Nie przeszkadzaj być dobrym
Mówiąc krótko: widzisz kogoś, kto czyni dobro - dołącz do niego, a jeśli z jakichś powodów ci z nim nie po drodze, to nie przeszkadzaj, nie zwalczaj, nie szukaj podstępu i nie dopatruj się zła.
Pokusa, by krytykować, eliminować wszystko to, co nie jest "nasze", jest - zapewne - pokusą starą jak historia człowieka. Wskazywanie, kto może, a kto nie może robić dobra, wynika z naszego wrodzonego egoizmu i… lęku.
Krytykujemy i opluwamy ludzi czyniących dobro z różnych stron. Raz na tapetę weźmiemy Stryczka, innym razem Ochojską czy Chmielewską albo Owsiaka. Na każdego znajdzie się jakiś argument i kwit. Oczywiście robimy to, bo, jak mówimy: "mamy do tego prawo - ci ludzie postanowili być na świeczniku, więc muszą liczyć się z naszą krytyką". Taka jest nasza ludzka logika oparta na egoizmie i lęku. Ewangeliczna jest inna. Ona pozwala na czasowe trwanie dobra i zła obok siebie i nie zabrania innym czynienia dobra tylko dlatego, że nie są z nami.
Całe piękno chrześcijaństwa polega na tym, że ono łamie schematy ludzkiego myślenia, że każe od tego, co naturalne, egoistyczne, skierowane na mój czy mojej grupy interes, wychodzić do tego, co jest większym i powszechniejszym dobrem. Ono pozwala na to, że człowiek wchodzi w świat, który ma swoje odcienie szarości i nie skupia się na owych odcieniach, zagrożeniach, ale szuka w gąszczu ludzkiego nieszczęścia dobra, za którym zawsze stoi Bóg.
Wspomniane słowa Jezusa o tym, by nie zajmować się oddzielaniem pszenicy od kąkolu, nie rozumiem tylko jako biernego patrzenia na zło, ale raczej tak, bym nie musiał ciągle się zatrzymywać, adorować zła, jemu poświęcać czasu. Jest w tym także inna nadzieja. Na to, że kiedy ktoś inny mnie zobaczy w moim działaniu, nie będzie mi w tym, co jest dobrem, które czynię przeszkadzał. Ta zasada, która z pozoru może prowadzić do poczucia "bycia lepszym", jest swoistą polisą ubezpieczeniową przed tym, byśmy się w myśleniu o "mojszym dobru" nie pozabijali w imię wartości.
Zło, które dzieje się w tym świecie, ma nas łączyć w budowaniu dobra, a nie dzielić w myśleniu o swojej lepszości. Za każdym razem, gdy ktoś wybija się przed szereg i mówi wprost lub nie wprost: "twoje dobro jest gorsze" i, nie daj Bóg, dołącza do tego ideologię religijną, przyłącza się tak naprawdę do zła, które rzekomo chce odrzucić. Staje się kimś, kto zamiast budować, zaczyna dzielić.
Robienie dobra jest bardzo trudne. I dopóki nie oprzemy tej działalności wprost na dobrym Bogu, dopóty będziemy atakować innych. Będziemy chcieli podnieść wartość naszego działania kosztem "gorszych" od siebie. Robienie dobra jest wyrazem wiary w to, że nie jestem Bogiem, że nie ja muszę wszystko ogarniać, a szczególnie oczyszczać terenu ze zła. Każdy chrześcijanin, kiedy czyni dobro, wie, że tak naprawdę jest tylko przekazicielem czegoś, czego autorem jest dobry Bóg. Ta świadomość bardzo uwalnia z konieczności bycia cenzorem świata i innych czyniących dobro.
Mówiąc krótko: widzisz kogoś, kto czyni dobro - dołącz do niego, a jeśli z jakichś powodów ci z nim nie po drodze, to nie przeszkadzaj, nie zwalczaj, nie szukaj podstępu i nie dopatruj się zła. Nie uznawaj kogoś za "chwast", który trzeba wyrwać, bo możesz przy okazji wyrwać też dobro. A wtedy może się okazać, że walczysz z samym Bogiem.
Skomentuj artykuł