Religia w szkołach – błogosławieństwo czy przekleństwo

Image - www.pixabay.com

Dociera do nas coraz więcej alarmistycznych informacji o tym, że w szkołach, zwłaszcza w dużych miastach (była mowa przede wszystkim o Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, a ostatnio Szczecinie), uczniowie masowo wypisują się z lekcji religii. Krzykliwe nagłówki, medialny rozgłos robią wrażenie, jakby skala takiego zjawiska była powszechna. Idą za tym żądania, także niektórych polityków, aby wycofać lekcje religii z publicznych placówek oświatowych, a pieniądze przeznaczyć na inne, znacznie ważniejsze działania. Jak to wszystko traktować?

Katecheza w szkole budziła kontrowersje od samego początku. Po części dlatego, że szkolnictwo było jednym z elementów indoktrynacji ateistycznej państwa, które walczyło z Kościołem, więc naturalnie wejście lekcji religii do szkół naruszało system utrwalany od kilkudziesięciu lat. Ponadto religia nie była traktowana jako element kultury i tradycji naszego narodu, który znać i rozumieć powinni nie tylko wierzący, ale po prostu każdy obywatel. Nie do końca wiadomo było też jak to, co było wcześniej formacją religijną młodego pokolenia w kontekście parafialnym, kontaktem z kościołem, wspólnotą wiary, odnajdzie się w nowym układzie.

Dla wielu rodziców, zwłaszcza dzieci ze szkoły podstawowej, katecheza w szkole była i jest korzystniejszym rozwiązaniem. Różne obowiązki wynikające z nienormowanych często godzin pracy, inne dodatkowe, pozaszkolne zajęcia dzieci są wtedy łatwiejsze do skoordynowania.

Modlitwa do św. Józefa o dobre relacje

Nie będę tu rozwodził się nad ważnymi skądinąd kwestiami ekonomicznymi. Moim zdaniem zarzuty, że przez lekcje religii i wynagradzanie katechetów państwo finansuje Kościół są mało przekonujące. Skoro większość podatników to członkowie różnych wspólnot wyznaniowych, w naszym przypadku Kościoła katolickiego, to państwo ma obowiązek działania dla ich dobra, szanując ich przekonania i wolności oraz wspierając to, co służy ich rozwojowi osobistemu i rodzinnemu, a nie być częścią ateistycznej indoktrynacji.

Medialne doniesienia sugerują jakoby wypisywanie się młodych z katechezy szkolnej było masowe i dotyczyło wszystkich typów szkół oraz całego kraju. To jest, niestety, medialne przekłamanie nie oddające do końca rzeczywistości.

Ostatnie dostępne dane Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego wskazują na zgoła inny obraz. W roku 2019/20 na katechezę od podstawówki po szkołę średnią uczęszczało ok. 86 procent dzieci i młodzieży, czyli ponad osiem na dziesięć osób. Patrząc na podział diecezjalny najwięcej dzieci i młodzieży uczestniczyło w katechezie w diecezji tarnowskiej (97,8 proc.), a najmniej we wrocławskiej (ok. dwie trzecie). W archidiecezji warszawskiej to siedem na dziesięć osób, w szczecińsko-kamieńskiej to osiem na dziesięć. Takie są dane statystyczne. Można im nie wierzyć, podejrzewając, że są zawyżone, ale dane prezentowane od lat przez ISKK są raczej rzetelnie zbierane i wiarygodne.

Image by Ernesto Eslava - www.pixabay.comNiektórzy sugerują, aby lekcje katechezy były dobrowolne, żeby oceny nie wliczały się do średniej i żeby były na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej. Pomijam to, że mogłoby to dotyczyć tylko starszej młodzieży, bo do 18 roku decydują teraz rodzice. Tak się składa, że przez kilka lat w połowie lat 90’ ubiegłego wieku (jak to brzmi!) miałem przywilej być katechetą w klasach trzecich i maturalnych prestiżowego II LO w Opolu. Oczywiście, katechezy były na pierwszej lub ostatniej lekcji. Dodam tylko, że wtedy katecheci księża nie byli opłacani, więc nie była to praca, lecz „misja”. Na moje lekcje przychodziła połowa uczniów.

Czy tak było lepiej? Nie wydaje mi się. Uczniowie „podprogowo” dostawali przekaz: „nie musisz, na nic ci to się nie przyda, nie masz żadnych negatywnych konsekwencji takiego kroku”. To było nawet takie subtelne „wypychanie ich ze szkolnej lekcji religii”. Zresztą, można sobie wyobrazić jaki byłby rezultat, gdyby taki system zastosować do jakiegokolwiek innego przedmiotu, języka polskiego czy obcego, historii czy lekcji wychowawczej. Oczywiście, osoba katechety może przyciągać albo odpychać. Są ludźmi, jak wszyscy, ale są też katecheci, których dzieci i młodzież szanują i korzystają z ich pracy.

Mam też doświadczenie szkolnictwa polskiego na obczyźnie. Szkoły polskie w Chicago robią fantastyczną robotę i mają bardzo dobre wyniki. Rodzice posyłają do tych szkół dzieci nawet tam urodzone z przekonaniem, że robią to, co słuszne i dobre dla nich, choć dzieci, gdyby same miały decydować o ich ukończeniu, szybko by je porzuciły.

Modlitwa Jana Pawła II o nadzieję w trudnych czasach

Robienie wrażenia, że dzieci same wiedzą lepiej, co dla nich dobre i to one powinny wybierać zakłada tak naprawdę abdykację dorosłych z odpowiedzialności i wychowywania. Przymus, oczywiście, nie załatwi sprawy, ale niechęć dorosłych do wypełnienia swoich zadań jest niepokojąca. A co z talentami młodych, którzy czasami potrzebują wsparcia i zachęty? Jaki rodzic nie naciskałby, ale powiedziałby dziecku uzdolnionemu muzycznie czy sportowo: poczekaj, jak dorośniesz, sam zdecydujesz?

Doniesienia medialne są alarmistyczne i odbijają się szerokim echem. Media społecznościowe dodatkowo je „podkręcają”. Mam z tym problem, bo widać, że nie jest to czysta informacja, podana w odpowiednim kontekście. Nie szanuje odpowiednio lokalnych społeczności, podporządkowując wszystko dyktatowi medialnemu wielkich miast i przypadkom, które nie budują wspólnoty, ale są obliczone na konflikt.

Religia w szkole nie jest rozwiązaniem idealnym ani ostatecznym. Powinna być poddawana refleksji i rozeznaniu. Liczy się docelowo skutek, jaki się osiąga. Jeśli chcemy tylko coś zniszczyć nie proponując niczego lepszego w zamian, to jest to działanie mało odpowiedzialne i szkodliwe społecznie. Szukajmy lepszych rozwiązań a nie nastawiajmy się jedni przeciw drugim, bo wtedy wylejemy przysłowiowe „dziecko z kąpielą”.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Religia w szkołach – błogosławieństwo czy przekleństwo
Komentarze (9)
TT
Tomek Tomasz
23 października 2024, 21:02
Dzisiejsza forma keteczezy czy też nauki religii w szkołach to przedstawienie tylko i wyłącznie nauki i doktryny kościoła katolickiego. Lekcje religii miałby sens, gdyby mówiły i pworwadzały uczniów do zagadnienia religii i religioznastwa w ogólności przedstawiając różne punkty widzenia. W obecnej formie nauka religii służy tylko i włącznie kościołowi katolickiemu. Nikt bez uzyskania misji kanonicznej nie może uczyć religii w szkole. To świadczy o zamknięciu treści do kanonu katolickiego. Przykro patrzeć, jak kościół katolicki w Polsce tak mocno i szybko traci, choć hierarchia w dalszym ciągu cieszy się z poziomu 86% ochrzczonych. Czy chodzi o liczby czy też o osobistą relację do Boga? Bez osobistej relacji będzie tylko tradycja od sakramentu do kolejnego sakramentu. Liczby będą się zgadzać a wiernych już nie będzie. Kościoły pozostaną puste jak na Zachodzie Europy.
JR
~J R
26 października 2022, 15:15
Z obserwacji kilkunastoletniej jako tata .Obecna forma nie sprawdza się w żaden sposób , religia nie jest głoszeniem ewangelii o dobrej nowinie tylko kolejnym przedmiotem do nauczenia. Zewnętrzna nagonka niestety robi swoje . Wewnętrzny beton jeszcze bardziej pogarsza sytuację . Nie słucha się uwag bo rezultatem jest albo uśmiech albo "obraza majestatu" czasem ostracyzm . Nie słucha się młodzieży co ona mówi jakie ma problemy i nie odpowiada się na te problemy .Zarzucono katechezę dorosłych której nie ma ( nie mylić z ruchami przykościelnymi bo to są już przekonani, stanowiący mniejszość ale za to bardzo cenną). Rodziny dawno przestały być podstawowym przekaźnikiem wiary jak jeszcze były około 15-20 lat temu. I najważniejsze gdyby zarządzających , katechetów, tych co ich przygotowują do pracy , kapłanów, rodziców spytać O WIARĘ jak ją rozumieją itp. (nie mylić z pobożnością ) to wyszło by sedno problemu, w ogromnym skrócie brak osobistego spotkania z Jezusem . Warto rozmawiać
TC
~Tomek C.
24 października 2022, 22:49
Szkoda, że przed napisaniem tego tekstu ksiądz nie przeczytał i zastanowił się na słowami św. Jan Marii Vianney: "Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, ale żyj tak by pytać zaczęli.".
TB
~Tomasz Berger
24 października 2022, 16:32
Ja się często zastanawiam jaka frekwencja byłaby na matematyce, chemii i biologii gdyby były lekcjami nieobowiązkowymi, gdyby codziennie były organizowane na 8 i 9 godzinie lekcyjnej, gdyby setki rodziców wypowiadały się codziennie wobec dzieci o matematyce i chemii z maksymalnym lekceważeniem "to do niczego ci w życiu nie będzie potrzebne"
IS
~Irena S
24 października 2022, 09:03
"Robienie wrażenia, że dzieci same wiedzą lepiej, co dla nich dobre i to one powinny wybierać zakłada tak naprawdę abdykację dorosłych z odpowiedzialności i wychowywania. " Właśnie w ten sposób uzasadnia się rodzicom i nauczycielom, żeby nie wychowywali dzieci i podkopuje się rodzicielski i nauczycielski autorytet.
PO
~Pa Ola
23 października 2022, 23:02
Z religii w szkole więcej jest szkody, niż pożytku. Dzieciom i mlodziezy, i dorosłym potrzeba katechezy i świadectwa, nie lekcji religii. A jakie są dane udziału w tych lekcjach po pandemii? Bardzo dużo się zmieniło w ciągu ostatnich dwóch lat. Niby dlaczego te lekcje mają być finansowane przez świeckie państwo? To wspólnota KK powinna je opłacać. Mam nadzieję, że doczekam rozdziału państwa od Kościoła, bo to tragedia dla wspólnoty KK i szkoda dla państwa polskiego. Straty w tej relacji są obopólne, ale dla KK to jest prawdziwa tragedia. Dodam, że moje lekcje religii w szkole ( podst. i średniej) to była strata czasu i żadne umocnienie w wierze. Teraz jest tylko gorzej. Czas skończyć tę fikcję. I nie marnowac przy tym pieniędzy państwa - świeckiego. W końcu nie wszyscy są katolikami, stajemy się raczej mniejszością.
MP
~Maciej Pawełczak
23 października 2022, 21:50
Czy Pan wierzy w to co pisze??? W Poznaniu są licea gdzie na jednym poziomie na którym jest kilka klas chodzi na religię kilka osób. Kościół Katolicki w Polsce jest nagi ....
IS
~I. S.
23 października 2022, 21:26
Jestem rodzicem licealisty z Wrocławia. Religia to dla niego żenująco nudna pogadanka lub oglądanie filmów. Katecheta nie ma nic do zaoferowania. Ja nie mam w tym momencie zbyt wielu argumentów aby syna przekonać do chodzenia na religię. Jest na razie jeden: masz 17 lat, nie wypiszę cię. Miałam nadzieję że poziom nauczania będzie mi sprzyjał. Katecheta zaineresuje, zaintryguje, skloni do myslenia, rozmowy, kłótni, no czegokolwiek. Zawiodłam się bardzo.
AK
~Adam Kowal
23 października 2022, 20:23
Pobieranie wynagrodzenia za nauczanie lekcji religii jest nieporozumieniem. Nauczanie religii to głoszenie dobrej nowiny i powinno się odbywać Pro Publico Bono. Ze względów praktycznych zgadzam się z Księdzem Redaktorem szkoła jest dobrym miejscem, jednakże niekoniecznie w środku zajęć lekcyjnych. Lekcje religii nie wymagają dużego skupienia i mogą być prowadzone w przyjaznej atmosferze spotkań czemu nie przeszkadza ostatnia lekcja. Również łączone lekcje pomiędzy różnymi klasami mogą być ubogacającym miejscem wymiany poglądów młodych ludzi. Obecnie zarówno forma jak również treści głoszone na niektórych lekcjach religii do człowieka w średnim wieku nie przemawiają a co dopiero młodych ludzi. Katecheci z niską frekwencją w szkołach zamiast obrażać się powinni wykazać minimum dobrej woli i zaangażowania by choćby dowiedzieć się w jaki sposób realizowane są lekcje religii w szkołach z większą frekwencją.