O potrzebie spotkań księży z pokrzywdzonymi mówi się od lat. W końcu zaczęły się one odbywać

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com/pl)

Mentalność zmienia się najwolniej. O potrzebnie spotkań księża – pokrzywdzeni mówi się od lat. Wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, by w końcu zaczęły się one odbywać. To kropla, która być może wydrąży skałę.

Czasem mawia się, że aby w naszej rzeczywistości społecznej coś uległo zmianie konieczne jest, by odeszło jakieś pokolenie. Dość często powiada się np., że z pewnymi – wciąż obecnymi w społeczeństwie – naleciałościami z epoki komunizmu da się zerwać dopiero wtedy, gdy odejdą ostatni, którzy tamte czasy jeszcze pamiętają. Coś w tym jest. Komunizm był obecny w Polsce 45 lat, 35 lat minęło już od jego upadku, a wiele negatywnie ocenianych zachowań z tamtej epoki ciągle jest w społeczeństwie obecnych. Im mniej wśród nas jest osób pamiętających tamten czas, tym mniej ponoć złych nawyków idzie dalej.

Być może się mylę, ale wydaje się, że podobnie rzecz ma się z podejściem do kwestii wykorzystywania seksualnego małoletnich w Polsce. Dysputa na ten temat trwa ponad dekadę, od kilku lat przeprowadzane są sukcesywne szkolenia księży, osób konsekrowanych. Działa Fundacja św. Józefa. W wielu diecezjach trwają – niestety – procesy karne duchownych oskarżonych o wykorzystywanie. Wiele z nich się zakończyło, a winni zostali ukarani. A jednak wciąż w wielu środowiskach – w tym także wśród duchownych - problem nie jest traktowany dość poważnie.

Wniosek taki wyprowadzam z wielu w ostatnim czasie spotkań z księżmi z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych. Osobami w różnym wieku i różnym kapłańskim stażu. Podkreślam to, bo niezależnie od wieku tezy te same. A to zarzuty wyolbrzymione, szukanie pedofilów wśród księży na siłę, kary niewspółmierne do czynów, sankcje dla biskupów za zaniedbania to wewnętrzne rozgrywki wśród hierarchów, itp. Tak mniej więcej można streszczać rozmowy wokół tematu wykorzystywania. Z racjonalnymi argumentami nie ma szans się przebić. Solidarność korporacyjna jest zbyt silna, mur właściwie nie do przebicia. Wiele wskazuje na to, że w sposób naturalny musi odejść pokolenie negujących problem, odpychających go od siebie, traktujących go jako atak na księży i Kościół. Możliwe, że wówczas nie potrzebne byłoby np. ukrywanie składek na rzecz Fundacji św. Józefa w ramach funduszu kapłańskiego lub jakiejś innej daniny wpłacanej na konto kurii.

„Nie da się zmienić myślenia samym opowiadaniem. Tu jest potrzebne wejście w krzywdę, wysłuchanie osoby skrzywdzonej, przeczytanie relacji, przeczytanie akt postępowania kanonicznego lub karnego” – mówi mi jeden z księży, którzy pracują w systemie ochrony dzieci i młodzieży oraz szkolący środowiska kościelne w zakresie tzw. ustawy Kamilka.

Innymi słowy: bez osobistego doświadczenia, bez dotknięcia – niczym Apostoł Tomasz – wiary brak. Będzie za to negacja, lekceważenie. Wydaje się, że zjawisko to dostrzegli organizatorzy jesiennych rekolekcji dla kapłanów i biskupów, które mają poprowadzić osoby skrzywdzone. Wydaje się, że coś pękło także w obrębie Konferencji Episkopatu Polski, wszak biskupi jesienią mają spotkać się z pokrzywdzonymi na Jasnej Górze. Spotkanie to – co prawda jakby wymuszone – ale będzie. Nic nie zmienia tak perspektywy jak osobiste spotkanie.

Mentalność zmienia się najwolniej. O potrzebie spotkań księża – pokrzywdzeni mówi się od lat. Wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, by w końcu zaczęły się one odbywać. To kropla, która być może wydrąży skałę.

 

 

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

O potrzebie spotkań księży z pokrzywdzonymi mówi się od lat. W końcu zaczęły się one odbywać
Komentarze (7)
BD
~Bo D
24 sierpnia 2024, 13:01
Pedofilia dotyczy środowiska ksiezy, więc stosują metodę wyparcia. Należy się zastanowić dlaczego to zjawisko jest tak nasilone w tej grupie "zawodowej" a nie w innych.
AZ
~Alicja Z
11 sierpnia 2024, 21:42
Skąd się bierze to molestowanie wśród ksiezy, z jednej strony wiem, a z drugiej ciągle mnie to dziwi.
GG
~Gość Gość
10 sierpnia 2024, 13:38
W artykule chodzi o to by kapłani ( nie krzywdziciele) spotykali się z ofiarami by zrozumieli ich cierpienie. Autor pisze o obojętności wśród księży w temacie wykorzystywania.
MM
~Małgorzata Maj
10 sierpnia 2024, 16:40
To strasznie oskarżycielski ten tekst.
GG
~Gościni Gościni
10 sierpnia 2024, 18:54
A czemu muszą to być księża? Przyjmując twoją logikę możne to być każdy człowiek (bliźni), byle nie był krzywdzicielem.
JN
~Jaroslaw Nowak
9 sierpnia 2024, 14:12
Zastanawiam sie czy osoby ktore spowodowaly wypadek i doprowadzily kogos do trwalego kalectwa chetnie sie spotykaja ze swoimi ofiarami. Czy gdybys ty to zrobil, staralbys sie o spotkanie z pokrzywdzonym przez ciebie ?
FD
~F. D.
9 sierpnia 2024, 21:51
Zastanawiam się czy osoby które nie spowodowały wypadku i nie doprowadziły nikogo do trwałego kalectwa chętnie się spotykają z nie swoimi ofiarami. Czy gdybyś ty tego nie zrobił, to starałbyś się o spotkanie z pokrzywdzonym przez kogoś innego?