Przykra wojenka o papieskie dziedzictwo
Jan Paweł II ma w Polsce swoje pomniki i liczne ronda w większych i mniejszych miejscowościach. Ma też instytucjonalne centra, które - to dobrze - pielęgnują i przekazują dalej jego dziedzictwo. Ale czy rzeczywiście towarzyszy naszym codziennym wyborom?
To pytanie postawili nam autorzy akcji billboardowej "Karol Wojtyła. Twój kandydat w codziennych wyborach" z warszawskiego Centrum Myśli Jana Pawła II. Inicjatywa bardzo się nie spodobała środowisku także skupionemu wokół kultywowania pamięci papieża z Polski, czyli krakowskiemu Centrum Jana Pawła II. Czy to jeszcze jedna odsłona starej wojenki między "warszawką" a "krakówkiem"? Czy to (niezamierzona) walka dwóch okołokościelnych instytucji o schedę po Janie Pawle II? Tak czy inaczej - nie wygląda to dobrze.
Bardzo podobała mi się kampania billboardowa "Konkubinat. Nie cudzołóż" (pisałem o tym felietonie dla Deon.pl). Przyznam szczerze: jeszcze bardziej podoba mi się ta obecna, zainicjowana przez CMJPII. Jest kontrowersyjna? "Koliduje" z gorącym okresem przedwyborczym? Świetnie! Tego nam właśnie trzeba - wchodzenia w przestrzeń publiczną, docierania do ludzkiej świadomości właśnie wtedy, gdy ludzie najmniej się tego spodziewają, daleko od utartych schematów i przyzwyczajeń Polaków, w większości ochrzczonych, ale często dalekich od Kościoła i wiary rzymskokatolickiej.
Jaki jest główny przekaz tej "kampanii z Janem Pawłem II"? Bardzo prosty. Mówi on, że nasze wybory życiowe, wybory polityczne, domowe, rodzinne, towarzyskie, zawodowe, pracownicze, szkolne, studenckie, choćby najdrobniejsze - powinny mieć przede wszystkim wymiar etyczny i duchowy. Jan Paweł II na tych billboardach jest świadkiem wiary, a nie monumentalną bogoojczyźnianą pamiątką, kimś tak wysoko usadowionym na piedestale, że w ogóle go stamtąd nie widać.
Bardzo dobrze, że właśnie teraz, w czas kampanii wyborczej, ma miejsce ta akcja. Bo dzięki niej możemy sobie uzmysłowić, że nasze życiowe decyzje nie sprowadzają się do tego, że jesteśmy "za" lub "przeciw" tej czy innej partii, że nasze wybory etyczne stoją przed wyborami/sympatiami politycznymi czy stricte utylitarystycznymi. Musimy w życiu - choć niejednokrotnie jest to trudne i wbrew popędom naszej ułomnej i grzesznej natury - kierować się osądem między dobrem i złem. I więcej jeszcze: musimy rozeznawać dobro i zło po chrześcijańsku.
Na marginesie: jeśli krakowskie Centrum Jana Pawła II jest tak wyczulone na obronę "sacrum" i stosownego wizerunku papieża z Polski, to proponuję stały monitoring postumentów i pomników Jana Pawła II, jakie powstają w całym kraju, a nierzadko - mówiąc eufemistycznie - nie grzeszą estetyką i próbują połączyć niezbyt udolnie sacrum i cześć dla papieża-Polaka ze zwykłym pacykarstwem i kiczem religijnym. Naprawdę sporo jest w tej materii do zrobienia, co widać w okolicach kościołów, na publicznych placach, kramach w czasie festynów okołoreligijnych. To jest prawdziwe wyzwanie - przeciwstawienie się fali kiczu, który za jedne swoje usprawiedliwienie ma to, że jest "religijny".
Niestety, w dzisiejszych realiach bardzo łatwo jest wszystko upolitycznić i to w złym tego słowa znaczeniu. Stąd nie tak rzadkie opinie, że kampania "Karol Wojtyła. Twój kandydat w codziennych wyborach" sprzyja jednej z partii politycznych, bo jest taka "luzacka". Ale naprawdę trudno dostrzec racjonalne przesłanki za taką argumentacją. Przecież wszyscy znamy fotografie, często reprodukowane i rozpowszechniane przez przeróżne katolickie i świeckie media, księdza/biskupa Wojtyły jeszcze z czasów nim został papieżem. To zdjęcia z sytuacji nieoficjalnych, z jakichś podróży krajoznawczo-rekreacyjnych, itp. Czy one także są w jakiś sposób "polityczne"? Skądże. Mają nam tylko i aż uświadamiać, że ksiądz Wojtyła był blisko ludzi, blisko wiernych, że nie był księdzem "zamkniętym na plebanii", że nie bał się przebywać pośród świeckich w sytuacjach nieoficjalnych i konfrontować się z ich życiem, ich radościami i kłopotami.
Myślę, że bardzo nam trzeba pamięci o takim "zwykłym" Janie Pawle II, a nie kimś raz na zawsze zastygłym w spiżu. Potrzeba nam pamięci o człowieku, który z ufnością i uwagą patrzył ludziom w oczy, który był radosny, ale potrafił się też mocno rozgniewać - także na nas, Polaków. Pytał, czy jesteśmy wierni, czy staramy się być wierni Ewangelii i Kościołowi, czy tylko markujemy tę wierność na różne sposoby. Jan Paweł II wciąż może dawać nam okazję do rachunku sumienia.
Skomentuj artykuł