie żywej itd. Jej pierwszej (jesli nie jedynej) powiedział wprost, że jest Mesjaszem. A potem ona była apostołką, bo pobiegła do swego miasta głosić, że spotkała Mesjasza. Po Zmartwychwstaniu ukazał się Marii Magdalenie i to ona zaniosła wieść o Zmartwychwstaniu do apostołów, była więc jakby apostołką apostołów. W pierwszych gminach często dużą rolę odgrywały kobiety. Wystarczy przeczytac, kogo i w jakim kontekście pozdrawia Paweł na końcu listu do Rzymian. Ale patriarchalny Kościół woli pamiętać "kobietom nauczać nie pozwalam" z listu do Tymoteusza występujące obok pouczenia, żeby niewolnicy czcili swych panów (z wyjaśnieniem: żeby nie bluźniono imieniu Boga i naszej nauce). Może więc trzeba przywrócić niewolnictwo, skoro to taka ponadczasowa prawda? Paweł zawsze zalecał stosować się do miejscowych zwyczajów, bo nie rewolucja społeczna była jego celem. Tyle w temacie.
MM
Marco M
25 października 2018, 11:15
Ja próbowałem to przerysować, ale takie panie na prwdę istnieją. Czyli prawdą jest, że wstrętny patriarchalny Kościół przez 2 tys. lat przeinaczał Ewangelię. Włącznie z papieżami i świętymi doktoraim. Dopiero Ty, kato-feministka (może przy pomocy swoich sióstr) poprawnie odczytałaś ducha ewangelii i teraz musisz nauczać Kościół.
TK
Ter Ka
26 października 2018, 02:22
Kościół nie żyje w świecie wirtualnym, tylko tym prawdziwym. I wiadomo, że musi liczyc się z kulturą i obyczajami. Nikt mu tego nie ma za złe. Tylko niech nie robi z obyczajowości z czasów Cesarstwa Rzymskiego dogmatów wiary! I niech nie głosi ustami księży na kazaniach, że kobieta ma się mężczyźnie podporządkować, nie wymądrzać się i rodzić dużo dzieci, bo to jej prawdziwe powołanie. Nic w tym nie ma złego zresztą, może to wszystko robić, ale pod warunkiem, że nikt jej do tego nie przymusza.
M
Marco
26 października 2018, 04:16
Ty na prawdę nie widzisz, że sama sobie przeczysz? Najpierw piszesz, że kobiety w pierwszych gminach odgrywały ważną rolę i Paweł pozdrawia je w listach, a później, że ten sam Paweł, w tych samych listach, trzymał się obyczajów Cesarstwa Rzymskiego i dlatego przypisywał kobiecie podporządkowaną rolę. To w końcu jaka jest Tradycja? "Dyskryminowała" kobiety, czy nie? A może te fragmenty Pisma Świętego, które Ci się to podobają wynikają z ducha Ewangelii, a te które Ci się nie podobają z obyczajów i nie mają one dziś zastosowania? Oczywiście sama decydujesz, które są które. Bardzo to wygodne. Z resztą, powołanie mężczyzny i kobiety nie wynika tylko z listów Pawłowych, ale przede wszystkim z Księgi Rodzaju. To jej egzegezy dokonywali zwykle doktorzy Kościoła w tym kontekście. Radzę zajrzeć choćby do Sumy Teologicznej (Człowiek - II, 92, 1). Ale niech zgadnę, wszyscy robili to źle, bo byli na tyle głupi, iż nie rozumieli własnego kontekstu kulturowego. I nie potrafili oni oddzielić wpływów kulturowych pod którymi się znajdowali, od przesłania Ewangelii. Dopiero Ty dzisiaj potrafisz to zrobić i musisz tamtych nieuków skorygować.
DP
Darek Pawluk
22 października 2018, 19:03
No bo NMP, Św. Brygida Szwedzka i Św. Teresa Wielka oraz Św. Teresa Benedykta od Krzyża nie miały wielkiej roli w Kościele.
IC
Iwona czaplicka
22 października 2018, 17:37
Cieszy mnie to - wiekszosc stoi na stanowisku ze kobiety glosu nie maja. Kopiuje sobie skrzetnie i mam czym przekonywac kobiety ze nie ma dla nich dobrej perspektywy w  katolicyzmie. Przede wszystkim ze nie sa szanowane, ze sa uwazane za glupie, a ich zdanie za niewarte uwagi.
KB
Kasia Brzez
22 października 2018, 16:19
Pani Angeliko, świetny artykuł. Osobiście też jestem zbulwersowana tym nerwowym poszukiwaniem przez biskupów roli kobiety w Kościele. Takich kobiet jak my jest więcej, więc proszę nie przejmować się komentarzami, tylko nieść oświaty kaganek dalej. Moim zdaniem, przy obecnym kryzysie kościoła hierarchicznego, mamy dziejowy moment, by wejść do Kościoła i działać w nim tak, jak działamy w niemal wszystkich już dziedzinach życia, czyli nie oglądając się na płeć, ale korzystając z kompetencji, jakie mamy, pracować na rzecz ludzi i wspólnoty.
Jan Cyraniak
22 października 2018, 14:20
I znowu słyszę, jak ktoś próbuje napełnić Ewangelię swoimi postulatami politycznymi. Deon oburza się, gdy usiłują to robić prawicowcy, ale gdy to samo robią lewicowcy, to ich przedrukowuje. Dziwne. A czy nie mogliby szanowni prawicowcy i lewicowcy zacząć służyć Ewangelii, zamiast próbować nasycić ją swoimi poglądami politycznymi?
IC
Iwona czaplicka
22 października 2018, 11:38
Mam z ta Pania ppowazny problem. Albo prowokatorka, albo naiwna. Przeciez wiadomo ze chrzescijanstwo to religia wymyslona przez mezczyzn dla mezczyzn - wiec na pewno nie zrezygnuje z ponadawanych mezczyznom praw, w tym wladzy nad kobietami. Analogicznie - religia wlascicieli niewolnikow - broni ich interesow poki moze. Religia ludzi - nadaje czlowiekowi calkowita wladze nad zwierzetami. Religia bogatych - choc wlasnie skuteczna do oglupiania biednych. Ale broni przywilei posiadaczy. Pewien antropolog kulturowy madrze napisal, ze w katolicyzmie chodzi o to samo co w stadzie szympansow - stare samce chca decydowac o seksualnosci mlodych samic. I to sie zgadza, czlowiek sie niewiele od szympansa rozni. Wynalazl tylko uniwersalna wymowke - Bog tak chce. Bog ktorego nikt nie widzial.
PS
Piotrek Szymek
22 października 2018, 13:20
Pani ignoractwo w kwestiach wiary przekarcza kolejne granice. Myli Pani wiarę z religią, chrześcijaństwo z katolicyzmem, rzeczy wymyślone od objawionych, prawa Boga od praw ludzkich czy męskich. Chyba nigdy nie zagłębiła sie Pani w Słowo Boże z góry stwierdzając jakie ono jest. Może w Pani świecie, w którym wierzy się w religię ewolucjonistyczną, ludzie niewiele się róznią od szympansów, ale w Bożym świecie róznice są kolosalne. Wiara w Boga nie ma nic wspólnego z Pani ludzkim i światowym rozumieniem roli mężczyzn i kobiet.
IC
Iwona czaplicka
22 października 2018, 14:13
A jakis dowod ze Bog w ogole istnieje? Na razie stosujac brzytwe Ockhama Pismo Sw. jest wytworem ludzi - nie ma tam nic czego by czlowiek nie mogl powiedziec. Malo -to sa kalki z innych religii. A regula cui prodest - chrzescijanstwo, a katolizyzm takze daje korzysci - mezczyznom, majetnym, posiadajacym niewolnikow. No i oczywiscie czlowiekowi jako gatunkowi, pozwalajac na bezwzgledna eksploatacje innych gatunkow. Ja sie nie dziwie, kazdy grabi do siebie, nie od siebie - ale czemu mam oszczedzac system ktory mnie stawia na pozycji podczlowieka?
PS
Piotrek Szymek
22 października 2018, 14:39
Brzytwa Ockhama tu nie na miejscu. Bardzo nie na miejscu :-) Ockhamowi chodziło o prostotę w wyjaśnianiu pojęć i założeń. W bardzo ogólnym sensie o niemnożenie bytów w nieskończoność, albowiem to rozum, doświadczenie lub Biblia uzasadnia lub nie istnienie danego bytu, pojęcia itp. Co do dowodów - samo Słowo Boże potwierdza istnienie Boga choćby poprzez wypełnianie się poszczególnych proroctw, szczególnie dotyczących samego Chrystusa. Jest dziełem tak złożonym, a zarazem w sobie niesprzecznym, że trudno by było autorstwo przypisać jednemu człowiekowi, a tym bardziej grupie ludzi tworzących w bardzo rozległym czasie. Co do kalek - analizując poszczególne zapisy - szczególnie te najstarsze - dochodzimy do wniosku, że inne religie zaczęrpnęły z Biblii. A właściwie powstały przeciwko Bogu. Proszę przeanalizować religię babilońską, stworzoną w opozycji do wiary w Boga na kulcie czlowieka, a następnie jak bardzo ta religia wpłynęła na wszelkie kolejne kultywowane na całym świecie. Ale aby to zrozumieć trzeba Biblie i Boga poznać.
IC
Iwona czaplicka
22 października 2018, 15:29
Dlaczego nie na miejscu? Bog jest bytem zbednym w powstaniu religii - bo przeciez wg. Pana inne religie sa wymyslone przez ludzi. Wiec ta tez - czemu nie? Bog jest zreszta zbedny w powstaniu wszechswiata, czlowieka i tak dalej. Wiec po co komplikowac? W Pismie Sw. jest wiele nieprawd oraz sprzecznsci - wciaz czekam na wytlumaczenie tego nieparzystokopytnego wielblada. Czyli "kopyta nierozszczepionego". Lenistwo, skrajny kretynizm, alkoholizm? Inne religie czerpaly z chrzescijanstwa? Np. egipska? Biblie czytalam dwa razy, i nie zamierzam wiecej - szkoda czasu, a tyle ksiazek do przeczytania.
LK
leon kos
22 października 2018, 15:46
Rozumię że pani ma dowód na to, że bóg nie istnieje. Zatem proszę go przytoczyć.
PS
Piotrek Szymek
22 października 2018, 15:51
Nie z chrześcijaństwa. Napisałem, że czerpały z Biblii, a właściwie to czerpały z Boga poprzez Jego próbę podrobienia. Wszelkie religie to próby sfałszowania isoty Boga poprzez zastąpienie Go człowiekiem. Pierwsza religią, która stanęła w opozycji do Boga była babilońska, na której wzorują sie wszelkie inne religie świata.  Jak Pani szkoda czasu na czytanie Biblii to trudno - Pani wybór i wola. Mnie natomiast szkoda czasu na czytanie książek. Przeczytałem ich w życiu takie ilości, że wiem, że tylko zmarnowałem na nie swój cenny czas.
IC
Iwona czaplicka
22 października 2018, 17:34
Ciezar dowodu lezy na twierdzacym. Wiec ja nic nie musze. Twierdze tylko ze nie ma zadnych dowodow na istnienie Boga, a takze krasnoludkow.  Wiec nie ma podstaw by uwazac ze istnieja. Prosciej juz nie mozna.
LK
leon kos
22 października 2018, 19:43
Bazyli! nie musisz tak bardzo się upadlać!
MR
Maciej Roszkowski
22 października 2018, 20:18
Boga niema! No to kto stworzył wszechswiat i kto kręci korbą dzieki której to wszystko działa. Samo z siebie się zrodzilo i samo ze siebie się kręci?
IC
Iwona czaplicka
23 października 2018, 08:50
Rozumujesz jam male dziecko. Nikt korba nie kreci. Wiem, zglebianie nauki jest trudne, lepiej wierzyc ze to Bog. Lekko, latwo i przyjemnie. Na marginesie - znasz sposob zniszczenia materii/energii? Nie? No wiec jest wieczna.
PS
Piotrek Szymek
25 października 2018, 12:30
Jest Pani bardzo religijną osobą. Bardziej niż większość osób które znam, a które wierzą w Boga. Skoro jest Pani zwolennikiem ewolucjonizmu to wierzy Pani, że wszechświat powstał z mikroskopijnego pyłu materii, który to pył sam z siebie wybuchł (BigBang) a materia zaczęła się rozprzestrzeniać i przemieniać w różne formy, aż przez przypadek powstało życie. Ten mikroskopijny pył materii wziął się z niczego, a przed nim nic nie było. Naprawdę wolę wierzyć, że to Bóg stworzył - to jednak bardziej prawdopodobne :-) A Wielki Wybuch włóżmy między bajki Andersena albo oddajmy go krasnoludkom ...
IC
Iwona czaplicka
25 października 2018, 13:12
Znowu dowod ze religijne osoby nie umieja rozumowac logicznie. Nie dziwi mnie to, bo od dziecka maja prane mozgi. Wypowiadalam sie na temat ewolucji - bo sie na tym znam i ewolucja jest udokumentowana. Dosyc dokladnie. Natomiast nic nie pisze o wybuchu  -wiem tyle ze zaden stworca nie jest potrzebny by zaistniala materia/energia. Wiem tez - na 100% ze ludzka swiadomosc nie ma zadnej niematerialnej skladowej- czyli dusza nie istnieje, albo nie ma zadnych punktow stycznych z naszym wszechswiatem.
PS
Piotrek Szymek
25 października 2018, 13:48
Przykro mi, że zaburzę Pani spokój, ale ewolucja to kłamstwo i mozna na to znaleźć sporo dowodów (twierdzi Pani, że ci co nie szukają to "lenie, kretyni lub alkoholicy", a zatem prosze samemu sie wysilić i poszukać). Ewolucję trzeba wiązać z z teorią Wielkiego Wybuchu bo tak wskazuje ścieżka naukowa - od wybuchu, poprzez rozprzestrzenienie się materii, umiejscowienie jej np. na Ziemi w postaci tzw zupy materii (kwarków, leptonów itp), w której to zupie powstały organizmy żywe itd itp - to jest teoria ewolucji. Że trwa to od milardów lat. To tylko bajka, w którą można wierzyć lub nie, bo dowody na tą teorie są bardzo miałkie, albo sa sfałszowane. Czy zastanawiała się Pani kiedykolowek, że jakby człowiek lub praczłowiek żył na ziemi od powiedzmy 15 mln lat (hominoidy) to ile byłoby w tej chwili ludzi (prosze przeanalizowac krzywą populacji) i ile byśmy odnaleźli szczątków (jakieś kosci, czaszki, cokolwiek tych milardów naszych "przodków"). Prosze policzyć matematycznie. Nie chcę juz wchodzić w inne kwestie związane z metodami liczenia czasu trwania materii itp. Szkoda na to czasu. Proszę teorie ewolucji dołaczyć do baśni Andersena, gdzieś między krasnoudkami a elfami - tam jej miejsce. A chciałbym zaznaczyć po raz kolejny, ze wiara w Boga to nie religia. Uważam, że wiara nic z religią nie ma wspólnego, natomiast to co Pani głosi powyżej ("znam się", "wiem", "na 100%") itp sformułowania świadczą, że jest Pani bardzo religijną osobą przynależacą do jakiejś paranaukowej sekty ...
MR
Maciej Roszkowski
26 października 2018, 09:31
Nie pytałem czy jest wieczna, tylko skąd się wzieła to nie to samo. I tu zamiast odpwiedzi przyównanie mnie do dziecka. To jak rozumiem argument ostateczny. Nauki empiryczne nie udowadniaja istnienia Boga, tak samo jak i nie udowadniają Jego niestnienia. To kwestia wiary. Niech każdy wierzy w co chce. I nie steśmy na ty. Za słabo się znamy.
IC
Iwona czaplicka
26 października 2018, 21:25
BB jest po prostu bardzo prawdopodobny - ale moze bylo cos innego. Natomiast ewolucja jest 100% pewna - dalej czekam na ta chrzastke nalewkowa u konia - jakies wytlumaczenie? To ze w swiadomosci czlowieka (i innych zwierzat) nie ma skladowej niematerialnej to pewnik naukowy, nie wiara. Co do pozostalosci - czy pamn wie, ze pewien czlowiek likwidowal za niewielka oplata niechciane psy wyscigowe, i zakopywal je koparka na swoim polu. Bylo tego przeszlo dwa tysiace. Po dwoch latach - zero pozostalosci - takie warunki ze duze psy rozkladaly sie bezpowrotnie. Zachowanie sie kosci to zadkosc, najczesciej kilka- kilkanascie lat i nie ma nic. Co do ewolucji -polecam dobra naukowa lekture - wystarczy anatomia czy fizjologia, niekoniecznie Dawkins.
IC
Iwona czaplicka
26 października 2018, 21:27
Wszechswiat nie musi miec warunkow granicznych - wiec i czasowych, poczatku i konca - jest na to matematyczny dowod. Wiem trudno to pojac, latwiej po dzieciecemu wymyslic boga. jak cos jest wieczne ( przynajmniej z naszego punktu widzenia ) to nie musi miec poczatku.
MR
Maciej Roszkowski
27 października 2018, 14:39
Proszę o ten dowód lub choćby ptrzybliżenie tego dowodu.
MR
Maciej Roszkowski
28 października 2018, 12:06
Czyli wyszło jak zawsze. Złośliwości zamiast odpowiedzi i ani cienia tego diowodu, o który pytałem.
PS
Piotrek Szymek
30 października 2018, 09:34
Miałem zajęcia z ewolucji w ramach studiów przyrodniczych i przez lata "święcie wierzyłem", ze jest ta teoria poparta rzetelnymi, naukowymi badaniami. Niestety ale tak nie jest. Większość teorii naukowych jest udowadnianych dla potwierdzenia danego zdarzenia, i w momencie pojawianie sie jakiegoś innego dowodu, upada, powstaje inna teoria - nauki fizyczne sa  tego dobrym przykładem. Z teorią ewolucji jest inaczej - broni się zaciekle (swoich teorii), pomimo odkrywania kolejnych fałszerstw. Czy to nie ciekawe dlaczego tak się dzieje? Bo teoria ewolucji to religia dla masy tzw. "ateistów", którzy szukają odpowiedzi na kluczowe pytania, histerycznie unikając już sformułowanych odpowiedzi w Bogu. Co do tego konia - no cóż - teoria ewolucji na to tak samo odpowiada jak i teoria kreacjonistyczna - jedna odpowiedź jest taka, że tak jest bo natura tego wymagała dla prawidłowego funkcjonowania zwierzęcia, a druga bo Bóg tak chciał w trakcie stwarzania - argument niesitotny w dyspucie. Co do tych kości - no cóż - to tylko dowód na to jak bardzo nierzetelne jest mierzenie czasu szczątkami żywych istot. Zna Pani zapewne teorię geologiczną stanowiącą, że dana warstwa ziemi ma taki i taki wiek, bo znajdują się w niej konktretne szczątki konkretnych organizmów ewolujących w danym czasie, a na pytanie ile mają lat te organizmy pada odpowiedź że tyle ile warstwa ziemi w której je odnaleziono :-) Takie trochę idem per idem :-) Jak już pisałem wcześniej - proszę sobie wierzyć w co Pani tylko chce. Może to być ewolucja, mogą to być tak czesto przyatczane przez Panią krasnoludki, co bądź. Moją wiarą w Boga to niezachwieje, a tylko umocni.
a a
21 października 2018, 20:30
Ten histeryczny wpis jest najlepszym argumentem za tym, żeby na synod nie wpuszać kobiet :P
GW
Gocha Wójcik
26 października 2018, 18:55
A ta szowinistyczna dedukcja jest znów najlepszym dowodem na to, że przy braku kontrargumentów zawsze można spróbować ośmieszyć adwersarza i przy okazji połowę ludzkości ;P