Przymus i tyrania w Kościele

Wojciech Żmudziński SJ

Od lat zaciera się różnica między księdzem pracującym na parafii a urzędnikiem egzekwującym powinności obywatela względem skarbówki czy ZUSu. Nie chodzi tu bynajmniej o kontrolowanie kieszeni lecz czegoś bardziej osobistego - ludzkiego sumienia.

Od dawna funkcjonują karteczki do sprawdzania obecności na spowiedzi przedślubnej. Jednak egzekutorzy kościelni najbardziej pastwią się nad dziećmi. Zeszyciki z autografami księdza pilnującego, czy dzieci uczestniczą we mszy i nabożeństwie różańcowym już nikogo nie dziwią.

- Tak po prostu musi być, aby wytępić cwaniactwo u tych, którym zależy na świadectwie bierzmowania - tłumaczy mi jeden z wikarych. Rodzice nie protestują, bo papierek od bierzmowania przydaje się nie mniej niż prawo jazdy. Twórczo myślące dzieci znajdują obejścia. Przychodzą na ostatnie pięć minut, podrabiają podpis, proszą wyrozumiałego księdza z innej parafii, by uzupełnił wpisy. Pan Jezus, zamknięty na klucz w tabernakulum, i tak niczego się nie domyśli.

Nie zmuszać, nie straszyć, nie karać? A więc co? Przede wszystkim zastanowić się, dlaczego księdzu i rodzicom zależy na tym, by dziecko chodziło do Kościoła, bo dla dziecka nie zawsze jest to oczywiste. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co wspólnego ma chodzenie do Kościoła z radością życia, z wychowaniem do wolności i odpowiedzialności? Najczęściej niewiele. Sami dorośli traktują niedzielną mszę jako posłuszeństwo względem przykazania, z którego ktoś ich kiedyś rozliczy, wpisując ocenę w zeszyciku uzupełnianym skrupulatnie przez świętego Piotra.

DEON.PL POLECA

W tytule mojego felietonu pozwoliłem sobie użyć słów księdza biskupa Edwarda Dajaczka, które jak grom z jasnego nieba spadły w zeszłym roku na głowy czcigodnych księży zgromadzonych na konferencji w Łodzi. Ksiądz biskup powiedział wówczas, że dzisiejsza młodzież szuka relacji, a nie słów, ani obrzędów. Ufam, że te słowa dotarły nie tylko do księży i katechetów, przygotowujących cudze dzieci do Komunii i bierzmowania. Ufam, że za pośrednictwem internetu dotarły również do rodziców.

Od rodziców zależy, czy dzieci będą szły do kościoła tak, jak idzie się na nudny film oglądany w tłumie gapiów, czy będą tęskniły za autentycznym spotkaniem w gronie wierzących przyjaciół. O jakiej jednak przyjaźni i o jakiej relacji możemy mówić podczas stania, lub klęczenia, na mszy pośród anonimowych ludzi? Chyba jedynie o relacji z własnymi myślami, których nie udało się odpędzić w drodze do kościoła. Znak pokoju, czyli podanie komuś zziębniętej dłoni, to relacja? Gdzie jest parafia, ze snów Soboru Watykańskiego II, której życie toczy się w małych wspólnotach?

Nie chciałbym tylko narzekać. Znam wielu rodziców, którzy całym swoim życiem pokazują dzieciom, dlaczego każdej niedzieli idą do Kościoła. Nie dlatego, by nie narazić się Bogu. Nie po to, by zasłużyć na podpis świętego Piotra. Idą do wspólnoty, do której należą, do wspólnoty przyjaciół w Panu, na spotkanie z ludźmi, których znają i kochają, i z którymi wspólnie się modlą. Tęsknota za małą wspólnotą, w której znający się katolicy, pełni ducha i jednomyślni na modlitwie, wielbią Zbawiciela, jest obecna dziś w każdym wierzącym, nie tylko wśród dzieci i młodzieży. Ile takich małych wspólnot, spotykających się na Eucharystii, istnieje w naszych parafiach? Tęsknota za nimi wręcz krzyczy do Nieba jak krew biblijnego Abla.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przymus i tyrania w Kościele
Komentarze (50)
M
Marian
7 marca 2013, 12:09
Zgadzam się całkowicie z Anną. Zgodnie z tym co powiedział Benedykt XVI Kościłół ma najwiekszych wrogów w swoich szeregach, a nie w innowiercach, czy ateistach. Problem w tym, że ludzie pokroju o. Żmudzińskiego są przekonani, że atakujac w bardziej lub mniej subtelny sposób Kościół pomagają mu. Artykul budzi ciekawość i zachętę do uczestniczenia we mszy odprawianej przez autora, wnioskuję że można znaleźć tam "relacje" i wcielone w życie postanowienia Soboru Wat. II.
A
Anna
3 marca 2013, 22:37
Czytam i łapię się za głowę: stężenie jadu takie, że jeśli autor komentarza ugryzłby się w język, to zgon natychmiastowy. Ciekawe, czy to tak po każdym tekście na Deonie? Poziom sarkazmu dorównuje temu ze stron antyklerykalnych. Czy moi bracia i siostry w Chrystusie znają może taki fragment z Listu do Galatów: "Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli."
K
keme
1 marca 2013, 18:19
Ksiądz WOjciech poruszył problem, który nie ma jednego prostego rozwiązania. Chodzi bardziej o relację między księzmi a rodzicami. Dla mnie kartka ze spowiedzi była też środkiem mobilizacji. Pilnowała tego Mama, ale przy okazji, gdy "leniwy osiołek" się włączał, nie karciła, tylko wyjasniała. Musi, moim zdaniem, być zrozumienie u rodziców i kapłanów, że dziecko nie lubi żadnych obowiązków. Rezygnacja z kartek?... Na pewno nie, ale trzeba to potraktować odpowiedzialnie.
A
andre__
1 marca 2013, 17:50
Jaka tyrania?: "Com przyrzekł Bogu przy chrzcie raz, Dotrzymać pragnę szczerze. Kościoła słuchać w każdy czas, I w świętej wytrwać wierze." I nie ma o czym dystkutować!
I
impresario
1 marca 2013, 17:10
@Marek Ojciec się drażni z czytelnikami, pisząc o gospel. Jest pytanie, czy to wypada? ... Marku, bez obaw. Gospel to tylko tak na początek. A potem to już wszelki rodzaj rozrywki.
M
Marek
1 marca 2013, 14:47
Agresja to taka pałka, którą katolicy otwarci walą z miłością katolików tradycyjnych :)
Z
Zibby
1 marca 2013, 13:59
Proszę  uprzejmie Kingę o wskazanie w którym zdaniu wykazałem się agresją. Kingo, to jest tani chwyt, jak się nie umie odpowiedzieć na argumenty to od razu kwituje się słowem "agresja". Nie unikaj, tylko konkretnie, a jak już znajdziesz to proszę napisz dla czego dany fragment według Ciebie jest agresją. Dalej zapraszam do pParafi w Ochotnicy Dolnej.
F
fanka
1 marca 2013, 12:36
Tak Kinga ma rację Liczą się tylko ciepłe dłonie a takie zimne to brrr szkoda gadać A młodzież to by poszła dna kocnerty do kościoła i dlatego gospel w kościołach dużych to wspaniały pomysł. Jak to dobrze że o. Wojciech na tym deonie może prawdę powiedzieć. A pewnie też ma rację Kinga że księża kłamią - to już chyba koniec tego bierzmowania. A do bierzmownia to tylko małe grupki, bez rozkazu roziców - teraz młodzi wiedzą co chcą a nie żeby był rygor że dziecko musi chodzic do kościoła a potem jeszcze bierzmowanie. Ojcze Wojciechu jak to dobrze że nie jesteś urzędnikiem ani jakiś redaktoirem tylko prawdziwym  ewnageliatorem tylku ludzi na deonie. Czytanie deonu dla młodziezy na katechezie powinno byc nawet obowiązkowe to by wiedzieli czym jest prawdziwy przymus i terror rodziców a i kłamstwa księzy jak pisze edobrze Kinga
Jadwiga Krywult
1 marca 2013, 10:10
to jedyny sposób by w 80% (?) przypadków ksiądz mógł nie kłamać twierdząc, że dzieci czy młodzież przygotowywały się do przyjęcia sakramentu i uczestniczyły w życiu Kościoła. I tak kłamie, bo dobrze wie, że stanie przed kościołem i wejście do środka pod koniec Mszy po podpis to żadne uczestnictwo w życiu Kościoła. Opowiadał bp Dajczak w przywoływanej tu konferencji dla księży, jak podawał rękę młodym stojącym w kolejce po podpis i zdecydowana większość miała lodowate dłonie.
1 marca 2013, 09:54
@Wojciech Żmudziński SJ w przypadku osób wierzących i praktykujących, kartki oczywiście i wpisy są bez sensu ... ale w mojej parafii to jedyny sposób by w 80% (?) przypadków ksiądz mógł nie kłamać twierdząc, że dzieci czy młodzież przygotowywały się do przyjęcia sakramentu i uczestniczyły w życiu Kościoła. Małe wspólnoty formacyjne, oczywiście TAK. Ale chęć pójścia na spotkanie z przyjaciółmi nie powinna byc tym co pociąga do uczestnictwa we Mszy Św. Pamietam jak młody człowiek przychodził na Mszę w Czechosłowacji czy ZSRR - ta radość w oczach miejscowych... gdyby chodził dlatego, że to Masz w jego małej wspólnocie to by nie poszedł bo przeciez jest na wyjeździe...
M
Marek
1 marca 2013, 09:26
Ojciec się drażni z czytelnikami, pisząc o gospel. Jest pytanie, czy to wypada?
K
Krzyszof
1 marca 2013, 08:34
Dziękuję ci ojcze. Kościoły na gospel. To dopiero wspaniały pomyśł.  A małe kościółkito najlepsza pobożność  prosta, pobożność ludowa, wszyscy się zanją to prawdziwy KK a nie takie tłumy ludzi co sie nawet nie znają, może tylko z widzenia, ręki sobie ciepłej nie podadzą. No i za co mają Boga - za ideę (ale czy wiedzą wogóle co to ta idea?), całkowicie sie zgadzam z o. Wojciechem - uważają za obowiązek (co za tyrania), tradycję, obrzęd bo chyba nie liturgia a żywa relacja ? Czy wogóle wiedzą co to jest? Ojcze - bardzo prosze o więcej takich inicjatyw i o te koncerty w kościołach a nie takie obrzędy pod przymusem i do tego z dziećmi. Deon to naprwdę troszczy się o KK
Wojciech Żmudziński SJ
1 marca 2013, 07:16
Panie Czarku, po tym można poznać Kościół (Mistyczne Ciało Chrystusa), że wszyscy wzajemnie się miłują a nie po tym, że schodzą się, by oddawać cześć Bogu nie znając jeden drugiego. Wspólnota to Chrystus. Kto jej nie zna i nie doświadcza osobistej więzi z braćmi i siostrami, nie zna Chrystusa. Bóg dla takiej osoby może z łatwością stać się jedynie jakąś ideą, obowiązkiem, tradycją, obrzędem a nie żywą relacją.
C
Czarek
1 marca 2013, 04:56
Do kościoła nie powinno się chodzić z tęsknoty za wspólnotą, tylko za Bogiem i tego rodzice powinni uczyc dziecko... bliskiej relacji z Bogiem - przez własny przykład i miłość do Boga, którą dziecko dostrzeże u rodziców. Do Kościoła (przez duże K) nie trzeba chodzić, bo w Kościele (Mistycznym Ciele Chrystusa) się jest albo nie. Można chodzić do kościoła, na spotkanie wspóloty, a w Kościele de facto nie być przez taki grzech, który ten związek niszczy. 
Z
zebin
28 lutego 2013, 22:46
Dlatego np. u nas w Kaliszu sporo osób swego czasu odeszło z KK do quasi protestanckiej wspólnoty Miecza Ducha. Było to kilkaset osób zdaje się.
Wojciech Żmudziński SJ
28 lutego 2013, 21:07
Panie Krzysztofie, stawiam na małe kościoły dla małych wspólnot a duże przeznaczyć na koncerty muzyki gospel. Pozdrawiam
/
/////////
28 lutego 2013, 19:19
Najlepszy przykład daje o. Wojciech. Czytac i wypełniać a na pewno będzie dobrze. Jak sie nie podba to odejść z deonu. Kościoły zime, ludzie przychodzą a nie wiedzą po co? Nie czytają tych co wiedzą. Dzieci a tylko najbiedniejsze bo nie mogą robic to co chcą. Rodzice to ostatnio tak jakoś ostro do karania tych dzieci chodzeniem do kościoła zawzięli !  Co to będzie z tym KK
K
Krzysztof
28 lutego 2013, 18:51
Może i ktoś śnił na Soborze o małych i bliskich relacjach we wspólnotach, ale w KRK zwałszcza w Polsce zamiast budować te parafie, od 30 lat buduje kościóly molochy, gdzie z niejednej wierzy można by pobudować małą parafię. To spytam retorycznie, czy małe wspólnoty w dużych zimnych molochcach, czy małe kosciółki dla małych wspólnot? Jaki przykład dla nas maluczkich idzie od góry?  
K
kogar
28 lutego 2013, 18:30
Nie chodzic takimi tłumami do kościoła bo nie wiedza nawet po co idą i dzieciom nie powiedzą tylko dzieci myślą że to kara. Nie przymuszać swoich dzieci do chodzenia bo jak nie chcą to nie. Ta tyrania to całkowice młodzież od kościoła odciąga no  bo woleli by sobie iśc do dyskoteki, mieć kase i gry a tu mówią coś o jakimś Bogu, o jakieś duszy - kto to widział Niech starzy i księża siedzą w kościele a młodzi do galeri Ksiądz ma rację. Super ojciec
MR
Maciej Roszkowski
28 lutego 2013, 17:47
Istotnie buchalteria i "kwity" są niestosowne. Ale  wskazane byłoby położenie nacisku na skutki oszukiwania. Czy sfałszowana "kartka od spowiedzi" nie powoduje, że Eucharystia, czy slub staje się świętokradztwem? Wskazana byłaby tu jasna wykładnia i nacisk na to, że robimy to dla siebie i de facto oszukujemy siebie.
E
Edyta
28 lutego 2013, 14:53
 :) Ło matko, ale populistyczny bełkot.... komuś miało się pokazać ,że ja jezuita jestem lepszy od całego Kościoła Katolickiego. A coż to o. Wojciech ma do zaproponowania lepszego? Uprasza się o podanie tego "przepisu" do wiadomości na DEONie.
A
aiin
28 lutego 2013, 14:29
mlodzi szukaja w Kosciele swiadkow a nie biurokratow. I autentycznego przezycia relacji z Bogiem, a nie suchych odklepywanych obrzedow i rytualow. A bierzmowanie powinno byc dla starszych bo teraz mamy masowe spedzanie i samym bierzmowanym na tym nie zalezy. Swoja droga, jesli ktos stawia w jednym rzedzie pielegnowanie wiary i tak mechaniczne, bezmyslne wrecz czynnosci jak jedzenie, to gratuluje.
!
!
28 lutego 2013, 14:27
Wprost trudno uwierzyć że taki wspaniały kapłan tak mało jest doceniany. Nie znam bardziej wykształconego, otwartego na wszystko. Tylko na deonie można znaleźć prawdziwych kapłanów a nie takich zamknietych. Uczą tych co to nie wiedzą po co chodzą do kościoła. Należy czytać rozprawy ojca i wprowadzać je w kościele a nie tak żeby tylko tyrania i przymus. kto to widział do czegoś przymuszac dzieci i młodzież? gdzie rzecznik praw dziecka Dziękujem ojcze
.
...
28 lutego 2013, 14:04
Artykuł świetny, nawet bardzo!
!
!
28 lutego 2013, 13:40
Tak to racja żadnych kartek i innych przymusów. Wogóle to tyrania jest straszna i odstrasza mnie od kościoła Ojciec ma zawsze świetne, specjalne i nie do odrzucenia przemyślenia i refleksje - o największej staranności i głębokei
?
?
28 lutego 2013, 13:30
a mnie się zdjae, że jednak coś jest nie tak w tej ewangelizacji młodzieży skoro karteczki tak świtnie prosperują, tylko że ....hmmm........., zbawienie na kartki ?
H
hala
28 lutego 2013, 13:11
ja jednak wierze ojcu. Skoro pisze że to tyrania to tak jest. jak taż mozna się sprzeciwiać i pisac coś o tych marchewkach. Uważam że ojciec ma rację i do tego się stosujmy a jak się nie podoba to nie czytać i nie pisać niechętnych komentarzy. My uważamy że o. Wojciech jest super i zawsze pisze rzeczowo i prawdziwie a nie tak jak inni
BC
bardzo ciekawe
28 lutego 2013, 09:31
Matka też jest tyranką. Zmusza dziecko do zjedzenia marchewki choć dziecko wyrywa się do czekoladki. Matka jest tyranką, bo kurczowo trzyma dziecko za rękę, które wyrywa się jej na ruchliwej ulicy. Precz z tyranią i przymusem! Przecz z matkami! p.s. Mój kolega z Algierii, też katolik, nie żali się na Kościół, bardzo chce być w Nim i nie czuje by był przymuszany do czegokolwiek. Nigdy nic nie wspominał o tyranii Kościoła. Może po prostu on żyje na innej planecie i w innym Kościele.
-J
- jola
28 lutego 2013, 09:02
do Veritas - Bóg będzie nas rozliczał z miłości, a nie tylko z suchego posłuszeństwa przykazaniom - "gdybym mówił językami ludzi i aniołów a miłosci bym nie mał byłbym niczym..."
F
fanka
28 lutego 2013, 09:01
To wszystko przez tego ducha soboru. Papież mówił dużo o liturgii w kościele. Ale ten duch i sny maja medialna siłę przebicia. Ale ja wierzę że o. Wojciech jak tak pisze to tam jest. Przecież wie co pisze, o kim i po co. Ci katolicy z pobożności ludową i ci przymuszani - to musi sie zmienić. Tak nie mozna - gdzie ta otwartośc i ten rozum
Y
YEGQT
28 lutego 2013, 08:57
Ksiądz Wojciech znowu dzieli się swoimi pluszowymi uczuciami, które zdradzają jego  nieznajomość problemów z dzisiejszą młodzieżą, że o Kościele nie wspomnę.
H
HK
28 lutego 2013, 08:43
Ksiądz Wojciech naprawdę tęskni do "towarzyskich spotkań" w kościele. Owszem - takie też można urządzać w kościelnym budynku, ale nie podczas Eucharystii! Wtedy "odbywa się" spotkanie rzeczywiste między każdym tam obecnym człowiekiem a Bogiem, bez względu na to, czy oni się jakoś tam znają, czy są dla siebie "obcy". To jest podstawowa relacja: człowiek w Chrystusie - Chrystus w człowieku, za sprawą Ducha  Świętego. I dopiero na tej relacji może być oparta relacja między poszczeglnymi osobami przez gest podania sobie rąk, na znak, że jesteśmy wspólnotą w takiej, jedynej relacji między Bogiem a każdym, poszczególnym człowiekiem. Po to idziemy do kościoła na Mszę Świętą - nie żeby "odprawiać" sobie imieniny lub urodziny. A takie spotkania często spychają na drugi plan fakt komunii z Bogiem. Jak tęsknię do tych, jeszcze po łacinie odprawianych, Mszy Świętych, gdy Nieznany Bóg stawał się we mnie Najbliższym. Tak to się po tym Vatikanum II porobiło...
B
bezdomny
28 lutego 2013, 08:30
 Szczęść Boże!   "...W tytule mojego felietonu pozwoliłem sobie użyć słów księdza biskupa Edwarda Dajaczka ..." - może warto poznać całóść wypowiedzi księdza biskupa: http://archdiecezja.lodz.pl/new/?news_id=28b5fad45496f0e67566732bf5fa2f92 ................  Jakość tej dysputy daje wiele do myślenia podobnie jak intencje autora artykułu (te podskórne też). Obym się mylił.
M
matka
28 lutego 2013, 08:26
Popatrzcie jak pod wpływem ojca ta Anna się zmieniła. Popatrzcie jednak działa wsapniała ewangelizacja ojca. bardzo dziekujemy. A komu sie nie podoba nich bierze przykład z Anny. W końcu sie nawróciła i tak pięknie pisze. Ojciec Wojciech naprawdę wie co pisze. Zna SV II nie tak jak ci dziennikarze od wirualnego soboru. Zna ducha i sny. Jest najwierniejszym uczniem papieża i doprawdy jak pisze że tak robią rodzice i dzieci a także te wielkie tłumy katolików, co to nie należą do żadnych grup, tylko tak liczą na ten przymus i tyranię w KK. Ojciec nie zaleca tej tyrani i przymusu - ma rację. Tak nie wolno
A
Alfista
28 lutego 2013, 08:03
Mam takie pytanie, o co chodzi z tymi snami Soboru Watykańskiego II? Jest dostępny jakiś sennik czy coś takiego?
Jadwiga Krywult
28 lutego 2013, 08:01
Anna, Dziecku mówisz, żeby szło na Mszę, bo Pan Bóg je kocha i chciałby z nim się spotkać. Kandydatom do bierzmowania mówi się, żeby szli na Mszę, bo muszą mieć podpisy w dzienniczku. To jest różnica, o którą pewnie chodzi autorowi. Wspólnotą może być cała wiejska parafia, ale raczej wspólnotą nie będzie cała wielkomiejska parafia licząca kilkanaście tysięcy osób. Wtedy potrzebne są mniejsze wspólnoty i niekoniecznie będą to podejrzane towarzystwa wzajemnej adoracji. Zibby, we wspaniałej parafii w Ochotnicy Dolnej nauczyłeś się takiej agresji ? Może własnie ta parafia jest towarzystwem wzajemnej adoracji ?
W
Weronika
28 lutego 2013, 00:01
doskonale!!! dziekuje!
Z
Zibby
27 lutego 2013, 22:11
Co za wspaniały tekst. Kościół jest naprawdę dla przyjaciół, dla małych grupek a nie dla jakiegośc tłumu pobożnych kobiet i dzieci co to nie wiedzą dlaczego poszły tam. Taki jest ten kościół ale ma się ku lepszemu bo możemy zawse liczyc na podpowiedzi ojca i zacząć tak robić! A jak znajomość ducha Soboru i snów z nim związanych. Jak dobrze że mamy się od kogo uczyć i zapisywać do tych wspólnot a nie tak po prostu iść do kościoła - penie nie wiedzą nawet po co idą? No no, jaka pewność siebie. A mnie głupiemu zawsze się wydawało że kościół jest dla wszystkich, a tu proszę, niespodzianka !!!! Kościół jest exclusive, dla wybrańców, przyjaciół. Coś za łatwo przychodzi sądzenie intencji innych ludzi. Nieładnie, bardzo nieładnie!!! Co się tyczy biskupa to w jednej wypowiedzi zamieścił i mądrość i głupotę zarazem. Co to znaczy że dzisiejsza młodzież szuka relacji? A dawniej to nie szukała? Tak było zawsze i jest teraz, nie jest jakaś szczególna ta młodzież dzisiejsza, oj nie, oczywiście bez generalizowania, bo nie brak fantastycznych egzemplarzy. Jeśli by mnie kto pytał to bym powiedział że mszę trzeba zostawić w spokoju natomiast przydałoby się więcej aktywności pozaobrzędowej w parafiach, to mógłby być ten czas dla grupy przyjaciół, na dodatkowy rozwój duchowy.  P.S Zgadzam się z Anną poniżej. Też tak mamy w naszej wiejskiej parafi w Ochotnicy Dolnej
A
Anna
27 lutego 2013, 21:58
Bardzo dobry artykuł. Nie rozumiem czemu wzbudził głosy sprzeciwu. Trzeba się dobrze wczytać i zrozumieć intencje autora. Nie chodziło przecież o to, że Msza ma być spotkaniem tylko z przyjaciółmi, takim "kółkiem wzajemnej adoracji" ale spotkaniem uczniów Pana, którzy nie są sobie obcy, którzy starają się "miłować wzajemnie" i razem wielbić Zbawiciela. Mam szczęście należeć do wiejskiej parafii, gdzie coś takiego jest. Nawet zamawiamy jedni za drugich Msze św. z okazji urodzin i ważnych rocznic, a na koniec Mszy śpiewamy solenizantom "sto lat". Są kwiaty i życzenia, czasem w formie wiersza :) . Wiadomo, że Msza to spotkanie przede wszystkim z Bogiem i że niedzielna Eucharystia jest obowiązkowa. Ale przecież posłuszeństwo przykazaniu powinno wynikać z miłości, a nie ze strachu przed rozliczeniem. Jeśli mój syn (9 lat) pyta mnie czasem, dlaczego musi iść na Mszę, to mu mówię, że Pan Bóg bardzo go kocha i chciałby się z nim spotkać. Wtedy synek stwierdza, że przecież też kocha Boga i więc właściwie czemu miałby nie iść.
B
Beata
27 lutego 2013, 21:02
do katolika Co Ty pleciesz? Jak to o wierze sie nie dyskutuje??? A czym był np Sobór Watykański II??? A czym są spotkania rodzin Domowego Kościoła??? A czym sa rozmowy rodziców z dorastającymi dziećmi??? A czym były wielkie dyskusje, wskutek czego mamy dzis zdefiniowane Credo??? Dyskutuje sie o wierze. Oby jak najwięcej. A czym są rozmowy ekumeniczne????
V
veritas
27 lutego 2013, 19:47
Sami dorośli traktują niedzielną mszę jako posłuszeństwo względem przykazania, z którego ktoś ich kiedyś rozliczy. Czy posłuszeństwo wobec przykazania jest czymś nagannym? I czy Autor nie wierzy, że Ktoś nas z posłuszeństwa przykazaniom będzie rozliczał?
Janusz Brodowski
27 lutego 2013, 19:31
Mam kilka kwiatków odnośnie przymusu i biurokracji. Kilkanaście lat temu przeprowadziliśmy się do obecnej parafii. Dzieci były ochrzczone w innych. Gdy przychodziło do Pierwszej Komunii potrzebne były zaświadczenia o chrzcie z parafii, gdzie był ten sakrament udzielony - ok. Nie dziwię się nie ma bazy danych. Potem bierzmowanie - i znowu musimy dostarczyć zaświadczenie o chrzcie. Na delikatnie rzuconą uwagę, że przecież tutaj miały już Pierwszą Komunię padały słowa: Ale ja nie widziałem! Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. :) I taka procedura przy każdym dziecku! Niech żyje biurokracja i przymus.
AC
Adam, cz.2
27 lutego 2013, 19:22
Tak się składa, że również uczę w szkole, i wiem to z doświadczenia codziennych spotkań z młodzieżą, że z jednej strony oczywiście ważne są relacje, ale z drugiej strony należy młodzież w jakiś sposób sprawdzać. I wcale nie chodzi o bycie urzędnikiem. Tylko o to, by właśnie dać szansę na nawiązanie prawdziwej relacji z Bogiem tym ludziom, którzy bez tej karteczki nie przyszliby do Kościoła, a  jednocześnie bez przygotowania i dla formalności chieliby przystąpić do bierzmowania czy małżeństwa. Jeszcze jedna sprawa. Czy faktycznie do Kościoła przychodzi się tylko na spotkanie w gronie przyjaciół, jak to Ojciec napisał? Tylko na spotkanie z ludźmi z małych wspólnot? Wydaje mi się, że nie tylko. Że najważniejszy jest Pan Bóg, że On ma być w centrum, a nie tylko spotkanie z przyjaciółmi i budowanie relacji z nimi. A poza tym mówiąc o tych małych grupkach ciągle się zapomina o jednej podstawowej grupie w Kościele - a jest to grupa osób które regularnie są obecne na Mszy świętej. Po prostu z potrzeby serca, i bez przynależności do grup i grupeczek. Uważa się ją za tak oczywistą oczywistość, że zwykle się ją pomija. Niesłusznie. To podstawowa grupa w Kościele. I jeszcze chcę powiedzieć, że w Kościele najważniejszy jest Jezus Chrystus, żeby nie być gołosłownym - właśnie II Sobór Watykański naucza, że Eucharystia to źródło i szczyt życia Kościoła. Więc chodzenie do Kościoła jest ważne, oczywiście świadome i przeżywane głęboko, ale jest ważne. Życzę wszystkiego dobrego, moja opinia wynika z życzliwości i chęci podzielenia się tym co myślę, proszę jej nie odebrać jako wyraz niechęci, z Panem Bogiem
A
Adam
27 lutego 2013, 19:21
Ojcze, mam pytanie, czy Ojciec posługuje w jakiejś parafii, czy uczy dzieci i młodzież w szkole? Czy sprawy opisywane zna Ojcic jedynie z teorii? Napisał Ojciec, że : "Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co wspólnego ma chodzenie do Kościoła z radością życia, z wychowaniem do wolności i odpowiedzialności? Najczęściej niewiele." Nie zgadzam się z tym. Jeżeli ktoś odkrył, co albo raczej Kto jest istotą Mszy świętej, to "chodzenie" do Kościoła ma bardzo wiele wspólnego i z radością życia, i z wychowaniem do wolności i odpowiedzialności. Bardzo wiele. Doświadczam tego na co dzień.
27 lutego 2013, 19:02
Dobre pytanie - czym dla współczesnych katolików jest Msza Św? Towarzyskim spotkaniem z innymi członkami wspólnoty parafialnej, z przyjaciółmi? Czy wiec warto iść do kościoła, gdy parafia jest liczna, mało zintegrowana i co do zasady spotka się w kościele obcych sobie ludzi? Czy ta godzina wśród obcych jest warta tak wielkiego poświecenia? W końcu można sie spotkać z małym gronem przyjaciół w innym, zapewne ciekawszym  i mniej wymagającym miejscu. A co do młodzieżowych dzienniczków, ciekaw jestem jak to jest u O. Wojciecha w parafii?
K
katolik
27 lutego 2013, 18:46
O Wierze się nie dyskutuje. Albo się Wiarę przyjmuje, albo odrzuca. Bez dyskusji. Tak jak nakazał nasz Pan Jezus Chrystus:   I rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. Mk 16. 15-16 Niebo albo piekło. Po co większy przymus?
M
maria
27 lutego 2013, 18:32
Ja też uważam, że Msza św. to przede wszystkim moje osobowe spotkanie z Bogiem, ale we wspólnocie, bo taka jest istota Kościoła. 
B
baska
27 lutego 2013, 17:16
Co za wspaniały tekst. Kościół jest naprawdę dla przyjaciół, dla małych grupek a nie dla jakiegośc tłumu pobożnych kobiet i dzieci co to nie wiedzą dlaczego poszły tam. Taki jest ten kościół ale ma się ku lepszemu bo możemy zawse liczyc na podpowiedzi ojca i zacząć tak robić! A jak znajomość ducha Soboru i snów z nim związanych. Jak dobrze że mamy się od kogo uczyć i zapisywać do tych wspólnot a nie tak po prostu iść do kościoła - penie nie wiedzą nawet po co idą? O jak tęskinmy za tym co ojciec pisze, już nie możemy się doczekać aby tak w parafiach było, żeby ktoś mi podał rękę ciepłą rękę bo przecież mozna chodzic w rękawiczkach na mrozie
jazmig jazmig
27 lutego 2013, 17:08
Biermowanie to pikuś, niech ojciec napisze, co wy zrobiliście ze ślubami małżeńskimi. Tam dopiero jest biurokracja. A chrzty? Wszędzie biurokracja. Czy nie możecie wierzyć na słowo, że ktoś się wyspowiadał, jest bierzmowany więc może być ojcem chrzestnym, świadkiem na ślubie a nawet brać ślub? Jeżeli nie możecie, to zostawcie księży, zajmujących się bierzmowańcami w spokoju. Oni mają swoje zadania i wcale im ta biurokracja nie odpowiada. Przecież to nie proboszcze drukują te nieszczęsne dzienniczki, zaświadczenia o odbytej spowiedzi itp. A propos, czy bp Dajczak zniósł w swojej diecezji tę biurokrację, czy tak sobie tylko gadał, aby gadać?
M
Marek
27 lutego 2013, 17:04
Szanowny Ojcze, Msza św. to nie jest spotkanie w gronie przyjaciół, czy to trzeba przyminać? Przecież to jest spotkanie z Bogiem i to w określonym bardzo ważnym kontekście (Ofiara). Dzieciom trzeba to wytłumaczyć, zrozumieją szybciej niż dorośli. Jeżeli będziemy traktować to jako spotkanie przyjaciół, to Kościół przegra z grą komputerową i piłką nożną. Pozdrawiam