Papież w garniturze? Prawdziwy skandal!
Nie dość, że Karol Wojtyła (a nie Ojciec Święty), nie dość, że w garniturze i krawacie (a nie sutannie), to jeszcze z jarmułką zamiast piuski! Jednym słowem - prawdziwy skandal. Upór, z jakim zwalczana jest kampania CMJP2, godniejszy jest lepszej sprawy...
Mamy w Polsce gorący okres przedwyborczy - billboardy z kandydatami wiszą co kilka przecznic, a kraj wzdłuż i wszerz przemierzają dudabusy i bronkobusy. W tym politycznym ferworze licytowania się, który z prezydentów in spe ma do zaoferowania smaczniejszą wyborczą kiełbasę, pojawił się jeszcze jeden "kandydat". I wywołał prawdziwą burzę (chociaż w szklance wody).
Mowa oczywiście o Karolu Wojtyle, "Twoim kandydacie w codziennych wyborach". Jego billboardy, od kilku dni zdobiące stołeczne ulice, mają przypominać o tym, że wybory polityczne (choć istotne, bo przecież stanowiące fundament demokracji i będące wyrazem troski o losy państwa) nie są jednak najważniejsze. W końcu, to nasze decyzje podejmowane w sercu każdego dnia torują nam (albo i nie) drogę do wieczności. Zdają się tego nie dostrzegać zagorzali krytycy kampanii...
Pierwszy zarzut jest bardzo powierzchowny - bo przecież papież nie może być w garniturze i pod krawatem! To umniejsza jego świętości! Co więcej, to obraza uczuć religijnych, profanacja i świętokradztwo... Rozumiem, że Karol Wojtyła na nartach, w okularach przeciwsłonecznych albo golący brodę gdzieś na górskiej polanie również ocierał się o bluźnierstwo, bo przecież przyszły święty nie mógł zaprzątać sobie głowy takimi przyziemnymi, ludzkimi czynnościami. Podobnie, jak o bluźnierstwo mógłby się ocierać Jan Paweł II w sombrero, kowbojskim kapeluszu czy indiańskim pióropuszu na głowie... Długo można wyliczać egzotyczne stroje, jakie wkładał ten wielki Pielgrzym. Jakoś wszyscy potrafiliśmy się wtedy zachwycać jego spontanicznością, a dziś część katolików zarzuca Centrum Myśli Jana Pawła II przebieranie (czy raczej powinnam napisać "POprzebieranie") papieża. Niektórzy nawet dopatrzyli się, że Wojtyła na billboardach nie ma piuski, tylko jarmułkę (serio) i pięknie skomponowało się im to w całość z... Donaldem Tuskiem, odwiedzającym Jerozolimę. Awantura gotowa, zaś twórcom kampanii śmiało można zarzucić, że wykorzystują Jana Pawła II do popierania Platformy Obywatelskiej...
Działaczom warszawskiego CMJP2 nie można odmówić odwagi, a nawet pewnej przewrotności - najnowszą kampanię dość brawurowo umiejscawiają na styku rzeczywistości, które zawsze będą iskrzyć - polityki i Kościoła. Szkopuł tkwi w tym, że najwięksi krytycy tego posunięcia jednocześnie są wielkimi orędownikami nie tyle dosłownego politycznego zaangażowania Kościoła, co po prostu możliwości wypowiadania się hierarchów na najważniejsze tematy polityczno-społeczne. To oczywiście zrozumiałe, więc co im nie pasuje w kampanii?
Problematyczny jest "wyborczy" slogan Wojtyły, bo niektórym wprost kojarzy się... z hasłem Bronisława Komorowskiego. Staram się wsłuchiwać w obie strony sporu, zrozumieć ich argumentację i przyznaję - hasło może rzeczywiście budzić konsternację, bo nie jest nawet dosłownym cytatem z Jana Pawła II. Wiem, że wśród samych pracowników CMJP2 zdania na temat sloganu były podzielone. Może rzeczywiście, centrum, które z założenia ma promować myśl Jana Pawła II, mogło sięgnąć po dosłowny cytat papieża. Obawiam się jednak, że niewiele by to zmieniło... Poza tym, czyż jest coś złego (albo nieprawdziwego) w sformułowaniu "Zawsze razem, nigdy przeciw sobie"? Może tego nam właśnie potrzeba w naszej polskiej, będącej już nie do zniesienia, plemienności, w ramach której "kto nie z nami, przeciw nam", a krytykować wolno wszystkich wokół, byle nie "naszego", bo "naszemu" wolno więcej...
Billboardowa awantura o papieża to wyłącznie kolejny dowód na to, że hasło - może i dla niektórych płytkie, może i za bardzo "bronkowe" (czy gdyby było bardziej "dudowe" nie sprawiałoby problemu?) jest nam w Polsce wyjątkowo potrzebne. Dziesięć lat po śmierci Jana Pawła II zamiast wspólnie budować, pozamykaliśmy się w gettach, obwarowaliśmy w okopach i jedyne na co nas stać, to rzucanie granatami w tych, którzy ośmielają się mieć inne zdanie. Nie twierdzę, że mamy się we wszystkim zgadzać, bo to byłoby zaprzeczeniem jakiejkolwiek idei dyskusji. Sadzę jednak, że uzurpowanie sobie monopolu na "jedynie słuszną" pamięć o nauczaniu papieża jest wyjątkowo bezsensowne.
Tak właśnie odczytuję oświadczenie Centrum Jana Pawła II w Krakowie, które poczuło się wywołane do tablicy i zobowiązane do odsądzenia od czci i wiary warszawskiej instytucji. Po pierwsze, plakaty tylko "rzekomo" przypominają o rocznicy śmierci papieża. Zapytam więc, która instytucja "prawdziwie" przypomina o 2 kwietnia? Która organizacja otrzymała elitarne pozwolenie, by jako jedyna stać na straży kolejnych rocznic 2 kwietnia? Żadna, bo przecież "zgodnie z decyzją Kościoła", po beatyfikacji, Jana Pawła II można wspominać wyłącznie 22 października. A jeśli wspominasz jak 2 kwietnia 2005 roku czuwaliśmy wspólnie na pl. Piłsudskiego, modliliśmy się w intencji papieża, głęboko przeżywaliśmy jego śmierć, toś durny katolik, bo winieneś to robić wyłącznie wtedy, kiedy pozwala na to krakowskie Centrum Jana Pawła II...
W oświadczeniu organizacji z Krakowa pada jeszcze kilka innych sformułowań - jak "niedopuszczalne" czy "pozbawiony sacrum". Oraz stwierdzenie, że wierni, którzy naprawdę pamiętają o nauczaniu i dziedzictwie papieża, mogą spoglądać jedynie na "oficjalny obraz z beatyfikacji i kanonizacji świętego". Zapytam więc przewrotnie - co z tym nieoficjalnym obrazem? Może należy go zasłonić? Może powołać jakąś (nie)świętą inkwizycję, która pokasuje wszelkie nieoficjalne obrazy "ludzkiego" Wojtyły, bo przecież "świętemu nie przystoi", on ma tylko stać na wysokim piedestale i grozić nam palcem, a my? My jedynie możemy czasem na niego zerknąć, rzucić kilka górnolotnych haseł, jakim "wielkim świętym był", ale że na co dzień? Ale, że w codziennych decyzjach? Ale, że w tym, że nie nakrzyczę po raz 5943859 na Męża? Ale, że wyniosę bez szemrania śmieci? Co to, to nie, bo przecież nie mieszajmy do tego świętego, to się w głowie nie mieści...
Im większy hałas wokół akcji CMJP2, tym większy dowód na to, że kampania z Wojtyłą na codzienne wybory jest nam w Polsce niezwykle potrzebna. A upór w zwalczaniu inicjatywy jest doprawdy godny lepszej sprawy... Na koniec zaś chciałam największych hejterów (oraz czcigodne krakowskie centrum) zapytać - a co Wy, drodzy krytycy, zrobiliście, by w tym roku, z okazji zbliżającej się rocznicy, przypomnieć o nauczaniu Jana Pawła II? By pokazać, że kanonizowanie to nie odłożenie jego nauczania na półkę, gdzie może jedynie obrastać kurzem?
Skomentuj artykuł